
MYŚLENIE NA ŻYWO?
A
A
A
Potrzebujemy humanistyki, która wydarza się w życiu publicznym. Potrzebujemy wymiany myśli. Potrzebujemy rozmowy. Taka diagnoza mogłaby się wiązać już z pobieżnymi oględzinami nauk humanistycznych, marginalizowanych przez prawa rynku i tłamszonych w „uniwersyteckich korporacjach”, jak nazywa Lindsay Waters współczesne uczelnie. Według autora „Zmierzchu wiedzy” stają się one bardziej fabryką publikacji niż miejscem wspólnej pracy nad sprawami istotnymi. Nad sprawami, które wymagają często wykroczenia poza własną specjalizację i objęcia wzrokiem całokształtu naszej społecznej egzystencji. A do tego niezbędne jest podejmowanie refleksji. Na potrzeby te wydaje się odpowiadać zorganizowany przez Grzegorza Jankowicza, jednego z redaktorów „Tygodnika Powszechnego”, cykl debat zatytułowany „Myślenie na żywo”. Odbywające się pod patronatem „Tygodnika” debaty mają miejsce w Centrum Sztuki Filmowej w Katowicach. Dotychczas odbyły się dwa spotkania. Pierwsze, marcowe, dotyczyło rozpoczętego już na forum „Tygodnika” tematu obecności tabu w kulturze. O tym zagadnieniu dyskutowali Joanna Tokarska-Bakir, Tadeusz Sławek i Marcin Koszałka. Druga debata odbyła się 29 kwietnia pod hasłem: „Skazani na przeżycie. O życiu i śmierci w biopolitycznych czasach”. Uczestnikami spotkania byli Stefan Chwin i Zbigniew Mikołejko (to ich najnowsze książki skłonić miały Jankowicza do podjęcia tego tematu), Tadeusz Sławek oraz Jakub Majmurek.
„Jeżeli myślą państwo, że przedstawiciele tak różnych dyskursów zostali tu zaproszeni przypadkowo, to oczywiście się państwo mylą. Potrzeba, żeby pewne tematy omawiać z różnych perspektyw, konieczny jest całościowy ogląd” – tak mniej więcej pouczył Jankowicz publiczność, kończąc debatę. Jednak zadeklarować a zrealizować to nie to samo. Przeniesienie szeroko pojętej humanistycznej refleksji ze szczelnie zadrukowanych stronic książek w umożliwiającą bezpośrednią interakcję czasoprzestrzeń zaowocować powinno przemyśleniami ważkimi, które ukazywałyby problem w sposób dynamiczny, uzupełniając jego interpretacje o elementy charakterystyczne dla reprezentowanych przez dyskutantów dyscyplin. Niestety, wydaje się, że niewielu potrafi sprostać takiemu wyzwaniu. Pierwsza debata ograniczyła się niemal wyłącznie do zaprezentowania stanowisk gości; szczególnie smutnym był fakt, że nikt z sali nie zabrał głosu. Tym razem ożywienie było większe, warto więc chyba prześledzić tę publiczną refleksję o sprawach istotnych.
Skazani na przeżycie
Dyskusja koncentrowała się wokół samobójstwa, które jest głównym tematem ostatniej książki Chwina. Już na początku debaty zarysowały się dwa odmienne stanowiska dotyczące tej kwestii. Chwin opowiedział się za prawem do samobójstwa, przedstawiając między innymi argumenty historyczne. W początkach chrześcijaństwa kwestii zakazu odbierania sobie życia nie rozstrzygano bowiem jednoznacznie. Dopiero święty Augustyn przeciwstawił starożytnym szanowanym samobójcom – Katonowi i Lukrecji – Hioba czy Regulusa, cierpliwie czekającego na śmierć w nabijanej gwoździami skrzyni.
Zbigniew Mikołejko twierdził natomiast (powołując się na książkę Annie Dillard „Pielgrzym nad Tinker Creek"), że – wbrew bestialstwu świata oraz świadomości kroczenia ku śmierci – trzeba budować w sobie sens, skupiać się na tym, co „po drodze” oraz stawiać opór, może i bezsilny, ale stanowiący konieczną niezgodę na nicość. Mikołejko twierdził, że poza literaturą czy filozofią nie istnieje „piękna śmierć” dająca samobójcy odrobinę dobra – polityce unicestwienia należy mówić w twarz, że jest złem.
Jakub Majmurek dopomniał się o wskazane w temacie debaty wątki biopolityczne. Za Agambenem dokonał rozróżnienia między tradycyjną władzą, która skazując na śmierć, ewentualnie pozwalając przeżyć – a biowładzą, która skazuje na życie, ewentualnie pozwalając umrzeć. Dzisiaj polityka silnie reguluje życie w jego biologicznym wymiarze,
a często decyduje nie tyle o życiu, co raczej o śmierci, stając się „tanatopolityką”. Majmurek wspomniał również o obecności śmierci w myśli XX-wiecznej, wskazując na to, że pozwala ona „myśleć śmierć” i to w sposób przekraczający konstatację o śmierci Boga. „W filozofii XX-wiecznej to śmierć stała się Bogiem” – zauważył.
Taduesz Sławek podkreślał natomiast, że wobec samobójstwa filozofia jest bezsilna. Owszem, filozofia XX wieku pozwala myśleć o śmierci, ale tylko o śmierci tradycyjnej, podnoszącej na nas rękę, a nie o tej, po którą człowiek sięga sam. Odbierania sobie życia nie daje się więc wpisać w żaden porządek.
Takie, mniej więcej, mamy stanowiska. Co wydarza się podczas debaty?
Życie nie do zniesienia
Istnieją sposoby egzystowania, które sprawiają, że „życie jest nie do zniesienia” – istnienia tych „nieznośnych żyć” i prawa jednostki do decydowania o ich „nieznośności” bezkompromisowo bronił Chwin. Mikołejko opowiadał się z kolei za chwilowością tego typu doświadczeń. „Czy pan nacisnąłby guzik?” – spytał w końcu Chwina, zapoczątkowując wątek „opowiadania się w sposób automatyczny”. „Zróbmy głosowanie” – zaapelował zdecydowanie Chwin. – „Kto z państwa uważa, że istnieje życie nie do zniesienia?”. Jakaś osoba na sali natychmiast podniosła rękę, inna słownie wyraziła sprzeciw wobec takich metod. Zaprotestował również Mikołejko, wskazując na to, że niewymierne jest ujmowanie zagadnień w sposób dualistyczny. „Ale my albo żyjemy, albo nie żyjemy” – zauważyła błyskotliwie pani z publiczności, chcąc nie chcąc obnażając rozdźwięk pomiędzy refleksją a rzeczywistym doświadczeniem.
A co, jeżeli życie rzeczywiście jest nie-do-zniesienia? Jeżeli nie da się go znieść, zakwestionować, unicestwić? Czy decyzja o jego przerwaniu cokolwiek zmienia?
Tadeusz Sławek zauważył, że opowiedzenie się za nieznośnością życia niekoniecznie wiąże się z opowiedzeniem się za jego zakończeniem – stąd zapewne opór wobec głosowania. Być może musimy pogodzić się z tym, że ludzkie życie samo w sobie nie jest „dobre” czy „piękne” w sposób, jaki zwykliśmy utożsamiać z tymi określeniami. Być może życie jest właśnie „monstrualne”, a w takim przypadku jego „nieznośność” stawałaby się na swój sposób udziałem każdego. Pozostaje właściwie decyzja, co wobec tego faktu ze swoim życiem zrobić.
Czy potrafimy rozmawiać?
Jako adeptki humanistyki zauważamy w formie debat „Myślenie na żywo” pewne niepokojące oznaki. Różnica pomiędzy performansem a rzeczywistym zmaganiem się z problemem jest płynna i trudno wskazać ją jednoznacznie. Słuchając swoich mistrzów, odnosimy wrażenie, że nie zawsze główną ich troską jest chęć zgłębiania kluczowego dla dyskusji zagadnienia. Dochodzi do sporów o rzeczy nieistotne, do skupiania się na przykładach mających jedynie zilustrować rozpatrywaną kwestię. Spory te, co warto podkreślić, nie wydają się mieć celu merytorycznego, raczej służą jedynie dowodzeniu swoich racji. Taki charakter miał na przykład spór o głosowanie, który „rozegrał się” pomiędzy Chwinem i Mikołejką, przybierając chwilami formę przekomarzania.
Być może jednak problemy ze zgłębianiem istotnych kwestii tkwią w sposobie prowadzenia dyskusji. Biopolityka i samobójstwo nie są z sobą powiązane w sposób oczywisty i jeżeli dyskutantom nie narzuca się skojarzenie przyświecające autorowi i prowadzącemu debaty, to wynikiem będzie rozpatrywanie dwóch różnych kwestii wzajemnie się zniekształcających. Natomiast komentarze prowadzącego, próbującego wpasować wypowiedzi dyskutantów w ideę przyświecającą spotkaniu, mogą potęgować ten myślowy chaos. Jankowicz, którego inicjatywę bardzo cenimy, nie do końca wydaje się sprawdzać w roli moderatora. Można odnieść wrażenie, że nie dostrzega między dyskutantami istotnych spięć, które, wychwycone, mogłyby sprowadzić dyskusję na właściwe tory. Widoczne było to szczególnie w dyskusji o tabu, kiedy to Jankowicz wyraźnie dążył do załagodzenia powstających między debatującymi różnic zdań.
Kolejną kwestią jest interakcja z publicznością. Siedzący na sali zostali co prawda zaproszeni do aktywnego uczestnictwa, jednak takie zaproszenie powinno wiązać się z obserwacją osób, których opinii się oczekuje. Dobre moderowanie wymagałoby chyba zwrócenia uwagi na sygnały wysyłane przez ludzi mniej śmiałych, zniechęcających się do zabrania głosu, gdy mimo podejmowanych prób pozostają niezauważeni. A niedostrzeżenie osoby machającej trzy razy ze środka sali powinno dać do myślenia.
Niemniej jednak przyznajemy, że czekamy z niecierpliwością na kolejną dyskusję z cyklu „Myślenie na żywo”, która odbędzie się ona dnia 27 maja o godzinie 18. Artur Domosławski, Cezary Michalski i Tadeusz Sławek debatować będą na temat „Prywatne/publiczne – czy biograf zawsze zdradza?”.
„Jeżeli myślą państwo, że przedstawiciele tak różnych dyskursów zostali tu zaproszeni przypadkowo, to oczywiście się państwo mylą. Potrzeba, żeby pewne tematy omawiać z różnych perspektyw, konieczny jest całościowy ogląd” – tak mniej więcej pouczył Jankowicz publiczność, kończąc debatę. Jednak zadeklarować a zrealizować to nie to samo. Przeniesienie szeroko pojętej humanistycznej refleksji ze szczelnie zadrukowanych stronic książek w umożliwiającą bezpośrednią interakcję czasoprzestrzeń zaowocować powinno przemyśleniami ważkimi, które ukazywałyby problem w sposób dynamiczny, uzupełniając jego interpretacje o elementy charakterystyczne dla reprezentowanych przez dyskutantów dyscyplin. Niestety, wydaje się, że niewielu potrafi sprostać takiemu wyzwaniu. Pierwsza debata ograniczyła się niemal wyłącznie do zaprezentowania stanowisk gości; szczególnie smutnym był fakt, że nikt z sali nie zabrał głosu. Tym razem ożywienie było większe, warto więc chyba prześledzić tę publiczną refleksję o sprawach istotnych.
Skazani na przeżycie
Dyskusja koncentrowała się wokół samobójstwa, które jest głównym tematem ostatniej książki Chwina. Już na początku debaty zarysowały się dwa odmienne stanowiska dotyczące tej kwestii. Chwin opowiedział się za prawem do samobójstwa, przedstawiając między innymi argumenty historyczne. W początkach chrześcijaństwa kwestii zakazu odbierania sobie życia nie rozstrzygano bowiem jednoznacznie. Dopiero święty Augustyn przeciwstawił starożytnym szanowanym samobójcom – Katonowi i Lukrecji – Hioba czy Regulusa, cierpliwie czekającego na śmierć w nabijanej gwoździami skrzyni.
Zbigniew Mikołejko twierdził natomiast (powołując się na książkę Annie Dillard „Pielgrzym nad Tinker Creek"), że – wbrew bestialstwu świata oraz świadomości kroczenia ku śmierci – trzeba budować w sobie sens, skupiać się na tym, co „po drodze” oraz stawiać opór, może i bezsilny, ale stanowiący konieczną niezgodę na nicość. Mikołejko twierdził, że poza literaturą czy filozofią nie istnieje „piękna śmierć” dająca samobójcy odrobinę dobra – polityce unicestwienia należy mówić w twarz, że jest złem.
Jakub Majmurek dopomniał się o wskazane w temacie debaty wątki biopolityczne. Za Agambenem dokonał rozróżnienia między tradycyjną władzą, która skazując na śmierć, ewentualnie pozwalając przeżyć – a biowładzą, która skazuje na życie, ewentualnie pozwalając umrzeć. Dzisiaj polityka silnie reguluje życie w jego biologicznym wymiarze,
a często decyduje nie tyle o życiu, co raczej o śmierci, stając się „tanatopolityką”. Majmurek wspomniał również o obecności śmierci w myśli XX-wiecznej, wskazując na to, że pozwala ona „myśleć śmierć” i to w sposób przekraczający konstatację o śmierci Boga. „W filozofii XX-wiecznej to śmierć stała się Bogiem” – zauważył.
Taduesz Sławek podkreślał natomiast, że wobec samobójstwa filozofia jest bezsilna. Owszem, filozofia XX wieku pozwala myśleć o śmierci, ale tylko o śmierci tradycyjnej, podnoszącej na nas rękę, a nie o tej, po którą człowiek sięga sam. Odbierania sobie życia nie daje się więc wpisać w żaden porządek.
Takie, mniej więcej, mamy stanowiska. Co wydarza się podczas debaty?
Życie nie do zniesienia
Istnieją sposoby egzystowania, które sprawiają, że „życie jest nie do zniesienia” – istnienia tych „nieznośnych żyć” i prawa jednostki do decydowania o ich „nieznośności” bezkompromisowo bronił Chwin. Mikołejko opowiadał się z kolei za chwilowością tego typu doświadczeń. „Czy pan nacisnąłby guzik?” – spytał w końcu Chwina, zapoczątkowując wątek „opowiadania się w sposób automatyczny”. „Zróbmy głosowanie” – zaapelował zdecydowanie Chwin. – „Kto z państwa uważa, że istnieje życie nie do zniesienia?”. Jakaś osoba na sali natychmiast podniosła rękę, inna słownie wyraziła sprzeciw wobec takich metod. Zaprotestował również Mikołejko, wskazując na to, że niewymierne jest ujmowanie zagadnień w sposób dualistyczny. „Ale my albo żyjemy, albo nie żyjemy” – zauważyła błyskotliwie pani z publiczności, chcąc nie chcąc obnażając rozdźwięk pomiędzy refleksją a rzeczywistym doświadczeniem.
A co, jeżeli życie rzeczywiście jest nie-do-zniesienia? Jeżeli nie da się go znieść, zakwestionować, unicestwić? Czy decyzja o jego przerwaniu cokolwiek zmienia?
Tadeusz Sławek zauważył, że opowiedzenie się za nieznośnością życia niekoniecznie wiąże się z opowiedzeniem się za jego zakończeniem – stąd zapewne opór wobec głosowania. Być może musimy pogodzić się z tym, że ludzkie życie samo w sobie nie jest „dobre” czy „piękne” w sposób, jaki zwykliśmy utożsamiać z tymi określeniami. Być może życie jest właśnie „monstrualne”, a w takim przypadku jego „nieznośność” stawałaby się na swój sposób udziałem każdego. Pozostaje właściwie decyzja, co wobec tego faktu ze swoim życiem zrobić.
Czy potrafimy rozmawiać?
Jako adeptki humanistyki zauważamy w formie debat „Myślenie na żywo” pewne niepokojące oznaki. Różnica pomiędzy performansem a rzeczywistym zmaganiem się z problemem jest płynna i trudno wskazać ją jednoznacznie. Słuchając swoich mistrzów, odnosimy wrażenie, że nie zawsze główną ich troską jest chęć zgłębiania kluczowego dla dyskusji zagadnienia. Dochodzi do sporów o rzeczy nieistotne, do skupiania się na przykładach mających jedynie zilustrować rozpatrywaną kwestię. Spory te, co warto podkreślić, nie wydają się mieć celu merytorycznego, raczej służą jedynie dowodzeniu swoich racji. Taki charakter miał na przykład spór o głosowanie, który „rozegrał się” pomiędzy Chwinem i Mikołejką, przybierając chwilami formę przekomarzania.
Być może jednak problemy ze zgłębianiem istotnych kwestii tkwią w sposobie prowadzenia dyskusji. Biopolityka i samobójstwo nie są z sobą powiązane w sposób oczywisty i jeżeli dyskutantom nie narzuca się skojarzenie przyświecające autorowi i prowadzącemu debaty, to wynikiem będzie rozpatrywanie dwóch różnych kwestii wzajemnie się zniekształcających. Natomiast komentarze prowadzącego, próbującego wpasować wypowiedzi dyskutantów w ideę przyświecającą spotkaniu, mogą potęgować ten myślowy chaos. Jankowicz, którego inicjatywę bardzo cenimy, nie do końca wydaje się sprawdzać w roli moderatora. Można odnieść wrażenie, że nie dostrzega między dyskutantami istotnych spięć, które, wychwycone, mogłyby sprowadzić dyskusję na właściwe tory. Widoczne było to szczególnie w dyskusji o tabu, kiedy to Jankowicz wyraźnie dążył do załagodzenia powstających między debatującymi różnic zdań.
Kolejną kwestią jest interakcja z publicznością. Siedzący na sali zostali co prawda zaproszeni do aktywnego uczestnictwa, jednak takie zaproszenie powinno wiązać się z obserwacją osób, których opinii się oczekuje. Dobre moderowanie wymagałoby chyba zwrócenia uwagi na sygnały wysyłane przez ludzi mniej śmiałych, zniechęcających się do zabrania głosu, gdy mimo podejmowanych prób pozostają niezauważeni. A niedostrzeżenie osoby machającej trzy razy ze środka sali powinno dać do myślenia.
Niemniej jednak przyznajemy, że czekamy z niecierpliwością na kolejną dyskusję z cyklu „Myślenie na żywo”, która odbędzie się ona dnia 27 maja o godzinie 18. Artur Domosławski, Cezary Michalski i Tadeusz Sławek debatować będą na temat „Prywatne/publiczne – czy biograf zawsze zdradza?”.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |