ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (169) / 2011

Anna Hazuka, Anna Baster,

DZIAŁO SIĘ…

A A A
Subietywne śląskie kalendarium teatralne
2010 rok na Śląsku obfitował w mniej i bardziej trafione wydarzenia teatralne. Te zasługujące na uznanie i te, których kompletnie nie umiemy zrozumieć, opisujemy. Pierwsze – ku pochwale, drugie – ku przestrodze.

Styczeń

Marek Zieliński z propozycją hasła i projektu „Katowice – miasto ogrodów” zostaje wybrany przez Radę Miasta na szefa biura ESK. O tyle ważne to dla teatru, że liczymy na ten symboliczny teatralny ogród. Nie zielnik, ani kwietnik, ale prawdziwy, kwitnący ogród.
Otwarta zostaje również wystawa „Grotowski – Gurawski - tandem idealny” w katowickim Centrum Scenografii Polskiej, prezentująca dwie kolekcje prac Jerzego Gurawskiego: szkice, rysunki, makiety scenografii, fragmenty przedstawień. Wszystkie zbiory upamiętniają współpracę dwóch artystów i tworzą rzetelny obraz Teatru 13 Rzędów i Teatru Laboratorium. Tym bardziej warte obejrzenia, że przestrzeń wystawy zostaje zaaranżowana w sposób przypominający teatr tych twórców, w którym zniesiono klasyczny podział na scenę i widownię.

Luty

Premiera „Iwony, księżniczki Burgunda” w Teatrze Śląskim w Katowicach w reżyserii Attili Keresztesa – rumuńskiego artysty. Jest to spektakl o Iwonie bez Iwony. Iwona (Agnieszka Radzikowska) teoretycznie istnieje, bowiem żadna sytuacja nie odbywa się bez jej obecności. Jednak jej dyskretne „aktorskie bycie” sprawia, że po prostu o niej zapominamy. Inni za to zwracają uwagę widza – zachwycają, bądź dziwią, będąc tylko reżyserskim dodatkiem: Barbara Lubos-Święs w roli Izy, Jerzy Głybin jako Szambelan będący –w ruchach, gestach i stroju – postacią przewrotną i intrygującą. Para królewska: Ignacy (Grzegorz Przybył) i Małgorzata (Anna Kadulska) - choć czasem zbyt groteskowa, to jednak także jest wyrazista. Spektakl miał być oszałamiający. Okazuje się być porządnie zrobionym, ale bez innowacji.

Do Tarnowskich Gór, aby oglądać ambitne przedsięwzięcia powinno jeździć się częściej. Tam bowiem działa Teatr ZL Ewy Wyskoczyl. Tam mają miejsce ciekawe i intrygujące przedstawienia, jak choćby to, które miało premierę w lutym tego roku. „Król Olch” według ballady romantycznej Goethego i prozy Mirona Białoszewskiego „Szumy, zlepy, ciągi”. Dwa teksty i dwa tzw. światy aktorskie zaproszone do jednego przedsięwzięcia: Piotr Trojan - aktor i Tomasz Bazana - tancerz. Powstał z tego obraz pewnej walki między dwoma mężczyznami, między chłopcem, a kimś, kto chce nim zawładnąć. Jaki jest wynik tej walki? Zwycięża pomysł, zwycięża teatr, zwycięża widz. A pewnego rodzaju otwarte zakończenie i brak odpowiedzi kto jest ofiarą, a kto katem, czy ktoś kocha czy tylko nienawidzi, powodują, że to przedstawienie dalej trwa.

Marzec

XII Ogólnopolski Festiwal Interpretacje w Katowicach. 6 konkursowych przedstawień, 6 reżyserów walczących o Laur Konrada: Barbara Wysocka z „Pijakami”, Krzysztof Rekowski z „Pannami z Wilka”, „Samsara Disco” Agnieszki Olsten, Łukasz Witt-Michałowski z „Ostatnim takim ojcem”, Łukasz Czuj z „Rewizorem”, Maciej Libera z „ID”. Niestety Lauru nie przyznano. Czy to nie jest wymowny finał? I wydaje nam się, że raczej nie świadczy on o samym poziomie sztuki reżyserskiej w Polsce, ale bardziej o poziomie samego Festiwalu. Zastanawia choćby fakt niedopuszczenia spektaklu Radosława Rychcika „Samotność pól bawełnianych” do głównego konkursu. Czyżby według dyrektora artystycznego festiwalu nie jest to sztuka reżyserska, a może nie jest to dla niego teatr? A może za bardzo oburza go nagość męska na scenie? Decyzji nie rozumiemy, kryteriów doboru spektakli także. Po festiwalu pozostało jeszcze jedno zdziwienie. Odmowa wręczenia nagrody „Zaproszenia od Stanisława” przyznawanego przez Teatr Śląski jednemu z reżyserów. Wytłumaczenie było następujące: „jeszcze dwa lata temu scena katowicka mogła przygotować dziewięć premier, w tym roku kalendarzowym będzie ich pięć”. Rozumiemy, że kryzys gospodarczy dotknął także teatr. Być może odmowa zaproszenia młodego dobrego reżysera, spoza Teatru Śląskiego uchroni teatr od kryzysu finansowego, ale czy kryzysu artystycznego przypadkiem nie pogłębi?

Kwiecień

Teraz teatr tworzy się wszędzie. Im dziwniejsza przestrzeń, tym lepiej. Powoli teatry uciekają z tradycyjnych budynków teatralnych. Może to wydarzenie ucieczką nie jest, ale na pewno przestrzeń wystawienia nietypowa. Teatr Korez gra w więzieniu katowickim „Kolegę Mela Gibsona”. Cała historia jest o tyle ciekawa, że Mirosław Neinert w spektaklu gra aresztowanego aktora, który w więzieniu teatralnym (i tym dosłownym tym razem też) opowiada historię swojego życia.
A w Tychach trwają XXXVII Spotkania Teatralne. Oprócz przeglądu spektakli konkursowych oraz warsztatów prowadzonych przez Wiesława Komasę, można obejrzeć trzy mistrzowskie pokazy. „Osąd” w wykonaniu Wrocławskiego Teatru Pantomimy, „2084” w reżyserii Michała Siegoczyńskiego oraz „Król kier znów na wylocie” w wykonaniu Studium Teatralnego z Warszawy. Tychy na prawie cały tydzień stają się teatralną stolicą regionu.

Maj

Otwarcie w Teatrze Śląskim tak zwanej Europejskiej Witryny Teatralnej. Jest to inicjatywa przewidziana na lata 2010- 2016, która polegać będzie na gościnnych występach na przełomie maja i czerwca każdego roku, teatrów z Europy i popularyzowania ich dorobku wśród publiczności śląskiej, a także na wyjazdach naszego teatru do zapraszanych miejscowości. W tym roku przyjechały do nas: Hungarian Theatre z Rumunii ze spektaklem „Born for never” i Teatr Petra Bezruče z Ostrawy z „Dziką kaczką” Ibsena. Współczesna realizacja Ibsena, okazuje się być ekspresjonistyczną i intrygującą. „Dzika kaczka” po czesku, z wyrazistą, a czasem absurdalną wręcz scenografią budzi spory niepokój. Ale takie „niepokoje teatralne” są warte naszej uwagi. Inicjatywa ta daje możliwość odkrycia innego teatru, innego spojrzenia na dobrze znany dramat. Jest szansą poznania innych interpretacji i poetyk teatru. Ciekawe i warte uwagi wydarzenie.

Magdalena Piekorz po raz kolejny zostaje teatralną reżyserką. Tym razem w Bielsku-Białej. Powstaje „Hotel Nowy Świat” – przedstawienie bez słów, ale z zaznaczeniem, że to nie pantomima. Ma być innowacyjnie, a rozczarowuje. Zatrudniono mnóstwo artystów, co nie zagwarantowało dobrej jakości. Takim spektaklom pełnym tautologii głośno mówimy – NIE.

Przedstawienie Carlosa Saury „Flamenco Hoy” w Górnośląskim Centrum Kultury. Pełen energii, charyzmatycznych wokalistów, mistrzów tańca i instrumentalistów spektakl, zachwyca feerią barw, świetną choreografią i magią flamenco. Hiszpański temperament odnajduje wspólny język ze śląską naturą.

A od 22 maja rozpoczyna się prawdziwe święto nie tylko artystów i miłośników teatru, ale także całego miasta – Bielska-Białej. Barwny korowód prowadzi do Banialuki – organizującej XXIV Międzynarodowy Festiwal Sztuki Lalkarskiej. W programie występy teatrów z Austrii, Belgii, Ukrainy, Białorusi, Izraela i innych zakątków z całego niemal świata. Spektakle od rana do wieczora. W międzyczasie można odwiedzić bielskie BWA, by zobaczyć wystawę scenografii Jadwigi Mydlarskiej–Kowal, albo wybrać się do siedziby Teatru Grodzkiego w celu uczestniczenia w konferencji poświęconej tematowi wykorzystania lalek w terapii. Istny teatralny maraton. Szkoda, że następny dopiero za dwa lata.

Czerwiec – lipiec

Na zakończenie sezonu Teatr Polski w Bielsku-Białej organizuje po raz czwarty Wiosenny Festiwal Teatralny „Anioł Publiczności”. Widzowie oprócz przedstawienia gospodarzy, mogą zobaczyć spektakle Teatru Formy z Wrocławia, katowickiego Korezu, Montowni, Teatru im. Juliusza Osterwy z Gorzowa Wielkopolskiego oraz krakowskiego Teatru Nowego. Jurorami tradycyjnie są widzowie, którzy oceniają przedstawienia w skali od 1 do 6. Imprezą dodatkową jest finał bielskiego Stojaka - konkursu na formę stand-up comedy. Kawiarnia Pod Sceną, mieszcząca się w piwnicach teatru, zamienia się na czas festiwalu w klub, w którym po każdym spektaklu są organizowane spotkania z występującymi aktorami. Dodatkowo zaprezentowane są dwa monodramy – „Moskwa-Pietuszki” w wykonaniu Artura Pierścińskiego oraz „Russkij Ostrow” na podstawie tekstu Jewgienija Griszkowca. Łukasz Matuszek opowiadający historię służby w Rosyjskiej Marynarce Wojennej, zostaje nawet – mimo, że jego występ odbywa się poza głównym konkursem - laureatem nagrody „Notesu Festiwalowego”, przyznawanej przez twórców festiwalowej gazetki. Zwycięzcą festiwalu okazuje się spektakl gospodarzy – „Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami”. Choć artyści, biorący w nim udział chyba powinni się czuć winni z powodu tej nieszczęsnej, jak się okazuje, wygranej. Bowiem, prezydent Bielska–Białej – Jacek Krywult, wręczając nagrodę, nie kryje swojego rozczarowania werdyktem publiczności. Mówi: „Cieszymy się, że nasz spektakl wygrał, chociaż myślę, że gospodarze nie powinni startować”. Przykro jest tego słuchać. Tym bardziej, że widzowie wybrali po prostu najlepszy spektakl, nie kierując się żadnym lokalnym patriotyzmem. Po raz pierwszy w czteroletniej historii festiwalu wygrywa spektakl bielskiego teatru. To chyba o czymś świadczy. Zresztą o „Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami” jeszcze nie raz usłyszymy.
Bytom w początek wakacji wchodzi tanecznym krokiem, stając się centrum tańca współczesnego, za sprawą XVII edycji Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego i Festiwalu Sztuki Tanecznej. To roztańczenie miasta trwało od 27 czerwca do 10 lipca. Najlepszym określeniem całej konferencji jest słowo - różnorodność. Różne kraje i teatry przyjeżdżające na konferencję z całego świata, między innymi: Izrael - Yossi Berg & Oded Graf, Niemcy - Folkwang Tanzstudio, Singapur - T.H. E Dance Company, Rosja – Sasha Kukin, Kanada - Kinesis Dance Somatheatro, Korea - Sungsoo Ahn Pick-up Group, USA-Laura Peterson. Różnorodne wydarzenia oprócz samych prezentacji spektakli - turniej tańca Street Dance, warsztaty tańca współczesnego dla seniorów oraz osób niepełnosprawnych, warsztaty pisania o tańcu, fotografii tańca i jeszcze wiele innych, których nie sposób tu wymienić. Różnorodne były także miejsca, w których konferencyjne zmagania z tańcem się toczyły. Przede wszystkim była to scena główna Śląskiego Teatru Tańca, hala w Elektrociepłowni Szombierki, rynek bytomski czy sale Śląskiego Teatru Tańca, w których odbywały się warsztaty. Jednym z najczęściej wypowiadanych podczas tych dwóch tygodni, w Bytomiu, słów był „taniec” i wszystko toczyło się wokół zjawisk z nim związanych. W konferencji uczestniczyło naprawdę sporo osób tworząc pewnego rodzaju taneczną rodzinę. Miejmy nadzieję, że taki „rodzinny spęd” odbędzie się też za rok.

Lipiec – sierpień

Przełom lipca i sierpnia to godna pochwały i ciekawa propozycja zaproszenia teatru z Wałbrzycha ze spektaklami Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego na XII Wakacyjny Przegląd Przedstawień w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Nie ma tu żadnych lekkostrawnych sztuk na upalne dni, jest za to fantastyczny, kontrowersyjny, mocny i ambitny teatr. Oglądamy spektakle: „Był sobie Polak, Polak, Polak i Diabeł”, „Był sobie Andrzej Andrzej Andrzej i Andrzej”, „Niech żyje wojna” i „Diamenty to węgiel, który wziął się do roboty”.


Wrzesień

Inauguracja cyklu cotygodniowych przedstawień Teatru bez Sceny na scenie w Marchołcie w Katowicach. Poniedziałkowe przedstawienia mają zaprzeczać powiedzeniu „nie lubię poniedziałków”. Oj, chyba polubię ten pomysł na teatralny początek tygodnia.

Rozpoczyna się w Tychach cykl comiesięcznych przedstawień teatrów z całej Polski pod nazwą „Teatr Konesera”. Teatr ten trafił w niezagospodarowaną lukę w tego typu inicjatywach, zważywszy na to, że pomijając festiwale, zespoły teatralne z różnych rejonów Polski przyjeżdżają na Śląsk stosunkowo rzadko. A szkoda bo zainteresowanie jest duże! W planie: Artur Pałyga „V (F) ICD- 10 Transformacje”, Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie: Isaac Bashevis Singer „Namiętności”, Teatr im.Stanisława Ignacego Witkiewicza w Zakopanem: „Ccy- Witkac-Y Menażeria” na podstawie „Juwenaliów”, Teatr Polski we Wrocławiu: Werner Schwab „Prezydentki”, Teatr Wybrzeże w Gdańsku: William Shakespeare „Poskromienie złośnicy”, Teatr im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze: Paul Barz „Kolacja na cztery ręce”, Teatr Nowy w Poznaniu: „Burza”, Teatr Narodowy w Warszawie: Amanita Muskarii „Daily Soup”, Krakowski Teatr Scena STU: William Szekspir „Król Lear”.

W ramach projektu Teatr Polska rozpoczyna się teatralne tourne dwóch spektakli z naszego województwa – „Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami” z bielskiego teatru i „Ballady o Janie Wnęku” z katowickiego Teatru Gry i Ludzie. Niemały to sukces. Przedstawienia zobaczą ludzie z mniejszych miejscowości, a i teatry mają świetną okazję do promocji.

Premiera „Piaskownicy”, na debiutującej tym teatralnym wydarzeniem, scenie w Katowicach w klubie Old Timers Garage. Reżyseruje Adam Biernacki. Spektakl młodego współczesnego dramaturga Michała Walczaka, wpleciony w ciekawą przestrzeń starych samochodów, między którymi, główni bohaterowie Miłka i Protazek kłócą się, bawią i uczą przyjaźni. Aktorzy świetnie oddają to napięcie, rodzące się w relacji dwojga młodych ludzi oraz komizm tych pierwszych młodzieńczych sprzeczek. Z humorem o poważnych sprawach.

Październik

W Zabrzu trwa X Festiwal Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona”. Zobaczyć można spektakle dobre i mniej dobre, a jury na koniec przyznaje drobne nagrody niemal wszystkim przedstawieniom. I nieskonsumowany rarytas – Paweł Demirski prowadzi warsztaty dramatopisarskie. Pierwszego dnia uczestniczy w nich jedna osoba, drugiego dwie, a trzeciego trzy. Przyrost zauważalny lecz mizerny. Czyli Zabrze w dalszym ciągu pozostaje teatralną prowincją w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Trwa festiwal teatralny „Bez Granic” w Cieszynie. Polsko-czesko-słowackie jury nagrodę główną - „Złoty szlaban” przyznaje spektaklowi z Bielska-Białej – „Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami”. Gratulujemy!

Listopad

Jesienny miesiąc obfituje w dwie premiery w Teatrze Śląskim w Katowicach. „Wizyta starszej Pani” w reżyserii Magdaleny Piekorz z gościnnym występem Anny Polony oraz „Boga mordu” w reżyserii Henryka Adamka Co do wspomnianej premiery sztuki Friedricha Durrenmatta obie panie – Magdalena Piekorz i Anna Polony zaproszenie przyjęły, ale jesteśmy trochę rozczarowane ich przyjazdem, tak jak mieszkańcy Gullen przyjazdem Starszej Pani. Dramat opowiada o, poczuciu zagrożenia głównego bohatera, zacieśniających się kleszczach ludzkiej zemsty, słabości i chciwości. W przedstawieniu tych napięć i rozterek brak. Główny bohater Ill, grany przez Wiesława Sławika, nie oddaje żadnej z tych emocji. Widać w jego gestach niepokój, ale nie jest to napięcie i niepokój człowieka, któremu grozi śmierć. Klara Zachanssian (Anna Polony), to nie żądna zemsty i bezwzględna kobieta, ale mająca żal o przeszłość, bardzo sentymentalna i dość spokojna starsza pani. Miasteczko dokonuje mordu także bez emocji. Scena zamordowania bohatera w szpalerze jest prawie niezauważalna, tym bardziej nie wywołuje w odbiorcy uczucia żalu czy przerażenia. Wszystko spokojnie toczy się wśród dużych dekoracji, przedstawiających las, sklep czy budynki miasteczka. Po co tak pompatyczne dekoracje? Czy nie lepiej było je zastąpić po prostu większymi emocjami? Podczas „Boga mordu” na scenie kameralnej także przez większość czasu widz pozostaje niewzruszony. Dramat Yasminy Rezy opowiada o spotkaniu dwóch par, rodziców chłopców, którzy wdali się w bójkę. Pokazuje on jak ze sztucznie dystyngowanych członków społeczeństwa, ludzie zmieniają się i tracą resztki jakichkolwiek zahamowań i wyzwalają się w nich różne instynkty. Tego katowicka realizacja nam jednak nie pokazała. Raz można było poczuć niepokój - kiedy, w ostatniej scenie, bohaterka niszczy piękny bukiet tulipanów. Moje ulubione kwiaty, a niszczone zostały bez mrugnięcia okiem!

Grudzień

Z okazji 120-lecia Teatru Polskiego w Bielsku-Białej w wieczór sylwestrowy można było obejrzeć mieszankę wybuchową wielu rodzimych przedstawień. Wszystko autorstwa Artura Pałygi, w reżyserii Mirosława Książka. Cale szczęście, że tym razem to nie kolejna mało ambitna Gala Piosenki połączona z jeszcze mniej ambitną farsą.