W GĄSZCZU EROTYCZNYCH KONFIGURACJI (INGA IWASIÓW: 'W POWIETRZU')
A
A
A
Dziś nie trzeba już nikogo przekonywać o swoistej nadobecności erotyki we współczesnym świecie. Podporządkowane tzw. semantyce otwartości i przyjemności kontakty erotyczne przybierają formę „wynegocjowanej transakcji”. O seksualności mówi się przeto – najoględniej rzecz ujmując – jako o szczególnego rodzaju dywersancie dyskursów, odsłaniającym skomplikowanie relacji, jakie zachodzą pomiędzy rozluźnianiem rygorów obyczajowych i swoistym „przegadaniem” na jej temat, a koniecznością zmierzenia się z niemożnością wyartykułowania potrzeby transgresji czy autopoznania. W przypadku kobiecej prozy zwykle mamy do czynienia z wpisywaniem seksu w przestrzeń martyrologiczną. Z jednej strony zwłaszcza w żeńskich narracjach obecna jest triada „wstręt, uległość, (samo)poniżenie”, z drugiej – prozaiczki starają się „przechwytywać” męski język przemocy, by pokazać, że erotyzm sprawdza się także jako wytrych „rozszczelniający” patriarchalizm. Na tle pseuodofeministycznych opowieści (serwowanych choćby przez Manuelę Gretkowską, Hannę Samson czy Grażynę Plebanek) najnowsza powieść Ingi Iwasiów jawi się jako książka wyjątkowa. Autorka „Na krótko” dała się już poznać jako łamiąca stereotypy pisarka, która tematyzuje między innymi różne rodzaje kryzysów: tożsamości, życia prywatnego i relacji międzyludzkich (z małżeństwem na czele), tradycji, pamięci, wspólnoty europejskiej lub konstruowania opowieści.
W najnowszej publikacji Iwasiów również bierze pod lupę podmiotowość kobiecą, ale tym razem patrzy na nią głównie przez pryzmat seksualności. W efekcie bohaterka tej prozy nie ukrywa nie tylko tego, że uprawia (mniej lub bardziej zobowiązujący) seks, ale także, że go uwielbia. Toteż powiedzieć o niej, że z niejednego pieca chleb jadła, to wyrazić się nazbyt oględnie. Narratorka jest bowiem wyzwoloną intelektualistką w średnim wieku, wydawcą literackiego pisma, samotną matką, która dokonuje swego rodzaju podsumowania własnego życia. Z owego bilansu wynika, że jej egzystencję wypełniały przede wszystkim liczne kontakty łóżkowe, z których czerpała nieskrywaną przyjemność, co nie oznacza, że zawsze łączyły się one z satysfakcją. „W powietrzu” jest przeto swoistym zapisem zmagań kobiety próbującej znaleźć nie tylko swoje miejsce, ale także (a może przede wszystkim?) szczęście. Stąd bohaterka najświeższej powieści autorki „Ku słońcu” poszukuje bliskości i ciepła drugiego człowieka. Inicjuje zbliżenia z napotykanymi na swej drodze ludźmi, by wyzwolić się z kompleksów, frustracji i permanentnie odczuwanego osamotnienia. Przekonuje, że należy do pokolenia, które uczyło się „lekceważenia, pogardy, prawdziwie złego traktowania”. Poddawanie się miłosnym zauroczeniom i seksualnej namiętności ma zrekompensować to, czego nie doznała od najbliższych. Ma zresztą tego świadomość. Wszak sama wyznaje: „Nie słyszałam o zahamowaniach seksualnych. Podręczniki medyczne używały twardej nomenklatury, czytałam je od dziecka, więc byłam przyzwyczajona do tych nazw, a zarazem spokojna o siebie. Co nie znaczy, że seks był na początku tylko seksem. Przeciwnie, wymuszałam miłość – sposobem na bezdomnego psa, opuszczone dziecko, rychły zgon. Obiecywałam rzeczy, których nie miałam. Zbliżałam się do ludzi przez łóżko i niemal wyłącznie przez łóżko. Nie wierzyłam, że ktoś może mnie lubić po prostu. Za co? Jaką mogłabym mieć wartość, krótko obcięta, niewyjątkowa? (...). Czego chciałam? Ciepła, powstającego przez tarcie ciała o ciało? Na szczęście seks dość szybko okazał się także seksem”.
W konsekwencji swoją erotyczną przygodę rozpoczyna, mając czternaście lat. W tym wieku uwodzi nie tylko nauczyciela muzyki, ale również koleżanki z klasy, którym lubi „smakować”. Bohaterka „W powietrzu” jest bowiem biseksualna. Uwielbia eksperymentować i sprawdzać możliwości oraz ograniczenia własnej cielesności. Stąd zainteresowana jest zarówno łóżkowymi relacjami heteroseksualnymi, jak i związkami lesbijskimi, trójkątami czy czworokątami erotycznymi. Trudne do zaspokojenia pożądanie dominuje, sprawiając, że bohaterka najnowszej powieści Iwasiów nie zawsze potrafi kontrolować siebie, swoje uczucia i zachowania. Zagubiona i nieustannie goniąca za czymś nieuchwytnym, nie do końca potrafi zdefiniować siebie i dookreślić własne potrzeby. Miota się zatem w poszukiwaniu swojej tożsamości i satysfakcji. Zmieniając partnerów seksualnych igraszek, nie tyle walczy z codzienną monotonią, ile nieustannie poszukuje swego „ja”. Stara się zrozumieć samą siebie. Stawką w tej grze jest bowiem zaakceptowanie własnej podmiotowości. By osiągnąć cel, musi tedy „zrekonstruować węzłowe momenty swojego życia erotycznego, historię oswajania Tamagotchi, swoje wątpliwości i motywacje”.
Seks tylko pozornie daje jej poczucie wolności. W rzeczywistości pożądanie (które nazywa Tamagotchi) przejmuje nad nią kontrolę. Jest czymś „obcym”, z czym nie sposób negocjować i od czego nie sposób uciec. Nie ma znaczenia płeć, wiek czy zawód seksualnych kochanków/kochanek. Stąd obok nauczyciela muzyki i koleżanek ze szkoły pojawić się mogą emerytowany wojskowy, koledzy z pracy, ekspedientka ze sklepu z galanterią skórzaną albo archiwista. W konsekwencji „W powietrzu” przypomina swego rodzaju jednostajny obraz nieustannie zmieniających się seksualnych konfiguracji. Bohaterka najświeższej książki prozatorskiej autorki „Smaków i dotyków” przyznaje zresztą wprost: „Opowiadam jak w transie lub orgazmowo-nostalgicznym ciągu. Bez nadziei, że mnie zrozumiecie, zaakceptujecie, bo nie podaję znieczulenia. Nie znajdziecie tu nic, co mogłoby was bezkarnie podniecić. Mięso, samo mięso zamarynowane w feromonach sentymentów. Tamagotchi kierowało mną, nie próbując wejść w ludzki kontakt”. Dla bohaterki nie tyle zatem ważne było nawiązywanie głębokich emocjonalne relacji z innymi, ile kolekcjonowanie zaspakajających ją erotycznych doświadczeń. Stąd o seksie mówi bez pruderii i zahamowań. Obnażanie intymności łączy się tu zatem przede wszystkim z fascynacją sferą erotyczną. Bohaterka „W powietrzu” wie, czego chce, „zalicza” kolejnych kochanków i kochanki, zostawiając ich zanim zostanie porzucona lub gdy relacja stanie się zbyt poważna. Łamie stereotypy, nie godząc się na narzucanie jej standardowych ról kobiecych. Marzy o zawieszeniu w powietrzu, o tym, by znaleźć miłość, którą rozumie jako „cielesną harmonię, grę na wielu instrumentach, może perkusyjnych, ale raczej strunowych”.
Ale narratorka „W powietrzu” nieustannie czuje wewnętrzne rozdarcie. Dzieje się tak głównie dlatego, że mimo wszystko nigdy nie czuje pełnego nasycenia i zaspokojenia: „Śpiąc przy Gośce, śniłam o ciężkich stanowczych facetach, którzy mogliby mnie przygniatać, ściskać, penetrować, wlewać we mnie nasienie przez pochwę i przez gardło. (...) we śnie widziałam mężczyzn automaty, maszyny do seksu, nieopanowanych dominatorów. Klękając przed nią i biorąc za włosy klękające przede mną dziewczyny, marzyłam o nim, nieskonkretyzowanym, wpychającym się od tyłu”.
Najnowsza powieść Ingi Iwasiów pomyślana została jako sekwencja chronologicznie pojawiających się obrazków-epizodów z życia głównej bohaterki. Poszarpana tkanka narracyjna dobrze współgra z dezintegracją jej osobowości, dodatkowo podkreślając autentyczność czynionej konfesji. Wbrew pozorom nie tyle bowiem mamy do czynienia z powieścią erotyczną, ile z narracją psychologiczno-obyczajową. Iwasiów oferuje nam sentymentalną podróż do przeszłości. Rozprawia o przemianach obyczajowych, cofając się do okresu Polski Ludowej. Stara się zrekonstruować klimat minionych dekad, przypominając między innymi półkotapczany, meblościanki, szpulowego grundiga, Peweksy czy zapach Brutala. Nie do końca jednak przekonuje zakończenie snutej przez autorkę „Bambina” opowieści, które sprawia wrażenie, jakby pisarka postanowiła pójścia „na skróty”.
Nie oznacza to jednak, że „W powietrzu” jest książką niespójną czy warsztatowo niedopracowaną. Przeciwnie. Ponadto w najświeższej prozie Iwasiów – co ważne – to, co intymne, jednostkowe miesza się z tym, co powszechne, zbiorowe, to, co fizyczne, z tym, co metafizyczne, to, co brutalne, wulgarne, z tym, co liryczne, zaś to, co ulotne, z tym, co trwałe. Narracja Iwasiów ma bowiem ambicje uniwersalistyczne. Pod dramatycznym wołaniem o bliskość i uwagę drugiej osoby podpisać się może każdy, bez względu na moment historyczny czy przestrzeń geograficzną. Seks, jak stara się przekonać Inga Iwasiów, nie daje wyzwolenia. Ale zniewalając, bywa źródłem z niczym nieporównywalnej rozkoszy. Pozwala lepiej zrozumieć siebie, oswoić lęk (nie tylko) przed metaforycznie pojmowanym lataniem, a w konsekwencji odnaleźć wewnętrzny spokój.
W najnowszej publikacji Iwasiów również bierze pod lupę podmiotowość kobiecą, ale tym razem patrzy na nią głównie przez pryzmat seksualności. W efekcie bohaterka tej prozy nie ukrywa nie tylko tego, że uprawia (mniej lub bardziej zobowiązujący) seks, ale także, że go uwielbia. Toteż powiedzieć o niej, że z niejednego pieca chleb jadła, to wyrazić się nazbyt oględnie. Narratorka jest bowiem wyzwoloną intelektualistką w średnim wieku, wydawcą literackiego pisma, samotną matką, która dokonuje swego rodzaju podsumowania własnego życia. Z owego bilansu wynika, że jej egzystencję wypełniały przede wszystkim liczne kontakty łóżkowe, z których czerpała nieskrywaną przyjemność, co nie oznacza, że zawsze łączyły się one z satysfakcją. „W powietrzu” jest przeto swoistym zapisem zmagań kobiety próbującej znaleźć nie tylko swoje miejsce, ale także (a może przede wszystkim?) szczęście. Stąd bohaterka najświeższej powieści autorki „Ku słońcu” poszukuje bliskości i ciepła drugiego człowieka. Inicjuje zbliżenia z napotykanymi na swej drodze ludźmi, by wyzwolić się z kompleksów, frustracji i permanentnie odczuwanego osamotnienia. Przekonuje, że należy do pokolenia, które uczyło się „lekceważenia, pogardy, prawdziwie złego traktowania”. Poddawanie się miłosnym zauroczeniom i seksualnej namiętności ma zrekompensować to, czego nie doznała od najbliższych. Ma zresztą tego świadomość. Wszak sama wyznaje: „Nie słyszałam o zahamowaniach seksualnych. Podręczniki medyczne używały twardej nomenklatury, czytałam je od dziecka, więc byłam przyzwyczajona do tych nazw, a zarazem spokojna o siebie. Co nie znaczy, że seks był na początku tylko seksem. Przeciwnie, wymuszałam miłość – sposobem na bezdomnego psa, opuszczone dziecko, rychły zgon. Obiecywałam rzeczy, których nie miałam. Zbliżałam się do ludzi przez łóżko i niemal wyłącznie przez łóżko. Nie wierzyłam, że ktoś może mnie lubić po prostu. Za co? Jaką mogłabym mieć wartość, krótko obcięta, niewyjątkowa? (...). Czego chciałam? Ciepła, powstającego przez tarcie ciała o ciało? Na szczęście seks dość szybko okazał się także seksem”.
W konsekwencji swoją erotyczną przygodę rozpoczyna, mając czternaście lat. W tym wieku uwodzi nie tylko nauczyciela muzyki, ale również koleżanki z klasy, którym lubi „smakować”. Bohaterka „W powietrzu” jest bowiem biseksualna. Uwielbia eksperymentować i sprawdzać możliwości oraz ograniczenia własnej cielesności. Stąd zainteresowana jest zarówno łóżkowymi relacjami heteroseksualnymi, jak i związkami lesbijskimi, trójkątami czy czworokątami erotycznymi. Trudne do zaspokojenia pożądanie dominuje, sprawiając, że bohaterka najnowszej powieści Iwasiów nie zawsze potrafi kontrolować siebie, swoje uczucia i zachowania. Zagubiona i nieustannie goniąca za czymś nieuchwytnym, nie do końca potrafi zdefiniować siebie i dookreślić własne potrzeby. Miota się zatem w poszukiwaniu swojej tożsamości i satysfakcji. Zmieniając partnerów seksualnych igraszek, nie tyle walczy z codzienną monotonią, ile nieustannie poszukuje swego „ja”. Stara się zrozumieć samą siebie. Stawką w tej grze jest bowiem zaakceptowanie własnej podmiotowości. By osiągnąć cel, musi tedy „zrekonstruować węzłowe momenty swojego życia erotycznego, historię oswajania Tamagotchi, swoje wątpliwości i motywacje”.
Seks tylko pozornie daje jej poczucie wolności. W rzeczywistości pożądanie (które nazywa Tamagotchi) przejmuje nad nią kontrolę. Jest czymś „obcym”, z czym nie sposób negocjować i od czego nie sposób uciec. Nie ma znaczenia płeć, wiek czy zawód seksualnych kochanków/kochanek. Stąd obok nauczyciela muzyki i koleżanek ze szkoły pojawić się mogą emerytowany wojskowy, koledzy z pracy, ekspedientka ze sklepu z galanterią skórzaną albo archiwista. W konsekwencji „W powietrzu” przypomina swego rodzaju jednostajny obraz nieustannie zmieniających się seksualnych konfiguracji. Bohaterka najświeższej książki prozatorskiej autorki „Smaków i dotyków” przyznaje zresztą wprost: „Opowiadam jak w transie lub orgazmowo-nostalgicznym ciągu. Bez nadziei, że mnie zrozumiecie, zaakceptujecie, bo nie podaję znieczulenia. Nie znajdziecie tu nic, co mogłoby was bezkarnie podniecić. Mięso, samo mięso zamarynowane w feromonach sentymentów. Tamagotchi kierowało mną, nie próbując wejść w ludzki kontakt”. Dla bohaterki nie tyle zatem ważne było nawiązywanie głębokich emocjonalne relacji z innymi, ile kolekcjonowanie zaspakajających ją erotycznych doświadczeń. Stąd o seksie mówi bez pruderii i zahamowań. Obnażanie intymności łączy się tu zatem przede wszystkim z fascynacją sferą erotyczną. Bohaterka „W powietrzu” wie, czego chce, „zalicza” kolejnych kochanków i kochanki, zostawiając ich zanim zostanie porzucona lub gdy relacja stanie się zbyt poważna. Łamie stereotypy, nie godząc się na narzucanie jej standardowych ról kobiecych. Marzy o zawieszeniu w powietrzu, o tym, by znaleźć miłość, którą rozumie jako „cielesną harmonię, grę na wielu instrumentach, może perkusyjnych, ale raczej strunowych”.
Ale narratorka „W powietrzu” nieustannie czuje wewnętrzne rozdarcie. Dzieje się tak głównie dlatego, że mimo wszystko nigdy nie czuje pełnego nasycenia i zaspokojenia: „Śpiąc przy Gośce, śniłam o ciężkich stanowczych facetach, którzy mogliby mnie przygniatać, ściskać, penetrować, wlewać we mnie nasienie przez pochwę i przez gardło. (...) we śnie widziałam mężczyzn automaty, maszyny do seksu, nieopanowanych dominatorów. Klękając przed nią i biorąc za włosy klękające przede mną dziewczyny, marzyłam o nim, nieskonkretyzowanym, wpychającym się od tyłu”.
Najnowsza powieść Ingi Iwasiów pomyślana została jako sekwencja chronologicznie pojawiających się obrazków-epizodów z życia głównej bohaterki. Poszarpana tkanka narracyjna dobrze współgra z dezintegracją jej osobowości, dodatkowo podkreślając autentyczność czynionej konfesji. Wbrew pozorom nie tyle bowiem mamy do czynienia z powieścią erotyczną, ile z narracją psychologiczno-obyczajową. Iwasiów oferuje nam sentymentalną podróż do przeszłości. Rozprawia o przemianach obyczajowych, cofając się do okresu Polski Ludowej. Stara się zrekonstruować klimat minionych dekad, przypominając między innymi półkotapczany, meblościanki, szpulowego grundiga, Peweksy czy zapach Brutala. Nie do końca jednak przekonuje zakończenie snutej przez autorkę „Bambina” opowieści, które sprawia wrażenie, jakby pisarka postanowiła pójścia „na skróty”.
Nie oznacza to jednak, że „W powietrzu” jest książką niespójną czy warsztatowo niedopracowaną. Przeciwnie. Ponadto w najświeższej prozie Iwasiów – co ważne – to, co intymne, jednostkowe miesza się z tym, co powszechne, zbiorowe, to, co fizyczne, z tym, co metafizyczne, to, co brutalne, wulgarne, z tym, co liryczne, zaś to, co ulotne, z tym, co trwałe. Narracja Iwasiów ma bowiem ambicje uniwersalistyczne. Pod dramatycznym wołaniem o bliskość i uwagę drugiej osoby podpisać się może każdy, bez względu na moment historyczny czy przestrzeń geograficzną. Seks, jak stara się przekonać Inga Iwasiów, nie daje wyzwolenia. Ale zniewalając, bywa źródłem z niczym nieporównywalnej rozkoszy. Pozwala lepiej zrozumieć siebie, oswoić lęk (nie tylko) przed metaforycznie pojmowanym lataniem, a w konsekwencji odnaleźć wewnętrzny spokój.
Inga Iwasiów: „W powietrzu”. Wielka Litera. Warszawa 2014.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |