ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (236) / 2013

Agnieszka Nęcka,

DORASTANIE DO MĘSKOŚCI

A A A
Narratorem i głównym bohaterem „Obok Julii” – najnowszej powieści Eustachego Rylskiego – jest Jan Ruczaj, sześćdziesięciopięcioletni mężczyzna, który będąc u kresu swoich dni, dokonuje swoistego rozrachunku z własnym życiem. Liczne przygody, mętne interesy, gangsterskie porachunki, w jakie w różnych momentach swojej biografii wikłał się Janek, to zaledwie kropla w morzu jego doświadczeń, z których wyszedł obronną ręką. Bilans egzystencjalnych zysków i strat okazał się jednakże gorzki: „Jestem kolekcjonerem przyjemności, który, być może, został z niczym”. Dlaczego? Ano choćby dlatego, że narrator „Obok Julii” nie potrafił – mimo wszystko – odnaleźć szczęścia. Wprawdzie niczego się nie obawia, nie żałuje ani nie ma powodu do wzruszeń czy dalszej walki (z kimkolwiek i o cokolwiek), ale czuje pustkę i samotność, zaś jedyną przyjemnością, jaka mu pozostała, są papierosy i złota lavazza.

W efekcie najświeższa proza autora „Człowieka w cieniu” pomyślana została jako swego rodzaju spowiedź, która rozbita została na dwie części. W pierwszej, zatytułowanej „Poranek”, poznajemy zdarzenia, które miały miejsce u schyłku upalnego lata 1963 roku; druga – „Południe i reszta dni” – przynosi z kolei opowieść o dalszych losach głównego bohatera (rozciągniętą od lat sześćdziesiątych po dzień dzisiejszy). Rylski, najoględniej rzecz ujmując, wykorzystał ograny literacko motyw zauroczenia młodego chłopaka swoją nauczycielką. Najważniejszym punktem biografii Janka Ruczaja okazuje się być Julia Neider – piękna córka sowieckiego generała, będąca uwodzicielskim wysłannikiem Czerwonych Brygad i nauczycielką języka rosyjskiego, w której Janek był w młodości zakochany, a która jawiła się „jako byt dziwny, intrygujący, nieoswojony, więc egzotyczny”. To ona wpłynęła nie tylko na dalsze życie Ruczaja, ale także jego relacje z kobietami, które przegrywały w porównaniach z oszpeconą w tajemniczych okolicznościach Julią: „każda z nich była Julią Neider i żadna jej nie dorównywała”. Ale, co znaczące, fascynująca nauczycielka jest i nie jest zarazem. Wszystko bowiem dzieje się – jak podpowiada tytuł powieści – obok Julii. Narrator ma tego świadomość, powiadając np.: „Nie szukałem Julii, jak Orfeusz szukał Eurydyki, ale od czasu, kiedy znów zobaczyłem ją lata temu w starej szkole, nie opuszczała mnie na dłużej niż mgnienie oka i wplątała w konstrukcję, w której każdy poza mną znalazł swoje miejsce. Jedni zaszczyty, inni grób. Julia nie miała związku z mymi przyjemnościami, poza tą jedną o zmierzchu ostatniego upalnego letniego dnia 1963 roku, gdy zapłaciła mi sobą za wolność wyboru, ale miała związek, chciała tego czy nie, z sensem czy choćby jego pozorem”.

Julia jawi się zatem nie tylko jako symbol Rewolucji, ale także tęsknoty za tym, co nie może się w rzeczywistości spełnić. Jest również, jak się wydaje, motorem napędowym dorastania do męskości. W konsekwencji w tzw. dorosłym życiu Janek czuł wobec niej dług wdzięczności „za zuchwałe życie, jakie mi podarowała”. A jego życie momentami – zwłaszcza od chwili, gdy Julia pojawiła się po siedmiu latach nieobecności znów w usytuowanym na czeskiej granicy miasteczku S. – przypominało film sensacyjny. Kobieta powróciła do biografii pracującego (podobnie jak Marek Hłasko czy sam Eustachy Rylski) w bazie transportowej mężczyzny, ponieważ chciała, by jej dawny uczeń przerzucił ją przez granicę i tym samym umożliwił dotarcie do Niemiec. Plan udało się zrealizować także dlatego, że Ruczaj, kradnąc ciężarówkę, rozjechał pilnującego bazy nocnego stróża. Zbrodnię Janka zatuszował ubecki Kapitan, który uczynił zeń szefa działającego w podziemiu przestępczym Klanu Hemingwaya (wszyscy członkowie gangu byli wielbicielami autora „Śniegów Kilimandżaro”). Z czasem jednak drogi należących do tej grupy osób (wśród których znaleźli się m.in. stolarz, buchalter, jubiler, wuefista czy dentysta), którym wydaje się, że „są lepsi, a żyją jak wszyscy”, się rozeszły, zaś główny bohater „Obok Julii” przeniósł się do Warszawy, gdzie bez przekonania pracował w charakterze ekspedienta w sklepie z telewizorami. Toteż na zaproszenie kuzyna udał się na Lazurowe Wybrzeże, gdzie uwikłał się w rozgrywki mafijne. Do kraju powrócił na początku lat osiemdziesiątych, wiodąc najpierw bezpieczny żywot dewizowego rentiera, później taksówkarza i felietonisty magazynu dla mężczyzn „Gitman”.

Tak pokrótce przedstawiają się koleje losów Janka, który – jak się wydaje – nieustannie walczył o swoje miejsce w świecie, próbując udowodnić, że jest „prawdziwym” mężczyzną. Chodziło przede wszystkim o „mierzenie się z męstwem” oraz dawanie się przeegzaminować „z honoru”, by udowodnić swą odwagę, dojrzałość i zająć pozycję dominanta. Stąd rażący i irytujący szowinizm, objawiający się choćby stwierdzeniami w rodzaju: „Kobiety miewałem przelotnie. Odnajdywałem w nich to upodobanie do kurewstwa, którego natura godzi się z rozstaniami, bo zysk przychodzi, nim wygaśnie żal za stratą”. Stąd też wielokrotnie wygłaszana afirmacja dla tzw. twardzieli, którzy są niezmordowani „w smakowaniu urody życia”. Bohatera „Obok Julii” długo jednakże nie opuszczała świadomość tego, że jest słaby i bezwolny. Wdzięcznością obdarzył zatem ciężarówkę, która „miała złą duszę, lecz dzięki niej wyręczyła mnie w próbie stanowczości, przed którą bym się cofnął. Ostatniej upalnej nocy 1963 roku zdałem się na nią jak każdy tchórz, a ona zrobiła, co było do zrobienia”. To ciężarówka, którą owej pamiętnej nocy przejechał dozorcę, uczyniła go mężczyzną, a więc facetem, który będzie melancholijnie usposobiony, nie cofający się przed niebezpieczeństwami, dumny ze swej niezależności, „nawet jeżeli ugrzęźliśmy na straconych pozycjach, wobec Boga, idei, ojczyzny, prawa i celów, do jakich dążą bliźni”.

W konsekwencji Janek, pragnąc być macho, wchodzi na przestępczą drogę i bezkarnie korzysta ze swej młodości, dzięki której m.in. „czułość, z jej pesymizmem i bezsilnością wobec bezprawia istnienia, podniesiona przeze mnie do rangi najsubtelniejszego ludzkiego doświadczenia z trudem przekłada się na czyn, gdyż nieodmiennie słaby byłem, bezwolny, letni. Obezwładniała mnie wygoda poglądu, że świat jest nienaprawialny, wydzierżawiony nieznanemu złu, w stanie upadku, który ostatecznie nie może nastąpić”.

Jest więc najświeższa publikacja Rylskiego w jakiejś mierze prozą poddającą wiwisekcji kwestie moralne, społeczne czy obyczajowe. Da się ją ponadto czytać nie tylko jako powieść o skomplikowanej ludzkiej naturze i jej uwikłaniu w Historię, ale także jako rozrachunek z okresem Polski Ludowej. Autor „Stankiewicza” odsłania bowiem dość nietypowy obraz PRL-u, pokazujący ówczesną Polskę jako przestrzeń podzieloną na prostych, klepiących biedę robotników i gangsterów, którzy dzięki pomocy SB żyją dostatnio. „Obok Julii” jest także narracją tematyzującą – dość powierzchownie i niestety przewidywalnie – nasze zdegenerowane „tu i teraz”. Dość przywołać jeden z passusów: „Nową Polskę przyjąłem z rezerwą, jak każdy, kto nie przyłożył do niej ręki, ale w latach dziewięćdziesiątych wycisnąłem ją jak cytrynę, korzystając z możliwości, jakie dawała ta rozchwiana, dzika, nierzetelna, nieumiarkowana w apetytach, nieodróżniająca anarchii od demokracji, a demokracji od normy i porządku, cywilizacja”.

A jednak „Obok Julii” – mimo epickiego rozmachu – jest powieścią rozczarowującą. Kłopot z najnowszą prozą autora „Warunku” nie bierze się z szybkiego tempa wielowątkowej narracji, ale z niewiarygodności zdarzeń, jakie stały się udziałem Janka, przedstawiającego się jako ten, który wymierza „trzecią” sprawiedliwość (zabija jedynie tych, którzy na śmierć zasłużyli). Realizm omawianej tu narracji jest złudny, by nie powiedzieć hochsztaplerski. Pretekstowa, w gruncie rzeczy, fabuła i widoczne „gołym” okiem inspiracje Markiem Hłaską jako autorem takich opowiadań, jak „Baza Sokołowska” czy „Następny do raju”, podkreślające nachalne (i znane przecież z poprzednich książek Rylskiego) pytanie o męskość, o cechy wyznaczające „prawdziwą” tożsamość mężczyzny, okazują się największymi wadami tej publikacji. Ponadto momentami (zwłaszcza w drugiej części powieści) szwankuje styl, który do tej pory był czymś, co wyróżniało autora „Po śniadaniu”. Nieznośne są przede wszystkim formułowane przez pisarza sentencje. Nie do końca też wiadomo, w co celował Rylski. Nie sądzę bowiem, by chodziło jedynie o anachroniczną z dzisiejszego punktu widzenia realizację współczesnej „czarnej prozy”. Niemniej, pytanie o ideowe przesłanie tej prozy pozostaje, w moim przekonaniu, otwarte.
Eustachy Rylski: „Obok Julii”. Wielka Litera. Warszawa 2013.