ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 listopada 21 (261) / 2014

Marcin Orliński,

NIE MA TEGO ZŁEGO (BOHDAN ZADURA: 'KROPKA NAD I')

A A A
„Jeśli ktoś mówi / że nie było końca świata / to nie było / inaczej by nie mówił”, pisze Bohdan Zadura w swojej najnowszej książce. „Kropka nad i” to subtelny traktat o urokach i bolączkach życia codziennego. Za prostą formą i krótkimi strofami kryją się przemyślane konstrukcje znaczeniowe, a każdy wiersz ma w sobie lekkość piórka i moc karnawałowej petardy.

Na krótkim dystansie Zadura nie ma sobie równych. To poetyka intensyfikująca codzienne doświadczenie za pomocą zgrabnej syntezy, inteligentnego żartu czy oryginalnej obserwacji. Autor „Nocnego życia” potrafi wywrócić na lewą stronę zwrot frazeologiczny, przysłowie albo filozoficzną maksymę. Jeden z najkrótszych wierszy w książce „Kropka nad i” nosi tytuł „Pars pro toto”: „poprosił ją / o rękę”. Tytuł tekstu nawiązuje do tradycyjnej figury retorycznej, która polega na zastąpieniu nazwy przedmiotu nazwą jego części. Efekt komiczny powstaje wskutek rozbicia konwencjonalnego zwrotu, który przestaje odnosić do aktu oświadczyn i zyskuje znaczenie dosłowne. Innym przykładem jest utwór „Koszmar”, który znów przytaczam w całości: „nie pamiętam / co mi się śniło”. Straszny okazuje się nie sen, lecz pamięć, która zawodzi głównego bohatera.

Choć Zadura nie jest poetą zaangażowanym, a w jego wierszach próżno szukać poważnych diagnoz społecznych, niektóre utwory zdają się świadczyć o dosyć krytycznym stanowisku wobec współczesności. Autor „Kropki nad i” nie podchodzi jednak do problemów dzisiejszego świata w sposób systemowy. Od wykładu woli przykład, a od analizy – aluzję. Oto jak poeta drwi z autorów reklam, które przestrzegają przed chorobami: „Tylu wokół zatroskanych życzliwych / że aż strach / żyć” („Profilaktyka”). W utworze [Jakkolwiek rymy gramatyczne] podmiot liryczny stwierdza z kolei: „jakkolwiek rymy gramatyczne / zwane inaczej częstochowskimi / uchodzą za poślednie / trudno nie przyznać, że w hymnie państwowym / takiego kraju jak nasz / są jak najbardziej na miejscu”.

Żart może być również sposobem na oswojenie śmierci. Wiersz [i jeszcze tylko umrze Henryk] powstał 18 czerwca 2012 roku. Bohaterem tego tekstu jest prawdopodobnie Henryk Bereza, krytyk literacki i redaktor „Twórczości”, a prywatnie również przyjaciel Bohdana Zadury: „i jeszcze tylko umrze Henryk / i go pochowamy / i jeśli nic nieoczekiwanego się nie wydarzy / znowu będzie parę tygodni / albo miesięcy / spokoju”. Zadura zachowuje właściwy sobie dystans, przedstawiając śmierć bliskiej osoby jako błahostkę. Ironia po raz kolejny ukazuje swoją zbawienną moc, a osobista tragedia zostaje zamortyzowana za pomocą śmiechu. Wiersze o przemijaniu i starzeniu się zajmują w tej książce sporo miejsca. W utworze „Prawie déjà vu” główny bohater przypomina sobie dawną chwilę w restauracji przy uniwersytecie. Pamięta, z kim jadł, pamięta co, pamięta nawet wino, które pili, ale „tego jak się nazywała / nie może sobie przypomnieć”. Pamięć działa wybiórczo, ocala jedne szczegóły kosztem innych. Ale pozbawienie jakiejś osoby imienia może mieć również znaczenie symboliczne – bez imienia człowiek traci tożsamość, przestaje być kimś i zaczyna być kimkolwiek. Z perspektywy czasu dawne spotkanie traci na znaczeniu, a przypomniana osoba rozpływa się w tłumie bezimiennych cieni z przeszłości. Sporo o związkach pamięci ze starzeniem mówi wiersz „Test na starość”:

jeśli na dwadzieścia filmów, które przypadkowo

więc przeważnie nie od początku

oglądasz w telewizji

osiemnaście razy uświadamiasz sobie

– wcześniej czy później – czasem tuż przed finałową sceną –

że już je widziałeś



to jest to właśnie to

Na osobne omówienie zasługują wiersze o zawale serca, który Zadura przeżył w 2013 roku, zwłaszcza „Pierwszy od 1963 roku wiersz bez papierosów” i „Doktorzy”. Pojawienie się papierosów w tytule nie powinno specjalnie dziwić. Od niepamiętnych czasów znakiem rozpoznawczym Zadury były papierosy Carmen. Poeta opisuje dzień, w którym zabrało go pogotowie. Czytelnik oczekujący poważnej relacji z pobytu w szpitalu będzie raczej zawiedziony. Autor „Kropki nad i” po raz kolejny ucieka bowiem w żart, przenicowując tradycyjne schematy przedstawienia choroby i bólu. Bohater utyskuje, że mógł po prostu umrzeć podczas pracy w redakcji, tymczasem „źli ludzie” udaremnili zamysł boży, wezwali pomoc, zabrali go do szpitala i naprawili tętnicę. Jedną z tych osób była Aneta Wiatr, sekretarz redakcji „Twórczości”: „dobry boże / dałeś mi szansę być dobrym synem / i umrzeć wcześniej niż mój ojciec // ale źli ludzie / to udaremnili / jak ta okropna kobieta / Aneta Wiatr”. Na koniec bohater wyznaje, że chciałby tak zaleźć wszystkim za skórę, by następnym razem „prócz odrobiny żalu poczuli ulgę”. W „Doktorach” pacjent przechodzi kolejne badania, a w międzyczasie odwiedzają go lekarze i znajomi. Jeden z doktorów nazywa się Cezary Sosnowski, co dla Zadury okazuje się kolejną okazją do żartu: „o Cezarym Sosnowskim / powiem Andrzejowi”. Humor nie opuszcza Zadury nawet wtedy, gdy wspomina pogrzeb Berezy:

Od 26 czerwca 2012 doktor Bereza

codziennie

nie wyłączając świąt i niedziel

całodobowo

przyjmuje na Powązkach

Jeden z ostatnich wierszy w książce nosi tytuł „Hotel Ukraina”. Składa się z czterech części, a każda – niczym osobny hotel – oznaczona jest odpowiednią liczbą gwiazdek: od czterech do jednej. Kontekstem utworu są wydarzenia, które miały miejsce na przełomie 2013 i 2014 roku w Kijowie. Pierwsza część zaczyna się od cytatu z portalu internetowego: „czy wpuściłbyś pod swój dach / uchodźcę z Ukrainy?”. Zadura wymienia kolejnych przyjaciół, odpowiadając niejako na pytanie dziennikarzy: „Andrija Bondara i Sofijkę / nawet z dzieckiem / i z teściami / tak // ale czy także / z dwoma psami / tego nie wiem”. W drugiej części bohater wspomina pobyt w Hotelu Ukraina, który teraz jest cichym świadkiem krwawych starć na Majdanie, w trzeciej – opisuje sen, w którym agresywni uchodźcy domagają się, by wpuszczono ich do polskich domów, natomiast w czwartej, tej z jedną gwiazdką, zwraca się bezpośrednio do ukraińskich przyjaciół:

wstyd mi kochani

że tym bardziej

jestem z wami

im bardziej nie słyszę

waszych przywódców

i wszystkich

którzy mówią

do was ze sceny

również po polsku

„Kropka nad i” to książka mądra. Czytelnik nie znajdzie tu stylistycznej ekwilibrystyki ani językowego rozpasania. Prosty sposób komunikowania w żadnym wypadku nie oznacza jednak prostoty. Pod pozorem zabawy Zadura buduje bowiem własny obraz rzeczywistości społecznej, kulturalnej i politycznej. Jest to, podkreślmy, wizja minimalistyczna, w której świat zewnętrzny zaledwie przegląda się w jednostkowej egzystencji, nie domagając się prawa do szerszego zaistnienia w wierszu: „zabrania się muchom / wlatywania do nosa // zabrania się / gry w piłkę // zabrania się / stawiania przedmiotów / na fortepianie // zabrania się / wnoszenia napojów // kiedyś się zabraniało / plucia na podłogę”. Czy to mało? Myślę, że w sam raz?

Bohdan Zadura: „Kropka nad i”. Biuro Literackie. Wrocław 2014.