ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (263) / 2014

Genowefa Jakubowska-Fijałkowska, Katarzyna Zdanowicz-Cyganiak,

MAGIA, CIAŁO, RZECZ

A A A
Katarzyna Zdanowicz-Cyganiak: Czy wiersz jest dla ciebie czasem formą (laickiej) spowiedzi?

Genowefa Jakubowska-Fijałkowska: Kiedyś byłam grzeczną dziewczynką, spowiadałam się z grzechów w konfesjonale. Teraz jestem dziewczynką, zawsze nią zostanę, ale już się nie spowiadam, „ktoś otwiera mi nożem zamarznięte usta” i wtedy ja spowiadam świat.

K.Z.C.: Ostatnie lata to bardzo dobry czas dla Twoich wierszy, także pod kątem zainteresowania tłumaczy. Jak publiczność reagowała na Twoje wiersze podczas międzynarodowych festiwali i spotkań autorskich? Co ten rodzaj obecności daje Ci jako autorce?

G.J.F.: Pierwsze tłumaczenia moich wierszy zostały opublikowane w języku czeskim w roku 2006 w sieciowym kwartalniku „Pobocza”, czyli w czasopiśmie poświęconym kulturze Europy Środkowej i Wschodniej – i tak się zaczęło. Do tej pory moje książki ukazały się w czeskim, niemieckim i angielskim tłumaczeniu, publikowałam też wiersze w prasie literackiej w tłumaczeniu słoweńskim, serbskim i rosyjskim. Miałam spotkania z czytelnikami w Czechach, Słowenii, Wiedniu, Lipsku i w Londynie. To fascynujące przeżycia, nie znasz języków obcych, a masz wrażenie, jakbyś pisała wiersze po niemiecku, czesku czy angielsku, i wierzysz, że inni cię rozumieją. Poezja jest uniwersalna.

K.Z.C.: Zmienia się wciąż forma Twoich wierszy: od aforystycznej, ascetycznej do dłuższych narracji, reminiscencji utrzymanych w odrębnej poetyce. Czy ta zmiana nie zapowiada prozy?

G.J.F.: Miałam przygodę literacką z prozą, publikowałam kilka opowiadań, otrzymałam też nagrody w konkursach za teksty prozatorskie, nie sądzę jednak bym wracała do prozy. Forma moich wierszy zmieniła się, ale nie poszukiwałam tych zmian, nie pracowałam nad nimi, to stało się nagle, 29 maja 2009 roku, we wtorek, po spotkaniu ze słoweńskimi poetami w Instytucie Mikołowskim wracałam do domu: „noc była deszczowa samobójcza zimna majowa / w czarnej rozpaczy wróciłam do domu białą taksówką […] w tym śnie gdy wróciłam śnił mi się poemat / o miłości wyuzdaniu alkoholu i seksie” i piszę do tej pory ten sen i niesen, ten poemat, ten wiersz i nie umiem przestać. Teraz wiersz nie jest dla mnie „czułym nożem”, który rozcina świat, teraz wiersz jest magią, wizją, parapsychologią. Jest też ciałem. I rzeczą.

K.Z.C.: Na jednym ze spotkań autorskich młoda dziewczyna zadała mi kiedyś pytanie: po co dzielić się z czytelnikami mroczną, mocno depresyjną poezją, czy ona ma odbierać czytelnikom nadzieję i złudzenia, jaki ma w ogóle sens? Jak byś odpowiedziała na to pytanie?

G.J.F.: Jolanta Brach-Czaina w „Szczelinach istnienia” napisała: „Przyroda nie dba o cierpienie. Dlaczego więc człowiek, skoro jest częścią wielkiego świata natury, miałby nie cierpieć?” Pytanie o sens pisania jest bez sensu, jakkolwiek by ono nie brzmiało.

K.Z.C.: Twoja twórczość jest zaangażowana, ale wciąż daleka od poezji interwencyjnej bądź publicystycznej. Chowasz się za bohaterami swoich wierszy tak skutecznie, że czasem prawie aż nie widać ciebie. Tak ma być?

G.J.F.: Widać mnie, widać, tylko czasem się wstydzę i wtedy staję się mniej widoczna. Nie wiem też, czy nazwałabym moją twórczość zaangażowaną. Moje liryczne podmioty żyją, doświadczają cierpienia, radości, zadają ból i są ranione, a ja bardziej się nad człowiekiem pochylam, niż go piętnuję czy naprawiam. Jestem świadkiem, ani nie bronię, ani nie oskarżam.

K.Z.C.: Znowu wrócę do pokory i buntu. Jak jest dziś, w życiu i pisaniu?

G.J.F.:Bunt nie przemija, bunt się ustatecznia”, ale jednak pozostaje we mnie trochę dzikości, wściekłości i trochę furii. Co do pokory, to napisałam kiedyś: „byłam córką // malarza pokojowego / mogłam zostać / Chrystusem / teraz / wszystko jedno”i tak zostało.

K.Z.C.: Czy kiedykolwiek wykorzystałaś wiersz, by zadać ból?

G.J.F.: Jeżeli kiedykolwiek to się zdarzyło, to zdarzyło się niezamierzenie, ale gdy w pewnym momencie życia odkrywasz, że wszystko jest ostateczne, terminalne, że musisz się z tym godzić, że nie masz innego wyboru, że nikt, nawet bogowie nie dają ci szansy, to szalejesz z rozpaczy i bywasz bezlitosna dla siebie i innych, konfrontujesz z oczywistością, egzystencjalną prawdą siebie i pozostałych.

K.Z.C.: Książka, którą chcesz napisać, opowieść, którą chcesz opowiedzieć.

G.J.F.: Nie wiem. Zawsze piszę wiersz, ciągle piszę wiersz, który prowadzi mnie przez ciało, myśli, emocje, metafizykę i fizykę. Nigdy nie myślę o książce. Chcę pisać wiersze, w których pijane Penelopy będą miały w ustach „pełno kwiatów wiśni”, a Marie bezdomne będą mówić czule do mężczyzny: „kochanku gryzą mnie wszy”. Taki bywa świat i ja jestem w nim, jestem, obojętnie czy z wierszem czy bez wiersza, z książką czy bez.



maj/czerwiec 2014