CO NAM CHCĄ POWIEDZIEĆ MUCHY?
A
A
A
Choć przyznaję – do mnie ten album nie trafił po pierwszym przesłuchaniu. Robiłam do niego kilka podejść. Może dlatego, że górę wzięły przyzwyczajenia do grupy z dwóch poprzednich albumów? A Muchy pokazały, że są zespołem nieprzewidywalnym, wychodzącym poza przeciętność, odważnym. I nie chodzi tu jedynie o zmianę składu.
Worek z niespodziankami otwiera „Robotyka”. Dużo się tu dzieje – ciekawa perkusja, przesterowana gitara. „Nie przeżyję tej zimy, wyjadę taksówką nad morze” – życiowe niepowodzenie próbuje zagłuszyć podmiot liryczny. „Kurarę” rozpoczyna drażniąca elektronika. Później jest nieco lepiej. Wiraszko śpiewa o tym, że „nie chciałby obrosnąć w kołnierz za ciasny, rytuał powszedni”. „Wróżby” to kolejne z listy niespodzianek. Na początku ta piosenka mnie drażniła, ale po kilku przesłuchaniach przekonałam się do niej. To zupełnie nowa jakość w twórczości poznańskiej grupy. Zachwycający klawisz, przetworzony wokal. „Chcę dobrą pracę i psa i pieniądze”. Jednak na razie wyrażający to życzenie stoi i patrzy. Z pilotem telewizora w dłoni.
Czas na dwa silne momenty. Pierwszy z nich to „Zamarzam”. Udany, energetyczny numer, z równie udanie zmontowanym teledyskiem (powstał z materiału do filmu, który na DVD towarzyszy płycie). To już jest przebój. Drugi – nie mniej wyrazisty – jest „Poznań”. Moja ulubiona tutaj kompozycja. Gitarowa, nieprzekombinowana, z mocnym wokalem (dodatkowe brawa za wykrzyczany finał). Powracają stare Muchy. Grupa nie daje się jednak zamknąć w jednej szufladzie. Znów zaskakuje. W „Ani słowa” Michał brzmi momentami jak Lech Janerka; uwodzą akustyczną gitarą i przeszywającymi smykami. Szybkim rytmem i wokalnymi popisami atakuje z kolei „Wyjątkowo zwyczajnie”, a punkowe „Nie mów” doskonale sprawdzi się na koncertach. Kolejny mocny punkt to kompozycja „Nie przeszkadzaj mi, bo tańczę”, której fragmenty korespondują z twórczością Cool Kids Of Death, a całość jest urzekająco melodyjna. Ukojenie przynosi niemal instrumentalny „Bez noży, bez karabinów”. W finałowym „Łu” drażnią mnie partie saksofonu. Piosenka ma jednak swoje mocne momenty z akustyczną gitarą i udanym, spokojnym finałem, przechodzącym w muzyczny pejzaż.
Nie mniej ciekawy jest tutaj pejzaż słowny. Niezmiennie niezawodne są teksty; zawsze charakterystyczne, pełne słownych zabaw i przenośni. O sprawach naprawdę dla nas ważnych. O miłości, życiowych rozczarowaniach, ucieczce przed rutyną, coraz rzadszych rozmowach. To nie są teksty, które wylatują z głowy po jednym przesłuchaniu. Dają do myślenia, uwierają. Tu nie ma miejsca na żadne zgrzyty. Artyści doskonale wiedzą, co i w jaki sposób chcą powiedzieć. W głowie zostaje szereg wersów: „ręce związane na kokardę” („Zamarzam”), „psy dachowce” („Poznań”), „A wy kochajcie się wbrew popytom na samotność” („Ani slowa”).
Zaskakująca, emocjonalna, ambitna – to wszystko trafne słowa określające tę płytę. Żadna z piosenek nie przesądza o całej zawartości albumu. Dzięki temu ma on szansę trafić do osób, które wcześniej Much nie słuchały. Trzecia płyta – nowe perspektywy.
Worek z niespodziankami otwiera „Robotyka”. Dużo się tu dzieje – ciekawa perkusja, przesterowana gitara. „Nie przeżyję tej zimy, wyjadę taksówką nad morze” – życiowe niepowodzenie próbuje zagłuszyć podmiot liryczny. „Kurarę” rozpoczyna drażniąca elektronika. Później jest nieco lepiej. Wiraszko śpiewa o tym, że „nie chciałby obrosnąć w kołnierz za ciasny, rytuał powszedni”. „Wróżby” to kolejne z listy niespodzianek. Na początku ta piosenka mnie drażniła, ale po kilku przesłuchaniach przekonałam się do niej. To zupełnie nowa jakość w twórczości poznańskiej grupy. Zachwycający klawisz, przetworzony wokal. „Chcę dobrą pracę i psa i pieniądze”. Jednak na razie wyrażający to życzenie stoi i patrzy. Z pilotem telewizora w dłoni.
Czas na dwa silne momenty. Pierwszy z nich to „Zamarzam”. Udany, energetyczny numer, z równie udanie zmontowanym teledyskiem (powstał z materiału do filmu, który na DVD towarzyszy płycie). To już jest przebój. Drugi – nie mniej wyrazisty – jest „Poznań”. Moja ulubiona tutaj kompozycja. Gitarowa, nieprzekombinowana, z mocnym wokalem (dodatkowe brawa za wykrzyczany finał). Powracają stare Muchy. Grupa nie daje się jednak zamknąć w jednej szufladzie. Znów zaskakuje. W „Ani słowa” Michał brzmi momentami jak Lech Janerka; uwodzą akustyczną gitarą i przeszywającymi smykami. Szybkim rytmem i wokalnymi popisami atakuje z kolei „Wyjątkowo zwyczajnie”, a punkowe „Nie mów” doskonale sprawdzi się na koncertach. Kolejny mocny punkt to kompozycja „Nie przeszkadzaj mi, bo tańczę”, której fragmenty korespondują z twórczością Cool Kids Of Death, a całość jest urzekająco melodyjna. Ukojenie przynosi niemal instrumentalny „Bez noży, bez karabinów”. W finałowym „Łu” drażnią mnie partie saksofonu. Piosenka ma jednak swoje mocne momenty z akustyczną gitarą i udanym, spokojnym finałem, przechodzącym w muzyczny pejzaż.
Nie mniej ciekawy jest tutaj pejzaż słowny. Niezmiennie niezawodne są teksty; zawsze charakterystyczne, pełne słownych zabaw i przenośni. O sprawach naprawdę dla nas ważnych. O miłości, życiowych rozczarowaniach, ucieczce przed rutyną, coraz rzadszych rozmowach. To nie są teksty, które wylatują z głowy po jednym przesłuchaniu. Dają do myślenia, uwierają. Tu nie ma miejsca na żadne zgrzyty. Artyści doskonale wiedzą, co i w jaki sposób chcą powiedzieć. W głowie zostaje szereg wersów: „ręce związane na kokardę” („Zamarzam”), „psy dachowce” („Poznań”), „A wy kochajcie się wbrew popytom na samotność” („Ani slowa”).
Zaskakująca, emocjonalna, ambitna – to wszystko trafne słowa określające tę płytę. Żadna z piosenek nie przesądza o całej zawartości albumu. Dzięki temu ma on szansę trafić do osób, które wcześniej Much nie słuchały. Trzecia płyta – nowe perspektywy.
Muchy: „chcecicospowiedziec” [Universal Music Polska, 2012].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |