Genowefa Jakubowska-Fijałkowska,
WIERSZE
A
A
A
Seryjni poeci w grudniu
wiążą pętle z biustonoszy specjalne niepowtarzalne
jak znaki papilarne jak genetyczny kod
z furią zabijają wiedeńskie kurwy
czasem wpadają do Miami albo do Pragi
obnażone zwłoki płyną w Wełtawie
seryjni udzielają wywiadów celebryci sadyści
przy wiedeńskiej kawie ze śmietanką do prasy telewizji na portale
kobiety szaleją kochają pragną szczytują
umierają dla nich
ja dla seryjnych: podtapiam się w wannie
i kończę biografię nad ranem
z koszulą nocną między nogami
zima to seryjny morderca
Mężczyzna i Bóg
Bóg jest moim mężczyzną w lipcu
w innych miesiącach:
odległością skalistą pustynią doliną śmierci
cudnym krajem astronomii
szamanką w stringach
mam swoje obserwatorium Boga i mężczyzny:
w średnicy Drogi Mlecznej
w paznokciu wrośniętym w duży palec stopy
w linii papilarnej do visy USA
w kasynie w Las Vegas
Podróż
niegrzeczny jesteś chłopczyku mama nie będzie ci śpiewać
co zrobisz dziewczynkom i mamie gdy nie będzie ci śpiewać
zwymiotujesz hamburgerem w pociągu na taty spodnie jego okulary
kanapkę z lodową sałatą i pomidorem
od urodzenia twojego tata nie znosił niemowlęcego ulewania na koszulę
na krawat marynarkę na twoją matkę
wszystko śmierdziało na matce i tata nie mógł dojść
nie masz brata ani siostry
tylko hamburger w pociągu Euro City
z Warszawy Wschodniej do Pragi
Ruletka z tobą
a co ci Ewko Żydówko?
a to indziej ci powiem co mi
ja poczekam zapalę świecznik z dziewięcioma ramionami
jako znak cudu w moim oknie i będę twoją Judytą
odetnę twojemu pijanemu kochankowi głowę gdy będzie spał
dla ciebie zrobię naleśniki z serem
kochana: zagrajmy w rosyjską ruletkę
będę strzelać do szóstej partii
i już nic mi nie powiesz potem Ewko Żydówko
Madagaskar
znalazłam kamień celestyn
jakie to cudne imię mężczyzny
który mógłby zostać moim planetarnym władcą
wibracje kamienia i tego mężczyzny zawieszę na szyi
będę wpadać w krater wulkanu
długo do środka ziemi do mężczyzny
Patrzyłeś na nią: umierała
miała otwarte oczy widziałeś w nich czwartek
była sobota prawie już niedziela ostatnia
powietrze widziałeś stało jak nóż który go przecinał (w jej oczach)
deszcz który skamieniał światło które nie gasło widziałeś (w jej oczach)
dzień się nie kończył noc się nie zaczynała świtu i zmierzchu nie było
kurewska zajebana jasność białe noce polarne białe dni
wariuje instynkt i głód za jasno:
ropieją oczy nadchodzi najdłuższy dzień w roku
blask zrównanie światła i światła do spirali
siekierezada
już nie patrzysz na nią:
tygrys bengalski w skoku załamuje światło
wiążą pętle z biustonoszy specjalne niepowtarzalne
jak znaki papilarne jak genetyczny kod
z furią zabijają wiedeńskie kurwy
czasem wpadają do Miami albo do Pragi
obnażone zwłoki płyną w Wełtawie
seryjni udzielają wywiadów celebryci sadyści
przy wiedeńskiej kawie ze śmietanką do prasy telewizji na portale
kobiety szaleją kochają pragną szczytują
umierają dla nich
ja dla seryjnych: podtapiam się w wannie
i kończę biografię nad ranem
z koszulą nocną między nogami
zima to seryjny morderca
Mężczyzna i Bóg
Bóg jest moim mężczyzną w lipcu
w innych miesiącach:
odległością skalistą pustynią doliną śmierci
cudnym krajem astronomii
szamanką w stringach
mam swoje obserwatorium Boga i mężczyzny:
w średnicy Drogi Mlecznej
w paznokciu wrośniętym w duży palec stopy
w linii papilarnej do visy USA
w kasynie w Las Vegas
Podróż
niegrzeczny jesteś chłopczyku mama nie będzie ci śpiewać
co zrobisz dziewczynkom i mamie gdy nie będzie ci śpiewać
zwymiotujesz hamburgerem w pociągu na taty spodnie jego okulary
kanapkę z lodową sałatą i pomidorem
od urodzenia twojego tata nie znosił niemowlęcego ulewania na koszulę
na krawat marynarkę na twoją matkę
wszystko śmierdziało na matce i tata nie mógł dojść
nie masz brata ani siostry
tylko hamburger w pociągu Euro City
z Warszawy Wschodniej do Pragi
Ruletka z tobą
a co ci Ewko Żydówko?
a to indziej ci powiem co mi
ja poczekam zapalę świecznik z dziewięcioma ramionami
jako znak cudu w moim oknie i będę twoją Judytą
odetnę twojemu pijanemu kochankowi głowę gdy będzie spał
dla ciebie zrobię naleśniki z serem
kochana: zagrajmy w rosyjską ruletkę
będę strzelać do szóstej partii
i już nic mi nie powiesz potem Ewko Żydówko
Madagaskar
znalazłam kamień celestyn
jakie to cudne imię mężczyzny
który mógłby zostać moim planetarnym władcą
wibracje kamienia i tego mężczyzny zawieszę na szyi
będę wpadać w krater wulkanu
długo do środka ziemi do mężczyzny
Patrzyłeś na nią: umierała
miała otwarte oczy widziałeś w nich czwartek
była sobota prawie już niedziela ostatnia
powietrze widziałeś stało jak nóż który go przecinał (w jej oczach)
deszcz który skamieniał światło które nie gasło widziałeś (w jej oczach)
dzień się nie kończył noc się nie zaczynała świtu i zmierzchu nie było
kurewska zajebana jasność białe noce polarne białe dni
wariuje instynkt i głód za jasno:
ropieją oczy nadchodzi najdłuższy dzień w roku
blask zrównanie światła i światła do spirali
siekierezada
już nie patrzysz na nią:
tygrys bengalski w skoku załamuje światło
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |