ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lutego 4 (196) / 2012

Michał Paweł Urbaniak,

MOWA JEST SREBREM, PRZEGADANIE FAULEM

A A A
Jarosław Kamiński, dramaturg („Wyrzeczenie”, „Szczęśliwego Nowego Roku ‘68”), poeta (tomiki „Pod murami”, „Czarna ikona”) oraz eseista („Jak nie dać się ogłupić”), po raz pierwszy mierzy się z formą powieściową. Jednak czy „Rozwiązła” jest udanym (gatunkowym) debiutem?

Zofia Rogala to blisko czterdziestoletnia, atrakcyjna i pozornie ustatkowana kobieta. Ma dobrą pracę, stałego partnera – osiemnaście lat młodszego artystę Adama Zarembę – i własne mieszkanie, a demony przeszłości (maltretowanie w domu dziecka, nieudane, ulotne związki) już dawno zostawiła za sobą. Wszystko zmienia się za sprawą obiadu zapoznawczego z rodziną Adama. Zarembowie nie są zachwyceni dość enigmatyczną i dużo starszą wybranką syna. W napiętej atmosferze wybucha awantura – wychodzą na jaw skrywane żale, wzajemne pretensje, niezabliźnione rany i frustracje. Okazuje się, że historia tej rodziny kryje niejedną tajemnicę, co więcej, może mieć związek z partnerką młodego Zaremby. Nieudana wizyta ma swoje konsekwencje – przytłoczony brzemieniem mającego posmak kazirodczy rodzinnego sekretu Adam próbuje odebrać sobie życie. Zofia musi stawić czoła własnej przeszłości i rozwikłać zagadkę swego pochodzenia – choćby po to, by ratować rozpadający się związek, bo przecież „dopiero, gdy się człowiek w sobie zakorzeni, potrafi budować coś z drugim” – jak mówi jedna z bohaterek powieści.

„Rozwiązła” jest przede wszystkim dobrze napisaną powieścią obyczajową, która stopniowo wzbogaca się o wątek prawdziwie kryminalny. W toku śledztwa bohaterki wychodzi na jaw, że jej matka była z pochodzenia Żydówką, którą siostry zakonne ukryły w klasztorze podczas II wojny światowej. Później Hanna Rogala aktywnie zaangażowała się w walkę z reżimem socjalistycznym, a wszystko zmierzało do tragicznego finału związanego z wydarzeniami z marca 1968. Poznająca historię PRL-u Zofia nie tylko stara się zrozumieć matkę, odzyskać utraconą więź, ale również rozlicza się ze swoim dotychczasowym życiem i wyborami.. Równocześnie cały czas próbuje znaleźć odpowiedź na najważniejsze pytanie: czy jej ojcem może być Edward Czerski, dziadek Adama, dawniej prowadzący prestiżowe pismo kulturalne?

Istotnym aspektem „Rozwiązłej” – powiązanym luźno z warstwą obyczajową – jest religia. Nie chodzi tu nawet o to, jak wyznanie wpływa na tak zwaną wielką historię (traktowanie Żydów zarówno podczas II wojny światowej, jak i w PRL-u) czy historię indywidualną (potępiane kazirodztwo jest trudnym do udźwignięcia grzechem nawet dla wyzwolonego seksualnie Adama). Główny wątek (czyli poszukiwania informacji o matce) jest często przerywany dygresjami o teorii bożego samobójstwa, którą zafascynowany jest jeden z drugoplanowych bohaterów (upraszczając: Bóg nie stworzywszy niczego, nie mogąc znieść pełni samego siebie, popełnia samobójstwo, a z wypełnienia pustki powstaje świat). Ta quasi-mitologia zdaje się odnosić do samej powieści: z jednej strony jest to odwołanie do komunizmu, który – w tej wersji – nie pojawia się na świecie, nie plami się krwią (a przez to jego założenia pozostają czyste), a z drugiej do głównej bohaterki, zapatrzonej we własne ego, biernej, w gruncie rzeczy odczuwającej strach przed zaangażowaniem (a właściwie obawę przed możliwością ponownego odrzucenia).

Jest jednak przede wszystkim „Rozwiązła” powieścią o poszukiwaniu własnej tożsamości. Zofia Rogala nie znała swojej historii, co więcej, sama przed sobą udawała, że pochodzenie nie ma dla niej znaczenia (ciekawy w tym kontekście wydaje się wybór zawodu – bohaterka jako makijażystka niejako nadaje ludziom nowe twarze, uwyraźnia ich rysy, a sama pozostaje jakby niedookreślona). Tymczasem to porzucenie przez matkę zdeterminowało całą jej biografię (koszmar przeżywany w domu dziecka, niepewność, włóczenie się po ulicach, odtrącanie przez kolejnych partnerów). Bohaterka chciałaby „oczyścić pamięć umysłu i pamięć ciała z tych wszystkich mężczyzn i kobiet, wrogów i przyjaciół, z domu dziecka, z giganta, z upokarzającego powrotu, z kolejnych ucieczek do Berlina, do Rzymu (…) i wielu innych wydarzeń, które ważą na jej losie, i ludzi, którzy jedli ją po kawałku, pozostawili w niej po tych posiłkach resztki siebie, zaschłe krople soków, spermę, wspomnienia i urazy, jak dobrze byłoby wyjąć siebie z ciała, obmyć się w bieżącej wodzie, osuszyć, aż nie zostanie żaden ślad i błyszczące od czystości, pachnące świeżością, włożyć z powrotem w ciało odnowione ja. I zacząć od początku (…) chcieć czegoś więcej od życia niż przeżycia”. Udaje jej się to dopiero przy stopniowym odkrywaniu życiorysu nieznanej matki. Poznając Hannę Rogalę, odzyskując utraconą więź, znajdując odpowiedzi na nurtujące pytania, Zofia zaczyna pokonywać zmory przeszłości, rozumieć samą siebie i podejmować świadome, rozważne decyzje. Jedną z nich jest rozstanie z Adamem – człowiekiem chybotliwym i niepewnym, który właściwie nie okazywał jej wystarczającego wsparcia (może winna jest jego niedojrzałość). To właśnie chwila rozstania potwierdza odzyskanie przez Rogalę jej własnego ja: „czasami kochamy tylko dlatego, że nie wiemy, kim jesteśmy” – stwierdza w finale powieści.

Na osobną uwagę zasługuje oryginalna stylistyka „Rozwiązłej”. Kamiński nie wyodrębnia wyraziście dialogów, a swoją powieść buduje w oparciu o szereg scen (czasami ograniczających się do kilku zdań). Ma przy tym wyraźne zamiłowanie do oddawania szczegółu, zatem lapidarność niektórych sekwencji nie budzi zastrzeżeń, nie pozostawia wrażenia niedosytu. Autor „Jak nie dać się ogłupić” posiada stosunkowo rzadką zdolność – potrafi przedstawić zdarzenia i emocje postaci tak, by wywołać niepokój w czytelniku, uderzyć w niego bez użycia wielu słów. To udaje mu się zwłaszcza na pierwszych stronach powieści – przy suto zastawionym stole i użyciu gładkich, konwencjonalnych fraz rozgrywa się prawdziwa walka pokoleń.

Jednak paradoksalnie Kamiński nie zawsze panuje nad swoją powieścią, wraz z rozwojem akcji traci się gdzieś zwięzłość (która była głównym atutem stylistycznym tej prozy!), ustępując rażącemu przegadaniu. Poszczególne sceny są miejscami za bardzo rozbudowane, miejscami niepotrzebne, znika inteligentny suspens, a wkracza nuda. Kolejne zdarzenia ciągną się niemiłosiernie (jak na przykład długie spacery Zofii przy klasztorze), niezbędność niektórych staje się mocno wątpliwa (niepotrzebnie – i chyba trochę na siłę – rozbudowany wątek religijny), a sam finał traci swój mocny wydźwięk, gdy Kamiński pozwala sobie na retardację (przedstawiając wizytę u chorego filozofa).

Szkoda również, że Kamiński więcej miejsca nie poświęcił drugoplanowym osobom dramatu. Przedstawił rzeczywistość, co prawda, poprzez narrację trzecioosobową, ale jedynie z punktu widzenia Zofii, co umniejsza rolę pozostałych postaci. Właściwie jedynie główna bohaterka może się poszczycić dobrym portretem psychologicznym. Można jeszcze uznać, że stosunkowo dużo miejsca autor „Czarnej ikony” poświęcił Edwardowi Czerskiemu (właściwie było to nie do uniknięcia, skoro „Rozwiązła” w pewnym momencie staje się zapisem swoistej walki o prawdę między tymi dwoma osobami), natomiast pozostałe postaci zostały nieco spłycone, choć niosły ze sobą spory potencjał, który mógłby wzbogacić tę historię, nie psując jednocześnie tajemnicy (niedojrzały Adam, biseksualista, zagubiony w związku ze starszą kobietą, nie mogący poradzić sobie z brzemieniem rzekomego kazirodztwa, czy Alicja Zaremba, jego matka, pielęgnująca w sobie przez lata nienawiść do Czerskiego).

„Rozwiązła” niewątpliwie należy do powieści ciekawych, aczkolwiek nieco niedopracowanych. Trudno oprzeć się wrażeniu, że autor „Pod murami” nie wykorzystał w pełni swojego talentu albo, mówiąc ściślej, atuty jego prozy – dosadność, zwięzłość, empatia w kreowaniu bohaterów – giną gdzieś wśród wielu niepotrzebnych słów. Pozostaje mieć nadzieję, że następnym razem Kamiński nie dokona literackiego faulu na własnej (całkiem dobrej) powieści i będzie umiał rozsądnie używać klawisza „backspace”.
Jarosław Kamiński: „Rozwiązła”. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2012 [seria: archipelagi…].