ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 września 17 (233) / 2013

Oskar Kalarus,

GDY ROZUM ŚPI... INNA HISTORIA LEONARDA DA VINCI

A A A
Od kwietnia do czerwca bieżącego roku stacja Fox emitowała serial o losach jednego z największych geniuszy renesansu – Leonarda da Vinci. Jeżeli w kimś nie wzbudził niepokoju o jakość dzieła fakt, że w zasadzie wszystkich Włochów grają Anglicy, to zapewne zrobiło to reklamowanie widowiska jako „nowego serialu współtwórcy »Batman-Początek« oraz »Mroczny Rycerz«” (błędna odmiana tytułów zachowana zgodnie z plakatem), czyli filmów, które chyba najmniej pasują do opowieści o renesansowym mistrzu.

Już początek pierwszego odcinka wyraźnie sugeruje, z czym mamy do czynienia – jeden z bohaterów wygłasza mowę o tym, że historia jest kłamstwem i z czasem również losy Leonarda ulegną przeinaczeniu. Ów szczególny wstęp należy traktować jako sposób na poinformowanie widzów, że niewiele z tego, co zobaczą, będzie zgodne z historycznymi faktami.

Głównego bohatera poznajemy, gdy ma on zaledwie dwadzieścia parę lat, czyli jeszcze przed stworzeniem najważniejszych dzieł. Młody florencki artysta, pozostający wciąż pod opieką swojego mistrza Verrocchia, próbuje wkupić się w łaski potężnego mecenasa – Lorenza de Medici. Biografia Leonarda stanowi jednak tylko jeden z wielu wątków fabularnych, będąc zresztą – co można zauważyć już w pierwszym odcinku – przede wszystkim produktem bujnej wyobraźni autorów. Losy artysty zostały, zgodnie z regułami rządzącymi przygodowymi opowieściami, wplecione w wielką historię, przy czym nieraz okazuje się, że Leonardo odgrywał kluczową rolę w politycznych stosunkach największych sił ówczesnej Italii.

Widzowie zaznajomieni z biografią artysty z Vinci z łatwością rozpoznają najciekawsze wydarzenia z jego życia, szybko jednak odkryją, że zostały one zmodyfikowane, aby lepiej wpasować się w promowaną w filmie spiskową teorię dziejów. Kiedy na przykład serialowy Leonardo był małym chłopcem, trafił do groty, gdzie doświadczył prawdziwie mistycznego przeżycia – miał wizję, w której zobaczył o kilkanaście lat starszego siebie, zawieszonego w pozycji wisielca z karty Tarota. Prawdziwe wydarzenia były znacznie mniej spektakularne: chociaż Leonardo rzeczywiście przeżył pewnego rodzaju mistyczne doświadczenie w grocie, polegało ono „jedynie” na tym, że odnalazł tam – w znacznym oddaleniu od oceanu – muszle, co rozbudziło w nim większą ciekawość, ponieważ zapragnął wiedzieć, kiedy i w jaki sposób tam się one znalazły. W podobny sposób modyfikowane są w zasadzie wszystkie bardziej rozpoznawalne momenty z biografii artysty – od widoku ptaka nad kołyską, przez relacje z ojcem, po dramatyczny proces o sodomię.

W renesansowej Florencji działał urząd do spraw moralności. W 1476 roku do skrzynki na donosy wrzucono anonimowe zawiadomienie, oskarżające czterech obywateli Republiki (w tym Leonarda da Vinci) o sodomię, a konkretnie o korzystanie z usług męskiej prostytutki (Jacopa Saltarelliego – jeżeli wierzyć świadectwom, chłopca raczej mało urodziwego, czego nie omieszkano oddać w filmie). Serial jednak milczy o pozostałych trzech oskarżonych, a donos jest ukazany jako część wielkiej intrygi, mającej na celu usunięcie artysty z Vinci z drogi papieskich intryg. Sam papież natomiast – Sykstus IV – został odmalowany w barwach, jakich nie powstydziłyby się najgorsze paszkwile z epoki. Wszystko to najwyraźniej ma służyć wpasowaniu losów mistrza w absolutnie fantastyczną historię o pragnieniu prawdy i watykańskim spisku, mającym na celu jej ukrycie. Główną osią serialu jest pogoń Leonarda za MacGuffinem, którego rolę pełni mistyczna „Księga Liści” – artefakt na dobrą sprawę tak niepotrzebny, że nawet sam główny bohater nie do końca wie, po co go szuka.

Całość rozgrywa się w uwspółcześnionych kostiumach: anachroniczne są nie tylko ubiory i fryzury, ale nawet zachowanie bohaterów nieraz zupełnie nie przystaje do miejsca i epoki. Nie trzeba nawet porównywać postaci z ich historycznymi portretami, by od razu zorientować się, że przedstawiona na ekranie osoba nie może mieć wiele wspólnego z pierwowzorem. Samo w sobie nie jest to znaczącym uchybieniem, ale w połączeniu z faktem, że i charaktery bohaterów często rozmijają się z historią, prowadzi do konkluzji, iż być może jedyne, co pozostało w „Demonach da Vinci” z włoskiego Quattrocenta, to nazwiska. Większość błędów historycznych – na przykład używanie tytoniu (w latach 70. XV wieku!) lub Zoroaster (w rzeczywistości będący, podobnie jak i Leonardo, wegetarianinem) namawiający głównego bohatera do zjedzenia mięsa – nie jest nawet warta wspomnienia. Niektóre jednak wprowadzają sporo zamieszania w biografię Leonarda. Przede wszystkim zastanawiać może, czy będąc we Florencji, nie wkupuje się on aby w łaski Lorenza de Medici projektami, które opracował parę lat później, a zaprezentował najpewniej dopiero na potrzeby Ludovica Sforzy?

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość autorom scenariusza w kwestii tego, że najbardziej zadziwiające projekty, jakie oglądamy w filmie, bazują na prawdziwych pracach mistrza z Vinci: od granatów rozpryskowych, przez gigantyczną kuszę i karabin maszynowy, po pierwsze modele czołgów. Zastanawia tylko, czy wyobraźnia filmowego Leonarda została celowo ograniczona, czy może wynalazki takie jak kosiarka do ludzi, granat gazowy lub działo wykorzystujące energię pary przyjdzie nam oglądać dopiero w następnym sezonie?

Z łatwością można także odnaleźć w serialu elementy korespondujące z rzeczywistymi filozoficznymi rozważaniami Leonarda da Vinci, są to jednak przede wszystkim pojedyncze momenty, które sprawiają wrażenie wątków mających usprawiedliwić obecność realnych nazwisk w filmie o takim stężeniu historycznych bzdur. „Demony da Vinci” nie próbują nawet ukrywać swojej faktograficznej nierzetelności. Przykładowo, w jednym z odcinków Hieronim Riario – zapewne po to, żeby mocniej podkreślić swoją wyjątkowość jako czarnego charakteru – zakłada okulary przeciwsłoneczne, czyli wynalazek, którego w piętnastowiecznej Europie nie wymyślił nawet sam Leonardo da Vinci. Co ciekawe, żadna z postaci zdaje się nie dostrzegać w tym nic dziwnego.

Każdy z ośmiu epizodów jest utrzymany w nieco innym klimacie: raz oglądamy renesansową wersję kryminału, gdy ktoś w tajemniczy sposób truje siostry zakonne, pozorując masowe opętanie; innym razem serial korzysta z poetyki horroru, gdy bohaterowie udają się na spotkanie z hospodarem wołoskim Vladem ?epe?em, zwanym Draculą – warto zauważyć, że wygląd serialowego Vlada zdaje się świadomie nawiązywać do bohatera filmu Coppoli. Najciekawsze są bodajże odcinki utrzymane w konwencji filmu przygodowego – odkrycia Tajnego Archiwum Watykanu, wraz z jego skarbami, takimi jak czaszka smoka, oraz stoczenia (w trakcie ucieczki z Archiwum) pojedynku za pomocą Włóczni Przeznaczenia nie powstydziłby się sam Indiana Jones.

Wszelkiego rodzaju zmiany historyczne i fantastyczne wątki są o tyle przykre, że jasno uświadamiają, iż głównym motywem stojącym za realizacją filmu o Leonardzie da Vinci było przyciągnięcie widowni przed ekrany telewizorów; całkowicie zabrakło natomiast pomysłu na sensowne wykorzystanie tej postaci. A przecież historyczny Leonardo mógłby z powodzeniem dostarczyć materiału na równie wartki serial. Niestety, z młodzieńca o urodzie archanioła – jak zapamiętali go ludzie mu współcześni – odznaczającego się zdecydowanie ponadprzeciętną siłą i dosyć niezwykłym talentem do łączenia spraw najważniejszych z najbardziej błahymi, nie pozostało w filmie niemal nic. Zamiast tego widzowie otrzymali kolejnego nijakiego awanturnika, próbującego łączyć typ zawadiaki z odchodzącym od zmysłów geniuszem.

„Demony da Vinci” są całkiem udanym serialem fantasy, alternatywną wizją piętnastowiecznej Europy, gładką mieszanką słynnych nazwisk, faktów biograficznych i prac Leonarda da Vinci z historycznymi fantazjami, nie zawsze udanymi efektami specjalnymi i plastykowymi dekoracjami. Właśnie w kategorii filmów fantastycznych „Demony…” powinny być oceniane, bo oglądając serial nawet przez kilka minut, nie można mieć wątpliwości, że wykorzystanie postaci renesansowego geniusza to tylko chwyt marketingowy.
„Demony da Vinci” („Da Vinci’s Demons”). Serial TV. Twórca: David S. Goyer. Obsada: Tom Riley, Laura Haddock, Eros Vlahos, Gregg Chillin, Elliot Cowan, Blake Ritson. Gatunek: fantasy / dramat historyczny. Produkcja: USA 2013.