ZBRODNIA W SZTUCE CZY ZBRODNIA NA SZTUCE?
A
A
A
Zbrodnia to ciężkie przestępstwo zagrożone najsurowszą karą. Termin ten ma szeroki zakres, gdyż obejmuje zabójstwo, morderstwo, a także zbrodnie nienawiści i wojenne. Historia XX wieku sprawiła, iż sztuka współczesna musiała zmierzyć się z tym pojęciem, zwłaszcza ze zbrodnią ludobójstwa. Wystawa w MOCAK-u pokazuje inne wymiary zbrodni. „Zbrodnia w sztuce” to kolejna wystawa zrealizowana w ramach serii, w której sztuka konfrontowana jest z najistotniejszymi terminami. Na najnowszej ekspozycji zgromadzono 40 prac polskich i zagranicznych artystów. Zastosowano wśród nich podział na dostępne dla szerokiej publiczności oraz przeznaczone dla odważnych, których „wrażliwość może zostać naruszona” (zgodnie z napisem ostrzegawczym umieszczonym na wystawie). Wśród zgromadzonych prac znajdują się grafiki Andy’ego Warhola z serii „Krzesło elektryczne” (1971), gdzie przedmiot jest nie tylko narzędziem opresji i kary, ale także zyskuje status świadka kolejnej zbrodni, popełnianej w imię sprawiedliwości. Krzesło staje się również symbolem samotności skazańca w chwili śmierci.
Praca Huberta Czerepoka pt. „Portret zbiorowy” to niezwykły obraz, gdzie kolejno zostały nałożone na siebie rysy 18 wizerunków seryjnych morderców. Wydawałoby się, że dzięki temu powstanie uniwersalny obraz zła, że znajdziemy jakiś wspólny rys, element łączący tych ludzi. Niestety, efektem jest tylko pogmatwane skupisko czarnych linii, z których emanuje chaos. Wśród prac znalazły się także dzieła Danny’ego Devosa, który większość swoich projektów poświęca mordercom. Można powiedzieć, iż w ramach „Zbrodni w sztuce” możemy obejrzeć małą wystawę monograficzną tego belgijskiego artysty. Wśród zgromadzonych instalacji znajduje się krzesło elektryczne uformowane z maski Volkswagena Garbusa; to do tego auta zwabiał swe ofiary Ted Bundy. Wśród eksponatów znajduje się także replika rękawiczek Eda Geina, który szył ubrania z ludzkiej skóry.
Dorota Nieznalska w instalacji „Modus operandi” przygląda się ofierze gwałtu, a także konfrontuje ją z oprawcą. Pokrzywdzona w trakcie przesłuchań na nowo przeżywa sytuację wykorzystania. Nie jest ofiarą, a przedmiotem śledztwa, staje się obiektem. W pracy „Papeles” (2003) meksykańskiej artystki Teresy Margolles bohaterami stają się z kolei ofiary karteli narkotykowych w mieście Meksyk. Te, zdaje się, wysmakowane abstrakcje są organicznym portretem 100 osób. Niestety, w MOCAK-u zaprezentowano tylko 72 z nich, co nasuwa myśl, że ofiary zbrodni poklasyfikowano na ważne i mniej ważne. Także „Plancha” (2010) poświęcona jest osobom zamordowanym w Meksyku. Z zainstalowanego pod sufitem systemu skrapla się woda wprost na rozgrzane metalowe płyty. Wodą tą umyto zwłoki w prosektorium. Informacji tej nie sposób znaleźć na podpisie, choć wiedza ta jest niezbędna do zrozumienia projektu.
„Zbrodnia w sztuce” to zbiorowisko różnych prac. Niektóre są wybitne, inne dobre, jeszcze inne przeciętne. Chaos w ich doborze obraca w nicość pojęcie zbrodni. Strzałem w przysłowiową stopę okazały się fototapety z reprodukcjami XIX-wiecznych obrazów Matejki i Żmurki. Szkoda, że nie udało się wypożyczyć oryginałów. W końcu widz chce obcować ze sztuką. Kolejnym niefortunnym pomysłem było umieszczenie olbrzymiego gobelinu autorstwa Mariana Henela, na którym eksponowane są kobiety w erotycznych pozach. Podpis pod gobelinem sugeruje, iż sztuka ma siłę terapeutyczną, która może przeciwdziałać zbrodni. Kuratorki uważają, że Henel, wizualizując swoje fantazje erotyczne, odciął się od ich fizycznych realizacji. Z przykrością muszę stwierdzić, że założenie to jest co najmniej naiwne i trywialne.
Zbrodnia to słowo zawierające w sobie wszystkie odcienie zła, dlatego nie sposób zgodzić się na wizję, zgodnie z którą obok przejmujących prac Andresa Serrano umieszczono na wystawie rysunki Andrzeja Mleczki o charakterze satyrycznym. Natłok prac powoduje, że zbrodnia staje się banalna i nudna. Niestety, wygląda na to, że kuratorki nie zadały sobie trudu dogłębnego zrozumienia naczelnego dla ekspozycji pojęcia, a ich celem było zgromadzenie jak największej ilości eksponatów.
Praca Huberta Czerepoka pt. „Portret zbiorowy” to niezwykły obraz, gdzie kolejno zostały nałożone na siebie rysy 18 wizerunków seryjnych morderców. Wydawałoby się, że dzięki temu powstanie uniwersalny obraz zła, że znajdziemy jakiś wspólny rys, element łączący tych ludzi. Niestety, efektem jest tylko pogmatwane skupisko czarnych linii, z których emanuje chaos. Wśród prac znalazły się także dzieła Danny’ego Devosa, który większość swoich projektów poświęca mordercom. Można powiedzieć, iż w ramach „Zbrodni w sztuce” możemy obejrzeć małą wystawę monograficzną tego belgijskiego artysty. Wśród zgromadzonych instalacji znajduje się krzesło elektryczne uformowane z maski Volkswagena Garbusa; to do tego auta zwabiał swe ofiary Ted Bundy. Wśród eksponatów znajduje się także replika rękawiczek Eda Geina, który szył ubrania z ludzkiej skóry.
Dorota Nieznalska w instalacji „Modus operandi” przygląda się ofierze gwałtu, a także konfrontuje ją z oprawcą. Pokrzywdzona w trakcie przesłuchań na nowo przeżywa sytuację wykorzystania. Nie jest ofiarą, a przedmiotem śledztwa, staje się obiektem. W pracy „Papeles” (2003) meksykańskiej artystki Teresy Margolles bohaterami stają się z kolei ofiary karteli narkotykowych w mieście Meksyk. Te, zdaje się, wysmakowane abstrakcje są organicznym portretem 100 osób. Niestety, w MOCAK-u zaprezentowano tylko 72 z nich, co nasuwa myśl, że ofiary zbrodni poklasyfikowano na ważne i mniej ważne. Także „Plancha” (2010) poświęcona jest osobom zamordowanym w Meksyku. Z zainstalowanego pod sufitem systemu skrapla się woda wprost na rozgrzane metalowe płyty. Wodą tą umyto zwłoki w prosektorium. Informacji tej nie sposób znaleźć na podpisie, choć wiedza ta jest niezbędna do zrozumienia projektu.
„Zbrodnia w sztuce” to zbiorowisko różnych prac. Niektóre są wybitne, inne dobre, jeszcze inne przeciętne. Chaos w ich doborze obraca w nicość pojęcie zbrodni. Strzałem w przysłowiową stopę okazały się fototapety z reprodukcjami XIX-wiecznych obrazów Matejki i Żmurki. Szkoda, że nie udało się wypożyczyć oryginałów. W końcu widz chce obcować ze sztuką. Kolejnym niefortunnym pomysłem było umieszczenie olbrzymiego gobelinu autorstwa Mariana Henela, na którym eksponowane są kobiety w erotycznych pozach. Podpis pod gobelinem sugeruje, iż sztuka ma siłę terapeutyczną, która może przeciwdziałać zbrodni. Kuratorki uważają, że Henel, wizualizując swoje fantazje erotyczne, odciął się od ich fizycznych realizacji. Z przykrością muszę stwierdzić, że założenie to jest co najmniej naiwne i trywialne.
Zbrodnia to słowo zawierające w sobie wszystkie odcienie zła, dlatego nie sposób zgodzić się na wizję, zgodnie z którą obok przejmujących prac Andresa Serrano umieszczono na wystawie rysunki Andrzeja Mleczki o charakterze satyrycznym. Natłok prac powoduje, że zbrodnia staje się banalna i nudna. Niestety, wygląda na to, że kuratorki nie zadały sobie trudu dogłębnego zrozumienia naczelnego dla ekspozycji pojęcia, a ich celem było zgromadzenie jak największej ilości eksponatów.
„Zbrodnia w sztuce”. 16.05.2014 – 28.09.2014 r. MOCAK, Kraków.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |