ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (266) / 2015

Mehrangiz Kar,

WIARA KRWIĄ SPLAMIONA - WSPOMNIENIA

A A A
PROZA IRAŃSKA
Między moją matką a Bibi toczyła się niewidzialna wojna, rzucająca cień na ich relację. Matka i babka nie kłóciły się co prawda ze sobą, ale żyły w stanie ciągłej konfrontacji. Dopiero po latach, gdy byłam już dorosłą kobietą i miałam za sobą doświadczenia rewolucji islamskiej, zrozumiałam, że ich konflikt oparty był na ciągłym ścieraniu się tradycji z nowoczesnością.

Babka jako hidżab nosiła abę. Jest to rodzaj okrycia charakterystyczny dla kobiet arabskich, różny od czadoru [1], noszony w niektórych społeczeństwach muzułmańskich. W tamtych czasach w Chuzestanie nosiły go nie tylko arabki, ale większość kobiet pokolenia mojej matki i babki. Odmienny styl życia i sposób myślenia mojej matki Betul, a później i mojego brata Ferejduna, sprawiał, że Bibi czuła się wyobcowana. Baba Taghi, mąż babki i przyszywany ojciec mojej matki, który traktował nas i kochał jak swoje biologiczne wnuki, był człowiekiem wierzącym. Udzielał się jako działacz religijny i w miesiącach moharram i safar [2] przewodził po ulicach Ahwazu procesjom żałobników i biczujących się Isfahańczyków. Poza tym nie respektował żadnych nakazów religijnych. Był zauroczony głosem słynnej w tamtym czasie śpiewaczki Puran Szapuri i nie zwracając uwagi na protesty Bibi, wypełniał nasz dom grzeszną muzyką o najróżniejszych porach. Babka była przekonana, że muzyka jest sprzeczna z islamem, ale jej mąż pozostawał głuchy na te argumenty. Baba Taghi palił opium. Wieczorami siadywał przy rozżarzonych węglach, rozkoszując się muzyką i uczył mnie, jak cienkim szpikulcem opróżnić główkę fajki, żeby mógł z jej zawartości przygotować wywar narkotyku. Mąż babki prowadził w Ahwazie na ulicy Simetri kawiarnię. Czasem brał mnie za rękę i zabierał ze sobą do pracy. W kawiarni przygotowywano dla klientów giaz isfahański [3]. Składniki wrzucano do dużego rondla, a ja mieszałam je, chcąc w ten sposób pomóc dziadkowi w pracy. W kawiarni obserwowałam mężczyzn, jak popijając herbatę, palą fajki wodne, czytają Szahname [4] i rozprawiają o polityce Anglików.

Kiedy skończyłam dziewięć lat, Bibi doszła do wniosku, że najwyższy czas zacząć mnie potajemnie edukować. Korzystała z każdej sposobności, pod nieuwagę matki, żeby zaciągnąć mnie w ustronne miejsce, recytować mi po swojemu hadisy [5] i namawiać do noszenia czadoru i modlitwy. Sama uszyła dla mnie czador i nie posiadała się z radości, kiedy założyłam go pierwszy raz. Ciągle powtarzała, jak bardzo mi w nim do twarzy. Babka nauczyła mnie, jak należy się modlić. Stawałam obok niej i razem recytowałyśmy fragmenty Koranu. Do tego momentu matka nie miała nic przeciwko, ale kiedy tylko zorientowała się, że babka namawia mnie, żebym zaczęła chodzić w czadorze do szkoły, zrobiła awanturę i kazała Bibi zostawić mnie, jej ukochaną córkę w spokoju. Te dwie kobiety miały jedną cechę wspólną – predyspozycje do rządzenia. Używały swoich talentów i umiejętności do znajdowania sobie sympatyków i naśladowców. Babka przyciągała ludzi czytaniem Koranu i cytowaniem hadisów, matka zaś recytacją Hafeza [6], broszurami i publikacjami o zdrowiu, które podkradała z gabinetów lekarskich.

Stało się zwyczajem, że każdy, kto w naszym mieście lub okolicy planował zabrać się do jakiegoś nowego przedsięwzięcia i potrzebował wróżby z Koranu, w pierwszej kolejności przychodził do nas i maszerował prosto do pokoju Bibi. Jeśli ktoś potrzebował interpretacji snu, również zwracał się do Bibi. Babka była doskonałą mówczynią. Tyle czasu spędziła przy minbarze kaznodziei, wysłuchując różnych mów i kazań, że niewiele jej brakowało, by sama była jak duchowny. Cieszyła się poważaniem zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. Jej malutki pokój był trybuną, z której wygłaszała swoje poglądy. Mały samowar na węgiel był zawsze zapalony, a fajka wodna zawsze napełniona tytoniem. Babka okręcała się abą i kierowała myśli swoich gości na różne tory, w zależności od własnych upodobań. Wypowiadała się elokwentnie i stanowczo, tłumacząc na swój sposób boskie przykazania. Jej doskonała umiejętność interpretacji snów nieraz wprawiała mnie w zdumienie. Korzystała przy tym z wszelkich znanych sobie symboli religijnych, jakie tylko zdołała zapamiętać. Kiedy będąc już dorosłą kobietą studiowałam Junga, serce zabiło mi mocniej na wspomnienie Bibi, która była już wtedy na tamtym świecie. Moja babka ze swoimi refleksjami i przekonaniami oraz doskonałą znajomością symboliki, w tym zacofanym mieście, jakim był Ahwaz, do którego przyjechała z Szirazu po śmierci męża za chlebem i w poszukiwaniu nowego partnera, w niczym nie ustępowała temu badaczowi.

Matka zasłynęła w mieście niezliczoną ilością recytacji poezji Hafeza na różnych kobiecych spotkaniach. Sama chwaliła się swoim pięknym sposobem deklamacji. Kiedy czytała wiersze, brzmienie jej głosu zmieniało się. Ludzie przychodzili do niej, żeby powróżyła im z poezji. Stało się zwyczajem, że każdy, kto potrzebował przepowiedni, ruszał do naszego domu. Matka nie sięgała po tom poezji bez uprzedniej ablucji. Podchodziła do Hafeza z nabożnością. Otwierała księgę i głośno mówiła formułkę:

O Hadżi Hafezie z Szirazu!

Ty znasz wszelkie tajemnice

Przysięgam na przywództwo Alego

Oraz twoją wybrankę

Wyjaw tajemnicę tego wiernego.

„Wiernymi” bywali zarówno mężczyźni jak i kobiety, jako że środowisko mojej matki było mieszane. W domu nie zakładała ona czadoru. Cieszyła się w jednakowym stopniu poszanowaniem kobiet i mężczyzn, ale jej osobowość najlepiej uwydatniała się na uroczystościach kobiecych, które urządzała pod pretekstem obchodów świąt religijnych. Spotkania te miały różny charakter; czasem urozmaicone były pieśniami na cześć proroka Mohammada i jego rodziny, czasem recytacją poezji Hafeza, czasem grano na instrumentach i tańczono. Za każdym jednak razem to moja matka zarządzała organizacją. Babka brała udział tylko w obchodach święta z okazji narodzin Mahdiego [7], a z całego bogactwa świata poezji i muzyki uznawała tylko pieśni na cześć proroka i recytację elegii.

Matka i babka, same nie będąc tego świadome, uosabiały esencję cech charakterystycznych dla społeczeństwa irańskiego, które, jak później zrozumiałam, było niezwykle skomplikowane i pełne sprzeczności. Matka próbowała pogodzić ze sobą, zachowując równowagę, dwie tożsamości: muzułmańską i irańską. Muzyka, recytacja poezji, nowinki medyczne, o których informowała miejscowe kobiety, to były narzędzia jej pracy. Angażowała w organizację wszystkich uroczystości czy to religijnych, kobiecych czy narodowych, kobiety grające na tarze, tamburynie lub tombaku. Przy każdej nadarzającej się sposobności uczyła je tego wszystkiego, co sama zdołała wyczytać na ulotkach i broszurkach medycznych, kochała bowiem tę swoją pracę edukacyjną. W naszym domu matka stała się rzecznikiem zachodniego pluralizmu. Jej upór, żeby zorganizować obchody Nouruzu [8] czy celebrować rytuały zaratusztriańskie sprawiał, że babka czuła się zagubiona. Mimo to znosiły się nawzajem na mocy jakiegoś niepisanego i nigdy niewypowiedzianego porozumienia.

Odkąd pamiętam, matka organizowała zgromadzenia żałobne na cześć imamów w czasie obchodów Aszury [9]. Do pomocy w organizacji angażowała chętne kobiety z okolicy, które dzieliły się obowiązkami przy rozdrabnianiu kawałków ghandu [10], rozstawianiu filiżanek czy zraszaniu pomieszczeń wodą różaną. Zdarzało się, że niektóre z kobiet niespodziewanie składały obietnice, że jeśli urodzą syna, pozwolą nieść go w kołysce zwaną, kołyską Ali Asghara [11] w trakcie pochodów Aszury. Biczujący się w piersi mężczyźni i żałobnicy nieśli na ramionach tę małą kołyskę wyłożoną zieloną tkaniną po ulicach miasta, jako symbol rozpaczy po śmierci syna Hosseina, który zginął dziesiątego dnia miesiąca moharram.

Taki był dom, w którym dorastałam. Dwie tożsamości: irańska i muzułmańska, rodziły wyzwania, jednak nigdy nie stwarzały sytuacji przymusu czy presji. Wszyscy członkowie rodziny byli towarzyscy i lubili spotkania. W mieście mówiło się, że drzwi domu Betul otwarte są dla każdego: i dla muzułmanów, i dla osób nie wyznających islamu. Co ciekawe, nikt nie krytykował matki, a mężczyźni, chcąc okazać jej szacunek, mawiali wręcz, że nie jest kobietą. Marzyłam, by być choć odrobinę podobną do niej. To nasze pokojowe życie zakłócały tylko intelektualne uniesienia i ekscytacje Ferejduna. Zaskakiwały nas jego nowe idee i hasła, napływające niespodziewanie do naszego domu. Raz gościem Ferejduna był Nezam Wafa znany poeta, który przyjechał do Ahwazu z Teheranu specjalnie na zaproszenie mojego brata. Innym razem gościła u nas Forugh Farrochzad, w tamtym czasie żona Szapura Parwiza, mieszkająca w Ahwazie. Stosy tomików wierszy prekursorów nowych nurtów poezji pełnej nowych intelektualnych idei, dołączyły do tomów Koranu, modlitewników, dywanu Hafeza, Szahname, Amir Arslana i pism medycznych. Wraz z nimi w naszym domu pojawił się nowy mebel, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam. Był to regał nazywany biblioteczką, który matka sprawiła Ferejdunowi w prezencie.



PRZYPISY:

[1] Czador – zewnętrzne okrycie kobiecego, rodzaj hidżabu.

[2] Moharram, safar – pierwszy i drugi miesiąc kalendarza muzułmańskiego, w których obchodzi się uroczystości żałobne. Na miesiąc moharram przypada jedno z ważniejszych dla szyitów świąt, Aszura.

[3] Giaz – rodzaj nugatu na bazie białek jaj i wody różanej z pistacjami. Specjalność miasta Isfahan.

[4] Szahname – irański epos narodowy autorstwa Ferdousiego, pochodzący z X wieku.

[5] Hadisy – opowieści przytaczające wypowiedzi lub czyny proroka Mohammada. Zbiór hadisów po Koranie stanowi drugie źródło prawa muzułmańskiego.

[6] Hafez – poeta urodzony w XIV wieku w Iranie. Irańczycy lubą wróżyć z jego poezji.

[7] Mahdi – według szyitów dwunasty imam, który zniknął w dzieciństwie i wróci na ziemię przed końcem świata.

[8] Nouruz – Nowy Rok obchodzony na Bliskim Wschodzie i w Azji Centralnej pod koniec marca.

[9] Aszura – jedno z ważniejszych świąt szyickich, obchodzone 10 dnia miesiąca moharram. Tego dnia opłakuje się męczeńską śmierć Hosseina, syna Alego i wnuka proroka Mohammada, który zginął w VII w. n. e. w bitwie pod Karbalą.

[10] Ghand – bryłki cukru, które podaje się do herbaty. Herbaty nie słodzi się, tylko pije zagryzając ghandem.

[11] Ali Asghar – najmłodszy syn Hosseina, syna Alego; wnuk proroka Mohammada. Szyici uważają go za najmłodszego męczennika z Karbali, jako że miał tam zostać zabity w wieku kilku miesięcy.



Mehrangiz Kar: „Iman-e be chun alude – chaterat” („Wiara krwią splamiona – wspomnienia”). Wydawnictwo Gardoon. Berlin 2012.
Tłum. Joanna Hrehoruk