ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (162) / 2010

Bartosz Kłoda-Staniecko,

„INCEPCJA”, CZYLI FILMOWY SEN O KINIE

A A A
Po ogromnym sukcesie komercyjnym, jakim okazał się „Mroczny Rycerz” (2008), Christopher Nolan uzyskał ogromną swobodę twórczą, co w Hollywood proste do osiągnięcia nie jest, zwłaszcza gdy ma się na koncie dopiero siedem filmów i raptem czterdzieści lat na karku. Dzięki zaufaniu producentów, pozyskanemu za miliony dolarów wpływów z kontynuacji przygód Bruce’a Wayne’a, Nolan zdobył środki na nakręcenie wielkobudżetowego filmu w oparciu o swój własny, oryginalny pomysł. Trzeba przyznać, że w dobie twórczego recyklingu nakręcenie filmu o budżecie 160 milionów dolarów (i kampanii promocyjnej kosztującej kolejne 100 milionów dolarów), niebędącego adaptacją, rebootem czy remakiem, jest dokonaniem, na które może sobie w Hollywood pozwolić bardzo wąskie grono reżyserów.

„Nie chcesz znać prawdy. Wymyślasz sobie własną prawdę” (Teddy, „Memento”)

W swoim najnowszym filmie brytyjski twórca po raz kolejny zabiera nas do świata, w którym nie wszystko jest tym, czym na pierwszy rzut oka się wydaje. Po nakręceniu „Memento” (2000), w którym zmuszał widza, by wraz z Leonardem (Guy Pierce) poukładał w logiczną całość achronologicznie opowiedzianą historię, i „Prestiżu” (2006), dekonstruującym i demonstrującym świat filmowej magii, Nolan idzie w „Incepcji” o krok dalej i dokonuje swoistej syntezy gier prowadzonych w poprzednich filmach. W dziele tym mamy bowiem do czynienia z układanką logiczną, ukrytą za fasadą kinowych odpowiedników magicznych sztuczek, jakie prezentowali bohaterowie „Prestiżu”. Z kolei umiejętności Nolana w myleniu tropów na poziomie fabularnym oraz kunsztowne wykorzystanie technik realizacyjnych jako wskazówek dla widza w prowadzonej przez niego grze w „Incepcji” zbliżają się do maestrii.

„Będziemy musieli to trochę zamaskować. Przebrać. Dać im wystarczający powód do zwątpienia” (Ackerman, „Prestiż”)

Cobb (Leonardo DiCaprio) jest specjalistą od ekstrakcji – wyciągania informacji od śniących ludzi – oraz incepcji, czyli zaszczepiania u śpiącego idei, którą uznałby on za swoją własną. Bohater dostaje niezwykle trudne zlecenie od właściciela ogromnej korporacji, pana Saito (Ken Watanabe), polegające na zaszczepieniu pewnej idei u spadkobiercy właściciela konkurencyjnego konsorcjum. Jak to u Nolana zwykle bywa, zawiązanie akcji oraz sama historia są tylko pretekstem, aby po raz kolejny wciągnąć do gry (nieświadomego) widza. Brytyjczyk wykorzystał cały sztafaż tricków i sztuczek zanalizowanych w „Prestiżu”, dziele, którym niejako przygotował widza na swój najnowszy film, pozwalając mu zajrzeć za kurtynę i przyjrzeć się filmowej magii od kuchni. Tym samym jednak utrudnił sobie zadanie. Uświadomił widzowi, jak łatwo może go zwodzić. Być może dlatego też tym razem – aby odbiorca nie poczuł się zbyt pewnie – w „Incepcji” wykorzystał motyw snu. Mając w ręku tak plastyczny element, reżyser zyskał ogromną swobodę w kreacji labiryntów, będących zarówno planem fabuły, jak i areną prowadzonej z widzem gry. W dodatku Nolan wykorzystał pudełkową konstrukcję nie tylko akcji, ale i poziomów, na których odbywa się zabawa z widzem w kotka i myszkę.

Pierwszy poziom to, podobnie jak w „Memento”, zabawa w detektywa. Widz musi poukładać w logiczną całość szkatułkową fabułę. Jednakże zadanie jest utrudnione, gdyż wszelkie wskazówki podane za pomocą warstwy realizacyjnej, ukryte są za fasadą mylnych tropów pojawiających się na poziomie fabularnym. Drugi poziom wynika z pierwszego. Aby ułożyć fabularną układankę, widz daje się wciągnąć w wir fikcyjnych wydarzeń, a jednocześnie musi stale być na swój sposób świadomy rzeczywistości pozafilmowej, ponieważ Nolan wszelkie kierunkowskazy ukrywa, przebiera tak, by wyglądały niepozornie, a jednocześnie odwraca od nich uwagę za sprawą kolejnych zwrotów akcji. Wykorzystanie konwencji filmu science fiction, przyozdobienie jej elementami dramatu obyczajowego, a w końcu przebranie jej w kostium heist movie jest tylko środkiem prowadzącym do celu, czyli trzeciego poziomu, tytułowej incepcji, a więc zaszczepienia u widza idei – zwątpienia co do tego, czy świat, w którym Cobb wraca do swoich dzieci, jest kolejnym snem czy też rzeczywistością. Po ostatniej scenie widz pozostaje w stanie niepewności, bez dającego poczucie ulgi i spełnienia katharsis. Wraca on tym samym w swojej pamięci do fabuły filmu już poza salą kinową, starając się przeanalizować przedstawioną historię. Tym samym Nolanowi udaje się zatrzeć granicę oddzielającą rzeczywistość od krainy sennych, filmowych marzeń.

„Incepcja” jest także metaforą pracy nad filmem. Konwencja i bohaterowie heist movie są analogiczne do głównych graczy uczestniczących w produkcji filmu. Cobb to reżyser – ustawia aktorów, decyduje o charakterze scenografii, rozpisuje role; Arthur (Joseph Gordon-Levitt) to producent, odpowiedzialny za zorganizowanie sprzętu, ludzi i studia; Ariadne (Ellen Page) to scenarzystka – tworzy świat, w którym będzie się toczyła akcja; Eames (Tom Hardy) to aktor; chemik Yusuf (Dileep Rao) – przedstawiciel obsługi technicznej; Saito (Ken Watanabe) reprezentuje studio filmowe, które daje pieniądze na produkcję, a najważniejszy z nich – Fischer (Cillian Murphy) – to widz, ulegający wizjom roztaczanym na ekranie przez reżysera, na koniec poddający się incepcji. Autoanalityczni bohaterowie to jednak tylko początek. „Incepcja” nie tylko opowiada o snach, ale sama w sobie jest snem.

„Nie możesz się bać śnić trochę bardziej, kochany” (Eames, „Incepcja”)

Motyw snu pozwala na interpretację „Incepcji” jako dzieła autotematycznego. Film jako sen, jak przypomina Edgar Morin, to porównanie, które w teorii kina pojawia się od najdawniejszych czasów. Podczas seansu widz jest pogrążony w specyficznym stanie przypominającym „sen na jawie” czy hipnozę, w rzeczywistości jednak mierzony przez EEG rytm jego umysłu oznaczony symbolem alfa jest powolny i regularny. Bliższy kinu jest specjalny rodzaj snu, który ma miejsce tuż przed przebudzeniem (wtedy też pojawiają się najczęściej wizualne marzenia senne). Podobieństwa pomiędzy tak postrzeganym widzem a Fischerem narzucają się same. Wchodząc do sali kinowej, widz przenosi się do świata fantazji, gdzie logika rzeczywistości miesza się z surrealizmem sennych marzeń, tworząc zupełnie nowy filmowy świat, z jednej strony solidny i znany, a z drugiej – kruchy, pełen tajemnic i niedopowiedzeń.

Jak twierdzi Morin, „sen pokazuje nam, w jakim stopniu najbardziej intensywne procesy mogą uzależnić się od stanu urzeczowienia i w jakim stopniu to rzutowanie na zewnątrz może podporządkować sobie subiektywność człowieka. Istotą snu jest subiektywność i magia”. W „Incepcji” wyśnione światy stają się rzeczywiste dla Fischera i jednocześnie dla widza. Moment, w którym Fischer zostaje uśpiony i rozpoczyna się wyreżyserowany przez Cobba i jego drużynę „film”, jest niczym innym, jak filmową metaforą rozpoczynającego się seansu.

Film, podobnie jak sen, umożliwia nam swobodę widzenia, udostępnia najbardziej niewiarygodne punkty widzenia. Dzięki postępującej digitalizacji, kamera potrafi spojrzeć na wydarzenia, bohaterów i sytuacje z perspektyw, które jeszcze niedawno możliwe były tylko w naszej wyobraźni; pozwala też widzieć samych siebie, podobnie jak obrazy wspomnień, które także przekraczają ramy dostępnego nam na co dzień postrzegania i pozwalają ująć własną osobę. Kino zostało stworzone na obraz i podobieństwo wizji sennych, w których postrzeganie łączy się z uczuciowym uczestnictwem. Dzieło Nolana jest filmowym obrazem tej teorii. „Incepcja” umożliwia widzowi podróż na drugą stronę lustra i z powrotem.

W kinie percepcja obrazu i wizja oniryczna mają miejsce równocześnie – podczas seansu „Incepcji” widz znajduje się jednocześnie po obu stronach magicznego lustra: ogląda, jednocześnie będąc oglądanym (Fischer). Trzeba także zwrócić uwagę, iż nie tylko struktury filmu i snu są analogiczne; istnieje także podobieństwo sytuacji widza kinowego i człowieka śniącego. Widz w kinie jest pogrążony w ciemności, oczarowany obrazem, bierny i pozbawiony możliwości fizycznego działania; ze śniącym jest nieco inaczej, jego niemoc wydaje mu się niepokojąca, wierzy on bowiem mocno w realność swego snu.

„Czy patrzysz uważnie?” (Alfred Borden, „Prestiż”)

Siła „Incepcji” polega na umiejętnej grze pozorów, w jaką Nolan wciągnął widza, jednocześnie pozwalając mu uwierzyć, iż żadnej gry nie ma. Opowiadana historia bazuje na ogranych i jednocześnie lubianych (dowodem jest niesłabnąca popularność filmów o Bondzie) kliszach i schematach, co ułatwia wprowadzenie niczego nieświadomego widza w swego rodzaju trans i zachłyśnięcie się widowiskiem. Oglądając „Incepcję”, widz znajduje się w dokładnie takiej samej sytuacji jak Fischer, który ulega iluzji rzeczywistości wyśnionych przez drużynę Cobba światów i podobnie jak on, by nie odrzucić podanej mu idei, musi przeżyć emocje, najlepiej pozytywne, piękniejsze niż te, których doświadcza w prawdziwym życiu.

Aby uniknąć tego zatracenia, potrzeba szczególnej uwagi, gdyż tylko skrzętnie ukryte detale pozwalają zdemaskować iluzję, jaką podsuwa nam Nolan. Gdy przyjrzymy się uważniej, jak sugerował zacytowany wyżej bohater „Prestiżu”, zauważymy zarówno drobne znaki, tropy i sugestie zręcznie wplecione w samą historię, jak i sposób jej opowiadania. Tylko te wskazówki stoją na drodze do poznania prawdy, skrywanej przez Nolana.

Wspomniałem już o bohaterach „Incepcji”, którzy są swego rodzaju manifestacjami członków ekipy filmowej. To pierwszy z tropów prowadzących do odpowiedzi na pytanie zaszczepione w naszych umysłach w ostatnim ujęciu. Wszystkie „światy” pokazane w filmie to sny – w filmie nie ma powrotu do świadomości – to jest właśnie prawda, którą reżyser stara się przed nami ukryć. „Poziom”, który wydaje się właściwą rzeczywistością, jest także snem. Nolan nie tylko fabularnie, ale i realizacyjnie, podważa tezę, że świat, w którym bohaterowie planują akcję, jest prawdziwy. Wskazówki ukryte w fabule zostają potwierdzone przez sposób jej przedstawienia. Pomijając montaż, kadrowanie, światło, kolory i biorąc pod uwagę tylko samą historię, można by wysnuć wniosek, że w filmie pojawiła się rzeczywistość. Jednak właśnie sposób przedstawienia historii warunkuje w głównej mierze to, iż jest ona marzeniem sennym. Reżyser odwołuje się do cechujących sny pierwiastków, takich jak zwężające się niepokojąco ściany podczas ucieczki Cobba w Mombasie czy – wytłumaczone na poziomie fabularnym, a zastosowane w montażu – cięcia oddzielające kolejne poziomy rzeczywistości. Uważny widz zwróci uwagę na sceny przenoszenia się z jednego snu do drugiego i zauważy, że nie są one w żaden sposób ze sobą powiązane. Nie ma pomiędzy nimi punktów pośrednich – nagle wraz z bohaterami znajdujemy się w jakimś miejscu i nie potrafimy powiedzieć, skąd się tam wzięli. I tak jest ze wszystkimi przejściami pomiędzy sekwencjami w całym filmie.

Jeśli przyjrzymy się konstrukcji jakiegokolwiek innego filmu, zauważymy, że na ogół każdą scenę łączy z poprzednią jakiś szczegół. Kiedy na przykład w ostatnim ujęciu danej sceny pojawia się szklanka, to następna scena zacznie się od ujęcia, w którym znajdzie się element związany z płynem, napojem, piciem; gdy scena kończy się ujęciem stóp biegnącego człowieka, to następna będzie się zaczynać ujęciem przedstawiającym ruch (przejeżdżający samochód, koło roweru, bardziej abstrakcyjnie: bohater wpatrzony w ekran monitora, na którym widać lecący samolot) itp. Kolejnym argumentem przemawiającym za tym, że Cobb śni przez cały czas trwania filmu, jest ostatnia scena po przebudzeniu w samolocie. Została ona zmontowana i skadrowana w stylistyce niemal onirycznej (slow motion, rozmycia).

Cięcie kończące ujęcie przedstawiające kręcący się bączek ma doprowadzić do zrodzenia się w umyśle widza idei. W gruncie rzeczy nie jest jednak ważne, czy bączek upadnie, czy nie – totem nie należy do Cobba i podobnie jak widz, nie jest on w stanie przy jego pomocy określić, co jest snem, a co rzeczywistością. To wszystko śni przecież Cobb-Nolan i to on o wszystkim decyduje, a my – po raz kolejny niczego nieświadomi – daliśmy się oszukać i porwać wykreowanej przez niego filmowej magii.
„Incepcja” („Inception”). Scen. i reż.: Christopher Nolan. Obsada: Leonardo DiCaprio, Ellen Page, Cillian Murphy, Joseph Gordon-Levitt. Gatunek: science fiction. Produkcja: USA / Wielka Brytania 2010, 148 min.