ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 marca 6 (222) / 2013

Agata Goraj,

OPUSZCZENIE, ROZSTANIE, POŻEGNANIE? (KOGO? CZEGO? NIE MA) MALARSTWA ODMIANA PRZEZ PRZYPADKI LOSOWE

A A A
Pomimo miłości, a może właśnie dla niej, odchodzimy. Andrzej Tobis nie czyni tego na gwałt. Jest subtelnie konsekwentny. Wrażliwy na niuanse, delikatnie daje do zrozumienia, że to już koniec. Nie robi (aktoskich) scen, nie drze się (wokalistycznie), nie osądza (krytycznie). Jego zachowanie jest sztuką wysokiej klasy i wzorem kultury. W aspekcie sposobu – formy i treści przekazu, jest mistrzem obrazu. Bezpośrednią przyczyną jego malarskiego aktu zaniechania był (życiowy) konkret, a konkretnie…

Ostatni obraz – symboliczne krzesło

Proszę sobie usiąść. Opowiem historię „Krzesła do Nauki(akcja powstała w ramach Śląskiego Funduszu Stypendialnego im. Adama Graczyńskiego i pomocy katowickiej redakcji „Gazety Wyborczej” w 2005 roku). Nie tak dawno temu, za lasami, za hałdami powstał projekt (krzesła) autorstwa śp. Krystyny Bochenek. Jego wykonanie niezwykle funkcjonalnie, w niecodzienny sposób zaspokajało potrzeby uzdolnionych, śląskich studentów z ubogich rodzin. Pomysłodawczyni, choć z dizajnem miała niewiele wspólnego, wynalazła własny patent na „Śląską Rzecz” (Śląska Rzecz to regionalny konkurs polskiego designu). Do sprawy podeszła politycznie. Zwróciła się do śląskich samorządowców z prośbą o dar prosto z... Pięknej kobiecie się nie odmawia. Ofiarowane na Śląską Rzecz trony dużej wagi przekazywała w ręce znacznie sprawniejsze. Tytułowe krzesła (tej oto bajki) złożone na ołtarzu śląskiego warsztatu ulegały czarom. Za pomocą magicznej techniki artystycznej i naznaczenia indywidualnym śladem (stylu lub sygnatury) twórcy, nabierały nowego znaczenia i wyrazu. Siedziska przedstawicieli władz (którzy kolejno spadali, a raczej wyskakiwali ze stołków) zamieniały się w dzieła sztuki, wystawiane nie w galerii, a na licytacji. Cały dochód z akcji trafił do Śląskiego Funduszu Stypendialnego (Goślińska 2007: „Gazeta Wyborcza”). Rynek (sztuki) cierpiał.     

Andrzej Tobis wziął udział w programie drugiej edycji, której idea (jak mu się wydawało) była szczytna i wysoce słuszna. W swych utopijnych założeniach, niestety, tym razem potraktowano sztukę przedmiotowo. Dla artysty taktyka charytatywna okazała się porażką (finał połączony z licytacją odbył się w 23 września 2007 roku na dziedzińcu zabytkowej kopalni Guido w Zabrzu). Samo założenie z góry skazywało dzieło na instrumentalne użycie i wykorzystanie. Andrzej Tobis – człowiek o dobrym sercu, poproszony o udział, poczuł się do odpowiedzialności odpowiedzi na pytanie. Tak… Podjął się i zaangażował, jak dziś wspomina – niepotrzebnie. Będąc osobą otwartą i skorą do bezinteresownej pomocy, przejął się historią „Krzesła do nauki” i zaszkodził sam sobie. Miał naukę na przyszłość. Przedsięwzięcie odbiło się na nim niezdrowo, jednak szybko doszedł do sprawności. Nie zniechęcił się, nie poddał. Czynnie działał dalej w wymiarze (pro)społeczno-kulturalnym. Pomimo (pewnie nie pierwszego i nie ostatniego) rozczarowania w życiu nie porzucił sztuki!

Twórczą aktywność – stworzenie „Krzesła do Nauki”, Andrzej Tobis potraktował bardzo poważnie. W kreację włożył dużo wysiłku, zarówno fizycznego, jak i intelektualnego. Odbiło się to boleśnie na artystycznej świadomości i kondycji malarza. Jego pomysł na meblową aranżację nosił znamiona filozoficznej i architektonicznej dekonstrukcji. Po rozłożeniu obiektu na czynniki pierwsze otrzymał „podstawową jednostkę krzesłową”. Drewniane elementy zmontował w litą deskę, którą wyszlifował na gładko i pomalował na biało. Stała się ona neutralnym podłożem – podobraziem, na którym powstał wizerunek pierwowzoru, jakby pośmiertny portret krzesła.

Andrzej Tobis dzieło to określa mianem ikony krzesła, tożsamej z nim samym. Wykonanie zajęło mu miesiąc. Specjalnie w tym celu zakupił szlifierkę (co świadczy o zawodowym i profesjonalnym podejściu do wykonywanej pracy) oraz zaopatrzył się w inne niezbędne akcesoria majsterkowicza. We wrześniu 2005 roku podczas wydłubywania tapicerskich zszywek wbił sobie nóż we wskazujący palec prawej ręki. Polała się krew! W konsekwencji każdemu ruchowi dłoni towarzyszył przeszywający ból. W tym czasie pracował nad obrazem, którego dokończenie stało się niemożliwe. Ręka powróciła sprawności, lecz Andrzej Tobis stracił przekonanie do dzieła. Twierdzi, że widocznie był to słaby obraz lub słabszy moment w jego byciu malarzem. Tak czy tak, słabo… (wyszło). Doszło do momentu przełomowego w jego twórczości malarskiej. Bez żadnych oświadczeń czy deklaracji, po prostu przestał malować. Koniec (historii).

Symboliczne pożegnanie malarstwa

Bajka się skończyła – życie…. to nie koniec. Sprawa malarstwa nie jest zamknięta. Wyrok jeszcze nie zapadł, jest na zawsze zawieszony. Oskarżony – Andrzej Tobis, został posądzony o porzucenie wiernego malarstwa dla młodszej fotografii. Pozwany w swej artystycznej praktyce, broni swojej profesji i profesury. Z jego perspektywy technika jest na drugim planie, na pierwszym zaś przoduje sztuka. Kiedy poczuje potrzebę wyrażenia czegoś, do czego będzie potrzebował malarskiego medium, to się nie zawaha. Z malarstwem tak naprawdę nigdy się nie rozstał. Nadal wykłada na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, pozostając w ciągłym i żywym kontakcie z malarstwem, które jest jego przedmiotem wykładowym.

Symboliczne „Krzesło” Andrzeja Tobisa nie jest dziełem oryginalnym, lecz znaczonym i znaczącym. Jawnie nawiązuje do klasycznej pracy amerykańskiego artysty Kosutha Josepha – twórcy sztuki konceptualnej. Tegoż „Jedno i trzy krzesła” z 1965 roku jest zestawieniem krzesła, jego fotografii i encyklopedycznego hasła. Jednak i on nie jest autorem owej piramidalnej koncepcji przedstawienia. Jako pierwszy na pomysł ten wpadł René Magritte – „autor słów i rzeczy”. Łącząc słowo, obraz i rysunek, wykonał pierwszą opartą na tej zasadzie kompozycję zatytułowaną „Koń” (Kosuth 1987). Andrzej Tobis wprowadza do swojej twórczości słowo, które zaczyna współgrać z obrazem. Powstała relacja pogłębia wymiar dzieł, co stanowi inspirację dla malarza. Kosuth podejmował rozważania na temat wartości obrazu, których upatrywał w samym procesie doświadczania sztuki. Kontakt z dziełem ma odsłaniać jego wielorakie i nieskończone aspekty. W swoim słynnym artykule „Sztuka po filozofii” opublikował głośne tezy o sztuce rozgrywanej w sferze pojęć i idei. Według tej koncepcji sztuka ma być sama definicją dla siebie, a jedynym jej celem – ona sama. W świetle tego sztuka konceptualna jest sztuką lingwistyczną, która zajmuje się definicjami i ich konsekwencjami. Za pełną teorię sztuki Kosuth uważa sztukę samą w sobie, traktowaną już nie tylko jako wytworzone dzieło, ale dyskursywną formę wypowiedzi, opisującą zarówno elementy zewnętrzne, jak i wewnętrzne w stosunku do samej siebie.

Krzesło Andrzeja Tobisa to teoretyczny obiekt o cechach tautologicznych, będący wypowiedzią sztuki o sztuce. Poprzez wprowadzenie słownej definicji w interpretacji dominuje problematyka języka, która ujawnia władzę nazwy nad konkretnym przedmiotem. Niematerialny, pojęciowy rdzeń dzieła klasyfikuje go w konceptualizmie lingwistycznym (Czartoryska 1976). Tautologiczna sytuacja krzesła (ukazanie go wraz z jego naturalnej wielkości zdjęciem i odpowiednio powiększoną fotografią jego słownikowej definicji), ujawniła trzy sposoby istnienia krzesła, wychodząc od materialnego, a kończąc na ideowym. Istota dzieła jest tu sprowadzona do samego nazwania przedmiotu, jego uogólnienia i zobiektyzowania. Praca wyraża zainteresowanie Andrzeja Tobisa językiem, jego funkcją i znaczeniem. Jest konsekwencją dziecięcych penetracji słowników, leksykonów i encyklopedii oraz zapowiedzią nowego spojrzenia na miasto. Słowo stanie się integralną częścią jego twórczości i kluczem do czytania otaczającej go katowickiej rzeczywistości. 
LITERATURA:
U. Czartoryska: „Od pop-artu do sztuki konceptualnej”. Warszawa 1976.
M. Goślińska: „Krzesła po raz trzeci dla młodych i zdolnych” [w:] „Gazeta Wyborcza”, z dn. 29.06.2007.
J. Kosuth: „Sztuka po filozofii”, przeł. Urszula Niklas [w:] „Zmierzch estetyki – rzekomy i autentyczny”. Red. S. Morawski. Warszawa 1987.