ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (175) / 2011

Bartłomiej Majzel,

WIERSZE

A A A
pierwszy lot w załzawionym słońcu

1.
być może to dobry temat na ocean?

skok na nicość. kurwa jego w zęby brać.
niech kurwy wybuchają zgodnie z ruchem fal.

jak sztuczne ognie. mocna noc nie pęka.
absolutna mać tu i tam. gwiazdy parami nad łąkami płyną
jakby dolina była opróżniona. jakby jej czas zatrzymał się i minął..

pierwszy kosmyk szalonego nieba.
rozmowa. wiersz lub pół wiersza.
dźwięki zbliżone do siebie jak cioty.
ale wiersz wciąż wystaje z nieznanego cienia.
ten pierwszy jest zwykle zbolały.
przypomina [ptaka
albo linoskoczka].

gdy pojawia się wystrzał spada głową w dół.

moje ciało jest jednak [uparte].
rzucone raz w górę upada lecz wciąż nie pęka w szwach.
to jest chyba dobry temat na ocean? co?


2.
siedzę nad brudną wodą. zabieram się do pracy.
była tu jedna kurwa. zbiegło się miasteczko.
teraz nuda. „no kurwa no fun” -
śpiewają chłopaki a woda obmywa ich skrzące się rany.

bezduszne są kolory które łudzą czymś więcej niż są.
odnajdywałem je często gdy szedłem pustynią.
piach nasączony był bezwzględnym słońcem
jakby się [smażył i lśnił].

moje ciało jest jednak uparte. choć – muszę przyznać –
coś się połamało. nie tylko żebro.
pękło o świcie. wszystko.

no tak ale pierwszy wiersz nie powinien być [zdrów].
niech otwiera się jak składany nóż.

nadciąga woskowa susza.
po kątach chłopaki mówią o niej: śmierć.
ale po co mi ona [biały ptaku]
skoro nad ranem z czułością spadając na pysk
sami kruszymy delikatność i tykanie gwiazd.



jajo

kocham ten czas który pozostał.
pola-wonne-kwiaty-święte-końce [drogi].
sznur obrazów: kobieta wywodzi popiół.
ręce jej płoną. lśnią.
wywozi i niczego w zamian nie przywozi.

więc znów w popiołach. co to znaczy popiół?
nie będę mówił dwa razy. nie napiszę podwójnie.
po prostu w popiołach i już:
wysychająca kałuża ognia. korytarze drzew.
w nich ostatnia rzeka. zanurz stopy
odpłyń jak ryba. jak liść w stronę słońca leżącego nieruchomo w trawie.

pola: [końce pól]. języki potoków.
martwe wrota. wejdź.
to i tak wkrótce wszystko stanie się wspomnieniem.
utraconym widokiem w bladym lustrze.
stąpamy po włosach z których utkano dywan.
nawijamy na palce. ależ długie włosy!

końcem języka dotykam czasu który pozostał.
patrzę na skórę. jestem przerażony.
kocham ten dzień który zmierza już do końca i cofa się na twój widok.
wyraźny w szybie. odbity niczym twarz [pozbawiona słońca].
kocham ten czas który pozostał
bez którego nie złożymy się do snu.

lecz w kwestiach umierania pamiętaj:
będzie cicho [i pięknie].
daj proszę znać gdy dojedziesz:
czy tobie także podoba się ten gołąb?