ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 kwietnia 8 (152) / 2010

Bernadetta Darska,

STAŁA ILOŚĆ UCZUĆ

A A A
Najnowsza powieść Grażyny Plebanek burzy przyzwyczajenia związane z jej pisarstwem. Autorka zdążyła nauczyć swoich czytelników, że lektura jej książek wiąże się z niezwykle wrażliwym portretowaniem kobiet. Wrażliwość ta, warto przypomnieć, nie ma nic wspólnego z sentymentalizmem – to umiejętność dostrzegania skrywanego świadectwa żeńskości, zaświadczanie o traumach i radościach kobiecej cielesności, portretowanie kobiety w drodze ku dojrzałości i ku spełnieniu, to dostrzeżenie kobiecych powiązań biograficznych: siostrzeństwa i matrylinearnego powtórzenia zmierzającego do odkrycia związków fundowanych na przeżywaniu własnej płci. Najnowsza powieść Plebanek zatytułowana jest „Nielegalne związki”. Gdyby zastanowić się nad całością pisarskich dokonań autorki, można by postawić tezę, iż sygnalizowana teraz tak wyraźnie nielegalność powiązań międzyludzkich interesuje pisarkę od początku. Nielegalność to, oczywiście, bardzo różnie pojmowana, zawsze jednak związana prywatnością i intymnością, sferami zwykle pomijanymi przez hierarchicznie stojącą wyżej przestrzeń publiczną. Plebanek interesuje kobieta zmuszona do totalnego przewartościowania swojego życia w wyniku doświadczanego macierzyństwa („Pudełko ze szpilkami”), kobiety budujące sieć nieustannie renegocjowanych relacji przyjacielskich („Dziewczyny z Portofino”), kobiety zmuszone do przejrzenia się w „żywym” lustrze, którym staje się sprzątająca, a więc zajmująca się przestrzeniami skrywanymi, inna kobieta („Przystupa”).

W „Nielegalnych związkach” na plan pierwszy wysuwa się mężczyzna. Nie znaczy to jednak, że kobiety w narracji tej znikają lub są nieistotne. Historia mężczyzny nie mogłaby być opowiedziana, gdyby nie żona i kochanka. I choć obie kobiety odgrywają główne role w tym trójkącie, różna jest ich świadomość współuczestnictwa, różne też zaangażowanie i różna perspektywa postrzegania siebie i innych aktorów tego prywatnego, ale jednak rozgrywanego także publicznie, spektaklu. Gdy uświadomimy sobie ów fakt intymnych powiązań, odsłoni się przed nami jeszcze jedna cecha twórczości Plebanek – niezwykle uważne i empatyczne portretowanie relacji. Czy będą to przyjaciółki z „Dziewczyn z Portofino”, którym w dorosłym życiu o wiele trudniej jest dojść do porozumienia niż w dzieciństwie, czy będzie to Przystupa budująca nowe zasady współistnienia w kolejnym domu, do którego trafia jako pomoc domowa, czy będzie to Jonathan, którego szaleństwo, rozczarowanie, fascynacja i zagubienie, cała ta mieszanina emocji związanych z „nielegalnym związkiem”, wszyscy oni pokazywani są razem z ludźmi. To ci, których spotykają, wpływają na ich decyzje, zmuszają do przemyślenia wcześniejszych postanowień, odsłaniają inne oblicze tego, co wydawało się niezmienne i pewne – powodują, że każdy dzień staje się kolejnym wyzwaniem. Potencjalność zmiany wynikająca z zetknięcia się z drugim człowiekiem wydaje się być tą sytuacją graniczną, która interesuje Plebanek najbardziej. I znowu, powtórzmy, mamy tu do czynienia z prywatnością, tą zwykle przemilczaną i budującą podstawy sprawnego funkcjonowania w przestrzeni publicznej.

Najważniejsi aktorzy spektaklu miłosnego wyreżyserowanego przez Grażynę Plebanek to Jonathan – mąż i kochanek, Megi – żona, i Andrea – kochanka. Miejsce akcji to Bruksela, bowiem mąż i żona to, mimo obco brzmiących imion, małżeństwo polskie. Słowiańskie korzenie ma także kochanka. Pisarka na marginesie głównego wątku, marginesie mocną kreską wyrysowanym, przygląda się także problemowi emigracji. Megi, choć odnosi sukcesy zawodowe i jako zdolna prawniczka bryluje w komisjach europejskich, nosi w sobie stygmat polskości. Jonathan, który już w okresie dorastania przebywał na Zachodzie, czuje, że udało mu się zerwać tę nić z ojczyzną, która – jego zdaniem – ogranicza. Bohater jest przekonany, że w tym tkwi siła i jego, i Andrei – oboje nie wiedzą, co oznacza stan przebywania na emigracji, oni nie są emigrantami, bo wszędzie są u siebie. To postawa zasługująca na uwagę, zwłaszcza że tożsamościowe zakorzenieni Jonathana w Brukseli zwiększa się wraz z narastaniem namiętności do kochanki. Ewidentnie więc ojczyzną dla bohatera jest miejsce, w którym może i chce celebrować miłość.

Fascynacja, która rodzi się między Jonathanem i Andreą, nie jest efektem rozczarowania partnerami, z którymi bohaterowie są związani. Megi jest atrakcyjną i inteligentną kobietą, troskliwą i wyrozumiałą żoną. W ich małżeństwie role zostały rozpisane przez konieczność – żona ma bardzo dobrze płatną pracę i odnosi sukcesy w życiu zawodowym, mąż zajmuje się domem i dziećmi, ma także aspiracje artystyczne. Andrea to partnerka jednego z najważniejszych urzędników unijnych. Mężczyzna jest od niej starszy, oczywiście, przystojny, w bardzo stonowany sposób podchodzi do życia. Andrea wydaje się być jego przeciwieństwem. Pracuje w mediach i mierzi ją przewidywalny tryb pracy urzędnika unijnego. Jonathan i Andrea znacznie różnią się od towarzystwa, w którym z racji zawodu swoich partnerów przebywają na przyjęciach, bankietach i pozostałych uroczystościach o nieoficjalnym charakterze. Jako Inni szybko znajdują porozumienie, odnajdują się w tłumie i podświadomie czują, że są sobie bliscy. Warto zauważyć, że to sytuacja mająca miejsce w przestrzeni publicznej inicjuje ich zbliżenie i umożliwia pojawienie się najpierw myśli, później czynów. Porozumienie ciał jest fundowane na przeczuwanym porozumieniu dusz. Plebanek nie każe nam śledzić intelektualnych rozmów kochanków, zwykle jesteśmy świadkami szybkiego i wyczerpującego intensywnością zmysłowych reakcji połączenia ciał. Mimo wyraźnie ukierunkowanej na głos ciała narracji, słyszymy także wiele innych opowieści. Mamy możliwość dowiedzieć się wiele o Megi – refleksje żony są wyróżnione kursywą, i o Andrei – jej historia uobecnia się przez milczenie i nieobecność. To głównie Jonathan przeżywa rozterki, to jego metamorfozy zostają opisane, to on wreszcie jest w centrum tej opowieści.

Ów emocjonalny, męski, dyskurs dominujący można określić jako dość specyficzny. Romans, który przeżywa Jonathan, jest dla niego nie tylko pobudzeniem ciała, którego nigdy wcześniej z taką mocą nie doświadczył, stanowi również pretekst do przedefiniowania pełnionych ról społecznych – przede wszystkim męża, ojca i wykładowcy. Zauważmy, że temat zajęć, który wybiera Jonathan, prowadząc kurs kreatywnego pisania, podporządkowany jest miłości. Bohater postanawia więc, taką tezę można postawić, nie tylko czuć, ale i opisywać, nie tylko ukrywać, ale też, w formie sublimacyjnej co prawda, radość swoją wykrzyczeć. Takim krzykiem jest dla niego prowadzenie kursantów w kierunku zapomnianych lub wymazanych wspomnień, takim krzykiem jest pisanie coraz odważniejszych esemesów do kochanki, taki krzykiem wreszcie jest coraz bardziej zaborcze anektowanie Andrei wzrokiem i pragnieniem, zwłaszcza w miejscach, w których kobieta nie należy do niego, lecz do swojego oficjalnego partnera. Na salonach toczy się więc nieustanna gra – Andrea i Jonathan pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, ale „życzliwi” znajomi coraz częściej informują Megi, że przypadkiem widziano ich razem. Siła przyciągania wcale nie maleje – kochankowie zawłaszczają coraz więcej miejsc. Początkowo bardzo skryci umawiają się w pustych kościołach, później coraz odważniej przemieszczają się ulicami i placami, w trakcie przyjęcia wychodzą razem na balkon, uprawiając seks, nie unikają już łóżka Andrei, choć wcześniej trzymali się od niego z daleka, ze względu na fakt, iż kochanka sypia w nim z innym mężczyzną.

Plebanek udaje się zbudować sytuację wiarygodną, potencjalnie możliwą, a jednocześnie pełną napięcia i mocno wybrzmiewającego przekonania, że nigdy więcej tak wielka fascynacja nie może i nie ma prawa się zdarzyć. Czytając o romansie Jonathana i Andrei, dostrzegamy pewną stałą ilość uczuć, która między nimi jest. Ta ilość okazuje się czymś pięknym i przeklętym. Pozwala przeżywać wszystko bardzo intensywnie, jednocześnie uniemożliwiając wypracowanie równowagi i prowadząc do emocjonalnego zniewolenia. Na początku osobą bardziej zaangażowaną jest mężczyzna – to on domaga się spotkań, rzuca wszystko i stawia się na każde wezwanie kochanki, sprawdza połączenia i odebrane wiadomości w telefonie komórkowym, licząc że kobieta się odezwie. W finale ilość uczuć się nie zmniejsza – ich ciężar zostaje jednak przeniesiony na stronę Andrei. To kobieta staje się bardziej zainteresowana związkiem, Jonathan – jak gdyby oddał jej swoją część emocjonalnego opętania – zamienia się w kogoś rozsądnego, dawkującego sobie przyjemności w sposób racjonalny i opanowany.

Plebanek, choć pozwala swoim bohaterom poddać się namiętności, nie daje im jednocześnie zapomnieć o zobowiązaniach ze świata codzienności i zwyczajności. Jonathan jako kochanek wciąż musi pamiętać o swoich dzieciach i o żonie. Gdy Andrea decyduje się na zmiany, te zmieniają układ między kochankami, ale też angażują jej partnera i stawiają go w niezręcznej sytuacji w pracy. Romans opowiedziany z perspektywy mężczyzny jest w tym przypadku historią jego niewinności. Jonathan nie jest zdobywcą, gdy po kryjomu idzie do kościoła, bo tam czeka na niego Andrea, ani wtedy, gdy uprawia z nią seks, gdy jest w zaawansowanej ciąży. To kochanka i żona ponoszą konsekwencje jego zaangażowania i zmuszone są do podjęcia znaczących decyzji przede wszystkim w życiu zawodowym. Jonathan natomiast jest pewnego rodzaju emocjonalnym nomadą – nie potrafi ulokować uczuć na stałe, najpierw zatraca się w kochance, potem próbuje zaspokajać obie kobiety, wreszcie zaczyna traktować Andreę z dystansem, stając się bardziej wyrozumiały w stosunku do żony. Miłość jest tutaj procesem, w który nie tylko jest wpisana zmiana, ale też konieczność nieustannych relacji z osobami spoza związku. Obok wielkich i spontanicznych porywów uczuć jest więc tzw. proza życia, a Jonathan kochanek, czy tego chce, czy nie, musi też odnaleźć się w roli męża i ojca. Nielegalne związki, by odwołać się do tytułu, muszą odnosić się do związków legalnych – tylko bowiem dzięki istnieniu tych drugich nielegalność ma tak sugestywny i pociągający smak.
Grażyna Plebanek: „Nielegalne związki”. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2010.