
ZEROVA
A
A
A
To już trzecia zima z muzyką białostockiej Zerovy. Trzecia, bo tyleż wydawnictw ma na koncie grupa. Przyzwyczaiła ona swoich słuchaczy do jesienno-zimowych premier. Jednak wydany w listopadzie zeszłego roku krążek „Hello Tree!” to pierwszy długogrający album, który ukazuje się na polskim rynku.
Na scenie muzycznej Zerova działa pięć lat. Ma na swoim koncie: próby w Niskim Studiu, koncerty w Białymstoku, wydaną własnym sumptem płytę, debiutancką przygodę z brytyjską wytwórnią, akustyczną EP-ka, wreszcie rozdanie za darmo swojego najnowszego albumu...
Od Szkocji do Lotynia
Grupa powstała w 2004 roku. Po niespełna trzech latach istnienia w 2006 roku szkocka wytwórnia Herb Recordings wydała ich debiutancki album „I think We`ve lost”. Był dostępny w cyfrowym formacie m.in. w sklepie iTunes. Nigdy nie ukazał się na CD. Muzycy wysłali materiał, ktoś chciał go wydać, potem dostali czek na kilka funtów... „Po prostu jajo. – Było minęło, trzeba iść dalej” – mówią. Jednak był to ich debiutancki, pełnowartościowy materiał. Dominowały na nim składne, harmonijne melodie doskonale obudowane charakterystycznymi i zróżnicowanymi bitami. Do tego dźwięki pianina, akordeonu i melodyki. Wokale w tle. Nie kryli wówczas inspiracji muzyką Sigur Rós i Múm. Jednak ich twórczość ewoluowała. W 2007 roku ukazała się EP-ka „We All Hum Sometimes/ Acoustic Apples” z pięcioma akustycznymi utworami. Była efektem pragnień muzyków, by „odejść na chwilę od elektronicznych brzmień i nagrać kilka utworów całkowicie na żywych instrumentach”. Minialbum wydała warszawska wytwórnia Home.Pop.Records. Rok później utwory Zerovy znalazły się na składance „W Krainie Dźwięków z Muz”. Po rozwiązaniu współpracy z Herb Recordings związali się bowiem z wytwórnią FDM (Fabryka Dźwięków z Muz) z siedzibą w Lotyniu i w tym związku pozostają do dziś.
„Hello Tree!”
To w zasadzie muzyka dla wrażliwców. Oniryczna, nastrojowa, melancholijna. Do słuchania i przeżywania. Grupa postawiła na melodie i wokale. Choć początek jest niepokojący. Kosmiczna elektronika „Error” nawet nas trochę przeraża. Ale potem uspokajamy się, wyciszamy. Płyną kojące melodie. Podszyte są wyraźną elektroniką Adriana. Wsłuchujemy się w teksty (jest ich tutaj niewiele, zmieściły się na jednym skrzydełku okładki). Dużo za to zmysłowego głosu Mai, wtóruje jej Paweł. Śpiewa tu więcej niż kiedykolwiek, rzadziej sięga po gitarę. Niepokój przynosi również tekst „Planety”, ale później możemy już być spokojni. Ostatnie utwory nie zburzą naszej równowagi.
Moimi ulubionymi utworami na płycie są tytułowe, instrumentalne „Hello Tree!” z wyraźnym samplem i narastającą melodią, „Krater” z delikatnym początkiem w wykonaniu Mai oraz rockowym przełamaniem i hałaśliwą końcówką, utwory z akordeonem m.in. „Square the circle”, bo pozwalają mi przypomnieć sobie początki twórczości zespołu. Drogę, którą Zerova przeszła, możemy wyczytać również z podziękowań zawartych na płycie. Oprócz wielu osób grupa dziękuje też szczególnym miejscom na świecie. W Białymstoku to pub Tunel, Białostocki Ośrodek Kultury, Odeon Jazz Club, w Berlinie – festiwal Seefa, w Rydze – klub Dirty Deal, w Lotyniu – dom przy ul. Słonecznej, w Barszczówce – garaż i letnia kuchnia, w Turośni Dolnej – Niskie Studio. A więc od prób wśród hulającego wiatru w odludnych podlaskich rejonach, przez pierwsze publiczne występy, sukcesy w lokalnych klubach, po koncerty w kraju i za granicą, aż po Lotyń, miejsce, z którym się teraz związali.
Muzyka bez ceny i bez dystrybutora
Członkowie Zerovy nie ukrywają, że chcieli zobaczyć swoją płytę stojącą w sklepach pod literką „z”, jednak napotkali problemy ze znalezieniem dystrybutora. W związku z tym wydawca, FDM, postanowił rozdać płyty za darmo. Akcja pt. „Muzyka bez ceny” dotyczyła nie tylko Zerovy, ale też grup Popo i New Century Classic. Od 23 listopada można było zamówić albumy na stronie wytwórni. Żeby je otrzymać, wystarczyło zapłacić tylko za przesyłkę. Liczba zamówień, według informacji wydawcy, była ogromna. W rezultacie krążki Zerovy, Popo i NCC nie są już dostępne.
„Mieliśmy emocjonalną sinusoidę” powiedział nam po koncercie w białostockim Kopiluwaku Paweł Dudziński. „Od skrajności w skrajność. Raz cieszyliśmy się, że płyta jest, potem denerwowaliśmy z powodu tej sytuacji i znów cieszyliśmy”. Zamysł od początku był taki, by krążek trafił do normalnej dystrybucji. Nie różni się przecież niczym od płyt, które można znaleźć w sklepach. Jednak pomimo tego, że starania, by znaleźć dystrybutora trwały półtora roku, tylko Serpent chciał przyjąć cztery, pięć płyt, na innych dystrybutorów zupełnie nie można było liczyć. „Przeżyliśmy jednak super przygodę” - przyznaje Adrian Jakuć-Łukaszewicz. „Nagrywaliśmy w studiu, pracowaliśmy nad profesjonalnym materiałem, projektowaliśmy okładkę. Oczywiście, że jest pewien zawód, ale gdybyśmy tak mocno zwracali na to uwagę, to już dawno zwyczajnie przestalibyśmy grać”.
Teraz, po kilku miesiącach, muzycy z Zerovy przyznają, że akcja „Muzyka bez ceny” pomogła im. Spowodowała, że przestali być anonimowi. „Staliśmy się bardziej rozpoznawalni, nasza nazwa już nie kojarzy się z niczym” – mówi z przekonaniem Paweł. „Może dzięki temu będziemy mieli otwartą kolejną furtkę?”, a Adrian dodaje: Do wielu rozgłośni radiowych, czasopism zostało wysłane pismo w tej sprawie. Miała ona też swój odzew na forach internetowych, gdzie wiele osób szeroko ją komentowało. To też nakręciło pewne rzeczy. Do nowej płyty jeszcze się nie zabrali. Planują promocję „Hello Tree!” w większych miastach. Mieli znakomite przyjęcie na Festiwalu Ambientalnym we Wrocławiu. To jeden z ich lepszych koncertów w ogóle. Pełna sala, piękny odbiór. Maja podkreśla: „Miałam wrażenie, że ci ludzie znaleźli się tam zupełnie nieprzypadkowo i dobrze wiedzieli, czego się spodziewać”
Na scenie muzycznej Zerova działa pięć lat. Ma na swoim koncie: próby w Niskim Studiu, koncerty w Białymstoku, wydaną własnym sumptem płytę, debiutancką przygodę z brytyjską wytwórnią, akustyczną EP-ka, wreszcie rozdanie za darmo swojego najnowszego albumu...
Od Szkocji do Lotynia
Grupa powstała w 2004 roku. Po niespełna trzech latach istnienia w 2006 roku szkocka wytwórnia Herb Recordings wydała ich debiutancki album „I think We`ve lost”. Był dostępny w cyfrowym formacie m.in. w sklepie iTunes. Nigdy nie ukazał się na CD. Muzycy wysłali materiał, ktoś chciał go wydać, potem dostali czek na kilka funtów... „Po prostu jajo. – Było minęło, trzeba iść dalej” – mówią. Jednak był to ich debiutancki, pełnowartościowy materiał. Dominowały na nim składne, harmonijne melodie doskonale obudowane charakterystycznymi i zróżnicowanymi bitami. Do tego dźwięki pianina, akordeonu i melodyki. Wokale w tle. Nie kryli wówczas inspiracji muzyką Sigur Rós i Múm. Jednak ich twórczość ewoluowała. W 2007 roku ukazała się EP-ka „We All Hum Sometimes/ Acoustic Apples” z pięcioma akustycznymi utworami. Była efektem pragnień muzyków, by „odejść na chwilę od elektronicznych brzmień i nagrać kilka utworów całkowicie na żywych instrumentach”. Minialbum wydała warszawska wytwórnia Home.Pop.Records. Rok później utwory Zerovy znalazły się na składance „W Krainie Dźwięków z Muz”. Po rozwiązaniu współpracy z Herb Recordings związali się bowiem z wytwórnią FDM (Fabryka Dźwięków z Muz) z siedzibą w Lotyniu i w tym związku pozostają do dziś.
„Hello Tree!”
To w zasadzie muzyka dla wrażliwców. Oniryczna, nastrojowa, melancholijna. Do słuchania i przeżywania. Grupa postawiła na melodie i wokale. Choć początek jest niepokojący. Kosmiczna elektronika „Error” nawet nas trochę przeraża. Ale potem uspokajamy się, wyciszamy. Płyną kojące melodie. Podszyte są wyraźną elektroniką Adriana. Wsłuchujemy się w teksty (jest ich tutaj niewiele, zmieściły się na jednym skrzydełku okładki). Dużo za to zmysłowego głosu Mai, wtóruje jej Paweł. Śpiewa tu więcej niż kiedykolwiek, rzadziej sięga po gitarę. Niepokój przynosi również tekst „Planety”, ale później możemy już być spokojni. Ostatnie utwory nie zburzą naszej równowagi.
Moimi ulubionymi utworami na płycie są tytułowe, instrumentalne „Hello Tree!” z wyraźnym samplem i narastającą melodią, „Krater” z delikatnym początkiem w wykonaniu Mai oraz rockowym przełamaniem i hałaśliwą końcówką, utwory z akordeonem m.in. „Square the circle”, bo pozwalają mi przypomnieć sobie początki twórczości zespołu. Drogę, którą Zerova przeszła, możemy wyczytać również z podziękowań zawartych na płycie. Oprócz wielu osób grupa dziękuje też szczególnym miejscom na świecie. W Białymstoku to pub Tunel, Białostocki Ośrodek Kultury, Odeon Jazz Club, w Berlinie – festiwal Seefa, w Rydze – klub Dirty Deal, w Lotyniu – dom przy ul. Słonecznej, w Barszczówce – garaż i letnia kuchnia, w Turośni Dolnej – Niskie Studio. A więc od prób wśród hulającego wiatru w odludnych podlaskich rejonach, przez pierwsze publiczne występy, sukcesy w lokalnych klubach, po koncerty w kraju i za granicą, aż po Lotyń, miejsce, z którym się teraz związali.
Muzyka bez ceny i bez dystrybutora
Członkowie Zerovy nie ukrywają, że chcieli zobaczyć swoją płytę stojącą w sklepach pod literką „z”, jednak napotkali problemy ze znalezieniem dystrybutora. W związku z tym wydawca, FDM, postanowił rozdać płyty za darmo. Akcja pt. „Muzyka bez ceny” dotyczyła nie tylko Zerovy, ale też grup Popo i New Century Classic. Od 23 listopada można było zamówić albumy na stronie wytwórni. Żeby je otrzymać, wystarczyło zapłacić tylko za przesyłkę. Liczba zamówień, według informacji wydawcy, była ogromna. W rezultacie krążki Zerovy, Popo i NCC nie są już dostępne.
„Mieliśmy emocjonalną sinusoidę” powiedział nam po koncercie w białostockim Kopiluwaku Paweł Dudziński. „Od skrajności w skrajność. Raz cieszyliśmy się, że płyta jest, potem denerwowaliśmy z powodu tej sytuacji i znów cieszyliśmy”. Zamysł od początku był taki, by krążek trafił do normalnej dystrybucji. Nie różni się przecież niczym od płyt, które można znaleźć w sklepach. Jednak pomimo tego, że starania, by znaleźć dystrybutora trwały półtora roku, tylko Serpent chciał przyjąć cztery, pięć płyt, na innych dystrybutorów zupełnie nie można było liczyć. „Przeżyliśmy jednak super przygodę” - przyznaje Adrian Jakuć-Łukaszewicz. „Nagrywaliśmy w studiu, pracowaliśmy nad profesjonalnym materiałem, projektowaliśmy okładkę. Oczywiście, że jest pewien zawód, ale gdybyśmy tak mocno zwracali na to uwagę, to już dawno zwyczajnie przestalibyśmy grać”.
Teraz, po kilku miesiącach, muzycy z Zerovy przyznają, że akcja „Muzyka bez ceny” pomogła im. Spowodowała, że przestali być anonimowi. „Staliśmy się bardziej rozpoznawalni, nasza nazwa już nie kojarzy się z niczym” – mówi z przekonaniem Paweł. „Może dzięki temu będziemy mieli otwartą kolejną furtkę?”, a Adrian dodaje: Do wielu rozgłośni radiowych, czasopism zostało wysłane pismo w tej sprawie. Miała ona też swój odzew na forach internetowych, gdzie wiele osób szeroko ją komentowało. To też nakręciło pewne rzeczy. Do nowej płyty jeszcze się nie zabrali. Planują promocję „Hello Tree!” w większych miastach. Mieli znakomite przyjęcie na Festiwalu Ambientalnym we Wrocławiu. To jeden z ich lepszych koncertów w ogóle. Pełna sala, piękny odbiór. Maja podkreśla: „Miałam wrażenie, że ci ludzie znaleźli się tam zupełnie nieprzypadkowo i dobrze wiedzieli, czego się spodziewać”
Zerova „Hello Tree!”. FDM, 2009.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |