ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (266) / 2015

Agata Stronciwilk,

ADORACJA SŁODYCZY

A A A
Gdy próbujemy opowiadać o smakach, szybko okazuje się, że zaczyna brakować nam słów. W efekcie zamykamy całą złożoność doznań zmysłowych w kilka znanych nam wyrażeń, które zawsze okazują się nieadekwatne do tego, co naprawdę odczuwamy. Jak na przykład opowiedzieć o smaku, który wydaje się słodki, ale jednocześnie zawiera w sobie gorycz i smutek przemijania? Wystawa „Adoracja słodyczy” z warszawskiej Zachęty to opowieść o tym, co bliskie, niejednoznaczne i nie zawsze słodkie…

Punktem wyjścia ekspozycji jest twórczość Krystiany Robb-Narbutt, zmarłej w 2006 roku. Słodycz w jej pracach przejawia się zarówno w znaczeniu metaforycznym, jak i dosłownym. Proces twórczy artystki charakteryzował się specyficzną tkliwością lub nawet czułością. I to właśnie owa czułość staje się jedną z istotnych kategorii, które możemy zaobserwować w kolejnych realizacjach prezentowanych na wystawie. Robb-Narbutt w swej twórczości koncentrowała się na tym, co bliskie, drobne. Jej dzieła prawie zawsze przyjmowały skalę mikro – zarówno w kwestii formy, jak i treści. Artystki nigdy nie pociągały monumentalne formaty czy patetyczne hasła. Zamiast tego wolała malować na pudełkach zapałek. Swe prace często zamykała w szklanych gablotach, jakby były czymś bardzo cennym i kruchym, co należy chronić przed światem zewnętrznym. Interesowała ją przede wszystkim rzeczywistość wewnętrzna, którą oddzielała od nas szybą, pozwalając do niej zajrzeć, jednak nie dając nam do niej bezpośredniego dostępu. Za ową szybą znajdują się rozproszone fragmenty wspomnień, wrażenia i mikrohistorie codzienności. W gablotach możemy zobaczyć zabawki, cukierki, pierniki oraz przedmioty, które nasuwają skojarzenia ze świątecznymi jarmarkami lub wręcz kiczowatymi odpustami. W prezentowanej na wystawie pracy „Fuga pamięci” (2006) niepozorne przedmioty skrywają traumatyczne wspomnienia związane ze śmiercią członków rodziny artystki w getcie. Robb-Narbutt zamknęła za szkłem lokomotywę-zabawkę, cukierki, sztuczny kwiat, cukier – każdy z tych przedmiotów niesie jakieś wspomnienie, w którym słodycz pamięci o bliskiej osobie miesza się ze smutkiem lub wręcz raną. Owe przedmioty stają się wektorami intymnych narracji. Na wystawie „Adoracja słodyczy” prezentowane jest także malarstwo, w którym artystka posługuje się ekoliną – skoncentrowaną farbą akwarelową. Pracochłonna technika, w jakiej powstają obrazy Robb-Narbutt, polega na nakładaniu mnóstwa pojedynczych kropek – z ich zagęszczenia powoli wyłaniają się kształty o symbolicznym znaczeniu: horyzont, góry lub mastaby. Niemalże monochromatyczne i wyciszone obrazy emanują spokojem i poczuciem harmonii.

Skupienie i obsesyjna koncentracja na szczególe widoczne są także w rysunkach Edmunda Monsiela, artysty nieprofesjonalnego, którego twórczość została odkryta po jego śmierci. Coraz więcej współczesnych artstów interesuje się jego dorobkiem (co pokazała chociażby wystawa „Co widać?” w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej). Ekspozycja precyzyjnych rysunków Monsiela w ramach „Adoracji słodyczy” jest nawiązaniem do biografii Robb-Narbutt, która poświęciła mu swoją pracę magisterską. To właśnie koncentracja na detalu, szczególe łączy twórczość tych artystów. Istnieją jednakże istotne różnice – o ile u Robb-Narbutt koncentracja ta ma w sobie coś z domowej troski, intymności, o tyle twórczość Monsiela wzbudza niepokój poprzez obsesyjne powtarzanie tego samego motywu. Niewielkie formatowo rysunki pokryte są plątaniną falujących linii; z ich gąszczu spoglądają na nas smutne oczy wąsatych postaci, które zdają się multiplikować w nieskończoność. Rysunki artysty są precyzyjne, gęste, nieco surrealistyczne. Jego twórczość wypływała z głębokiej, psychicznej potrzeby, była rodzajem ucieczki i przestrzenią dającą schronienie. Traktowanie sztuki jako przestrzeni pozwalającej na ucieczkę od świata zewnętrznego to zresztą kolejna wspólna cecha twórczości obojga artystów. Czasochłonność procesu twórczego wymaga wyłączenia – Robb-Narbutt porównywała ten stan do „oddzielania się zasłoną i wchodzenia w coś, do czego inni nie mają dostępu” („Krystiana” 2003: 68), w efekcie widziała w procesie artystycznym „coś z autyzmu”. Obcowanie z twórczością obojga wspomnianych artystów jest chwilowym odsłonięciem zasłony. Mamy poczucie, że oto dano nam zajrzeć do czegoś bardzo zamkniętego i indywidualnego. Poczucie to jest jednak chwilowe, a zbliżenie pozorne. W końcu zaczyna w nas dominować świadomość, że dostępny nam jest jedynie skrawek, fragment, a zasłona została odchylona jedynie na tyle, abyśmy mogli zrozumieć, poczuć, ale nie poznać. Prace zarówno Robb-Narbutt, jak i Monsiela pozostają więc nieprzeniknioną tajemnicą, która wymyka się racjonalnemu poznaniu.

Wspomniana już czułość przejawia się czasem w niemalże medytacyjnym skupieniu na detalu. Skupienie to powoduje, że prace przybierają formę misternych konstrukcji, niczym koronkowe plecionki. Tak jest w przypadku obrusu Katarzyny Józefowicz – precyzyjnej wycinanki z gazet. Pojedyncze słowa wycięte z codziennych magazynów zaczynają układać się w dekoracyjny, ornamentalny obrus. Czułość to także uwielbienie dla tego, co zwyczajne, uznawane za mało istotne lub wręcz pomijane. Przejawia się w podejściu do materiału, który chociaż pospolity lub lichy, traktowany jest z atencją i powagą. Nawet przy użyciu najzwyklejszych materiałów można osiągnąć spektakularne efekty. Czułość wobec przedmiotów jest także związana z przywiązaniem. Na plakacie wystawy widoczna jest pracownia Robb-Narbutt, przypominająca graciarnię. Artystka kolekcjonowała przedmioty, które często stawały się materią jej prac. Niechętnie je wyrzucała. Czułość to nie-przedmiotowe traktowanie przedmiotów, które wiąże się nie tylko z ich użyciem, ale także z rodzajem troski, wykraczającej poza ich przydatność. Może być także relacją między artystą a jego dziełem. Tak jest w przypadku prac Bogdana Ziętka, rzeźbiącego w drewnie lipowym, przeważnie z całego bloku drewna. Jego ulubionym tematem są kobiety. Piękne i szczupłe, z długimi włosami, wyglądają niczym modelki lub hollywoodzkie aktorki. Artysta nie traktuje swych wytworów przedmiotowo – są dla niego niczym żywe osoby. Spędza z nimi czas, rozmawia, kupuje im ubrania w sklepie z używaną odzieżą. Pomalowane na pastelowe kolory drewniane kobiety są niczym towarzyszki jego życia. Fikcja i piękna ułuda przesączają się do rzeczywistości, stając się jej nieodłącznym elementem. Przywiązanie Ziętka do jego drewnianych wytworów przeważanie odbierane jest z pewną dozą rozbawienia. Troska, jaką artysta okazuje rzeźbom, wykracza bowiem poza utarte schematy i relacje między twórcą a jego dziełem.

Małgorzata Dmitruk, artystka związana z Podlasiem, pokazała na wystawie swetry, które zostały uszyte z ubrań bliskich jej osób. Stają się one materią przestrzennej instalacji – zostają rozwieszone w okręgu, a połączone rękawami wyglądają jak postaci trzymające się za ręce. Kolorowe, miękkie swetry nasuwają skojarzenia z poczuciem bezpieczeństwa. Powtarzające się na nich wydziergane twarze przypominają swą formą te znane z rysunków Edwarda Monsiela. Dmitruk zainteresowana jest jednak tym, co bliskie, dlatego też w jej pracach powracają znane jej osoby i miejsca: widoki białostocczyzny, cerkwie, codzienne życie. Artystka często ukazuje swoich dziadków i członków rodziny. Jej twórczość jest pełna ciepła i bardzo osobista, z drugiej strony jednak bardzo często pojawiają się w niej wątki dotyczące śmierci oraz obrzędowości związanej z pogrzebem. Oprócz wspomnianych swetrów, na wystawie można zobaczyć także litografie artystki z cyklu „Odpust”. Odwołanie do jarmarcznej estetyki jest zresztą motywem, który niejednokrotnie powraca w trakcie ekspozycji.

Skupienie na tym, co bliskie, widoczne jest także w pocztówkach tworzonych przez Wisławę Szymborską. Niewielkich rozmiarów kolażowe kartki poetka wysyłała do znajomych i przyjaciół. Niejednokrotnie uwidaczniają one poczucie humoru Szymborskiej. Własnoręcznie wykonywane pocztówki są przykładem przenikania się codzienności i sztuki, które staje się możliwe dzięki specyficznej trosce, dotyczącej zarówno otoczenia, jak i bliskich osób.

W niektórych pracach tytułowa „słodycz” objawia się w bezpośrednim użyciu słodyczy jako materiału artystycznego. Marek Kijewski w swojej twórczości często wykorzystywał zwyczajne, codzienne materiały – odpadki, kapsle, słodycze. Łączył różne porządki, grając z artystycznymi konwencjami. Tak jest także w przypadku prezentowanej na wystawie rzeźby „Fred Flintstone z Knossos”, całkowicie pokrytej malinowymi i jeżynowymi żelkami. Kijewski gra z tradycją, tworząc pracę w formie klasycznego popiersia, jednocześnie odwołując się do mitologii – ogromne rogi sprawiają, iż Fred Flintstone przemienia się w minotaura. Anna Markowska, pisząc o duecie Kijewski/Kocur (artysta współpracował ze swoją partnerką, Małgorzatą Malinowską „Kocur”), zwracała uwagę na „pozbawioną ideologicznego sedna halucynacyjną intertekstualność, gdzie wszystko jest możliwe, a nic nie jest konieczne” (Markowska 2012: 363). Remiksowa strategia łączenia różnych wątków i porządków prowadzi do powstania nowej całości, która pozostaje jednak spójna. Artyści odwołują się do procesów znanych nam z doświadczenia – homogenizacji kultury i przenikania się tradycji z kulturą masową. Dystans oraz ironia pozwalają im na tworzenie zaskakujących połączeń, których nietypowość dodatkowo zostaje podkreślona przez użyte materiały. Stwierdzając, iż twórczość duetu jest rodzajem diagnozy współczesności, Markowska akcentowała znaczenie strategii artystycznej określanej jako „scanning, sampling, surfing” we współczesnej kulturze. W przypadku twórczości duetu Kijewski/Kocur strategie typowe dla środowiska Internetu zostają przeniesione na grunt tradycyjnej sztuki figuratywnej.

Na wystawie „Adoracja słodyczy” mamy do czynienia z sytuacją, w której dokonania artystów profesjonalnych i nieprofesjonalnych płynnie przenikają i uzupełniają się. Odwołania do jarmarcznej stylistyki i stylizacje na sztukę naiwną powodują, iż dwa obszary twórczości stają się niemalże nierozróżnialne. Wrażenie to potęguje brak informacji pozwalających na wpisanie artystów w jedną lub drugą grupę. W efekcie na wystawie możliwe staje się, wciąż jeszcze rzadko spotykane, potraktowanie pewnych przejawów twórczości jako uniwersalnych, bez względu na wykształcenie artystów. Przyjemnie jest oglądać wystawę, na której ta pozornie nieprzekraczalna granica ulega całkowitemu zatarciu.

Obrazy Magdaleny Shummer nasuwają skojarzenia z klasykami sztuki nieprofesjonalnej – zarówno z Henrim Rousseau, jak i, przykładowo, Erwinem Sówką. Artystka jest z wykształcenia historykiem sztuki, prywatnie zaś żoną Wojciecha Fangora. Fascynujące są różnice pomiędzy ich skrajnie różnymi językami plastycznymi. Malarstwo Shummer wpisuje się w konwencję sztuki „naiwnej”. Wielokrotnie podkreślano, iż „naiwność” w odniesieniu do malarstwa nie ma charakteru wartościującego, lecz odnosi się do specyficznego, niemalże dziecięcego spojrzenia na świat. Nagromadzenie motywów, horror vacui, afirmacja rzeczywistości – wszystkie te cechy są widoczne także w twórczości Shummer. Artystka nie unika kiczowatych motywów, maluje koty, zwierzęta, kwiaty, nagie kobiety. Jej malarstwo jest tkliwe i słodkie. Ukazuje pozytywną wizję świata i człowieka, w której nie ma miejsca na cierpienie, zło, śmierć. Świat z tych obrazów to kraina niemalże dziecięcej szczęśliwości i niewinności, Eden sprzed grzechu pierworodnego. Skojarzenia z Rajem nasuwają się w szczególności w przypadku dzieł, w których różne gatunki zwierząt harmonijnie współegzystują. Płótna ukazują krainę obfitości; częstymi motywami są tu uczta, przepełniony stół bądź piknikowy koc, przy którym zasiadają zarówno ludzie, jak i zwierzęta. Malarstwo Shummer to przykład w pełni świadomej afirmacji kiczu, który dominuje zarówno w formie, jak i treści jej obrazów.

Podobnie jest w przypadku pracy Doroty Podlaskiej „Wszystkiego najlepszego Dorotko”, która odnosi się do kiczu rozumianego jako ucieczka od rzeczywistości, jako przestrzeń dziecięcej radości i bezpieczeństwa. Artystka tworzy obiekt – tort zbudowany z kolorowych, sztucznych kwiatów, który – aby dopełnić kiczowaty efekt – został uzupełniony o efekty świetlne. Tortowi towarzyszą kolorowe obrazki, wzorowane na zdjęciach z życia Podlaskiej. Wszystkie te elementy składają się na opowieść o kiczu, który ma być źródłem szczęścia, nawet jeśli jest ono jedynie pozorne. W tej autoterapeutycznej pracy jest też zawarty jakiś smutek, jakby odległe przypomnienie o tym, że kreacja ta nie pokrywa się z rzeczywistością, a szczęście, jakie daje otaczanie się jarmarcznymi ozdobami, to jedynie ułuda.

Wiele z prezentowanych na wystawie prac opowiada o unikaniu bezpośredniej konfrontacji z rzeczywistością, o tym, że aby znieść rzeczywistość, trzeba niejednokrotnie pokryć ją grubą warstwą lukru. Gorzej, jeśli warstwa ta jest tak obfita, że nie sposób doznać tego, co skrywa pod spodem. „Adoracja słodyczy” opowiada o balansowaniu między tymi strefami, cały czas zadając pytanie o to, kiedy „słodycz” staje się oszustwem. Jak pisała o swych zainteresowaniach sama Robb-Narbutt: „Fascynuje mnie, przybierające czasem żałosne formy, dążenie człowieka do piękna, do słodkiego piękna. Ludzie mają wielką potrzebę piękna, ale jest to często piękno straszne, okropne, brzydkie” („Krystiana” 2003: 71). Artystka gromadziła więc przedmioty będące egzemplifikacją owych poszukiwań piękna. Interesowały ją wieńce, dekoracje ślubne czy pogrzebowe, figurki gipsowe, jarmarczne obrazki – bajeczne przedmioty, które określała mianem pięknych, ale i „podejrzanych, zatrutych kompozycji”. W infantylnej, kiczowatej słodyczy tkwi więc drugie dno, trucizna, jakiś rodzaj fałszu, zakłamania, nieautentyczności. Jawi się ona jako pozór, który próbuje coś ukryć, jako zasłona, w której jest jakiś rodzaj podstępu. Słodycz może okazać się pułapką, która wciąga człowieka dzięki swej przyjemnej powierzchni.

Nadmierna słodycz przechodzi zaś w swe przeciwieństwo – wstręt. Przejedzenie czekoladą wywołuje mdłości. Już Immanuel Kant zauważał, że nic tak nie napawa wstrętem jak czysta słodycz. Każde nasycenie, przesyt niosą niebezpieczeństwo wywołania odruchu wymiotnego. Dorota Podlaska zatapia w czekoladkach owady, tworząc obiekty, które jednocześnie kuszą i odpychają, uwodzą i obiecują zmysłową przyjemność, stając się w tym samym czasie rodzajem wizualnej pułapki. W niejednoznacznej pracy „Słodycz i zwątpienie” tytułowa słodycz miesza i przenika się z obrzydzeniem. Obiekty Podlaskiej przypominają realizację Karoliny Żyniewicz, „Szokolade”, w której artystka pokrywała czekoladki abiektualnymi nalotami przypominającymi pleśń, zgniliznę. W obu pracach przyjemność zmysłowa zostaje zanegowana i podana w wątpliwość.

W podobny sposób wypowiada się Zuzanna Janin w swych rzeźbach z waty cukrowej – „Sweet Girl, Sweet Boy”. Puszysta i lekka wata szybko zaczyna opadać, odsłaniając puste wnętrze i drucianą konstrukcję. Wykorzystanie materiału spożywczego podkreśla nietrwałość i efemeryczność pracy, która staje się czytelnym znakiem przemijania. Określenie „słodka dziewczyna” jest infantylizujące, a wata cukrowa nasuwa nostalgiczne wspomnienia z dzieciństwa. W tym wypadku jednak sielanka nie trwa długo, a słodycz okazuje się jedynie powierzchnią skrywającą fundamentalny lęk przed rozkładem.

Czułość zawarta jest nie tylko w samych pracach pokazywanych na wystawie – jest też formą odbioru. Rozczulenie to emocja niejednoznaczna – często ma w sobie posmak pobłażania lub wręcz lekceważenia. Tego, co nas rozczula, często nie traktujemy poważnie, spoglądając na to z wyższością. Dlatego też kicz jako sztuka szczęścia jest też rodzajem wstydliwej przyjemności. Adoracja słodyczy zawsze może być związana z oskarżeniem o infantylność. W pewnym wieku już nie przystoi zajadać się karmelkami i kupować kolorowych lizaków. Warszawska wystawa pozwala jednak cieszyć się wstydliwymi przyjemnościami przy jednoczesnej świadomości ich gorzkiego posmaku.

LITERATURA:

A. Markowska: „Dwa przełomy. Sztuka polska po 1955 i 1989 roku”. Toruń 2012.

„Krystiana Robb-Narbutt. Nostalgia jest gdzie indziej”. Katalog wystawy. Red. M. Guzowska. Zachęta Państwowa Galeria Sztuki. Warszawa 2003.
„Adoracja słodyczy”. Kuratorka: Krystyna Piotrowska. ZACHĘTA Państwowa Galeria Sztuki, 20.12.2014-01.02.2015.