ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 listopada 22 (190) / 2011

Paweł Świerczek,

MISTRZ I PSYCHOANALIZA

A A A
Psychoanaliza i David Cronenberg od kilkudziesięciu lat tworzą nad wyraz udaną parę. Dzieła kanadyjskiego reżysera – zarówno słynne horrory cielesne (z „Wideodromem” i „Nagim lunchem” na czele), jak i filmy, w których autor od fizyczności odchodzi (od „Pająka” począwszy) – na wskroś przesiąknięte są freudyzmem i bez psychoanalitycznych kontekstów trudno je odczytać. Zrealizowanie dzieła o relacji Zygmunta Freuda, Carla Gustava Junga i pacjentki tego ostatniego, Sabiny Spielrein, wydawało się więc naturalnym i konsekwentnym krokiem na twórczej ścieżce. Oto jeden z mistrzów współczesnego kina wznosi się na poziom autorefleksji, przygotowuje metakomentarz, spoglądając na swój dotychczasowy dorobek przez pryzmat biografii fundatorów psychoanalizy. Brzmi to co najmniej interesująco…

W centrum akcji „Niebezpiecznej metody” stoi Carl Gustav Jung (jak zwykle znakomity Michael Fassbender), którego poznajemy jako młodego, początkującego lekarza. Będąc pod wrażeniem prac Freuda (równie dobry Viggo Mortensen), Jung postanawia spróbować „leczenia rozmową”. Jedną z jego pierwszych pacjentek jest Sabina Spilerein (Keira Knightley), która sama pragnie zostać psychiatrą, a dla Junga z przedmiotu czysto lekarskiej fascynacji stopniowo przekształca się w obiekt seksualny. Osią spajającą fragmentaryczną fabułę filmu jest wewnętrzna przemiana głównego bohatera, który z młodego idealisty, pod wpływem spotkań z Freudem, Spilerein i Ottonem Grossem (Vincet Cassel), przekształca się w zgorzkniałego, świadomego życiowej porażki dojrzałego mężczyznę.

Opowieść o wpływie psychoanalizy na jednostkę i kulturę znika jednak pod grubą warstwą skrojonego na miarę, lecz bynajmniej nie wyrafinowanego, melodramatu, w którym najważniejszym dylematem protagonisty staje się wybór pomiędzy żoną a kochanką. Owszem, Cronenberg po freudowsku wywołuje tutaj zagadnienie zrepresjonowanej seksualności, a w wydarzeniach z osobistego życia Junga doszukuje się źródeł jego oficjalnej filozofii, jednak ta warstwa refleksji raczej odbija się bardzo dalekim echem ledwo rozpoznawalnego kontekstu, niż jest zawarta implicite w filmie.

O ile jednak – pomimo wszystkich wad i uproszczeń – nad „Niebezpieczną metodą” unosi się duch filozofii Freuda i Junga, o tyle trudno odnaleźć w filmie Cronenberga jego własne, autorskie piętno. Owszem, uwikłanie jednostki we własną cielesność oraz pytania o granice człowieka to tematyka na wskroś cronenbergowska, w „Niebezpiecznej metodzie” pozostało jednak niewiele z charakterystycznego stylu kanadyjskiego reżysera. Ubierając swoich bohaterów w sztywne fraki i gorsety, sam narzuca sobie konwencję, spod której nie potrafi się wyzwolić. Tematyzując psychoanalizę, Cronenberg pozbawił się psychoanalizy jako narzędzia opowiadania, co sprawia, że film, miast eksplorować mroczne głębiny ludzkiej natury, osiada na mieliźnie prostych i jednoznacznych odpowiedzi.

„Niebezpiecznej metodzie” jest więc w najgorszych momentach niebezpiecznie blisko do egzaltowanej rozrywki dla pensjonarek, pragnących poczuć odrobinę zastępczego zaspokojenia w bezpiecznych ramach melodramatycznej konwencji. Trudno nie ulec wrażeniu, że reżyser nie pyta i nie dekonstruuje, lecz woli kreować dość naiwny mit niemożliwej miłości Junga i Spilerein.

W lichym melodramatycznym sosie odnaleźć można jednak kilka smacznych kąsków. Najlepiej wypadają nieliczne partie, w których dochodzi do konfrontacji Freuda i Junga. Sceny te rozczytywać można na kilku poziomach: to pojedynek zarówno mistrza i jego niepokornego ucznia, jak i psychoanalizy freudowskiej (nakierowanej na seksualność) oraz jungowskiej (idącej w stronę metafizyki), starcie symbolicznego Ojca i Syna, a także rozgrywka pomiędzy dwoma aktorskimi indywidualnościami, której obserwacja przynosi nie lada satysfakcję. Fassbender i Mortensen niosą „Niebezpieczną metodę” na swoich barkach i trudno wyobrazić sobie film bez nich. Pomimo usilnych starań, blednie przy nich Keira Knightley, która swoją rolę przeszarżowała do tego stopnia, że staje się wręcz nieznośnie irytująca. Jej kreacji brakuje zarówno umiaru w ekspresji, jak i nieprzewidywalności.

Nierówność „Niebezpiecznej metody” objawia się nie tylko w kreacjach aktorskich. Podporządkowanie narracji nadrzędnemu celowi, jakim jest ukazanie przemiany głównego bohatera, wprowadza w strukturę filmu niezamierzony chaos. Cronenberg stara się zawrzeć w półtoragodzinnym filmie zbyt wiele treści, a fragmentaryczność i mnogość niedokończonych wątków wzbudzają w widzu konsternację i uczucie niedosytu. Drugoplanowi bohaterowie pojawiają się i znikają, a całość w ryzach utrzymują tylko informacje o tym, ile lat minęło od ich ostatniego spotkania z Jungiem. Liczne elipsy dają wrażenie obcowania z ruchomym albumem fotograficznym, w którym kolejne zdjęcia dokumentują najważniejsze wydarzenia z życia głównego bohatera. Związki pomiędzy jednym i drugim fragmentem wynikają nie tyle z logiki przyczynowo-skutkowej, co z zapewnień reżysera, któremu musimy uwierzyć na słowo, gdy mówi, że „tak było”.

Osobną sprawą jest biograficzność „Niebezpiecznej metody”. W tej kwestii zachować należy spory dystans. Cronenberg precyzyjnie oznakowuje daty i miejsca wydarzeń, na każdym kroku starając się legitymizować autentyczność oglądanych scen. Usilne próby uwiarygodnienia obrazu połączone z niewyszukanymi, melodramatycznymi chwytami budzą spore wątpliwości, a zabiegi w stylu zbliżeń na tabliczkę z adresem domu Freuda, pojawiających się za każdym razem, kiedy przenosi się tam akcja, szybko stają się irytująco nachalne. Nie ma tutaj mowy o intrygującej grze pomiędzy faktem a zmyśleniem (jaką reżyser prowadził z widzem choćby w „Nagim lunchu”). „Niebezpiecznej metodzie” znacznie bliżej do banalnej biografii w hollywoodzkim stylu; biografii – warto dodać – podszytej równie banalną przypowieścią o tym, jaką cenę trzeba zapłacić za wielkość i sławę.

Ogromny potencjał, tkwiący w życiorysach pionierów psychoanalizy, nie został wykorzystany nawet w połowie, a „Niebezpieczna metoda” jest jednym z najsłabszych dzieł w karierze kanadyjskiego mistrza. Bo choć zdarzały mu się filmy lepsze i gorsze, zawsze odciskał na nich stempel swojej autorskości. W „Niebezpiecznej metodzie” nie uświadczymy niczego z Cronenberga – specyficzny styl i niebanalną wrażliwość zastąpiły sztampa i konwencja. I tylko aktorów żal…
„Niebezpieczna metoda” („A Dangerous Method”). Reż.: David Cronenberg. Scen.: Christopher Hampton. Obsada: Michael Fassbender, Viggo Mortensen, Keira Knightley, Vincent Cassel, Sarah Gadon. Gatunek: melodramat / biograficzny. Produkcja: Francja / Kanada / Niemcy / Szwajcaria / Wielka Brytania 2011, 99 min.