ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (171) / 2011

Katarzyna Bojić,

PORTRET KOBIETY W BOŚNIACKIM SPOŁECZEŃSTWIE POWOJENNYM

A A A
O filmach Jasmili Žbanić
Bośnia – opowieść o moście

Bośnia, niegdyś państwo wielowyznaniowe i wielokulturowe, wraz z rozpoczęciem wojny zmieniła się w sieć gett skupiających wyznawców poszczególnych religii. Podczas gdy Serbowie, uznani przez opinię publiczną za winnych ludobójstwa podczas wojny w 1995 roku, pod naciskiem władz usunęli się w cień życia społecznego, jednocześnie organizując się wewnętrznie w tak zwanej Republice Serbskiej – części Bośni i Hercegowiny ze stolicą w Banja Luce – ludność narodowości chorwackiej (wyznania katolickiego) oraz Boszniacy, czyli Muzułmanie*, „przejęli stery” nowopowstałego państwa. Ekspansywna polityka religijna islamu, inspirowana wschodnimi, przede wszystkim tureckimi i albańskimi wpływami, dała o sobie znać już w kilka lat po wojnie, jednak dopiero u schyłku pierwszego dziesięciolecia XXI wieku osiągnęła swoje niechlubne apogeum.

Tożsamość bośniacka (lub boszniacka), by stać się autentyczną, zmuszona była znaleźć indywidualną cechę, która jest obca wszystkim innym narodom byłej Jugosławii. Obecność islamu – orientalnego wpływu okupacji tureckiej w południowych rejonach Europy – wydawała się jedyną różnicą między kulturami Bośni i Hercegowiny oraz Serbii, Chorwacji czy Czarnogóry. Promowany i wspierany przez władze kraju, zmitologizowany**, a dodatkowo wzmocniony wydarzeniami z 1995 roku, islam stał się wizytówką tego niewielkiego, górzystego państwa.

I tak Bośnia i Hercegowina, niegdyś ziemia obiecana wszystkich wyznań, ideologii i zapatrywań, stała się dusznym i konserwatywnym tworem, w którym znaczna część obywateli dąży do całkowitego zespolenia władzy państwowej z religijną. Most, niegdysiejszy symbol otwartości i tolerancji bośniackiej, jednocześnie metafora łączenia, przechodzenia, zespolenia, podczas wojny został wykrzywiony i zbezczeszczony, stając się znakiem obcości i walki. Pisze Julian Kornhauser (1996: 5): „Przejść już nie ma. Śmierć na moście sarajewskim, w mieście wypalonym i zniszczonym przez pobratymców, kładzie kres przekonaniu o możliwości życia razem. Chorwaci bośniaccy chcą żyć w Herceg-Bośni, Serbowie bośniaccy w Republice Serbskiej, Bośniacy-muzułmanie w państwie islamskim, a Sarajewo ma być podzielone na strefy etniczne. Most przestał łączyć, zaczął dzielić. Burzenie mostów stało się burzeniem tradycji współistnienia wielu narodów i wielu kultur. Płonące Sarajewo, Sarajewo ostrzeliwane z okolicznych wzgórz przez Serbów to nie tylko koniec dawnej Jugosławii, to również koniec historii łączenia”.

W tym miejscu zatrzymała się Bośnia powojenna – rozdrapująca swoje głębokie rany nienawiścią, agresją i brakiem zrozumienia, rozpamiętywaniem śmierci i podżeganiem do nietolerancji. W tej Bośni, rozerwanej na trzy części i obolałej, znalazła się również współczesna kobieta, poszukująca wolności i własnej tożsamości, niezależnej od tożsamości swojej ojczyzny.

Jasmila Žbanić, najsłynniejsza bośniacka reżyserka, reprezentantka młodego i odważnego pokolenia bośniackich artystów, w dwóch swoich filmach, uhonorowanej Złotym Niedźwiedziem „Grbavicy” z 2006 roku oraz najnowszej „Jej drodze”, stara się odpowiedzieć na ważne pytania o kondycję bośniackiego społeczeństwa i miejsce wolnej kobiety w powojennej rzeczywistości.

Wojna w kobiecie

Grbavica to dzielnica Sarajewa. Przejeżdżając dzisiaj niegrzeszącymi urodą ulicami położonego na peryferiach miasta osiedla, wciąż dostrzec możemy skutki działań wojennych sprzed blisko piętnastu (!) lat.

„Grbavica” Jasmili Žbanić to jednak nie tylko opowieść o mieście – to przede wszystkim opowieść o Esmie, muzułmance samotnie wychowującej dwunastoletnią córkę Sarę, owoc gwałtu dokonanego w serbskim obozie jenieckim. Ponieważ nie istnieje proste i jednoznaczne wyjście z sytuacji, w jakiej znalazła się bohaterka, nie pomaga jej ani nowa miłość, ani próba odnalezienia zrozumienia i współczucia w ośrodku pomocy dla kobiet z podobnymi problemami. W Bośni nie ma miejsca na miłość, litość czy zrozumienie. Choć wojna się skończyła, kobiety nadal są nią zainfekowane. Spędzają czas, udając, że są szczęśliwe i że mogą normalnie żyć. Niemal wszystkie szukają swoich zaginionych mężów, samotnie wychowują dzieci lub, nie mając nikogo, tkwią w samotności. Zdane tylko na siebie i pozostawione same sobie, pozbawione marzeń i złudzeń, że życie może kiedykolwiek się zmienić, szukają pocieszenia w cyklicznych identyfikacjach, dających możliwość pożegnania z ukochanym mężem, bratem, ojcem lub synem straconym podczas wojny i pochowanym w masowej mogile.

Žbanić pokazuje, że żadna akcja humanitarna, żadna samopomoc czy pomoc z zewnątrz nie jest w stanie uciszyć wojny toczącej się w bośniackiej kobiecie skrzywdzonej przez niesprawiedliwy los. Reżyserka mówi: mężczyzna miał wybór, mógł zginąć, mógł uciec, mógł nie powrócić. Kobieta i jej demony, jej dzieci spłodzone przez napastników, groby jej braci są tu, w powojennej rzeczywistości, w której trzeba żyć. A rzeczywistość ta nie jest wcale lepsza od wojny.

Sarajewo w „Grbavicy” przedstawione zostało jako niebezpieczne miejsce, w którym wciąż jeszcze króluje wojenny biznes – prostytucja, przemyt, handel narkotykami i działalność na granicy prawa. Esma, by żyć godnie i zapewnić córce pozory normalnego dzieciństwa, musi wniknąć w ten świat, bez względu na to, czy go potępia czy nie. Nie ma wyboru, a raczej – ma wybór tragiczny. W jej życiu żaden ruch nie jest dobry, a wszystkiemu winne jest złe miasto, „upadła piękność” Sarajewo, która niczym magnes przyciąga nieszczęście.

Udręczona i zdezorientowana, złamana na pół Esma jednocześnie kocha swoją córkę i brzydzi się nią, tak jak brzydzi się wspomnieniami wojny i obozu jenieckiego. W życiu bohaterki – i w życiu każdej innej Bośniaczki – zaciera się granica między miłością a nienawiścią, między złem a dobrem. Bo jakże można wartościować cokolwiek, co nastąpiło po wojnie? – pyta w „Grbavicy” Jasmila Žbanić. Na wojnie zginęła i moralność, i nadzieja. Pozostały tylko gruzy.

Niepewna siebie Esma jest zupełnym przeciwieństwem Luny, bohaterki kolejnego filmu Jasmili Žbanić. Bohaterka „Jej drogi”, niewierząca muzułmanka, żyje jak tysiące innych młodych ludzi – w wolnym związku. Amar, jej załamany i słaby partner, topi powojenne koszmary w alkoholu. Luna marzy, by zostać matką i tym samym wynagrodzić sobie śmierć rodziców, którzy zostali zamordowani podczas wojny. Podczas gdy ona szuka sposobów na realizację swoich planów, Amar odnajduje sens życia w wierze. Jego początkowo niegroźna religijność zamienia się w obsesję. Islam przeobraża Amara w innego człowieka – ślepego i głuchego na rzeczywistość, obcego, zamkniętego w sobie.

Žbanić dotyka w „Jej drodze” tematu największej bośniackiej powojennej tragedii – narodzin ruchu wahabitów (a w zasadzie przeniesienia saudyjskiej konserwatywnej ideologii na grunt bośniacki). Zniszczony wojennymi wspomnieniami Amar odzyskuje swoją tożsamość poprzez wstąpienie do skrajnie konserwatywnej organizacji religijnej. Bohater jest projekcją ogromnego problemu, z którym boryka się wyniszczone państwo. Ludzie, którzy przeżyli wojnę, szukają schronienia w czymś pewnym – a w niepewnych czasach pewna wydaje się jedynie religia.

„Jej droga” piętnuje ruch wahabitów i formułuje ważne, uniwersalne ostrzeżenie – słabość prowadzi do poddańczości, która nie jest i nigdy nie będzie prawdziwym rozwiązaniem problemów. Zbyt mocno przywiązując się do założeń nie tylko islamu, lecz także każdej innej religii czy ideologii, ograniczamy pole własnego widzenia i myślenia, poddając się bezwolnie wpływom z zewnątrz.

Sytuacja w Bośni jest oczywiście szczególnie bliska reżyserce. Kobieta bośniacka, niegdyś żyjąca według modelu kultury europejskiej, daje się wszak wtłoczyć w ramy stereotypowej „posłusznej” muzułmańskiej żony, postępującej według zasad szarijatu. Luna buntuje się jednak i uniezależnia od Amara; jest więc „Jej droga” obrazem w pewnym sensie pedagogicznym, pokazującym zagubionej europejskiej kobiecie, którą drogę wybrać. Reżyserka bynajmniej nie odżegnuje się od tego przesłania, a podkreśla je jeszcze mocniej samym tytułem (w dosłownym tłumaczeniu Na putu oznacza „W drodze”).

Bośnia była kiedyś państwem otwartym. I należy wierzyć, że kiedyś jeszcze nim będzie. Zanim jednak to się stanie, społeczność bośniacka musi walczyć o podniesienie się z wojennych gruzów i wypracowanie nowych rozwiązań, które nie będą wypływać z założeń groźnych i zaraźliwych ideologii. Szczególną zaś rolę do spełnienia ma w tym procesie Bośniaczka, która – by zachować godność i wolność – musi walczyć o swoje prawa. To szokująco proste przesłanie Jasmili Žbanić wydawać się może patetyczne i przesadzone; dla społeczności bośniackiej jest to jednak ważna lekcja i pierwszy krok ku re-emancypacji.

* Od 1995 roku Boszniacy (Bošnjaci), inna nazwa: Muzułmanie, są oficjalną narodowością w krajach bałkańskich, przede wszystkim zaś w Bośni i Hercegowinie oraz południowo-zachodniej Serbii.
** Bośniaccy muzułmanie wierzą, że islam był ich pierwotną religią i, co za tym idzie, odrzucają historycznie potwierdzoną wersję o islamizacji Bałkanów przez Turków od XIV do końca XIX wieku.

LITRERATURA:
Karahasan D., Sarajewska sevdalinka, Sejny 1995.
Kornhauser J., Lament nad Sarajewem. Antologia poezji bośniackiej, Szczecin 1996.
Kraj kilimem przykryty, red. B. Zieliński, Toruń 2004.
Suljagić E., Pocztówki z grobu, Wołowiec 2007.
Tochman W., Jakbyś kamień jadła, Wołowiec 2007.
„Grbavica”. Scen. i reż.: Jasmila Žbanić. Obsada: Mirjana Karanović, Luna Mijović. Gatunek: dramat. Produkcja: Austria / Chorwacja / Niemcy / Bośnia i Hercegowina 2006, 90 min. „Jej droga” („Na putu”). Scen. i reż.: Jasmila Žbanić. Obsada: Zrinka Cvitešić, Leon Lučev. Gatunek: dramat. Produkcja: Austria / Chorwacja / Niemcy / Bośnia i Hercegowina 2010, 100 min.