ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lipca 14 (182) / 2011

Ewa Siuda-Szymanowska, Aleksandra Nowak,

O MAŁY ZĄB

A A A
„Granice mojego języka są granicami mojego świata” – pisał w „Traktacie logiczno-filozoficznym” Ludwig Wittgenstein. Język narzuca nam pewien sposób widzenia rzeczywistości. Wraz z rozwojem naszego języka poszerzają się granice, w których postrzegamy świat. Czy jeśli znikną słowa, znaczenia, znikną też idee i przedmioty, które są przez te słowa nazywane i opisywane? Jest to jeden z tematów, który rozważa Giorgos Lanthimos, reżyser filmu „Kieł”.

Ewa Siuda-Szymanowska: Ciekawy pomysł na film. Koncepcja niezupełnie nowa, za to umiejętnie połączona z problemami współczesności – choćby kwestią kryzysu i rozpadu rodziny. Jedno z pytań, jakie zadaje reżyser, dotyczy tego, jak bardzo rodzice są w stanie narzucić dzieciom pewien sposób widzenia świata, zawładnąć ich umysłami.

Aleksandra Nowak: Totalitaryzm w rodzinie – można się pokusić o takie określenie tematu filmu, ponieważ pokazuje on tworzenie pewnego rodzaju utopii, której zasięg ogranicza się do terenu własnego domu i przebywania razem w idealnym świecie z towarzyszami, jakimi są członkowie rodziny. Wszystko poza tym ustrojem, układem i jedyną słuszną racją wodza, czyli ojca rodziny, jest złe i niebezpieczne. A dzieci przyjmują to jako oczywistość za sprawą ograniczenia ich kontaktów ze światem zewnętrznym. Jedyną osobą, która wychodzi za bramę posesji, jest ojciec.

E.S.S.: A matka jest, można powiedzieć, strażnikiem systemu, łącznikiem między władzą a podwładnymi, kimś, kogo częściowo obowiązują narzucone zasady. Mechanizmów obnażających czy potwierdzających działanie tego „ustroju” jest mnóstwo. Propaganda i jedynie słuszna edukacja (lekcje dla dzieci nagrane na kasetach), ściśle określone i kontrolowane rozrywki, zastraszanie, tworzenie wyimaginowanych niebezpieczeństw i wrogów. Kreowanie ułudy bezpieczeństwa wewnątrz systemu, czyli w rodzinnym domu. Wymaganie bezwzględnego posłuszeństwa. Wreszcie manipulacja językiem – usuwanie lub zmiana znaczeń słów niepożądanych, zwłaszcza tych, które mają związek ze światem zewnętrznym czy sferami potencjalnie niebezpiecznymi, co nasuwa oczywiste skojarzenia z Orwellowską nowomową.

A.N.: Morze to fotel, wycieczka to wykładzina, a „cipka” to duża lampa. Zmiana znaczeń słów na w żaden sposób niezwiązane z oczywistą definicją to element systemu. Język używany przez bohaterów filmu jest kolejnym dowodem ich podporządkowania. Wyjaśnienia znaczeń słów, które dzieci mogą usłyszeć w rodzinnym domu, skutecznie powodują brak zainteresowania tym, co znajduje się za bramą. Zombie (mały żółty kwiatek) można znaleźć we własnym ogrodzie, a za pomocą telefonu (solniczki) doprawić obiad. Słownik wpajany dzieciom uczy je, że słowa mogące przyciągać do poznawania ich głębszego sensu mają znaczenia bardzo prozaiczne i tak samo oczywiste jak „matka”, „ojciec”, „dom”. Dom, w którym chodzi się w mokrych ubraniach.

E.S.S.: To kolejny ciekawy motyw: dzieci w sterylnym otoczeniu, ubrane zazwyczaj w stroje sportowe (często mokre kostiumy kąpielowe, jak zauważasz) albo w biel, jasne kolory. Z jednej strony niewinność, z drugiej dbałość o tężyznę fizyczną, współzawodnictwo – bo przecież ciało też jest częścią systemu, ma być silne, sprawne, poddane rygorowi. Mówi o tym scena, w której dzieci „bawią się” w wytrzymałość, umieszczając palce pod gorącą wodą z kranu. Albo biegi na czas z opaskami na oczach, zdobywanie punktów. No i wreszcie dbałość rodziców o zaspokojenie potrzeb seksualnych syna, również wewnątrz systemu – najpierw przez zaufaną koleżankę ojca z pracy, Christinę (która mówi chłopcu: „Robimy to dla ciebie”), potem przez siostry. Zamiast niewinności dziecięcego wieku zauważamy coraz większe zezwierzęcenie – brat i siostry często chodzą na czworakach, miłość, podległość i prośbę wyraża się za pomocą lizania, widoczne są coraz częstsze akty agresji między dziećmi, których się jednak nie tłumi (bo przecież siła i przygotowanie na czyhające wszędzie niebezpieczeństwa są bardzo ważne). I ta seksualność obejmująca motywy kazirodcze, pozbawiona emocji, czysto pragmatyczna, nastawiona na zaspokojenie popędu czy prokreację (w przypadku matki, która „ma urodzić dwoje dzieci i psa”). Jest to kino dosłowne i bezkompromisowe (seks, krew, akty agresji, bezwzględny wymiar sprawiedliwości), surowe, pozbawione w zasadzie ilustracji muzycznej.

A.N.: Wracając do Christiny: bohaterka ta fascynuje mnie prawie tak samo jak postać matki. Niezwykłe jest to, że zgadza się ona na taki układ, na kontakty z domem, który dla znajomych z pracy ojca wygląda najzupełniej normalnie. Jest jedyną osobą z zewnątrz, która może wejść do rodziny (ale jest zawsze przywożona z opaską na oczach). Próbuje wnieść do tego domu trochę „zewnętrzności” poprzez przynoszone przedmioty (żel do włosów, opaskę z fosforyzującymi kamieniami, kasety wideo). Nie kończy się to dla niej dobrze. Christina staje się ofiarą systemu represji, tak jak dzieci, które przemocą fizyczną i psychiczną są doprowadzane w razie potrzeby do porządku. Być może Christinę, pracującą jako ochroniarka, do udziału w tym wszystkim przekonują korzyści materialne?

E.S.S.: Tego się nie dowiadujemy. Nie poznamy też przyczyn, dla których rodzice wybrali taki model wychowania dzieci. Jest tu i totalitaryzm, i bezwzględny patriarchat, gdzie kobiety występują w funkcji służebnej (usługi seksualne, obcinanie paznokci ojca przez córkę) i są ujarzmiane (przerwanie transu tańczącej starszej córki). Nie liczą się motywy, nie liczą się też bohaterowie i ich charakterystyka (zauważmy, że w filmie dość niedbałe są kadry mające portretować osoby). Nie ma imion, tylko określenia pokrewieństwa. Znaczenie mają za to akcje i reakcje. Wszyscy są pionkami sterowanymi przez system, przez najwyższą władzę, której reprezentantem jest ojciec. On też wymierza sprawiedliwość i karze za nieposłuszeństwo. Ale buntująca się jednostka może także otrzymać karę od samego systemu, karę, która jest efektem jej działań – tak jest w przypadku starszej siostry, próbującej dokonać „wyrwy” w systemie. Wyrwa jest w zasadzie dosłowna – dziewczyna wybija sobie kieł, bo wpojono jej, że kiedy ten ząb wypada, można opuścić dom. Zakończenie pozostaje otwarte, ale możemy się domyślać tragicznego finału historii.

A.N.: Oglądając film, ma się wrażenie, że najbliższy rzeczywistości jest samolot, który może spaść do ogrodu. I faktycznie spada – co prawda jako zabawka rzucona przez matkę, nagroda dla tego, kto na nią zasłużył. Samo istnienie tej maszyny jest dla dzieci realne, jednak jej przeznaczenie już niewiadome. To jedyny sygnał świata zewnętrznego, którego rodzice nie mogą stłumić, więc próbują spłycić jego znaczenie. Samolot jest dla dzieci pewnego rodzaju abstrakcyjnym ptakiem, latającym nad terenem za bramą. Teren ten też pozostaje zagadką – żyje tam wyimaginowany brat, który opuścił dom bez przygotowania i z którym kontaktuje się rodzeństwo (drugi brat rozmawia z nim o myciu samochodu, siostra rzuca za płot jedzenie). Myślę, że został on wymyślony przez rodziców, którzy chcieli w ten sposób ostrzec dzieci przed samodzielnym opuszczeniem posesji. Ojciec inscenizuje przecież jego śmierć.

E.S.S.: Brata zza płotu używa się do edukowania rodzeństwa. Kiedy brat „po tej stronie ogrodzenia” zabija kota, ojciec wykorzystuje ten fakt do opowiedzenia dzieciom historii o tym, jak drugi brat zginął rozszarpany przez bestię. Zresztą zdarzają się ojcu także inne inscenizacje i popisy aktorskie na rzecz systemu – zrywa on na przykład etykietki z kupionych w sklepie butelek z wodą czy opowiada koledze z pracy, jak cierpi jego żona przykuta do wózka (czym uzasadnia to, że nie może zaprosić kolegów z pracy do domu na piwo). Dzieci sprawiają wrażenie zatrzymanych na pewnym poziomie rozwoju (choć fizycznie dojrzałe, psychicznie i intelektualnie nadal tkwią we wczesnym dzieciństwie). Jeśli trafia do nich sygnał, którego nie rozumieją, mogą go tylko naśladować. Tak jest w przypadku starszej dziewczyny, która powtarza dialogi ze „Szczęk” i imituję walkę bokserską Rocky’ego po obejrzeniu kaset wideo od Christiny. Tylko izolacja od świata zewnętrznego pozwala osiągnąć taki efekt. Uczymy się przecież również w relacji z innymi ludźmi. Tutaj nie ma kontekstów, nie ma wzorców, nie ma systemu moralnego.

A.N.: Pokazane w filmie Lanthimosa zagadnienia wydają się mało realistyczne wobec doświadczanego przez widza zupełnie innego, pełnego ludzi życia, a zwłaszcza wobec wolności prawie niczym nieograniczonej. Ale gdy zastanowimy się głębiej, to przecież we współczesnym cywilizowanym świecie mają miejsce takie zdarzenia, jak wieloletnie więzienie w piwnicy i seksualne wykorzystywanie córki przez ojca. Mam na myśli sprawę Josefa Fritzla. Dzieci tej kobiety nie widziały nigdy światła dziennego. Nie umieją czytać ani pisać, nie znają systemu funkcjonowania w społeczeństwie.

E.S.S.: Lanthimos doprowadza pewną ideę do ostateczności. Czy gdyby starszej siostrze udało się uciec, byłaby dla niej jakaś przyszłość poza rodzinną twierdzą? Wątpię.
„Kieł” („Kynodontas”). Reż.: Giorgos Lanthimos. Scen.: Efthymis Filippou, Giorgos Lanthimos. Obsada: Christos Stergioglou, Michelle Valley, Aggeliki Papoulia, Hristos Passalis. Produkcja: Grecja 2009, 94 min.