ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (251) / 2014

Michał Chudoliński,

KREW NA DIAMENTACH

A A A
Komiks kwartetu Blondel/Recht/Poli/Bastide to kolejna graficzna adaptacja prozy Michaela Johna Moorcocka, legendy oraz flagowego reprezentanta literackiej dark fantasy. Gwoli ścisłości – jest to podgatunek fantastyki, w którym ukazane są równoległe światy rodem z legend magii i miecza, ale ich nastrój jest dużo posępniejszy aniżeli w przypadku tradycyjnych utworów tego typu. Wielokrotnie nagradzany Brytyjczyk jak mało kto potrafi w wyrafinowany sposób opisać ból, cierpienie i różne odmiany sadomasochizmu, a przy tym kreować niezwykle charyzmatycznych bohaterów. Warto dodać, że jego „Multiverse” stało się inspiracją dla wielu artystów i twórców komiksowych, głównie wywodzących się z wydawnictwa DC Comics ubóstwiającego koncepcję wieloświatów oraz rzeczywistości równoległych. Oprócz serii „Elric: The Making of a Sorcerer” kultowego Waltera Simonsona („Thor”, „Orion”) oraz „Michael Moorcock’s Multiverse” z krótko istniejącego imprintu Helix, warto odnotować taką pozycję, jak „Elric: The Balance Lost” Chrisa Robersona z BOOM! Studios. W tej dwunastoczęściowej miniserii Robersonowi udało się zawrzeć niemal wszystkie postaci przynależące do multiwersum Moorcocka, dodając jednocześnie kilku „autorskich” bohaterów. Dla fanów króla dark fantasy jest to pozycja obowiązkowa, podobnie zresztą jak komiksy Simonsona. Proza Moorcocka zachęcała innych autorów do twórczych „odwiedzin” głównie za sprawą plastyczności świata przedstawionego, którego zobrazowanie wbrew pozorom wcale nie należało do najłatwiejszych (zwłaszcza dla grafików).

„Rubinowy tron”, wydany niedawno przez Taurus Media, jest dość wiernym przełożeniem powieści „Elryk z Melnibone”, ukazującej początki najbardziej znanego (anty)bohatera Moorcocka. Elryk to w zasadzie antyteza howardowskich herosów, emanujących testosteronem, witalnością i szowinizmem. Choć protagonista jest równocześnie królem oraz czarnoksiężnikiem, władcą smoków, dowódcą floty i panem na poły ludzkiej rasy rządzącej królestwem Melnibone, to odznacza się wyjątkowo słabym zdrowiem. Ponadto, z racji refleksyjnego stylu życia, jest bardziej polityzującym filozofem aniżeli wojownikiem, a sprawowanie władzy stanowi dla niego przykry, ale godny obowiązek. Temat kontroli nad królestwem stanowi zresztą główną oś fabularną utworu, ukazującego rywalizację Elryka z jego kuzynem Yyrkoonem, który nie jest w stanie zrozumieć jego bierności, gdy najeźdźcy z Młodych Królestw pustoszą Melnibone. Julien Blondel daje upust anarchistycznym poglądom Moorcocka, który w książkowym pierwowzorze chciał ukazać korupcję wynikającą z władzy oraz marazm w Królestwie Brytyjskim spowodowany utratą miana Imperium, nad którym nigdy nie zachodzi słońce. Dlatego też pod względem fabularnym komiks czyta się jak wysublimowaną aranżację wątków i motywów znanych z „Gry o tron” – dużo tutaj politycznych podchodów, spisków, zdrad.

Trudno zazdrościć Elrykowi, który (będąc królem) nie może liczyć na prawdziwych przyjaciół. Ma wokół siebie jedynie pionki i szwadron wrogów czyhających na jego błąd albo pogorszenie stanu zdrowia. Jeżeli więc ktoś lubi nihilistyczne opowiastki rodem z „House of Cards”, ale serwowane w wysublimowany sposób, temu „Rubinowy tron”  z pewnością przypadnie do gustu. Mnie osobiście fabuła wydaje się mocno wtórna, jakby stanowiła zaledwie pretekst dla wyrafinowanej szaty graficznej, która naprawdę zapiera dech w piersiach. Zespół graficzny doskonale oddał moralny rozkład Melnibone. To miejsce z najgorszych koszmarów, gdzie erotyczno-religijną rozrywkę stanowią mordowanie ludzi ku chwale bogów oraz hedonistyczne uczty w morzu krwi. Tym większy szacunek należy się twórcom za to, że mocno przekształcili świat Moorcocka, zachowując jednocześnie jego pierwotne znaczenie oraz wizyjność. Właśnie ze względu na owe wrażenia estetyczne z pewnością warto będzie wrócić do kolejnych części tego czterotomowego cyklu, który ma spore szanse na to, by stać się większą serią graficzną dostępną na frankofońskim rynku. Poważne wątpliwości budzi jednak cena komiksu – 46 złotych za niespełna pięćdziesiąt stron historii obrazkowej to zdecydowanie za dużo. Taka bariera w obliczu przesytu rynku oraz zbyt wielu wartościowszych pozycji (kosztujących niekiedy powyżej 100 złotych) może sprawić, że wielu czytelników odłoży zakup „Elryka” na później lub całkowicie z niego zrezygnuje. Dlatego też „Rubinowy tron” jest propozycją skierowaną głównie do koneserów fantastyki, przedkładających walory artystyczne nad rozwiązania fabularne, lubujących się dodatkowo w kontemplacji dekadenckich światów.
Julien Blondel, Robin Recht, Didier Poli, Jean Bastide: „Elryk: Rubinowy tron” („Elric: Le trône de rubis”). Tłumaczenie: Jakub Syty. Wydawnictwo Taurus Media. Warszawa 2014.