ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

sierpień 15-16 (231-232) / 2013

Piotr Gorliński-Kucik,

'NIE PRZESTRZEGAŁEM ŻADNYCH REGUŁ. WYMYŚLIŁEM WŁASNE'

A A A
Mamy ostatnio do czynienia z kolejną falą książek dotyczących muzyki popularnej. Są to przeważnie dzieje poszczególnych gatunków czy zespołów, biografie i autobiografie muzyków. Pojawienie się opowieści Tony'ego Iommiego o jego „drodze przez Niebo i Piekło z Black Sabbath” wpisało się nie tylko w ten trend, ale także w szereg wydarzeń zapowiadających „13”, czyli nowy studyjny album Black Sabbath nagrany w pierwszym, oryginalnym składzie (w wersji angielskiej książka ukazała się w 2011 roku, w Polsce – na początku czerwca 2013).

Odnoszę wrażenie, że wciąż należycie nie docenia się tego, jak bardzo wpływowym gitarzystą jest Iommi. Jako współtwórca ciężkiego grania (wespół z Led Zeppelin oraz Deep Purple) oraz niekwestionowany twórca metalu inspirował pokolenia muzyków, którzy z kolei tworząc swoje podgatunki w obrębie szeroko pojmowanej muzyki ekstremalnej, wpływali na jeszcze młodszych kolegów. Do inspiracji riffami Iommiego przyznają się największe gwiazdy muzyki. A jego autobiografia jest okazją, aby lepiej poznać tego tajemniczego gentlemana.

Iommi nie tworzy w swojej książce szczegółowej chronologii ani kalendarium. Skupia się w niej przede wszystkim na sobie i na muzyce, którą tworzył. Zaczyna od opowieści o swoim dzieciństwie w surowym Birmingham, i wczesnej młodości, kiedy to jego życie nierozerwalnie związało się z muzyką – czyli z Black Sabbath.

Ważny i kluczowy moment jego biografii stanowi rzecz jasna wypadek, który pozbawił go palców prawej dłoni (a jest on gitarzystą leworęcznym!). Iommi mówi o tym szczegółowo i przejmująco, ale z dystansem. I z dystansem też odnosi się do tezy, że wydarzenie to bezpośrednio wpłynęło na powstanie heavy metalu. Niemniej jednak przyznaje, że utrata palców zmusiła go do szeregu odważnych i pionierskich eksperymentów, począwszy od przerobienia gitary (szlifowanie progów), przez zmianę strun (cieńsze struny łatwiej było dociskać na gryfie), aż po specjalną technikę gry (oszczędzanie zranionych palców). Eksperymenty te znacząco wpłynęły na jego charakterystyczne brzmienie. To pierwsza z wielu sytuacji, w których Iommi musiał wykazać się determinacją i uporczywym dążeniem do celu.

Myślę, że to największy walor książki. Nie idzie tu bowiem o poznanie jakichś nowych faktów (aczkolwiek pewne epizody pewnie dopiero teraz po raz pierwszy ujrzały światło dzienne), ale o poznanie motywacji i działań oraz cech charakteru tego jedynego niezłomnego członka zespołu, który nigdy, czasem nawet jako jedyny, nie opuścił jego szeregów. Choć z biografii gitarzysty wyłania nam się obraz kawalarza i dowcipnisia, który nie wylewał za kołnierz i nie stronił od kokainy, to jednak zawsze znał umiar. A umiar był mu z kolei potrzebny do utrzymania zespołu, mobilizowania jego członków, upominania ich i wielokrotnego budowania zespołu od podstaw.

Przypomnijmy, że po odejściu Ozzy'ego pod koniec lat siedemdziesiątych Black Sabbath ciągle zmieniał nie tylko wokalistów, ale i niejednokrotnie cały skład. W miarę długo trwał przy Iommim jedynie Butler. Obok klasycznego składu najlepsze płyty powstały za „ery Dio”, ale za czasów Tony'ego Martina oraz innych, okazjonalnych wokalistów (czasem angażowanych jednie na trasy koncertowe) były to produkcje raczej średnie, niewyraziste i w sumie niezbyt ostre jak na twórców metalu.

A jednak niezłomny Iommi za każdym razem odbudowywał skład i dbał o markę, jaką dla całych pokoleń było Black Sabbath. Powrót do najwyższej formy uzyskał Iommi na początku nowego wieku, nagrywając płyty solowe, zwołując po raz kolejny zespół z „ery Dio” oraz całkiem niedawno – nagrywając „13”.

Czytając książkę, odnosi się wrażenie, choć nie jest to powiedziane wprost, że nie kariera, sława, czy pieniądze, ale muzyka sama w sobie i chęć podtrzymania przy życiu zespołu była dla Iommiego najważniejszą motywacją. Na tyle silną, że czasem praca i wyjazdy w trasy negatywnie wpływały na jego małżeństwa oraz utrudniły odzyskanie córki. W książce będziemy mieli okazję poznać muzyka także bardziej prywatnie. Oczywiście w porównaniu z „The Osbournes” będzie to jedynie drobnostka.

Innym tematem są trudne i powikłane relacje zespołu z menadżerami, księgowymi i producentami. Iommi przyłącza się do chóru narzekających na jakość współpracy, na ciągłe niejasności i oszustwa, a nawet kontakty ze światem przestępczym.

A jeśli chce się Państwo dowiedzieć, jakie są konsekwencje podpalenia perkusisty, co ma wspólnego CB-radio z autobusową toaletą, oraz jak Ozzy zachował się podczas spotkania z premierem Wielkiej Brytanii – zapraszam do lektury. Dla szerszego grona odbiorców będzie to książka jak wiele innych. Jednak dla fanów zespołu, lub po prostu jego sympatyków, jest to zdecydowanie pozycja obowiązkowa. Ta dobrze napisania (w zasadzie opowiedziana, bowiem Iommi udzielał wywiadu-rzeki) autobiografia splata się z historią nie tylko heavy metalu, ale w pewnym stopniu także z historią muzyki popularnej w ogóle.
Tony Iommi: „Iron Man. Moja podróż przez Niebo i Piekło z Black Sabbath”. Przeł. M. Mejs. Wydawnictwo Kagra. Poznań 2013.