ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 listopada 21 (261) / 2014

Katarzyna Mikołajewska,

OSIEM I TRZY CZWARTE

A A A
W Teatrze Muzycznym Capitol wzięto na warsztat historię opowiedzianą najpierw przez Federico Felliniego w jego autobiograficznym filmie „Osiem i pół”, następnie wystawioną w formie musicalu na Broadwayu oraz sfilmowaną w 2009 roku przez Roba Marshalla. Reżyserka Pia Partum dołączyła zatem do grona twórców, którzy zainteresowali się tragicznym losem Guido Continiego i postanowili opowiedzieć jego historię na nowo.

Fabuła spektaklu jest prosta – reżyser ogarnięty twórczą niemocą i kryzysem wieku średniego nie może poradzić sobie z wyzwaniem, jakim jest stworzenie kolejnego filmu, który ma przerwać jego złą passę. Bohater ucieka przed producentami, współpracownikami, byłymi i obecnymi kochankami, a przede wszystkim przed samym sobą. W historii tej trudno oczekiwać zaskakujących zwrotów akcji. Rozgrywającą się w finale katastrofę można przewidzieć już po pierwszych scenach, a dramat głównego bohatera przebiega w jednostajnym rytmie – konsekwentnie opuszczają go najbliżsi, co potęguje jego samotność i wewnętrzny kryzys.

Pomimo intrygującej scenografii autorstwa Magdaleny Maciejewskiej oraz bardzo oryginalnych i dopracowanych kostiumów Wojciecha Dziedzica, przedstawionej na scenie historii wypalonego artystycznie reżysera nie udaje się obronić. Brakuje tu tak charakterystycznej dla Capitolowych produkcji dynamiczności, która pozwoliłaby utrzymać spektakl na poziomie widowiskowego muzycznego dzieła. Zamiast tego mnożą się momenty przegadane lub – odwrotnie – przemilczane, kolejne sceny, które w żaden sposób nie posuwają akcji do przodu. Próba stworzenia onirycznego klimatu w konsekwencji buduje atmosferę nudy. Guido jest zagubiony i zrezygnowany, lecz trudno pozbyć się wrażenia, że te same uczucia dopadały także Pię Partum. Aktorzy odgrywają swe role bardzo poprawnie, ale próżno doszukiwać się u nich zaangażowania w kreowane postaci – wykorzystują swój wokalny i aktorski warsztat i tym sposobem bronią się na scenie, lecz tym razem nie zachwycają. Ów brak wykorzystania scenicznego potencjału szczególnie wyraźnie daje się zauważyć w słynnym utworze „Be Italian”, który wykonuje Emose Uhunmwangho, wcielając się w uwodzicielską cygankę Saraghinę. Widowiskowość tej piosenki, która stanowi równocześnie muzyczną perełkę całego musicalu, zostaje okrojona do minimum, podczas gdy umiejętności aktorki pozwoliłyby na stworzenie niezapomnianej sceny. Najbardziej efektowny moment udaje się za to osiągnąć podczas występu Bogny Woźniak-Joostberens, która w roli producentki filmowej Liliane la Fleur porzuca na chwilę mało kobiecy garnitur i w błyszczącym body, wśród piór prezentuje show w broadwayowskim stylu. To z całą pewnością jedna z lepszych scen w spektaklu. Smuci fakt, że nie przystaje ona do reszty spektaklu. Poza rewią na schodach oraz kilkoma zbiorowymi występami chóru i tancerzy, w „Nine” dominuje motyw dramatu głównego bohatera, co nie jest niczym zaskakującym. Zdumiewa natomiast poziom pompatyczności, z którą ten problem zostaje przedstawiony na scenie, co skutkuje tym, że wyolbrzymione problemy Guida uwikłanego w romanse stają się śmieszne i absurdalne. Jego pożegnanie z żoną, kochanką, byłą kochanką oraz protegowaną aktorką przypomina scenę z opery mydlanej i jest groteskowe. Twórcy popadają w przesadę, chcąc uciec od musicalowej, lekkiej formy scenicznej w stronę teatru dramatycznego i gubiąc po drodze muzyczny wymiar „Nine”.

Mówi się czasem o spektaklu, że ma wiele zakończeń – dzieje się tak, gdy w wyniku zabiegów zastosowanych przy budowaniu inscenizacji widz kilkakrotnie odnosi wrażenie, że ogląda finałową scenę. „Nine” z kolei jest spektaklem wielu początków – niejednokrotnie spodziewałam się, że po kolejnej piosence rozpocznie się wreszcie właściwa akcja musicalu. Tak się jednak nie stało i po trzech godzinach spędzonych w teatrze pozostało mi poczucie niedosytu.
Artur Kopit: „Nine”. Muzyka i teksty piosenek: Maury Yeston. Reżyseria: Pia Partum. Tłumaczenie: Agnieszka i Konrad Imielowie. Kierownictwo muzyczne: Adam Skrzypek. Dyrygent: Beata Wołczyk. Scenografia: Magdalena Maciejewska. Kostiumy: Wojciech Dziedzic. Choreografia: Saar Magal. Występują: Błażej Wójcik, Maciej Ceglarek, Oskar Matuszyk, Maciej Szmeichel, Justyna Szafran, Elżbieta Romanowska, Magdalena Wojnarowska, Krystyna Krotoska, Bogna Woźniak-Joostberens, Justyna Antoniak, Bartosz Picher, Elżbieta Kłosińska, Emose Uhunmwangho, Cezary Kussyk, Ewa Szlempo, Agnieszka Oryńska-Lesicka, Maciej Maciejewski, Ewelina Adamska-Porczyk, Mikołaj Woubishet, Artur Bocheński, Andrzej Gałła, Małgorzata Szeptycka, Małgorzata Fijałkowska, Michał Szymański. Premiera: 3 października 2014, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu.