ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (217) / 2013

Przemysław Pieniążek,

ŚLADAMI NIKIFORA

A A A
Życie Epifaniusza Drowniaka (ok. 1895-1968), polskiego malarza łemkowskiego pochodzenia, lepiej znanego jako Nikifor Krynicki, w znacznym stopniu upłynęło w cieniu nędzy, samotności oraz społecznego niezrozumienia. Jednak w przypadku natchnionego samouka wszystkie te niedogodności spychane były na drugi plan siłą pasji, manifestującej się za sprawą obrazów powstających na każdej nadającej się do tego powierzchni: na kawałkach tektury, skrawkach papieru czy okładkach zeszytów. Autoportrety oraz charakterystyczne widokówki dokumentujące wybrane aspekty krynickiego pejzażu to niektóre z tematów podejmowanych przez artystę, którego dorobek (wedle szacunków) obejmował niespełna czterdzieści tysięcy prac.

Niestety, wiele z nich zostało zniszczonych przez ówczesnych właścicieli na wieść o chorobie artysty (gruźlica), często śliniącego pędzle w celu utrwalania barw oraz ich konserwacji. W rozpropagowaniu twórczości nietuzinkowego autora, zaliczanego do światowej czołówki malarzy prymitywistów, niebagatelną rolę odegrali między innymi: ukraiński malarz Roman Turyn (odkrywca talentu Nikifora), ksiądz Jerzy Wolff (nabywca dużej kolekcji dzieł Krynickiego), krytycy sztuki Ella i Andrzej Banachowie oraz plastyk Marian Włosiński, prawny opiekun Drowniaka, przyczyniający się do zorganizowania w 1967 roku w warszawskiej „Zachęcie” retrospektywnej wystawy jego obrazów.

To oczywiście wybiórcze spojrzenie na życiorys Nikifora, sprowadzony do poziomu popularnej legendy, konsekwentnie utrwalanej w świadomości kolejnych pokoleń. Jednak Dominik Szcześniak i Daniel Gutowski odrzucili pokusę stworzenia tradycyjnie rozumianej komiksowej biografii lub sentymentalnej, choć hermetycznej publikacji adresowanej w pierwszej kolejności do mieszkańców Krynicy Zdroju. Autorzy niewielkiego gabarytowo zeszytu zaproponowali zamiast tego niezwykle plastyczną impresję, której humorystyczna, ale nie pozbawiona poetyckich akcentów narracja oraz nawiązująca do kreski prymitywistów oprawa wizualna budzi u czytelnika wrażenie, że wizja roztaczanego przed nim pejzażu miasta (pocztówki przedstawiające pijalnię „Słotwinkę” czy Stary Dom Zdrojowy) zbieżna jest z perspektywą przyjętą niegdyś przez samego Nikifora – prostą, szczerą i całkowicie odrębną.

Opowieść Szcześniaka, w której współczesność płynnie łączy się z przeszłością, angażuje czytelnika do wspólnego pościgu (dosłownie wykraczającego poza ramy komiksu) za tytułowym bohaterem, w metaforyczny sposób podkreślając jego fenomen, wymykający się jednoznacznej interpretacji. Redaktor naczelny „Ziniola” często rezygnuje ze słownego komentarza na rzecz graficznego komunikatu, choć nie unika także strategii „gadających głów”, twórczo wykorzystując spostrzeżenia malarza Edwarda Dwurnika czy reżysera Krzysztofa Krauzego (ale także „szarych” nabywców prac Nikifora) w ramach krótkiej refleksji nad kształtowaniem się odbioru sztuki krynickiego artysty.

Pastelowe, nawiązujące do stylistyki malarstwa naiwnego ilustracje Daniela Gutowskiego, rysownika wywodzącego się komiksowej grupy Maszin, dobrze współgrają z anegdotycznym w tonie skryptem Szcześniaka, ukazując filigranowego plastyka jako przekorne ucieleśnienie ducha miasta, zdystansowanego obserwatora codzienności świadomie odcinającego się od obiegowych opinii na swój temat. Ale w historii nie zabrakło także bardziej ponurych akcentów, takich jak chociażby konsekwentnie powracające sygnały o postępującej chorobie Epifaniusza.

Ciekawy, dobrze wykorzystany pomysł na scenariusz oraz przemyślany aspekt plastyczny to najważniejsze atuty publikacji duetu Szcześniak-Gutowski, której nieformalne motto można odnaleźć na jednej z plansz ukazującej „referencje” krynickiego malarza napisane przez Jerzego Wolffa podkreślającego, iż: „(…) w absolutnej wrażliwości Nikifora na barwę, którą porównać można do absolutnego słuchu, przeglądają się nasze własne marzenia malarskie”. Trafne, nieprawdaż?
Dominik Szcześniak, Daniel Gutowski: „Nikifor. Krynica oczami Nikifora”. Wydawnictwo Ważka. Tylicz 2012.