ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 grudnia 24 (192) / 2011

Dominika Jędrzejczyk,

HEDONIZM WSPÓŁCZESNY A KLASA ŚREDNIA

A A A
Od czasów debiutu literackiego Michała Witkowskiego polski rynek wydawniczy przeżywa renesans czegoś, co można by nazwać „współczesną prozą społeczną”. Książki z tego gatunku opisują panoramę zachowań wybranej grupy społecznej, najczęściej klasy średniej, na tle przemian ogólnopaństwowych. Polska klasa średnia (a raczej klasa „zepsutych dorobkiewiczów”, bo taki jej obraz spoziera zza fabuły) ukazywana jest zwykle w skrajnie negatywny sposób, jako grupa hedonistów i materialistów, niewiedzących co zrobić z nadmiarem korporacyjnych pieniędzy.

W nurt ten wpisuje się także Dawid Kornaga, który jako pisarz debiutował powieścią „Poszukiwacze opowieści”. Ten dziennikarz z wykształcenia nominowany był do Paszportu „Polityki” za „Gangrenę”, jego dotychczas najlepszą książkę. W swojej twórczości, obok momentów niezaprzeczalnej victorii, ma jednak także mniej chlubne chwile. Do takich na pewno można zaliczyć „powieść o samobójstwie, seksie, samotności”, jak wydawnictwo reklamowało „Singli+” z 2010 roku, opowieść stylistycznie bardzo zbliżoną do „Cięć”, najnowszej książki pisarza. Nie powinno dziwić, że od chwili wydania „Singli” Kornaga tym wytworem swojej literackiej wyobraźni się nie chwalił – estetycznie jest to bowiem trudne przeżycie, swoista mieszanina językowych eksperymentów Doroty Masłowskiej z metafizycznymi doznaniami wspominanego już Michała Witkowskiego. Ta krótka analiza treściowej zawartości poprzedniej książki Kornagi wydaje się istotna dla prześwietlenia przesłania „Cięć”, których głównym tematem są seksualne przeżycia niejakiego Gutkowskiego, kreatywnego w dużej warszawskiej firmie, a przy okazji porte parole samego autora, w którego biografii da się wyśledzić epizod pracy korporacyjnej.

Swoją drogą, świat przedstawiony w „Cięciach” jest typowy dla współczesnej wielkomiejskiej prozy – duża korporacja, w której bohater czuje się niczym anonimowy i wyzyskiwany trybik w maszynie; miejskie kluby i knajpy wszelkiego rodzaju, wraz z ich luksusowymi udogodnieniami dla najbardziej wybrednych klientów; wreszcie – panorama kobiet, gotowych na każdą przygodę, jeśli tylko towarzyszyć im będzie rozpustny bohater. A wszystko podlane dużą ilością alkoholu i okraszone gdzieniegdzie narkotykami. Czytelnik zwiedza wraz z Gutkowskim zakamarki Warszawy, poznając przy tym nie tylko topografię miasta, ale i fragmentaryczne myśli głównego bohatera, w których uwidacznia się jego duże zorientowanie w polityce, ale także w kondycji współczesnej humanistyki, co sprawia, że poszarpana i wysoce aluzyjna narracja jest momentami dość trudna do śledzenia. Faktem jest, że Kornaga wymaga od swojego odbiorcy bardzo wysokiej kompetencji kulturowej, przy czym wymaganie to w żaden sposób nie uatrakcyjnia lektury, nie ujawnia też żadnych ukrytych, metaforycznych znaczeń. Wydaje się, że fabuła jest dość płaska i jednowymiarowa, a intelektualne i intertekstualne odniesienia są niejako „przyczepione” do patchworkowej konstrukcji tekstu jako dodatkowy jego walor, momentami kompletnie jednak bezsensowny. Metafizyka, jaka towarzyszy percepcji Gutkowskiego, ma na celu odzwierciedlenie duchowej kondycji współczesnego człowieka, wydaje się jednak, iż nacisk na seksualność jest zbyt nachalny, a uniwersalistyczne traktowanie tej sfery życia człowieka jest po prostu krzywdząca dla dużej części ludzkiej populacji. Przyjrzyjmy się takiemu fragmentowi: „Naprzeciwko Gutkowskiego około trzydziestoletnia kobieta, perfekcyjnie wymakijażowana na każdym milimetrze twarzy, rzęsy podkręcone tak drapieżnie, jakby miały wywinąć się zaraz na opak, łuki bioder wypięte, gotowe do oddania nęcącego strzału kokieterii. Ukoronowana prześlicznymi loczkami, tonęła oczami w egzemplarzu tak zwanej prasy kobiecej. Czytała swój horoskop i z wrażenia rozsunęła nogi, a że miała na sobie ekstremalną miniówkę (...), Gutkowski podniecił się burzliwie (...)”. Przytoczony fragment tekstu jest dobrym emblematem całej powieści – charakterystyczne dla Kornagi są bowiem liczne elipsy, sprawiające, że poszczególne sceny wydają się jakby zatrzymane w chwili trwania. Nie ujmuje to, bynajmniej, dynamizmu fabule, choć w tym przypadku osiągany jest on poprzez nagromadzenie drapieżnych epitetów i porównań. Podobny zabieg stosował, choć w innym kontekście, Ernest Hemingway, stosując w swoich opisach działań wojennych technikę tak zwanego cablese, czyli reporterskiego i urwanego sprawozdania.

Dbałość o szczegół to kolejny fetysz literacki pisarza – co ciekawe, nagromadzenie nadmiernie szczegółowych opisów powoduje rozbicie ogólnego wyrazu sceny. Czy wiemy bowiem, jak wygląda opisana powyżej kobieta? Opis rzęs, makijażu i włosów nie daje czytelnikowi żadnej informacji na temat chociażby tego, czy była ona ładna, czy nie w oczach bohatera. Wyeksponowane zostają jej walory seksualne, jak gdyby bohater-narrator czerpał w swoich opisach z bogatej tradycji kobiety-matki, choć, podobnie jak u amerykańskich modernistów, jej (i Gutkowskiego) seksualność jest bezpłodna, pozbawiona swojego podstawowego przymiotu, jakim jest dawanie życia. Ten powrót do przeszłości człowieka kontrastuje z jego ciągłym pędem do wzbogacenia się oraz wtórną potrzebą nazywania korporacyjnych zjawisk, będących efektem zaszczepiania w Polsce anglosaskiej kultury biznesu. Jej świat jest audio i video, pełen headhunterów, bodycopy, hedline’ów i tagline’ów, którym podporządkowuje się homo faber.

Spozierająca zza kart książki Kornagi wizja współczesnego świata jest na wskroś frenetyczna. Człowiek nie jest już w stanie zbudować spójnej narracji, a jego egzystencja nie jest niczym więcej jak tylko kurczowym chwytaniem się chwilowych przyjemności, nadających jej krótkotrwały sens. Materialistyczna rzeczywistość chyli się ku upadkowi, ponieważ pieniądz i hedonistyczne zaspokajanie swoich potrzeb nie są w stanie zastąpić dialogu o wartościach.

Mimo kilku wad konstrukcyjnych oraz momentami trudnej do przyjęcia estetyki wybujałej seksualności, „Cięcia” to książka ciekawa, choć, niestety, mało oryginalna. Kornaga nie będzie lepszy od Witkowskiego, Masłowskiej czy Karpowicza, choć jego indywidualny styl zaczyna być coraz bardziej widoczny. Żeby móc go jednak ocenić, trzeba poczekać na jego kolejną książkę.
Dawid Kornaga: „Cięcia”. Wydawnictwo Świat Książki. Warszawa 2011.