ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (263) / 2014

Angelika Łuszcz,

STAROŚĆ TO BOGATY OKRES DLA LUDZI TWÓRCZYCH (JULIA HARTWIG, ARTUR CIEŚLAR: 'ŻYCIE TO PODRÓŻ, TO OCEAN')

A A A
Nakładem Wydawnictwa Zysk i Sk-a ukazała się interesująca książka „Życie to podróż, to ocean” będąca zapisem rozmów Artura Cieślara z Julią Hartwig. W poprzedzającym wywiad wstępie redaktor informuje: „Rozpoczęliśmy rozmowy u niej w mieszkaniu, mieszczącym się w ścisłym Śródmieściu, w salonie przy biedermeierowskim stoliku, na którym zawsze stał imbryk z czarną herbatą i leżały kruche ciastka (…)”. W tym samym miejscu Cieślar wskazuje na początkowe trudności wynikające z odmowy poetki, która z początku nie chciała przystać na rozmowę z „obcym mężczyzną” – kluczowa okazała się rekomendacja wystawiona Cieślarowi przez redaktora SIW „Znak”, wieloletniego przyjaciela poetki, Jerzego Ilga. Kawałek dalej, nadal w obrębie wprowadzenia do części właściwej, Cieślar klaruje główną motywację tego dłuższego wywiadu z autorką „Czuwania”: przyczynkiem do przeprowadzania rozmów stała się lektura „Dzienników” oraz płynąca z nich mądrość.

Odnoszę wrażenie, że nakreślony przez Cieślara wstęp charakteryzuje się pewnym istotnym edytorskim brakiem, czytelnik nie uzyskuje podstawowych informacji dotyczących czasu tej konwersacji ani wiadomości o sposobie jej rejestracji czy zakresie redaktorskich ingerencji. Początkową niefrasobliwość skutecznie zaciera Cieślar umiejętnie formułowanymi pytaniami oraz przyjętym dystansem – redaktor tomu oddaje głos poetce, z gracją wycofawszy się, cierpliwie słucha mądrej opowieści.

Dużą zaletą książki jest jej spójna kompozycja: pytania i zapisane odpowiedzi pomyślane zostały jako chronologiczne elementy narracji, która umożliwia – nawet słabo zorientowanym w życiorysie poetki i historii II poł. XX w. – szybką i łatwą orientację. Miłośnicy i badacze twórczości Hartwig, dla których ta publikacja będzie stanowić raczej powtórzenie i uzupełnienie faktów już znanych, mogą spojrzeć na rozmowę jak na kompendium, pewne streszczenie i zarazem zamarkowanie węzłowych punktów z bogatego życiorysu Hartwig. W znacznej jednak mierze na powodzenie tej książki, jej wyraźny efektywny profil, niewątpliwie wpływ ma wybór interlokutora – człowieka doświadczonego, człowieka mądrego, osoby z zaskakującą łatwością i dokładnością zamykającego odległe czasy w przejrzystym strumieniu narracji, opowiadającego o sprawach ważnych i kluczowych zarówno dla pojedynczego życia, jak i powojennej Polski.

W inicjującej części „Czas przyjaźni i czas miłości” rozmowa koncentruje się przede wszystkim na rodzinie i dorastaniu. Julia Hartwig relacjonuje swoje dzieciństwo: przypomina, że jako dziesięcioletnia dziewczyna została osierocona przez matkę, następnie wychowywana była przez starszą o dziewiętnaście lat siostrę Zofię. To traumatyzujące wydarzenie, samobójstwo matki, wycisnęło niezacieralne piętno, wpłynęło w bezpośredni sposób na szybszą, wczesną dojrzałość przyszłej poetki. Doskwierającą samotność – wynikającą z powtórnego ślubu ojca, ale także związaną z wykonywanym przez niego zawodem fotografa, czy stała nieobecność rodzeństwa: bracia podjęli prace, jedna z sióstr wyszła za mąż, druga rozpoczęła naukę w szkole pielęgniarskiej – poetka wypełniła kilkudziesięcioletnią znajomością z Anną Kamieńską, trwającą od czasów szkolnych, aż do śmierci autorki „Raptularza wojennego”. Poetka wraca pamięcią do, przypadającego na lata wojenne, okresu warszawskich studiów, i towarzyszącego jej wówczas przerażenia okupacyjną rzeczywistością Warszawy, które zakończy się odnalezieniem schronienia w leśniczówce pod Nałęczowem u jednego z krewnych Anny Kamieńskiej, skądinąd towarzyszki w dalszej podróży-powrocie do rodzinnego Lublina. To zresztą nie jedyna „rzecz”, jaką Hartwig zawdzięcza Kamieńskiej, wszak w pewnej mierze to właśnie dzięki autorce „Drugiego szczęścia Hioba” poznała poetka swego pierwszego męża Zygmunta Kałużyńskiego (niedługo potem przenosząc się wraz z nim do Łodzi).

Znajomość języka francuskiego umożliwiła poetce podjęcie pracy w redagowanej przez Stefana Żółkiewskiego „Kuźnicy”, a nieco później, w 1947 roku, zaowocowała stypendium rządu francuskiego. Wyjazd za granicę mocno osłabił relację z mężem: „Czułam, że z dnia na dzień coraz bardziej oddalam się od Zygmunta. (…) Drogo musiałam zapłacić za swój pierwszy wybór (…)”. W Paryżu Julia Hartwig zgłosiła się go Ambasady Polskiej; podjęła pracę jako asystentka Mirosława Żuławskiego (stałego delegata Polski przy UNESCO w Paryżu). Właściwe pracy w dyplomacji mitingi towarzyskie, częste kontakty z paryską socjetą zaowocowały wieloma ważnymi znajomości. Podczas jednej z kolacji Hartwig poznała Ksawerego Pruszyńskiego, z którym połączyła ją silna emocjonalna więź, przerwana niespodziewaną śmiercią autora „Sarajewo 1914, Szanghaj 1932, Gdańsk 193?” O tym bolesnym doświadczeniu opowiedziała Cieślarowi: „Oczekując go, przechadzałam się po ogrodzie. Chciałam go powitać już przed domem, gdy podjedzie autem. I wtedy ta wiadomość”. Trudny czas żałoby spędziła w podwarszawskich Oborach, z dala od ludzi: „Taka żałoba bez kontaktu z innymi pochłania nas bez reszty, nic ani nikt nie rozprasza złych myśli”. Ten szczególny i trudny stan przetrwała dzięki pracy oraz niespodziewanemu i w równym stopniu zbawiennemu spotkaniu Artura Międzyrzeckiego. Swojego drugiego męża Julia Hartwig poznała również w Paryżu, podczas balu w ambasadzie. Ta znajomość zapoczątkowała nowy okres w jej życiu, znaczony narodzinami córki Danieli oraz koniecznym, spowodowanym trudnościami finansowymi, wyjazdem do Stanów Zjednoczonych. Swoje amerykańskie doświadczenia wspomina poetka z nieskrywanym sentymentem: „Mieszkaliśmy w Stanach szmat czasu, prawie cztery lata. Najpierw w Iowa na zachodzie, a potem na Long Island pod Nowym Jorkiem – w domu, gdzie wystarczyło zejść z niskiego stoku, by znaleźć się nad oceanem. A ja zawsze marzyłam, aby mieszkać nad morzem”.

W kolejnych partiach dialogu rozmówczyni opowiada o swoim zamiłowaniu do sztuki, przywołuje ulubionych malarzy (Izaak Celnikier, Piotr Potworowski, Zygmunt Waliszewski etc.), wspomina odwiedzane przez siebie muzea Pragi i Nowego Jorku, które jej zdaniem powinny stanowić nieodłączny element każdej podróży. W domykającym książkę rozdziale dziewięćdziesięciotrzyletnia poetka skupia się na swojej „długowieczności” – senioralność pozwala jej z wyzwalającego dystansu spojrzeć na pewne lęki i obawy, przepracować je, uspokoić nerwowe kołatanie serca, odpowiednio nastroić duszę. W kodzie rozmowy z przenikliwym entuzjazmem dopowie: „zaletą długiego wieku jest to, że jeżeli ktoś może nadal pracować w dziedzinie, którą obrał, to niewątpliwie tworzy rzeczy doskonałe”. To afirmacja życia dziś bardzo potrzebna.
"Życie to podróż, to ocean". Z Julią Hartwig rozmawia Artur Cieślar. Wydawnictwo Zysk i S-ka. Poznań 2014.