ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (239) / 2013

Sebastian Pytel,

POWIDOKI

A A A
Gdy Michel Platini ogłosił, że Euro 2012 odbędzie się w Polsce i na Ukrainie, piłkarscy kibice podskakiwali z okrzykami szczęścia na ustach, działacze PZPN poklepywali się po ramionach, a politycy podawali sobie ręce, wiedząc, że organizacja tak wielkiego turnieju opłaci się wszystkim. Kartki z kalendarza odmierzały upływ dni, zegary odliczały godziny, twarze przybierały barwy narodowe, dłonie ściskały szaliki. W końcu 8 czerwca 2012 roku na Stadionie Narodowym rozbłysły reflektory; nadzieje, oczekiwania i rzeczywistość spotkały się w jednym miejscu.

Jedną z twarzy w tłumie był wówczas wybitny dokumentalista i operator filmowy Marcin Koszałka. Uzyskawszy zgodę władz PZPN, miał on „od kuchni” rejestrować przebieg imprezy, oddać jej charakter, przyjrzeć się polskim piłkarzom w najważniejszym momencie ich kariery. Ale nikt, kto widział „Istnienie” lub „Takiego pięknego syna urodziłam”, nie wierzył chyba, że Koszałka zrealizuje instruktażowy skrótowiec z boiskowych zmagań. Sam twórca mówi, że jako reżyser jest z „europorażki” zadowolony, sportowe niepowodzenie automatycznie zbudowało bowiem dramaturgię, podsumowało wymowę filmu. Turniej jest wszak w „Będziesz legendą, człowieku” jedynie tłem opowieści o samotności. Koszałka świadomie minimalizuje obecność gwiazd na ekranie (ostentacyjnie pomijając Lewandowskiego, Błaszczykowskiego czy Piszczka) i koncentruje się na osobach posiadającego polskie i francuskie obywatelstwo Damiena Perquisa oraz starego „wyjadacza”, Marcina Wasilewskiego.

Najgorzej wiedzie się oczywiście Perquisowi, który prawie nie mówi po polsku, zmaga się z bólem po kontuzji ręki i jest niemal na każdym kroku atakowany przez bramkarza słynnych Orłów Górskiego, gustującego w określeniach typu: „farbowany lis” czy „francuski śmieć”. Perquis próbuje walczyć z reperkusjami kontuzji i dystansować się od wspomnianych epitetów, ale jest w swej walce osamotniony. Bariera językowa okazuje się tożsama z barierą interpersonalną – wycofany i małomówny Damien chyba gdzieś we wnętrzu zdaje sobie sprawę, że nigdy nie będzie traktowany na równi z resztą składu, choć upór i waleczna postawa nie pozwalają mu się poddać.

Na przeciwnym biegunie plasuje się Marcin Wasilewski – przebojowy, uśmiechnięty, z modnym tatuażem i dużym doświadczeniem. Stale żartuje, grubo przeklina, wszędzie go pełno. Gdy jednak zostaje sam na sam z kamerą, wydaje się innym człowiekiem – ścigającym się z upływającym czasem, przerażonym tym, co nastąpi po zakończeniu kariery. W pewnym momencie spogląda z ekranu i rozbrajająco szczerze mówi, że chciałby jeszcze trochę w tę piłeczkę pograć, bo przecież nic innego nie potrafi.

Na przecięciu tych motywów Koszałka ujawnia swój zamysł, spuszcza kurtynę na Euro, zakrywa uszy przed anegdotami. Pokazuje dwóch ludzi, swoich bohaterów, zespolonych z samotnością będącą leitmotivem filmu. Kontrastem dla tego wątku są zbiorowe sceny radości i smutku tych, którzy futbolowe zmagania oglądają. Emocje związane z piłką nożną to przecież jedne z najbardziej znaczących kolektywnych doświadczeń w życiu. Tymczasem maksymalne odizolowanie piłkarzy, które w zamyśle ma przełożyć się na uzyskanie odpowiedniego skupienia, separuje człowieka od człowieka, nie tworzy drużyny. Krótkie sceny wspólnych sesji przy grach wideo czy ping-pongu wydają się sztucznie spreparowaną częścią harmonogramu dnia, odhaczeniem punktu z behawiorystycznego podręcznika. Widać to już w pierwszym segmencie, relacjonującym pobyt w obozie przygotowawczym w Austrii. Spokój i piękno górskich krajobrazów mają wytworzyć aurę wyciszenia i kontemplacji, ale smutne spojrzenia Perquisa i Wasilewskiego rozbijają się o pokojowe ściany luksusowego hotelu, a nie nasycają swobodą. Padające niezależnie refleksje o przemijaniu, braku miłości i surowym wychowaniu w tym kontekście przychodzą naturalnie, co jest sukcesem dokumentalisty, ale porażką sztabu szkoleniowego.

W tym miejscu warto zwrócić uwagę na to, jak w obiektywie Marcina Koszałki pokazany został ówczesny prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, swego czasu znienawidzony przez wszystkich Grzegorz Lato. Jowialny, nieokrzesany, gburowaty, o nieatrakcyjnej fizjonomii i aparycji (ciamkanie i prostackie żarciki) – wydaje się, że ciąg scenek rodzajowych z nim związanych przerodzi się w kopanie leżącego. Jednak chwilę potem następuje retrospekcja i widzimy Latę strzelającego gola Brazylii, Latę będącego filarem trzeciej drużyny świata i królem strzelców Mundialu, który dawał z siebie wszystko w czasach, gdy boisko bardziej przypominało moczary, a piłkarze nie zarabiali milionów dolarów za samo pojawienie się na murawie. Grzegorz Lato jest również tym człowiekiem. Łatwo się z niego śmiać, ale podczas sportowej kariery osiągnął to, co dla obecnych kadrowiczów pozostanie w sferze marzeń. To właśnie takie nieoczywistości nadają „Będziesz legendą, człowieku” charakter, sytuując go daleko poza przewidywalnymi rejonami kroniki sportowej – nawet jeżeli nie wszystkie wątki zostały dostatecznie pogłębione, a animowane eksperymenty formalne uzasadnione.
„Będziesz legendą, człowieku”. Scenariusz i reżyseria: Marcin Koszałka. Gatunek: film dokumentalny. Produkcja: Polska 2012, 77 min.