STAROŚĆ TO BOGATY OKRES DLA LUDZI TWÓRCZYCH (JULIA HARTWIG, ARTUR CIEŚLAR: 'ŻYCIE TO PODRÓŻ, TO OCEAN')
A
A
A
Nakładem Wydawnictwa Zysk i Sk-a ukazała się interesująca książka „Życie to podróż, to ocean” będąca zapisem rozmów Artura Cieślara z Julią Hartwig. W poprzedzającym wywiad wstępie redaktor informuje: „Rozpoczęliśmy rozmowy u niej w mieszkaniu, mieszczącym się w ścisłym Śródmieściu, w salonie przy biedermeierowskim stoliku, na którym zawsze stał imbryk z czarną herbatą i leżały kruche ciastka (…)”. W tym samym miejscu Cieślar wskazuje na początkowe trudności wynikające z odmowy poetki, która z początku nie chciała przystać na rozmowę z „obcym mężczyzną” – kluczowa okazała się rekomendacja wystawiona Cieślarowi przez redaktora SIW „Znak”, wieloletniego przyjaciela poetki, Jerzego Ilga. Kawałek dalej, nadal w obrębie wprowadzenia do części właściwej, Cieślar klaruje główną motywację tego dłuższego wywiadu z autorką „Czuwania”: przyczynkiem do przeprowadzania rozmów stała się lektura „Dzienników” oraz płynąca z nich mądrość.
Odnoszę wrażenie, że nakreślony przez Cieślara wstęp charakteryzuje się pewnym istotnym edytorskim brakiem, czytelnik nie uzyskuje podstawowych informacji dotyczących czasu tej konwersacji ani wiadomości o sposobie jej rejestracji czy zakresie redaktorskich ingerencji. Początkową niefrasobliwość skutecznie zaciera Cieślar umiejętnie formułowanymi pytaniami oraz przyjętym dystansem – redaktor tomu oddaje głos poetce, z gracją wycofawszy się, cierpliwie słucha mądrej opowieści.
Dużą zaletą książki jest jej spójna kompozycja: pytania i zapisane odpowiedzi pomyślane zostały jako chronologiczne elementy narracji, która umożliwia – nawet słabo zorientowanym w życiorysie poetki i historii II poł. XX w. – szybką i łatwą orientację. Miłośnicy i badacze twórczości Hartwig, dla których ta publikacja będzie stanowić raczej powtórzenie i uzupełnienie faktów już znanych, mogą spojrzeć na rozmowę jak na kompendium, pewne streszczenie i zarazem zamarkowanie węzłowych punktów z bogatego życiorysu Hartwig. W znacznej jednak mierze na powodzenie tej książki, jej wyraźny efektywny profil, niewątpliwie wpływ ma wybór interlokutora – człowieka doświadczonego, człowieka mądrego, osoby z zaskakującą łatwością i dokładnością zamykającego odległe czasy w przejrzystym strumieniu narracji, opowiadającego o sprawach ważnych i kluczowych zarówno dla pojedynczego życia, jak i powojennej Polski.
W inicjującej części „Czas przyjaźni i czas miłości” rozmowa koncentruje się przede wszystkim na rodzinie i dorastaniu. Julia Hartwig relacjonuje swoje dzieciństwo: przypomina, że jako dziesięcioletnia dziewczyna została osierocona przez matkę, następnie wychowywana była przez starszą o dziewiętnaście lat siostrę Zofię. To traumatyzujące wydarzenie, samobójstwo matki, wycisnęło niezacieralne piętno, wpłynęło w bezpośredni sposób na szybszą, wczesną dojrzałość przyszłej poetki. Doskwierającą samotność – wynikającą z powtórnego ślubu ojca, ale także związaną z wykonywanym przez niego zawodem fotografa, czy stała nieobecność rodzeństwa: bracia podjęli prace, jedna z sióstr wyszła za mąż, druga rozpoczęła naukę w szkole pielęgniarskiej – poetka wypełniła kilkudziesięcioletnią znajomością z Anną Kamieńską, trwającą od czasów szkolnych, aż do śmierci autorki „Raptularza wojennego”. Poetka wraca pamięcią do, przypadającego na lata wojenne, okresu warszawskich studiów, i towarzyszącego jej wówczas przerażenia okupacyjną rzeczywistością Warszawy, które zakończy się odnalezieniem schronienia w leśniczówce pod Nałęczowem u jednego z krewnych Anny Kamieńskiej, skądinąd towarzyszki w dalszej podróży-powrocie do rodzinnego Lublina. To zresztą nie jedyna „rzecz”, jaką Hartwig zawdzięcza Kamieńskiej, wszak w pewnej mierze to właśnie dzięki autorce „Drugiego szczęścia Hioba” poznała poetka swego pierwszego męża Zygmunta Kałużyńskiego (niedługo potem przenosząc się wraz z nim do Łodzi).
Znajomość języka francuskiego umożliwiła poetce podjęcie pracy w redagowanej przez Stefana Żółkiewskiego „Kuźnicy”, a nieco później, w 1947 roku, zaowocowała stypendium rządu francuskiego. Wyjazd za granicę mocno osłabił relację z mężem: „Czułam, że z dnia na dzień coraz bardziej oddalam się od Zygmunta. (…) Drogo musiałam zapłacić za swój pierwszy wybór (…)”. W Paryżu Julia Hartwig zgłosiła się go Ambasady Polskiej; podjęła pracę jako asystentka Mirosława Żuławskiego (stałego delegata Polski przy UNESCO w Paryżu). Właściwe pracy w dyplomacji mitingi towarzyskie, częste kontakty z paryską socjetą zaowocowały wieloma ważnymi znajomości. Podczas jednej z kolacji Hartwig poznała Ksawerego Pruszyńskiego, z którym połączyła ją silna emocjonalna więź, przerwana niespodziewaną śmiercią autora „Sarajewo 1914, Szanghaj 1932, Gdańsk 193?” O tym bolesnym doświadczeniu opowiedziała Cieślarowi: „Oczekując go, przechadzałam się po ogrodzie. Chciałam go powitać już przed domem, gdy podjedzie autem. I wtedy ta wiadomość”. Trudny czas żałoby spędziła w podwarszawskich Oborach, z dala od ludzi: „Taka żałoba bez kontaktu z innymi pochłania nas bez reszty, nic ani nikt nie rozprasza złych myśli”. Ten szczególny i trudny stan przetrwała dzięki pracy oraz niespodziewanemu i w równym stopniu zbawiennemu spotkaniu Artura Międzyrzeckiego. Swojego drugiego męża Julia Hartwig poznała również w Paryżu, podczas balu w ambasadzie. Ta znajomość zapoczątkowała nowy okres w jej życiu, znaczony narodzinami córki Danieli oraz koniecznym, spowodowanym trudnościami finansowymi, wyjazdem do Stanów Zjednoczonych. Swoje amerykańskie doświadczenia wspomina poetka z nieskrywanym sentymentem: „Mieszkaliśmy w Stanach szmat czasu, prawie cztery lata. Najpierw w Iowa na zachodzie, a potem na Long Island pod Nowym Jorkiem – w domu, gdzie wystarczyło zejść z niskiego stoku, by znaleźć się nad oceanem. A ja zawsze marzyłam, aby mieszkać nad morzem”.
W kolejnych partiach dialogu rozmówczyni opowiada o swoim zamiłowaniu do sztuki, przywołuje ulubionych malarzy (Izaak Celnikier, Piotr Potworowski, Zygmunt Waliszewski etc.), wspomina odwiedzane przez siebie muzea Pragi i Nowego Jorku, które jej zdaniem powinny stanowić nieodłączny element każdej podróży. W domykającym książkę rozdziale dziewięćdziesięciotrzyletnia poetka skupia się na swojej „długowieczności” – senioralność pozwala jej z wyzwalającego dystansu spojrzeć na pewne lęki i obawy, przepracować je, uspokoić nerwowe kołatanie serca, odpowiednio nastroić duszę. W kodzie rozmowy z przenikliwym entuzjazmem dopowie: „zaletą długiego wieku jest to, że jeżeli ktoś może nadal pracować w dziedzinie, którą obrał, to niewątpliwie tworzy rzeczy doskonałe”. To afirmacja życia dziś bardzo potrzebna.
Odnoszę wrażenie, że nakreślony przez Cieślara wstęp charakteryzuje się pewnym istotnym edytorskim brakiem, czytelnik nie uzyskuje podstawowych informacji dotyczących czasu tej konwersacji ani wiadomości o sposobie jej rejestracji czy zakresie redaktorskich ingerencji. Początkową niefrasobliwość skutecznie zaciera Cieślar umiejętnie formułowanymi pytaniami oraz przyjętym dystansem – redaktor tomu oddaje głos poetce, z gracją wycofawszy się, cierpliwie słucha mądrej opowieści.
Dużą zaletą książki jest jej spójna kompozycja: pytania i zapisane odpowiedzi pomyślane zostały jako chronologiczne elementy narracji, która umożliwia – nawet słabo zorientowanym w życiorysie poetki i historii II poł. XX w. – szybką i łatwą orientację. Miłośnicy i badacze twórczości Hartwig, dla których ta publikacja będzie stanowić raczej powtórzenie i uzupełnienie faktów już znanych, mogą spojrzeć na rozmowę jak na kompendium, pewne streszczenie i zarazem zamarkowanie węzłowych punktów z bogatego życiorysu Hartwig. W znacznej jednak mierze na powodzenie tej książki, jej wyraźny efektywny profil, niewątpliwie wpływ ma wybór interlokutora – człowieka doświadczonego, człowieka mądrego, osoby z zaskakującą łatwością i dokładnością zamykającego odległe czasy w przejrzystym strumieniu narracji, opowiadającego o sprawach ważnych i kluczowych zarówno dla pojedynczego życia, jak i powojennej Polski.
W inicjującej części „Czas przyjaźni i czas miłości” rozmowa koncentruje się przede wszystkim na rodzinie i dorastaniu. Julia Hartwig relacjonuje swoje dzieciństwo: przypomina, że jako dziesięcioletnia dziewczyna została osierocona przez matkę, następnie wychowywana była przez starszą o dziewiętnaście lat siostrę Zofię. To traumatyzujące wydarzenie, samobójstwo matki, wycisnęło niezacieralne piętno, wpłynęło w bezpośredni sposób na szybszą, wczesną dojrzałość przyszłej poetki. Doskwierającą samotność – wynikającą z powtórnego ślubu ojca, ale także związaną z wykonywanym przez niego zawodem fotografa, czy stała nieobecność rodzeństwa: bracia podjęli prace, jedna z sióstr wyszła za mąż, druga rozpoczęła naukę w szkole pielęgniarskiej – poetka wypełniła kilkudziesięcioletnią znajomością z Anną Kamieńską, trwającą od czasów szkolnych, aż do śmierci autorki „Raptularza wojennego”. Poetka wraca pamięcią do, przypadającego na lata wojenne, okresu warszawskich studiów, i towarzyszącego jej wówczas przerażenia okupacyjną rzeczywistością Warszawy, które zakończy się odnalezieniem schronienia w leśniczówce pod Nałęczowem u jednego z krewnych Anny Kamieńskiej, skądinąd towarzyszki w dalszej podróży-powrocie do rodzinnego Lublina. To zresztą nie jedyna „rzecz”, jaką Hartwig zawdzięcza Kamieńskiej, wszak w pewnej mierze to właśnie dzięki autorce „Drugiego szczęścia Hioba” poznała poetka swego pierwszego męża Zygmunta Kałużyńskiego (niedługo potem przenosząc się wraz z nim do Łodzi).
Znajomość języka francuskiego umożliwiła poetce podjęcie pracy w redagowanej przez Stefana Żółkiewskiego „Kuźnicy”, a nieco później, w 1947 roku, zaowocowała stypendium rządu francuskiego. Wyjazd za granicę mocno osłabił relację z mężem: „Czułam, że z dnia na dzień coraz bardziej oddalam się od Zygmunta. (…) Drogo musiałam zapłacić za swój pierwszy wybór (…)”. W Paryżu Julia Hartwig zgłosiła się go Ambasady Polskiej; podjęła pracę jako asystentka Mirosława Żuławskiego (stałego delegata Polski przy UNESCO w Paryżu). Właściwe pracy w dyplomacji mitingi towarzyskie, częste kontakty z paryską socjetą zaowocowały wieloma ważnymi znajomości. Podczas jednej z kolacji Hartwig poznała Ksawerego Pruszyńskiego, z którym połączyła ją silna emocjonalna więź, przerwana niespodziewaną śmiercią autora „Sarajewo 1914, Szanghaj 1932, Gdańsk 193?” O tym bolesnym doświadczeniu opowiedziała Cieślarowi: „Oczekując go, przechadzałam się po ogrodzie. Chciałam go powitać już przed domem, gdy podjedzie autem. I wtedy ta wiadomość”. Trudny czas żałoby spędziła w podwarszawskich Oborach, z dala od ludzi: „Taka żałoba bez kontaktu z innymi pochłania nas bez reszty, nic ani nikt nie rozprasza złych myśli”. Ten szczególny i trudny stan przetrwała dzięki pracy oraz niespodziewanemu i w równym stopniu zbawiennemu spotkaniu Artura Międzyrzeckiego. Swojego drugiego męża Julia Hartwig poznała również w Paryżu, podczas balu w ambasadzie. Ta znajomość zapoczątkowała nowy okres w jej życiu, znaczony narodzinami córki Danieli oraz koniecznym, spowodowanym trudnościami finansowymi, wyjazdem do Stanów Zjednoczonych. Swoje amerykańskie doświadczenia wspomina poetka z nieskrywanym sentymentem: „Mieszkaliśmy w Stanach szmat czasu, prawie cztery lata. Najpierw w Iowa na zachodzie, a potem na Long Island pod Nowym Jorkiem – w domu, gdzie wystarczyło zejść z niskiego stoku, by znaleźć się nad oceanem. A ja zawsze marzyłam, aby mieszkać nad morzem”.
W kolejnych partiach dialogu rozmówczyni opowiada o swoim zamiłowaniu do sztuki, przywołuje ulubionych malarzy (Izaak Celnikier, Piotr Potworowski, Zygmunt Waliszewski etc.), wspomina odwiedzane przez siebie muzea Pragi i Nowego Jorku, które jej zdaniem powinny stanowić nieodłączny element każdej podróży. W domykającym książkę rozdziale dziewięćdziesięciotrzyletnia poetka skupia się na swojej „długowieczności” – senioralność pozwala jej z wyzwalającego dystansu spojrzeć na pewne lęki i obawy, przepracować je, uspokoić nerwowe kołatanie serca, odpowiednio nastroić duszę. W kodzie rozmowy z przenikliwym entuzjazmem dopowie: „zaletą długiego wieku jest to, że jeżeli ktoś może nadal pracować w dziedzinie, którą obrał, to niewątpliwie tworzy rzeczy doskonałe”. To afirmacja życia dziś bardzo potrzebna.
"Życie to podróż, to ocean". Z Julią Hartwig rozmawia Artur Cieślar. Wydawnictwo Zysk i S-ka. Poznań 2014.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |