ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (266) / 2015

Sebastian Pytel,

WIELKI BŁĘKIT (BADJAO. DUCHY Z MORZA)

A A A
Gdzieś na granicy Filipin, Borneo i Indonezji, w miejscu, które trudno wskazać na mapie, żyją Badjao, zwani Ludźmi Morza. Ich zadziwiające zdolności kontrolowania oddechu i akceptowania zmian ciśnieniowych tworzą naturalne predyspozycje do nurkowania na głębinach bez użycia akwalungu. Na jednym oddechu potrafią wytrzymać nawet pięć minut, nie tracąc przy tym ostrości widzenia. Przekazywane w genach umiejętności są tu niezbędne do przeżycia, gdyż Badjao trudnią się połowem ryb. Po złożeniu daniny bogom i demonom uzyskują dostęp do bogactw morskiej flory i fauny – tysięcy nienazwanych gatunków ryb, feerii rafy koralowej, bujnej roślinności. Wielkie piękno wielkiego błękitu. Wejście w świat Badjao budzi zachwyt podobny do tego, jaki John Smith odczuwał w kontakcie z plemieniem Indian w „Podróży do Nowej Ziemi” Terrence’a Malicka. Oto rzeczywistość, w której dominują proste wartości kierujące życiem, idea zespolenia z naturą, całkowita odrębność kulturowa oraz rytm trwania, wyznaczany upływem dni i nocy.

Eliza Kubarska („Co się wydarzyło na wyspie Pam?”) wraz z operatorami Piotrem Rosołowskim i Lisą Strohmayer (zdjęcia podwodne) nienachalnie i intymnie wprowadza nas w społeczność oddaloną o całe wieki – zdawałoby się nierealną, a jednak mijaną na co dzień przez turystów. Sama autorka zresztą dowiedziała się o Badjao przypadkiem, zbaczając z jednej z wytyczonych przez lokalnych przewodników ścieżek. Ekspansywny przemysł hotelarski, nakierowany na przyjmowanie coraz większej liczby turystów z Zachodu, z roku na rok spycha bohaterów filmu coraz dalej, wymazując ich z ekosystemu niczym ewolucyjnie niedostosowany do rzeczywistości gatunek. Ludzie Morza, także przez mieszkańców okolicznych wysp traktowani z rezerwą lub niechęcią, żyją na uboczu cywilizacji, na rozstaju dwóch światów, kultywując gasnące tradycje duchów ziemi i wody.

Kubarska przygląda się temu odchodzącemu w niebyt ludowi z szacunkiem i spokojem – bez odautorskiego komentarza, reportażowej dydaktyki i nasączania kadrów niepotrzebną publicystyką. Jedyne wytyczne, jakimi się kieruje, to dokumentalne dogmaty przebywania i poznawania. Alexan, doświadczony nurek, i Sari, jego bratanek i uczeń, są w tej podróży towarzyszami, za którymi reżyserka podąża w milczeniu. Słowa mają tu znaczenie drugorzędne, wszystko zbudowane jest z obrazów – to one tworzą narrację, budują ciąg zdarzeń, nadają całości sens. Wypełniająca film cisza pozwala wsłuchać się w szum morza, wstrzymać oddech w scenach schodzenia pod powierzchnię wody, nawiązać porozumienie ze światem przedstawionym. Tego typu całkowite zawierzenie obrazom, oddanie im pierwszeństwa nad sferą werbalną jest dziś w kinie unikane ze strachu przed niezrozumieniem, hermetycznością. Dotknięcie człowieka, pokazanie go przez pryzmat codziennych zajęć, owo dziedzictwo Glawoggera, zapewnia tymczasem Kubarskiej wiarygodność bez potoczystych opisów i dusznych sentencji. Bo właśnie w ciszy rodzi się tożsamość Badjao, ludzi bez dokumentów, kart kredytowych i kluczy do domów – prawdziwie wolnych i zniewolonych zarazem, efemerycznych niczym znoszone przez odpływ morskie stworzenia.

Gdy opowieść się kończy, równie spokojnie jak się zaczęła, pozostawia po sobie wrażenie nienaruszonej równowagi, powrotu z miejsca zwróconego fantasmagorii, ocalonego i zapisanego na cyfrowym nośniku, choć wciąż nieuchwytnego, rozpływającego się na styku naszych myśli i wyobrażeń. Jak w mądrej bajce, która łącząc niezwykłe z nieodkrytym, pozostawia ślad w rzeczywistości zastanej po odłożeniu książki na półkę.  
„Badjao. Duchy z morza”. Scenariusz i reżyseria: Eliza Kubarska. Gatunek: film dokumentalny. Produkcja: Polska / Wielka Brytania 2014, 76 min.