KINO WOKÓŁ NAS
A
A
A
NOWOŚCI WYDAWNICZE
„Jest film, nie ma filmu – koniec bajki. Felietony o kinie” to subiektywny wybór tekstów Andrzeja Gwoździa (kierownika Zakładu Filmoznawstwa i Wiedzy o Mediach Uniwersytetu Śląskiego) drukowanych w latach 2001-2011 na łamach kwartalnika „Opcje”. Książka jest zapisem prywatnych emocji i doświadczeń dotyczących szeroko rozumianej kultury audiowizualnej. W toku snutej narracji autor odsłania przed czytelnikiem swoje kolejne oblicza: skorego do polemik widza, uczestnika życia społecznego, podróżującego po świecie filmo- i niemcoznawcy, ale również Górnoślązaka, którego odczuwanie kina zostało, jak przyznaje, „wydatnie określone przez górnośląski kod kulturowy – z jego wyjątkowością i bogactwem, zawiłościami i komplikacjami różnorakiej natury” (s. 9).
Felietony Andrzeja Gwoździa dalece wykraczają poza doraźny komentarz do repertuaru przybytków X muzy. Kino to dla niego nie tylko ekspansywny żywioł wchłaniający najróżniejsze aspekty kultury (popularny, masowy, analogowy, cyfrowy czy regionalny), ale przede wszystkim „(…) pewien stan ducha, który towarzyszy nam przez całe życie, sprawiając, że powłoka świata jawi nam się na sposób filmowy, a świat cały – jednym wielkim ekranem” (s. 10). Redaktor naczelny „Kultury Współczesnej” na wybranych przykładach diagnozuje kondycję nowożytnej kinematografii (w aspekcie lokalnym oraz globalnym), akcentując mało satysfakcjonującą ofertę rodem z polskiego filmowego podwórka, żywo polemizując z patriotycznym wręcz obowiązkiem oglądania rodzimych megaprzebojów czy ekranizacji literacko-szkolnego kanonu.
Autor proponuje także refleksję nad kwestią narodowej tożsamości kina (niejednokrotnie powracając do filmowego dorobku byłego NRD), przypominając o potencjale tkwiącym w języku oraz kulturowo-historycznej panoramie małych ojczyzn: Katowic, Chorzowa czy Siemianowic, urastających w jego odczuciu do rangi „górnośląskiego multiekranu” (s. 117). Głosząc pochwałę kinematograficznych obrzeży, Andrzej Gwóźdź pyta o pamięć miejsc oraz zwraca uwagę na fenomen filmowych ogrodów, często wzbogacających fabularną narrację czy aktorskie kreacje o dodatkowe sensy i znaczenia. Wspomnienia dotyczące nietuzinkowych osobowości europejskiego kina (między innymi Krzysztofa Kieślowskiego, Toma Tykwera czy Wima Wendersa) idą tu w parze z życzliwym spojrzeniem na dorobek „małych mistrzów”, takich jak Antoni Halor lub Dagmara Drzazga.
Trudne pytanie o kwestię moralności filmowego medium Andrzej Gwóźdź spójnie łączy ze współczesną recepcją życia i twórczości Leni Riefenstahl oraz Veita Harlana – autorów uwikłanych w służbę nazistowskiemu reżymowi. W kilku tekstach autor zwraca uwagę na postępującą hegemonię filmowych trailerów, przepowiadając niejako supremację multipleksów, będących jednak przede wszystkim kolejnym etapem w multimedialnym rozwoju kina, jawiącego się dziś bardziej jako informatyczno-technologiczny design niż artystyczna kreacja. W centrum zainteresowania felietonisty znalazły się także dzieła, których szumne premiery miały zapowiadać nadchodzące zmiany w estetyce, języku czy samej naturze kinematografii. O ile jednak żywiołowe reakcje towarzyszące pokazom „Pasji” (2004) Mela Gibsona czy „Kodu da Vinci” (2006) Rona Howarda okazały się wyrazistymi zjawiskami o wymiarze wręcz socjologicznym, o tyle „Avatar” (2009) Jamesa Camerona rzeczywiście zapoczątkował cyfrową rewolucję, wprowadzając nie tylko nowe standardy wizualnych formatów kinowych seansów, ale i zgoła odmienny sposób myślenia o samym dziele filmowym.
Choć inspiracją dla większości tekstów zebranych w tomie były zjawiska (około)filmowe, wydarzeniem inicjującym felietonowy cykl okazał się zamach na World Trade Center, a ściślej: zaduma nad metodą kształtowania kulturowo-medialnej refleksji po 11 września. Przywołując teorie Paula Virilio oraz Jeana Baudrillarda, autor zwraca uwagę na fakt, że kino i media zawsze stanowiły swoiste przedłużenie wojny, a sama broń – narzędzie postrzegania. Wpływ specyfiki telewizyjnego ukazywania konfliktów zbrojnych na język oraz ideologię filmu Andrzej Gwóźdź konfrontuje z naczelną ideą swoich refleksji, podkreślając, że kino jest po prostu (tylko i aż) kinem.
Teksty z kolekcji „Jest film, nie ma filmu – koniec bajki. Felietony o kinie” nie atakują czytelnika erudycyjnymi wywodami (choć śledzenie skojarzeniowych sekwencji autora jest w naprawdę interesujące). Niewątpliwa znajomość rzeczy zostaje tu zbilansowana humorystycznym dystansem oraz dochodzącymi chwilami do głosu silnymi emocjami dodającymi lekturze specyficznego klimatu. I co najważniejsze – w przeważającej większości spostrzeżenia Andrzeja Gwoździa nie straciły nic na aktualności.
Felietony Andrzeja Gwoździa dalece wykraczają poza doraźny komentarz do repertuaru przybytków X muzy. Kino to dla niego nie tylko ekspansywny żywioł wchłaniający najróżniejsze aspekty kultury (popularny, masowy, analogowy, cyfrowy czy regionalny), ale przede wszystkim „(…) pewien stan ducha, który towarzyszy nam przez całe życie, sprawiając, że powłoka świata jawi nam się na sposób filmowy, a świat cały – jednym wielkim ekranem” (s. 10). Redaktor naczelny „Kultury Współczesnej” na wybranych przykładach diagnozuje kondycję nowożytnej kinematografii (w aspekcie lokalnym oraz globalnym), akcentując mało satysfakcjonującą ofertę rodem z polskiego filmowego podwórka, żywo polemizując z patriotycznym wręcz obowiązkiem oglądania rodzimych megaprzebojów czy ekranizacji literacko-szkolnego kanonu.
Autor proponuje także refleksję nad kwestią narodowej tożsamości kina (niejednokrotnie powracając do filmowego dorobku byłego NRD), przypominając o potencjale tkwiącym w języku oraz kulturowo-historycznej panoramie małych ojczyzn: Katowic, Chorzowa czy Siemianowic, urastających w jego odczuciu do rangi „górnośląskiego multiekranu” (s. 117). Głosząc pochwałę kinematograficznych obrzeży, Andrzej Gwóźdź pyta o pamięć miejsc oraz zwraca uwagę na fenomen filmowych ogrodów, często wzbogacających fabularną narrację czy aktorskie kreacje o dodatkowe sensy i znaczenia. Wspomnienia dotyczące nietuzinkowych osobowości europejskiego kina (między innymi Krzysztofa Kieślowskiego, Toma Tykwera czy Wima Wendersa) idą tu w parze z życzliwym spojrzeniem na dorobek „małych mistrzów”, takich jak Antoni Halor lub Dagmara Drzazga.
Trudne pytanie o kwestię moralności filmowego medium Andrzej Gwóźdź spójnie łączy ze współczesną recepcją życia i twórczości Leni Riefenstahl oraz Veita Harlana – autorów uwikłanych w służbę nazistowskiemu reżymowi. W kilku tekstach autor zwraca uwagę na postępującą hegemonię filmowych trailerów, przepowiadając niejako supremację multipleksów, będących jednak przede wszystkim kolejnym etapem w multimedialnym rozwoju kina, jawiącego się dziś bardziej jako informatyczno-technologiczny design niż artystyczna kreacja. W centrum zainteresowania felietonisty znalazły się także dzieła, których szumne premiery miały zapowiadać nadchodzące zmiany w estetyce, języku czy samej naturze kinematografii. O ile jednak żywiołowe reakcje towarzyszące pokazom „Pasji” (2004) Mela Gibsona czy „Kodu da Vinci” (2006) Rona Howarda okazały się wyrazistymi zjawiskami o wymiarze wręcz socjologicznym, o tyle „Avatar” (2009) Jamesa Camerona rzeczywiście zapoczątkował cyfrową rewolucję, wprowadzając nie tylko nowe standardy wizualnych formatów kinowych seansów, ale i zgoła odmienny sposób myślenia o samym dziele filmowym.
Choć inspiracją dla większości tekstów zebranych w tomie były zjawiska (około)filmowe, wydarzeniem inicjującym felietonowy cykl okazał się zamach na World Trade Center, a ściślej: zaduma nad metodą kształtowania kulturowo-medialnej refleksji po 11 września. Przywołując teorie Paula Virilio oraz Jeana Baudrillarda, autor zwraca uwagę na fakt, że kino i media zawsze stanowiły swoiste przedłużenie wojny, a sama broń – narzędzie postrzegania. Wpływ specyfiki telewizyjnego ukazywania konfliktów zbrojnych na język oraz ideologię filmu Andrzej Gwóźdź konfrontuje z naczelną ideą swoich refleksji, podkreślając, że kino jest po prostu (tylko i aż) kinem.
Teksty z kolekcji „Jest film, nie ma filmu – koniec bajki. Felietony o kinie” nie atakują czytelnika erudycyjnymi wywodami (choć śledzenie skojarzeniowych sekwencji autora jest w naprawdę interesujące). Niewątpliwa znajomość rzeczy zostaje tu zbilansowana humorystycznym dystansem oraz dochodzącymi chwilami do głosu silnymi emocjami dodającymi lekturze specyficznego klimatu. I co najważniejsze – w przeważającej większości spostrzeżenia Andrzeja Gwoździa nie straciły nic na aktualności.
Andrzej Gwóźdź: „Jest film, nie ma filmu – koniec bajki. Felietony o kinie”. Oficyna Wydawnicza ATUT. Wrocław 2013.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |