ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 czerwca 12 (252) / 2014

Dominik Szcześniak,

GRANT I CLARK WRACAJĄ NA ZIEMIĘ?

A A A
Grant Morrison jest scenarzystą niebezpiecznym. Przewraca wszystko do góry nogami, mnoży byty w nieskończoność, wrzuca mnóstwo elementów do jednego worka, stosuje wydumaną nowomowę, bawi się czasem i przestrzenią… Trzeba na niego uważać. Zdarzało mu się bowiem wyprowadzać czytelnika w pole, jak i samemu odlatywać w swoim pisarstwie na odległe planety. Nie inaczej stało się w przypadku postaci Supermana. W restartowanej serii o przygodach Człowieka ze Stali Morrison najpierw pofrunął, następnie wrzucił czytelnika w samo serce chaosu, po czym… No właśnie: czy wraz z odbiorcą zaszył się na jakiejś nieznanej i niezrozumiałej dla owego czytelnika planecie? Czy może pozwolił mu (a przy okazji sobie) bezpiecznie wylądować na Ziemi?

Czytając pierwsze tomy cyklu, trudno było oprzeć się wrażeniu, że szkocki autor przedobrzył. Czego tam nie było! Historia dziejąca się na kilku płaszczyznach czasowych (oraz w różnych wymiarach), czarnoskóry Superman-prezydent, alternatywne mutacje bohatera, kuriozalni złoczyńcy, chaotyczny układ scen. Morrison w jednej historii chciał ująć wszystko, co do tej pory wydarzyło się w serii, nawiązując zresztą w dość czytelny sposób do zeszytowych opowieści, znanych także polskiemu czytelnikowi ery TM-Semic. Konotacje z sagą „Rządy Supermanów”, wieloodcinkowym serialem o śmierci bohatera, czy też krótkimi epizodami z psotliwym przybyszem z innego wymiaru w roli głównej aż nadto narzucały się uwadze. Morrison odrobił pracę domową. Opanował uniwersum Człowieka ze Stali oraz przefiltrował je przez własną specyficzną wrażliwość.

W tomie „U kresu dni” chaos ustąpił miejsca przemyślanej strategii. Wprowadzeniem do albumu jest krótka, baśniowa historia o łotrze z Kryptonu zesłanym do Strefy Widmo oraz o najlepszym przyjacielu człowieka (w tym wypadku nadczłowieka) – psie. Z elegancko poprowadzonej ekspozycji Morrison błyskawicznie przeskakuje do misji Supermana na Marsie, gdzie ekipa ziemskich naukowców zostaje zaatakowana przez Metaleków. Następnie,

operując na kilku płaszczyznach czasowych, tworzy skomplikowaną opowieść o największej sztuczce pana Mxyzptlka oraz o najbardziej zbrodniczym planie Vyndktvxa. Szkot kończy swoją epopeję na ulicach Metropolis epizodami o wiele mówiących tytułach: „Druga śmierć Supermana” oraz „Superman i diabeł z 5. wymiaru”.

Mimo sekwencji napuszonych, wydumanych dialogów, uważam, że Grant Morrison w sposób bardzo bezpieczny wylądował z czytelnikiem na Ziemi. W „U kresu dni” wiele spraw wyjaśnił; pokazał, że potrafi pisać krótkie, bajkowe i nieco ckliwe opowieści oraz w sposób absolutnie fantastyczny przywrócił do życia psa Krypto. Jego komiks, tak głęboko osadzony w mitologii Supermana oraz angażujący mnóstwo postaci z jego uniwersum, zaprezentował nieznany mi dotąd portret Człowieka ze Stali i spółki, opowieść inną, bynajmniej nie harcerzykowatą, dającą się czytać bez uczucia zażenowania. Paradoksalnie, może być to bardzo interesujący komiks dla tych, którzy nie lubią Supermana, jak również dla czytelników ceniących pisarstwo Morrisona, zwłaszcza tych świadomych faktu, że w jego przypadku (aby otrzymać satysfakcjonujące wyjaśnienia na koniec), trzeba przebrnąć przez szereg teorii wziętych z kosmosu i motywów nie z tej Ziemi.

Trzeci, ostatni tom serii, poza główną historią (zilustrowaną przez Brada Walkera i Ragsa Moralesa), zawiera również krótkie formy, do których scenariusz napisał Sholly Fisch. Są to w gruncie rzeczy scenki stanowiące uzupełnienie fabuły Morrisona i pokazujące, jaka przepaść dzieli obu scenarzystów. Podczas gdy pierwszy kreuje, drugi tylko odtwarza. Szkot stara się wyciągnąć Supermana z szuflady, uciekając od bohaterskiego patosu, Fisch natomiast wciska Kryptończyka jeszcze głębiej w zakurzony mebel, niemiłosiernie podlewając jego perypetie patetycznym sosem. Lekturę tomu warto zatem zakończyć na ostatniej planszy napisanej przez współautora „All-Star Superman”. Nic natomiast nie stoi na przeszkodzie, by pozostałe strony przejrzeć, zwłaszcza że zostały świetnie narysowane przez Chrisa Sprouse’a, artystę znanego również w Polsce chociażby z historii „Burzyciel” opublikowanej onegdaj w semikowym „Batmanie”.
Grant Morrison,  Sholly Fisch, Rags Morales, Brad Walker, Travel Foreman, Chris Sprouse, Andrew Hennessy, Mark Propst, Karl Story, Cam Smith: „Superman: U kresu dni” („Action Comics Vol. 3: At the End of Days”). Tłumaczenie: Michał Cetnarowski. Wydawnictwo Egmont Polska. Warszawa 2014.