ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (191) / 2011

Luiza Stachura,

PODGLĄDACZE SNÓW

A A A
Do świata dziewięciu literackich obrazków Agnieszki Masłowieckiej wprowadza szkic („Początek”), w którym autorka-narratorka, a i niejednokrotnie bohaterka opowiadań, wskazuje czytelnikom jedną z inspiracji, kanwę opowiastek i miniatur zamieszczonych w zbiorze „Pyszne ciało”. W 2001 roku Armin Meiwes dopuścił się aktu kanibalizmu. Jednakże jego ofiara – co potęguje makabryczność i nierzeczywistość sytuacji – sama chciała zostać zjedzona. Kolejny anons Meiwesa o treści „Przyjdź do mnie, a zjem twe pyszne ciało” sprowadził do jego domu policję. To zdanie z ostatniego ogłoszenia kanibala staje się pretekstem do stworzenia przez Masłowiecką literackich światów z pogranicza magii, fantastyki, surrealizmu i rzeczywistości. Wbrew pozorom jednak autorka nie kreuje kanibalistycznych przestrzeni w dosłownym tego słowa znaczeniu. Praktyki jedzenia ludzkiego ciała – pysznego ciała – stanowią przyczynek do rozmowy o wielowymiarowym pożeraniu, którego dopuszcza się każdy z nas w języku i na języku.

Pierwsze „lingwistyczne” podjadanie i podgryzanie rozpoczyna się z chwilą wejścia człowieka w literacką orbitę doświadczania przestrzeni. Jest to moment narodzin pisarki-kreatorki implikujący narodziny czytelnika-smakosza. Ciało autorki (eksploratorki słów) musi się uformować, dookreślić i odsłonić w języku. Liczne dygresje, zdania wielokrotnie złożone, zdrobnienia, paralelizmy, przeplatające się ze sobą kolokwializmy, wulgaryzmy i poetyzmy stanowią żywą, pulsującą tkankę „Pysznego ciała” i wyznaczają językowy obszar, w obrębie którego porusza się pisarka. Masłowiecka przechodzi od najprostszych sformułowań (Jesteś „nie w sosie, skwaszona”) do wymyślnych konstrukcji pysznego-niepysznego ciała (choćby tytułowe opowiadanie ze zbioru), balansujących na granicy smaku i niestrawności. Cielesne ekstazy i ekscytacje, wyrażone w języku zbliżonym do prostego, dziecięcego, wręcz komiksowego, acz momentami niepokojąco przywodzącego na myśl bezładną mowę osoby opóźnionej w rozwoju bądź sparaliżowanej, okraszone onomatopejami i licznymi eksklamacjami (utwór „Smok”), dryfują powoli w kierunku języka snów, onirycznej narracji, w której ciało jest jedynie medium, pośrednikiem między snem a rzeczywistością (opowiadanie „Sen Agnieszki”). Podglądanie i wyławianie snów z nurtu mętnej rzeki codzienności stanowi bowiem, wbrew cielesnym powłokom-pozorom, oś opowiadań Masłowieckiej.

Nie nadmiernie eksplorowane przez autorkę wielowymiarowe cielesne przestrzenie związane są, oczywiście, z fizjologicznością, naturalnymi i stymulowanymi potrzebami. Jedzenie stanowi ucztę dla ciała, seks jest jego pożeraniem, rozrywaniem, rozkładaniem na czynniki pierwsze, nagość zaś – koszmarem. Jednakże to sen stanowi element konstytuujący życie ciała (utwory takie jak „Pestka” czy „Sen Agnieszki”). Niezbędnym rekwizytem, by wydobyć na światło dzienne tyleż nagość (przyglądanie się ciału, analizowanie go), ile sen ukryty w ciele, będzie lustro, pojawiające się w niemalże każdym opowiadaniu. W pierwszym literackim obrazku („Lustro – kwiatek”) wprowadzona zostanie na scenę staruszka podglądającą sny (krytyk?, czytelnik-smakosz?), by pojawiać się pod różnym postaciami w następnych utworach. Kolejnymi bowiem etapami penetracji cielesnego świata są gry i internetowa rzeczywistość (utwór „Pyszne ciało” do złudzenia przywodzi na myśl zapis RPG – role-playing game). Obie przestrzenie skutecznie przyczyniają się do zatracania ciała rzeczywistego na rzecz kreacji ciała wirtualnego, multiplikacji cielesnych fantomów. Szybko następuje reifikacja ciała, przeobraża się ono w substytut szczęścia (utwór „Drugi mąż naszej matki”), a zatem jest łatwiejszy do zjedzenia, bo odhumanizowany, pozbawiony godności. Zupełnie jak autorka-bohaterka. Porzucenie jednak własnego ciała jest niemożliwe, ponieważ buntuje się ono, nie pozwala odejść żywicielowi, czyli snom („Agnieszka postanawia nie umrzeć”), nawet statyczne, nieporuszające się ciało człowieka chorego czy sparaliżowanego nie stanowi świadectwa śmierci, wręcz przeciwnie – prawdziwa śmierć to odejście snów, czyli jedynego źródła kreacji („Sen Agnieszki”). Jak twierdzi narratorka-bohaterka-pisarka, „śnienie stwarza rzeczywistość”. Innymi słowy, to proces śnienia przyczynia się do zaistnienia przestrzeni (w tym cielesnych obszarów). Ciało emitujące sny to nie tylko owo pyszne ciało, ale i takie, które zagraża szarości, czyli śmierci.

Uwodzi i pociąga obrazkowość i nieco surrealistyczny, fantastyczny wydźwięk opowiastek o ciele. Agnieszka Masłowiecka kreuje światy metafikcyjne, nie unika autotematyzmu. Niemniej jednak całość sprawia wrażenie kuglarskiej sztuczki, balansowania między sztuką a kiczem. Wyrazem tego stanie się stosunkowo słaba, chociaż zainaugurowana już w pierwszym opowiadaniu i pojawiająca się w kolejnych odsłonach „Pysznego ciała”, gra z czytelnikiem (szczególnie widoczna w utworach „Agnieszka postanawia nie umrzeć” czy „Proszę Pani!”). Z napięcia między „grzesznymi” a „przyzwoitymi” częściami ciała nie pozostaje nic poza kilkoma frazesami. Centralne opowiadanie w zbiorze, „Pyszne ciało” – makabryczna, futurystyczna baśń o wielkim potencjale – łudzi, zwodzi i porzuca na manowcach, czyli tam, gdzie przebywają Śniący, wizjonerzy.

Zastanawiać może, na ile literatura (będąca przecież owocem onirycznych podróży, kreacji dokonanej przez sen) przeobraża się w owo tytułowe „pyszne ciało” – na tyle pyszne, że nic nie powstrzyma od skonsumowania go przez zachłannych czytelników-interpretatorów, rozrywających każdy akapit na zdania, słowa, litery… Zbiór opowiadań Masłowieckiej okazuje się jednak tyleż niestrawnym, ile mało apetycznym, bo przegadanym „ciałem”.
Agnieszka Masłowiecka: „Pyszne ciało”. Wydawnictwo Forma, Stowarzyszenie OFFicyna. Szczecin, Bezrzecze 2011 [seria: KWADRAT].