REJS Z HERAKLITEM
A
A
A
Wydania DVD
Historię opowiedzianą przez Piotra Ivana Ivanova oraz Krzysztofa Dziomdziorę trudno uznać za szczególnie skomplikowaną: oto bezimienny bohater (Piotr Kamont), uciekając (najprawdopodobniej) przed szarzyzną codzienności/życiowymi problemami, wyrusza w samotny, trwający ponad miesiąc rejs po Wiśle, mknąc na jej falach od Warszawy do Gdańska. Fabularna prostota jest w tym przypadku jak najbardziej umotywowana, ba, wręcz konieczna, doskonale bowiem współgra z ideą filmu, będącego – na co zwraca uwagę już sam tytuł – wykładnią heraklitańskiej zasady panta rhei.
Składająca się z sześciu rozdziałów kronika (także duchowej) podróży małomównego protagonisty proponuje niewymuszoną refleksję na temat zmiany jako kluczowego elementu charakteryzującego znany nam świat. Nostalgiczna żegluga staje się czytelnym symbolem nieodwracalności przemian (wszak nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki), ale także doświadczenia prowadzącego do oświecenia, poznania samego siebie i własnego miejsca w otaczającej rzeczywistości. Kolejne przystanki bohatera „Wszystko płynie” konfrontują go zarówno z ludźmi (często oferującymi pomocną dłoń, ciepłą strawę lub chwilę niezobowiązującej rozmowy przy blasku ogniska, czasem zaś, niestety, złe słowo), jak również kapryśnym żywiołem natury.
Bo w tej opowieści równie ważna jest sama Wisła, której leniwie szemrzący lub wprost przeciwnie: spieniony nurt pełnił onegdaj o wiele większą niż obecnie rolę w życiu Polaków. Rzeka przypomina o relacji łączącej mikrokosmos ludzkich spraw z makrokosmosem przyrody, którego człowiek jest nierozerwalną cząstką. Zapytany przez częstującą go obiadem gospodynię o powód swojej niecodziennej podróży, wędrowiec stwierdza, że płynie dla samego płynięcia. Zaskakująco prosta odpowiedź nie znajduje jednak przełożenia na sekwencję późniejszych wydarzeń, kiedy to bohater – na krótko zatrzymując się na stałym lądzie – próbuje dodzwonić się do tajemniczej Ewy. Motywacje podróżnika pozostają do końca niejasne, choć sam charakter jego wiślanej odysei budzi dość jednoznaczne skojarzenia z rytuałem przejścia (czy też raczej: przepłynięcia).
Pejzaż z popadającymi w ruinę budynkami, majestatycznie otwierające się bramy kanału czy układana przez bohatera kostka Rubika to tylko niektóre z symboli przywoływanych przez twórców „Wszystko płynie” w ramach tej nietuzinkowej, impresyjnej wręcz produkcji, łączącej cechy dokumentu oraz fabularnego kina drogi. Swoje nieśpieszne, hipnotyzujące wręcz tempo dzieło Piotra Ivana Ivanova oraz Krzysztofa Dziomdziory (notabene pojawiających się w barwnych epizodach) zawdzięcza wysmakowanym zdjęciom Jana Prosińskiego. Melancholijna aura przenika ujęcia pejzażu we mgle czy łodzi oświetlającej ciemności przy pomocy kulistego lampionu przypominającego księżyc w pełni. Dzięki solidnej oprawie wizualnej (film zrealizowano za pomocą kompaktowego aparatu Panasonic Lumix GH 1 z zestawem najróżniejszych obiektywów) oraz sprawnemu montażowi Jarosława Rybickiego, widz może się poczuć niczym niewidoczny pasażer, uprzywilejowany współuczestnik żeglugi.
Nieodłącznym elementem narracji jest także ścieżka dźwiękowa (dołączona jako ekskluzywny bonus do rozszerzonego wydania DVD) przygotowana przez młodych niezależnych artystów (Paula i Karol, Marcin Cichy, Mitch & Mitch, The Ploy, Eric Shoves Them In His Pocket), których miłe dla ucha kompozycje oraz powłóczyste, ale i energetyczne piosenki, w asyście delikatnego chlupotu fal, wywołują prawdziwie kojące uczucie, dalekie jednak od senności. „Ta rzeka nurtuje cię/Ta rzeka nurtuje mnie/i przyciąga z całych sił” – śpiewa Adam Repucha w utworze „Zabierz mnie do morza”. Podobną moc ma film Ivanova i Dziomdziory.
Składająca się z sześciu rozdziałów kronika (także duchowej) podróży małomównego protagonisty proponuje niewymuszoną refleksję na temat zmiany jako kluczowego elementu charakteryzującego znany nam świat. Nostalgiczna żegluga staje się czytelnym symbolem nieodwracalności przemian (wszak nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki), ale także doświadczenia prowadzącego do oświecenia, poznania samego siebie i własnego miejsca w otaczającej rzeczywistości. Kolejne przystanki bohatera „Wszystko płynie” konfrontują go zarówno z ludźmi (często oferującymi pomocną dłoń, ciepłą strawę lub chwilę niezobowiązującej rozmowy przy blasku ogniska, czasem zaś, niestety, złe słowo), jak również kapryśnym żywiołem natury.
Bo w tej opowieści równie ważna jest sama Wisła, której leniwie szemrzący lub wprost przeciwnie: spieniony nurt pełnił onegdaj o wiele większą niż obecnie rolę w życiu Polaków. Rzeka przypomina o relacji łączącej mikrokosmos ludzkich spraw z makrokosmosem przyrody, którego człowiek jest nierozerwalną cząstką. Zapytany przez częstującą go obiadem gospodynię o powód swojej niecodziennej podróży, wędrowiec stwierdza, że płynie dla samego płynięcia. Zaskakująco prosta odpowiedź nie znajduje jednak przełożenia na sekwencję późniejszych wydarzeń, kiedy to bohater – na krótko zatrzymując się na stałym lądzie – próbuje dodzwonić się do tajemniczej Ewy. Motywacje podróżnika pozostają do końca niejasne, choć sam charakter jego wiślanej odysei budzi dość jednoznaczne skojarzenia z rytuałem przejścia (czy też raczej: przepłynięcia).
Pejzaż z popadającymi w ruinę budynkami, majestatycznie otwierające się bramy kanału czy układana przez bohatera kostka Rubika to tylko niektóre z symboli przywoływanych przez twórców „Wszystko płynie” w ramach tej nietuzinkowej, impresyjnej wręcz produkcji, łączącej cechy dokumentu oraz fabularnego kina drogi. Swoje nieśpieszne, hipnotyzujące wręcz tempo dzieło Piotra Ivana Ivanova oraz Krzysztofa Dziomdziory (notabene pojawiających się w barwnych epizodach) zawdzięcza wysmakowanym zdjęciom Jana Prosińskiego. Melancholijna aura przenika ujęcia pejzażu we mgle czy łodzi oświetlającej ciemności przy pomocy kulistego lampionu przypominającego księżyc w pełni. Dzięki solidnej oprawie wizualnej (film zrealizowano za pomocą kompaktowego aparatu Panasonic Lumix GH 1 z zestawem najróżniejszych obiektywów) oraz sprawnemu montażowi Jarosława Rybickiego, widz może się poczuć niczym niewidoczny pasażer, uprzywilejowany współuczestnik żeglugi.
Nieodłącznym elementem narracji jest także ścieżka dźwiękowa (dołączona jako ekskluzywny bonus do rozszerzonego wydania DVD) przygotowana przez młodych niezależnych artystów (Paula i Karol, Marcin Cichy, Mitch & Mitch, The Ploy, Eric Shoves Them In His Pocket), których miłe dla ucha kompozycje oraz powłóczyste, ale i energetyczne piosenki, w asyście delikatnego chlupotu fal, wywołują prawdziwie kojące uczucie, dalekie jednak od senności. „Ta rzeka nurtuje cię/Ta rzeka nurtuje mnie/i przyciąga z całych sił” – śpiewa Adam Repucha w utworze „Zabierz mnie do morza”. Podobną moc ma film Ivanova i Dziomdziory.
„Wszystko płynie”. Scenariusz i reżyseria: Piotr Ivan Ivanov, Krzysztof Dziomdziora. Gatunek: dokument fabularyzowany. Produkcja: Polska 2011, 74 min. Dystrybutor: Imago Film.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |