ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (181) / 2011

Olga Knapek,

OBY NA POŁUDNIE

A A A
Concept Art Orchestra Katowce. Conductor Ed Partyka. Recorded in Jaz Dock on 15.06.2010

Český rozhlas, 2010, © Radioservis, a. s. 2011.

Od 1972 roku, kiedy to powstał Big Band Katowice, mamy na Śląsku świetną wizytówkę jazzową. Muzyka BBK to nie tylko archiwalne płyty rodziców z epoki Polish Jazzu. To przede wszystkim współpraca grupy z artystami na skalę światową. W 1980 roku powstaje nawet utwór z Chickem Coreą. Wymieniać można by długo, jednak cała statystyka sprowadzi się do jednoznacznej diagnozy o świetnym zespole i jego rewelacyjnej muzyce.

Mówiąc o jazzie środkowoeuropejskim, wkraczamy właśnie w lata 70. i czas „przewrotowców” zza żelaznej kurtyny. Szczególny rozwój, w tym nurcie, przeżywa perkusja i to na temat sekcji rytmicznej powstało do dziś najwięcej prac. Nie tylko możemy przeczytać tam o „mocnym uderzeniu”, ale i upewnić się, że jazz środkowoeuropejski rozpoczął swoją promocję właśnie wtedy. Znamy takie ośrodki jazzowe jak Wiedeń, Graz czy Praga. Byłam przekonana, że głównie ze względu na BBK Katowice również przyłączyły się do tej zabawy. Tymczasem rok 2010 przyniósł zdziwienie, bo nagrana została płyta, której celem jest właśnie „przedstawienie wysokiego poziomu jazzu środkowoeuropejskiego”. Zadanie zostaje zatem wykonane podwójnie i niepotrzebnie. Zamiast tworzyć kolejną wizytówkę, muzycy z powodzeniem mogli nagrać album lepiej skonstruowany, bardziej spersonalizowany, mocniej zawężony tematycznie. Grupa entuzjastów, jak sami siebie nazywają, to Concept Art Orchestra Katowice pod dyrekcją Eda Partyki. Znane nazwisko dyrygenta było już słyszane na różnych szerokościach geograficznych – od Stanów Zjednoczonych po Austrię. Teraz dociera do Polski, gdzie kolejna pod jego przewodnictwem orkiestra z przydomkiem Art próbuje swoich sił.

Rzec by można – udało się. Dostajemy do ręki płytę, na której kompozycje są faktycznie skomplikowane, nowoczesne. Mimo wszystko, owa nowoczesność nałożona tu została na ciekawe echa lat 60., czy 70. (czasem sięgające nawet do Armstronga). Stary dancing pobrzmiewa w tle, tworząc zdecydowanie ciekawy podkład dla współczesnych kompozycji. Na płycie miesza się big-bandowy zamysł z ciekawym pomysłem narracyjnym. Niektóre utwory, np. „Over Tonne” rozwijają się niczym skomplikowana fabuła. Wprowadzenie, rozwinięcie, dynamiczna akcja, wyciszenie utworu. Momentami sekcje saksofonowe przypominają zatłoczone ulice, gwar miejski. Innym razem są ciche i kojące. Takie zróżnicowanie to z jednej strony świetny pomysł. Słuchacz jest prowadzony przez różne światy muzyczne, których dźwięki układają się w poszczególne historie. Z drugiej, widać wyraźną różnicę w jakości gry. Concept Art Orchestra Katowice gra siłowo. Pierwszorzędność wykonania to tu najwyraźniej sprawa priorytetowa. Brak muzycznych kompromisów wprowadza dziwną sztywność, która słuchaczowi może wydać się zbyt techniczna.

Od podobnego grania zaczynał Skalpel czy Pink Freud. Chłopcy z tych zespołów z czasem jednak zniwelowali swoje zaangażowanie. Przykładowo cover Pink Freud „Come as You Are” miał stać się na długo sztandarowym wykonaniem zespołu. Muzycy grają tam rewelacyjnie. Każdy z nich jest świetny i technicznie bardzo dobry. Jednak brakuje im jednej wspólnej linii, która pewne dysharmonie i dysonanse mogłaby „rozrzedzić”. Próbą wypracowania tej linii jest popowa aranżacja, później mocno rockowa, do muzyki Freudów nie pasująca w ogóle. „Dusze marynarzy saneczkują pod wodą” to z kolei utwór, który całkowicie rezygnuje z trudnego łączenia różnych koncepcji na rzecz prostego ujednolicenia. Również błędnie. Porównując te kawałki z ostatnią płytą Pink Freud „Alchemią”, nie sposób nie dostrzec różnicy. Pierwsze były po prostu bezpieczne. Obecne są całkowitym freestyle’m, mocno skomplikowanym i bardzo zindywidualizowanym, a przy tym całkowicie jednolitym i harmonijnym, co w przypadku jazzu granego przez Pink Freud wydaje się określeniem nieadekwatnym. Podobna zasada obowiązuje w twórczości Skalpela. Nie rozpisując się jednak o konkurencji, Concept Art brzmi podobnie. Jest na tej płycie dużo fantazji, o czym świadczy choćby „Good Bye Pork Pie Hat”, jednocześnie dużo wirtuozerii i technicznego przygotowania, ale brak pomysłu na całość. Płyta nie jest jednolita. Pojawia się na niej zbyt wiele różnych tematów, których nie można połączyć w jedną, spójną narrację. Nie można także obwiniać za to zwrotów w akcji, bo jednak słuchamy muzyki, nie oglądamy filmu, a zabiegi stosowane przez Orchestra Katowice wydają się lepiej pasować do obrazu niż dźwięku.

Co jest zdecydowanym atutem tej płyty to przede wszystkim sekcja saksofonowa. Alt i tenor nadają całości głębi i każą doszukiwać się podobnie „podwodnych” znaczeń, co u Freudów. Niebezpiecznie bowiem Concept Art Orchestra Katowice przypomina w tej swojej początkowej wymowie właśnie chłopaków z Gdańska, których dziś fani współczesnego jazzu wprost uwielbiają. Co łączy te dwa ugrupowania to w moim przekonaniu formalne bogactwo improwizacji. W jednym przypadku (Freud) akcent pada na improwizację, w drugim na formalną stronę przedsięwzięcia (Concept). Zakładam jednak, że płyta, która trafiła w moje ręce (krążek nie do kupienia, można dostać go w dobrych, katowickich lokalach, np. Geneza Jazz Club) to tylko próbka tudzież początek. Jeśli tak, zapowiada się nieźle, a składa się z: sekcji rytmicznej w wykonaniu czeskich artystów, mocnych saksofonów, ciekawych trąbek. Słychać na tej „składance” owe różne narodowości – polską i czeską. Słychać także publiczność, której brakuje odpowiedniego entuzjazmu. Płyta to bowiem zapis pewnego koncertu. Gdyby czeskiego dystansu i niezobowiązującej swawoli było tam więcej niż polskiego, technicznego przygotowania – całość byłaby świetna. Może należy pokierować tę środkowoeuropejską formację bardziej na cieplejsze południe. Chłodna północ zajęta jest już przez gdański Pink Freud i niech tak zostanie.