ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (59) / 2006

Dominik Sołowiej,

LOT 9/11

A A A
11 września 2001 roku. Cztery samoloty zostały porwane. Trzy z nich dotarły do celu. Film jest opowieścią o tym czwartym.

Kiedy 11 września 2002 roku porwane przez terrorystów samoloty uderzały w wieże World Trade Center, przez moment wydawało nam się, że oglądamy fragment jednego z amerykańskich filmów science-fiction. To, co zobaczyliśmy na ekranach telewizorów, przekroczyło granice wyobraźni, zaskoczyło nas, wstrząsnęło i zahipnotyzowało. Nie wiemy, co działo się w samolotach uderzających w najwyższe wieżowce na Manhattanie i w budynek Pentagonu. Znamy natomiast szczegóły innego lotu. 11 września o 8:47 samolot amerykańskich linii lotniczych startuje z lotniska w Newark i niedługo po starcie został porwany. Kiedy zdezorientowani pasażerowie dowiadują się, że terroryści zaatakowali WTC i Pentagon, postanawiają przejąć samolot z rąk terrorystów. Kilka minut później Boeing 757-222 rozbija się na południowy wschód od Pittsburgha, w hrabstwie Somerset.

Plan terrorystów był prosty i jednocześnie niezwykle spektakularny: uderzyć w siedzibę Prezydenta Stanów Zjednoczonych, porywając przy tym samolot z ponad 40 pasażerami. Ale dzięki odwadze garstki ludzi, samolot nie dotarł do celu. „Lot 93” („United 93”), w reżyserii Paula Greengrassa, jest zapisem tego, co działo się na pokładzie od chwili startu aż do katastrofy. Jest to hipotetyczna rekonstrukcja wydarzeń, zbudowana na podstawie zarejestrowanych rozmów między pasażerami samolotu, a ich bliskimi. Chociaż to, co do nas dotarło, nie jest wyczerpującą, szczegółową relacją z wydarzeń – informacje ujawnione przez FBI pozwoliły na zbudowanie prostej i jednocześnie wstrząsającej opowieści o tragicznym locie 93.

Nie znajdziemy w „Locie 93” zapierających dech w piersiach efektów specjalnych, wyreżyserowanych scen walki i umiejętnie skonstruowanych dialogów. Walkę o przejęcie samolotu podjęli przecież zwyczajni ludzie, którzy zmagali się ze swoim przerażeniem i przede wszystkim niepewnością czy zadanie, którego się podjęli, nie pogorszy ich sytuacji. Chociaż większość scen w filmie oparta jest na wzruszających, pełnych emocji rozmowach, nie czujemy się z tym nieswojo. Mamy bowiem świadomość, że film nie jest kolejną, nieudaną produkcją z Hollywood. To trzymająca się blisko faktów próba opisania tego, co działo się na pokładzie samolotu, próba wyjaśnienia motywów, które skłoniły pasażerów do podjęcia próby przechwycenia samolotu. Podczas przygotowań ekipa Greengrassa skompletowała raport komisji do spraw wydarzeń z 11 września 2001 roku. Sprawdziła dokumenty pochodzące z FBI i Federal Aviation Authority, a także stenogramy rozmów telefonicznych i zapisy wspomnień uzyskane od członków rodzin i przyjaciół. Kiedy specjaliści od katastrof lotniczych badali szczątki samolotu, znaleźli oderwane fragmenty siedzeń, które nie mogły zostać uszkodzone podczas uderzenia w ziemię. Wyciągnięto wtedy wnioski, że twarde elementy oparć mogły zostały użyte przez pasażerów jako tarcze podczas bezpośredniego ataku na terrorystów. Ten wątek pojawia się także w filmie Paula Greengrassa.

Niezwykłe losy pasażerów Boeinga 757-222 skłoniły niektórych widzów do zastanowienia się na tym, co działo się w istocie w kokpicie samolotu, w jaki sposób pasażerowie otrzymywali informacje i jak wyglądał przebieg ataku na porywaczy. Dowodem są tysiące stron rozważań, jakie znaleźć można w Internecie. Wielu internautów zastanawia się czy stan telefonii komórkowej w Stanach Zjednoczonych pozwalał wtedy na prowadzenie rozmów telefonicznych z samolotu lecącego na wysokości kilku kilometrów lub czy zapis rozmów nie został sfingowane przez FBI. Jest nad czym się zastanawiać: na amerykańskich serwerach znajdują się między innymi wszystkie zapisy rozmów pilotów Boeinga z wieżą kontrolną w Newark. Nawet mniej dociekliwi widzowie, oglądając „Lot 93”, próbują odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytania: co skłaniać musi terrorystów do podejmowania samobójczych misji? Jak można być tak okrutnym, by do własnych, politycznych czy religijnych celów, wykorzystywać życie niewinnych ludzi? Jednak Paul Greengrass nie stara się udzielać nam jakichkolwiek odpowiedzi.

„Lot 93” różni się od wielu amerykańskich produkcji filmowych, opartych na wyssanych z palca domysłach, całkowicie oderwanych od rzeczywistości. Nie ma w nim superbohaterów, którzy potrafią sprostać każdemu wyzwaniu. Reżyser nie przedstawia nam nawet swoich bohaterów (poznajmy tylko nazwiska terrorystów), nie wiemy, skąd pochodzą, dlaczego podjęli podróż z Newark do San Francisco. W filmie ważny jest ten moment, kiedy pasażerowie dowiadują się, że porwane wcześniej samoloty rozbiły się o wieże World Trade Center i o Pentagon, a celem ich lotu jest prawdopodobnie Biały Dom. Pamiętajmy, że wcześniej terroryści poinformowali zakładników, że zostaną uwolnieni, kiedy tylko spełnione zostaną żądania porywaczy. I na moment wszyscy im uwierzyli. Ale przekazane później informacje uświadomiły pasażerów lotu 93, że uczestniczą w misji samobójczej i jeśli nie podejmą walki z terrorystami, czeka ich pewna śmierć. To jedna z najbardziej elektryzujących scen w filmie, kiedy Todd Beamer, jeden z przywódców grupy przygotowującej atak, wypowiada słowa „Let’s roll” (Beamer zdołał wówczas zadzwonić z telefonu komórkowego do swojej żony Lisy.) Na długo zapamiętamy również fragment filmu, w którym porywacze, w tym samym momencie, nakładają na głowy czerwone opaski i wygodnie siadają w fotelach, czekając na odpowiedni moment do ataku.
„Lot 93” („United 93”). Reż.: Paul Greengrass. Scenariusz Paul Greengrass. Zdjęcia: Barry Ackroyd. Muzyka John Powell. Występują: Khalid Abdalla, Opal Alladin, April Telek. USA, Wielka Brytania 2006, 111 min.