ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (188) / 2011

Luiza Stachura,

TRZYNAŚCIE MILIONÓW KILOMETRÓW KWADRATOWYCH OPUSZCZENIA

A A A
Nie tylko w polskiej, ale i europejskiej świadomości Syberia obrosła w liczne mity. Każdy, kto wybiera się za Ural, ulega w jakimś stopniu stereotypowemu obrazowi Syberii – etnicznie zróżnicowanej krainie zimna, wypełnionej potomkami zesłańców; miejscu kaźni i zagłady. W czasach wojującego komunizmu Syberia (licząca przecież niemalże trzynaście milionów kilometrów kwadratowych!) postrzegana była jako „wiejskie odludzie”, ale – jak przekonuje Colin Thubron, brytyjski podróżnik – pod koniec lat 90. XX wieku ten rejon Azji stał się swego rodzaju ostoją rosyjskości pierwotnej, niezniszczonej przez Zachodnie wpływy, przechowującej pieczołowicie słowiańskiego ducha. I właśnie na poszukiwania jądra Syberii wyruszył w przedostatniej dekadzie dwudziestego stulecia Colin Thubron. Swoje spostrzeżenia zawarł w książce „Po Syberii” (1999), która w polskim tłumaczeniu ukazuje się dopiero teraz, przeszło dwadzieścia lat od pierwszej publikacji!

Od początku peregrynacji po wybranych punktach Syberii Colin Thubron patrzy na przestrzeń z co najmniej trzech zasadniczych perspektyw, dla ułatwienia określić je można jako historyczno-społeczne, a są to: współczesny wizerunek rosyjskiego Dalekiego Wschodu, Syberia z czasów stalinowskich (i postalinowskich, aż do pierestrojki) oraz okres carskiego panowania. Dwie ostatnie nadbudowane zostały wizerunkami zaczerpniętymi z literatury, ze źródeł historycznych, z przekazów i podań (jakkolwiek ich wykazu autor nie podaje, bowiem „Po Syberii” nie zostało uzupełnione bibliografią). Snując swoją opowieść, sięga brytyjski podróżnik niekiedy do legend, zwłaszcza do owianej tajemnicą postaci Rasputina czy Ałtajskiej Lodowej Księżniczki. Z zapałem odszukuje kolejne miejsca, w których rozgrywały się wydarzenia opisane w historycznych publikacjach, wieńcząc swoją wyprawę zanurzeniem się w stolicy smutku – Magadanie.

Colina Thubrona zdumiewa eklektyzm przestrzeni, gdzie obok reliktów komunizmu czy szczątków przedstalinowskich czasów pojawiają się znienacka marki zachodnioeuropejskie i amerykańskie, dekonstruujące syberyjską rzeczywistość. Na pytanie jednego z napotkanych, dlaczego podróżuje po Syberii, Thubron odnajduje tylko jedną odpowiedź: „Otwarłem oczy na mrok. Próbuję dotrzeć do sedna Syberii, choć pewnie go nie ma; chciałbym choć przez chwilę być świadkiem, jak Syberia dźwiga się z ruin po komunizmie – podpatrzyć, jak odwieczna, nieodparta potrzeba wiary wpada w plątaninę kanałów i płynie dalej pod inną nazwą. Bo nie umiałem sobie wyobrazić Rosji bez wiary”. Wiara tymczasem jest w odwrocie. Mnożą się szarlatani, hochsztaplerzy, naciągacze. Większość spotkanych przez podróżnika mieszkańców Syberii pogrążyła się w alkoholizmie. Do nielicznych piewców dawnych wartości dotrzeć niezwykle trudno. Młodzi ludzie, często odrzucający nie tylko religię, ale i ideały swoich rodziców oraz dziadków, nie widzą przed sobą żadnych perspektyw, jeśli pozostaną na Syberii. Pokolenie wyrosłe na gruzach stalinizmu miota się między zachodnimi inspiracjami a bliżej niezdefiniowaną rosyjskością, pozostając w schizofrenicznym rozdarciu. Ich rodzicie zaś z nostalgią patrzą w przeszłość. Warto zwrócić uwagę, że po dekadzie od napisania przez Thubrona „Po Syberii” nasiliła się depopulacja rosyjskiego Dalekiego Wschodu, a pustkę prawie trzynastu milionów kilometrów kwadratowych Syberii wypełniają teraz między innymi Chińczycy.

Zdumienie czytelnika budzi maniakalne szukanie przez Thubrona wyczytanych w książkach śladów dawnej, zamierzchłej Syberii, tropienie zjaw, przycinanie rzeczywistości do swoich wizji – chociażby nienasycone pragnienie odnalezienia staroobrzędowców, Jakutów, szamanów czy Żydów dokładnie takich, jakich sobie zamarzył autor. Paradoksalne to o tyle, że według podróżnika współcześni mieszkańcy Syberii (ci pamiętający dobrze czasy sprzed pierestrojki) żyją mitami i marzeniami. Z jednej strony nieśmiało krytykują pewne poczynania komunistów, z drugiej zaś – kurczowo trzymają się tamtej ideologii, poniekąd ją idealizując. Zapewne to sprawia, że na większość swoich rozmówców Colin Thubron patrzy jak na kosmitów, a wrażenie znalezienia się na innej planecie nie opuszcza autora aż do końca podróży. Niejednokrotnie Thubron zachowuje się jak ciekawski oglądający eksponaty w muzeum. Dość często kluczem do rozszyfrowania typów osobowościowych napotkanych ludzi stają się literackie portrety Rosjan nakreślone przez Fiodora Dostojewskiego czy Antoniego Czechowa.

Próba rozmowy z Innym nierzadko przemienia się w… rejteradę Colina Thubrona, którego mierzi i przeraża permanentne delirium obecnych mieszkańców Syberii. Swobodne i w miarę komfortowe rozmowy może prowadzić jedynie z ludźmi wykształconymi, oczytanymi. Od pozostałych (którzy zazwyczaj w jego oczach jawią się jako mniej bądź bardziej obłąkani i zniszczeni) ucieka, umyka, uchyla się z niesmakiem. Takie zachowanie nie dziwi, zwłaszcza w przypadku Europejczyków, niemających pojęcia, na jak wielką skalę komunizm może przyczynić się do degeneracji narodu. Thubronowi naiwnie wydaje się, że ogłoszona w połowie lat 80. XX wieku pierestrojka po około dekadzie przyniesie ziarno w postaci przemian mentalnych, zwiększenia się samoświadomości narodu i krytycznego dystansu wobec czasów przed Gorbaczowem. I to gdzie? W odległych rejonach Rosji! Daleko od „centrali”. Tymczasem ludzie nadal pozostają rozbici, uprzednio zatomizowane społeczeństwo nie jest w stanie w tak krótkim czasie nabrać do siebie zaufania i odbudować tego, co zostało utracone. Nieodpartym pozostaje wrażenie, że Europejczycy spoza państw postkomunistycznych (których niejako uosabia Thubron) chcieliby zobaczyć, jak u progu XXI wieku ludność, która wyzwoliła się spod jarzma komunistów i, dokonując rewizji, na nowo się definiuje, oczyszcza oraz wpisuje w inną sytuację społeczno-polityczną. Rzeczywistość, która nie chce być taka jak wyobrażenia, implikuje odmienną postawę podróżnika – Thubron nie tyle pragnie prowadzić rozmowy z tubylcami czy słuchać tego, co mają do powiedzenia mieszkańcy, ile zadowala się obserwowaniem dzisiejszej Syberii i późniejszym kontrastowaniem jej z wiedzą książkową. Innymi słowy, autor woli snuć opowieść o swojej Syberii. I mimo iż liczne wydarzenia zmuszają go wielokrotnie do kapitulacji, do zawieszenia rojeń i snów o mitycznej krainie Innego, permanentnie wraca do swojej idée fixe.

Wśród elementów, które przemieniają „Po Syberii” Thubrona w hybrydę reportażowo-literacką, wyróżnia się kreacja autora-narratora: swoistego bohatera, archetypicznego podróżnika, zmierzającego do jednej z domniemanych kolebek cywilizacji, zanurzającego się w syberyjską (w domyśle: dziką, nieujarzmioną) przestrzeń. Nie waha się Thubron pisać o swoich licznych rozczarowaniach, delirycznych przygodach, zaburzeniach percepcji, kiedy obraz przeszłości nakłada się na teraźniejszość, prezentując się niczym zdjęcie stereoskopowe. W połowie swej podróży dokonuje jednak rekapitulacji i przyznaje, że szukał prawidłowości: „Schematy są bezpieczne. Chciałem odkryć jedność, wspólny kształt ludzkiej różnorodności. Kiedy jednak ruszyłem w podróż, kraj okazał się bardziej skomplikowany i zupełnie niezgodny z moimi oczekiwaniami. Gdziekolwiek bym się znalazł, wszystko było nietypowe, jakby prawdziwa Syberia istniała tylko pod moją nieobecność”. Syberia wymyka się klasyfikacjom. Opiera się stereotypom. Dlatego też wizerunek rosyjskiego Dalekiego Wschodu zaprezentowany w „Po Syberii” jest tak niejednorodny, eklektyczny, zdumiewający. I, paradoksalnie, w tym tkwi siła publikacji brytyjskiego podróżnika.
Colin Thubron: "Po Syberii". Tłum. Dorota Kozińska. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2011 [seria: Orient Express].