ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (155) / 2010

Adam Pisarek,

W SIECI JEST METODA

A A A
Nie tak dawno, bo niecałe dziesięć lat temu, Michael Herzfeld w „Antropologii. Praktykowaniu teorii w kulturze i społeczeństwie” ubolewał nad tym, że antropolodzy nie doceniają roli mediów we współczesnych procesach kulturowych. Wprawdzie cały czas trwają próby przełożenia sprawdzonych sposobów gromadzenia danych i ich interpretacji na nowy teren, ale są to raczej działania eksperymentalne i incydentalne. Jako takie wymagają wielu ryzykownych kroków metodologicznych, które z perspektywy czasu mogą okazać się błędne. Nic nie zmieni jednak faktu, że media w coraz większym stopniu współtworzą konstrukty rzeczywistości swoich konsumentów. Herzfeld stoi na stanowisku, że antropologia nie może ignorować ich rosnącej roli i powinna znaleźć swoje miejsce w medialnie współtworzonym świecie. Jako że media są źródłem estetycznych i narracyjnych konwencji, należy uwzględnić ich zasięg i wpływy w czasie prowadzenia badań etnograficznych. Pozostaje jedynie pytanie, na co zwracać szczególną uwagę i jakie strategie badawcze przyjąć? Herzfeld stara się połączyć antropologię z teorią komunikacji, zwracając wyjątkowo dużą uwagę na performatywną siłę przekazów radiowych, telewizyjnych i internetowych. Uznaje jej niezaprzeczalny wpływ na przekształcenia lokalnych światów. Jednocześnie ostrzega przed pułapką nowej etnocentryczności – niemiecki i chiński widz nie będą reagować w ten sam sposób na kino bollywoodzkie. Nie grozi nam monokultura, której obawiał się Claude Lévi-Strauss w „Smutku tropików”.

Ostatnie lata pełne są prób ustanowienia nowego podejścia do badanej tematyki. Mihai Coman w „Media Anthropology: An Overview” wymienia kilka konstytuujących się właśnie dyscyplin: są to między innymi antropologia medialna, antropologia mediów masowych, antropologia masowej komunikacji oraz antropologia kultury i mediów. Każda z nich rożni się ramami koncepcyjnymi i przedmiotem badań. W zależności od podejścia, największa uwaga zostaje zwrócona na osoby będące konsumentami i producentami przekazu medialnego lub też na przekaz sam w sobie. Niestety niewystarczająca współpraca antropologów z naukowcami zajmującymi się teorią komunikacji i mediów powoduje znaczne problemy w systematyzacji zdobytej wiedzy i przepływie nowych idei. Eric Rothenbuhler, jeden z pionierów wprowadzania wątków antropologicznych do refleksji nad komunikacją, zauważył, że bardzo często uczeni związani z medioznawstwem mechanicznie zapożyczają koncepcje rytuału, mitu, religii czy struktury symbolicznej, by wypracować nowe podejście w ramach swojej dziedziny. Często zdarza się, że korzystają z dawno przewartościowanych i nieaktualnych teorii lub odrywają poszczególne koncepcje od ich pierwotnego kontekstu, co jest następstwem przedmiotowego traktowania tradycji antropologicznej. Z drugiej strony antropolodzy z dużą nieufnością podchodzą do teorii komunikacji i skupiają się raczej na skutkach działania mediów masowych w konkretnej grupie, niż na badaniach uwzględniających media jako system kulturowy. Ma to swoje uzasadnienie w trudności z przełożeniem zastosowania tradycyjnych metod na nowe, cały czas tworzące się formy kulturowe. Jednak mimo wymienionych wyżej przeszkód, mariaż antropologii i badań nad mediami staje się faktem. Najlepszym tego przykładem jest prekursorska „Komunikacja rytualna. Od rozmowy codziennej do ceremonii medialnej” Rothenbuhlera.

Zarysowany powyżej obszar krzyżowania się dwóch dyscyplin zawiera miejsca, które antropologia kultury traktuje jednocześnie z wyjątkową ostrożnością i wzmożonym entuzjazmem. Sam szczyt tej listy bez wątpienia zajmuje Internet. Już na początku lat 90. ubiegłego wieku powstały prace wyznaczające nowe horyzonty w refleksji nad cyberprzestrzenią. Za początek wielkiej fali badań można uznać książkę Harolda Rheingolda „Life on the Screen” mierzącą się ze zjawiskiem wirtualnych społeczności u samych początków ich powstawania. Waldemar Kuligowski w „Antropologii współczesności” podsumowuje zapoczątkowany wówczas proces: „socjologowie poczęli analizować społeczne sieci elektronicznego świata, lingwiści skupili się na osobliwym języku i stworzonej przez nich netykiecie, feminizm śledził konstrukcję gender na stronach www, wcale liczni autorzy rozpisywali się o antropologii cyborgów”. Mimo wielkiego bumu na takie badania, wciąż trudno było odnaleźć spójną koncepcję metodologiczną odpowiadającą na pytania o to, czym jest Internet i jakie narzędzia pozwolą na jego najlepsze poznanie. Wynika to przede wszystkim z faktu, że cały czas jesteśmy świadkami rozwoju nowych mediów i następujących w niebywałym tempie zmian, które utrudniają namysł nienarażony na błyskawiczną dezaktualizację. Trudno też wymagać, aby antropologia zajęła się diagnozowaniem tego, czym jest Internet sam w sobie, choć takie ontologiczne ustalenia byłyby przydatne przy ustanawianiu kwestii epistemologicznych. Stawką, o którą toczy się gra dzisiaj, jest raczej możliwość wykorzystania cyberprzestrzeni jako nowego terenu badań mogącego uzupełnić zarówno tradycyjne obszary refleksji o nowe dane i zjawiska, jak i otworzyć namysł nad właśnie powstającymi kulturowymi trendami. Dlatego niezwykle cenna z perspektywy czasu wydaje się książka Christine Hine pt. „Virtual Ethnography”. „Etnografia umożliwia podjęcie studiów nad tym, co ludzie robią z technologią” – pisze autorka i stara się pokazać, że Internet badać można zarówno jako system kulturowy związany z rzeczywistością off-line, jak i jako tekst tworzony przez użytkowników sieci. Etnografia jest dla niej najlepszym możliwym punktem wyjścia takich studiów. Jednocześnie Hine wykazuje daleko posunięty sceptycyzm, pisząc, że wirtualna etnografia musi zmierzyć się z niekompletnością obszaru, na którym ma działać. Jest nie tylko wirtualna w rozumieniu zbliżonym do odcieleśnienia. Wirtualność ma także związek z czymś, co określone zostaje jako „nie całkiem”: „wirtualna etnografia jest odpowiednia dla badania relacji pomiędzy interakcjami zapośredniczonymi przez medium, nawet jeśli są one nie całkiem czymś realnym w purystycznych metodologicznie kryteriach poprawności” – pisze Hine.

Trudno nie zauważyć, że w dziedzinie badań związanych z nowymi mediami panuje olbrzymie zamieszanie zarówno jeśli chodzi o próby definicji czym jest wirtualność/cyberprzestrzeń (w tej chwili pojęcia te funkcjonują na zasadzie worka bez dna, który wchłania coraz to nowe próby nadania im znaczenia), jak również o stworzenie metodologii możliwej do zaakceptowania przez antropologów, socjologów i adeptów studiów nad komunikacją. W tym chaosie właśnie pojawiła się najnowsza książka Roberta V. Kozinetsa pt. „Netnography. Doing Ethnographic Research Online”. To dotąd jedna z najodważniejszych i najbardziej konsekwentnych prób transformacji spuścizny etnograficznej tak, by służyła badaniom społeczności w Internecie i przez Internet. „Netnography” ma ambicję być pierwszym kompletnym kompendium metodologicznym stworzonym specjalnie do badań rozpoczynających się w światowej sieci. Co ciekawe, Kozinets umieszcza swoje procedury nie ponad, ale obok innych, zaadoptowanych na potrzeby eksploracji Internetu, strategii. Uznaje komplementarność, ale jednocześnie niekompletność badań surveyowych czy analizy sieci społecznych. Jednocześnie konsekwentnie przedstawia wizję netnografii, jako metody uwzględniającej wszystkie paradoksy wirtualnych systemów. Prowadzi czytelnika zarówno przez teoretyczne podstawy, jak i poszczególne etapy postępowania badawczego. Dużo miejsca poświęca również niezwykle skomplikowanym i problematycznym kwestiom etycznym. Kozinets tworzy książkę z gruntu praktyczną, nie starającą się wnikać w ontologiczne meandry. To klasyczny podręcznik, który stara się usprawnić i uregulować badania Internetu.

Netnografia adoptuje procedury obserwacji uczestniczącej do wyjątkowych warunków interakcji społecznych zapośredniczonych przez komputery. Zakłada, że przed przystąpieniem do zbierania materiałów należy uporać się z czterema głównymi wyznacznikami tych interakcji. Przede wszystkim mamy do czynienia z problemem anonimowości i odcieleśnienia użytkowników sieci. Dlatego warto poprzeć badania netnograficzne tradycyjną etnografią, lub tak sformułować temat, by skupić się wyłącznie na sieciowych ekspresjach tożsamości. Kozinets twierdzi, że w żaden sposób nie cierpią na tym poznawcze zdolności netnografii. Po prostu wymaga się od niej skupienia uwagi nie na tożsamości użytkownika korzystającego z sieci, a raczej na jego działaniach i sposobach tworzenia wirtualnego wizerunku.

Kolejnym niepokojącym, ale zarazem rozwijającym nowe możliwości, aspektem cyberprzestrzeni jest jej powszechność łącząca się z niespotykaną dotąd dostępnością informacji. Internet tworzy przestrzeń na granicy świata prywatnego i publicznego. Daje to niezwykłe możliwości obserwacji bez bycia obserwowanym i zbierania materiałów, w czasie którego badacz nie wpływa na zachowania i reakcje badanych. Pojawiają się jednak wątpliwości natury etycznej – czy i kiedy należy jasno przedstawić członkom społeczności cel działań, a kiedy możliwe jest zachowanie anonimowości? Odpowiedź na to pytanie okazuje się być dla Kozinetsa jedną z najważniejszych kwestii całej książki. Stoi on na stanowisku, że należy zawsze informować o prowadzonych badaniach, uzyskiwać zgodę na ich prowadzenie oraz, w razie korzystania z upublicznionych wypowiedzi, ujawniać źródło cytatu. Są to konsekwencje przyjęcia metody opartej na interakcji z innymi ludźmi za pośrednictwem Internetu, a nie skupienia się na tekstualnej analizie anonimowych treści.

Przedostatnim, istotnym dla podejścia netnograficznego, wyznacznikiem Internetu jest jego zdolność do archiwizacji danych. Sieć zostawia ślady swojej przeszłości. Łatwo obserwować, zapisywać i kopiować dane w nim uzyskane. Wystarczy wejść na strony takich projektów, jak „The Wayback Machine” i zobaczyć jak wyglądały grupy dyskusyjne na Yahoo w połowie lat 90. Kozinets konstruuje niezwykle silnie przemawiającą do wyobraźni analogię – „to tak, jakby mieć dostęp do zapisów wszystkich społecznych kontaktów w danej kulturze lub wszystkich interakcji w jakie wchodzi określona jednostka”.

Niestety, badania w Internecie muszą się uporać z perspektywą ciągłych zmian – jesteśmy świadkami rozwoju technologii informatycznych i bardzo trudno określić, w którą stronę będą one podążać. Netnografia nie przejmuje się do końca tym faktem, gdyż jej działanie opiera sie nie na badaniu medium i jego możliwości, lecz interakcji wykorzystujących już istniejące warianty komunikacyjne. Każde przekształcenie językowej i technicznej konwencji (takiej, jak na przykład formuła portalu społecznościowego), które zostaje przyswojone i znaturalizowane przez użytkowników sieci może dostarczyć netnografowi wielu ważnych informacji. Tam, gdzie nie sprawdza się etnografia, netnografia odkrywa zwykle duży potencjał.

Kozinets podkreśla jeszcze jeden aspekt swojej koncepcji: upiera się przy tym, by zbieranie materiałów odbywało się poprzez komunikację z członkami konkretnej społeczności. Może ona przyjąć różne formy, ale ważne, że zawsze pociąga ze sobą „osobisty udział, zaangażowanie, kontakt, interakcje, zrozumienie wspólnoty, relacje, współpracę i związek z członkami grupy”. Nie ze stroną internetową, serwerem albo klawiaturą, ale z ludźmi po drugiej stronie ekranu. Tylko uczestnicząc w funkcjonowaniu danej społeczności można wywołać materiał dobrze oddający komunikacyjny kontekst. Należy brać udział w dyskusjach na forach internetowych, komentować posty innych osób i przeprowadzać wywiady na czacie. Skrzyżowanie tych sposobów zdobywania danych z tradycyjną etnografią może być krokiem naprzód w próbach opisania i zrozumienia współczesnych procesów kulturowych.

„Netnography. Doing Ethnographic Research Online” powinna zainteresować wszystkich śledzących zmagania antropologii kultury z nowymi mediami. Prezentuje spójne, całościowe podejście do badań cyberprzestrzeni, co można uznać za znaczny krok naprzód w uporządkowaniu tej dziedziny dociekań. Mimo wielu ryzykownych i arbitralnych decyzji teoretycznych podjętych przez Kozinetsa, jest to propozycja, która konstruuje zręby koherentnej i atrakcyjnej metodologii badań sieci. Nie wniesie dużo w dyskusję o roli środków masowego przekazu we współczesnym świecie, ale na pewno pomoże w ustanowieniu Internetu jako jednego z podstawowych terenów badań w naukach społecznych. Mimo bardzo stonowanego i wyważonego charakteru całości, „Netnography” jest również niezwykle silnie wybrzmiewającym manifestem. W ostatnim rozdziale Kozinets umieszcza odważne i pełne pasji słowa: „My, społeczność podpiętych do komputerów antropologów, mamy możliwość śledzenia kulturowych interakcji wszędzie tam, gdzie tylko się objawiają. My, netnografowie sieci jesteśmy myśliwymi i zbieraczami urlów. Obserwujemy i przechwytujemy dane. (…) Nasze dzieło jest interaktywne, nasze DNA plemienne. Jak cyborgi, wchodzimy do sieci by szukać nowych połączeń. (…) Stoi za nami nie tylko naukowy rygor, ale również nasza pasja. Netnografia, tak samo jak etnografia powinna być radosną, nieograniczoną pogonią za odkryciami, nowymi międzyludzkimi relacjami i przyjaźniami”. Najbliższe lata pokażą, czy optymizm zdobywców nowych światów okaże się uzasadniony. Wszystko wskazuje na to, że kolejna ścieżka w dżungli poznania kultury współczesnej została właśnie wykarczowana.
Robert V. Kozinets: „Netnography. Doing Ethnographic Research Online”. SAGE, London 2010.