ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 kwietnia 8 (272) / 2015

Małgorzata Lebda,

MOMENTY BEZPOŚREDNIE

A A A
I

Co widzę, wchodząc do sali ukazującej pierwszą z pięciu części wystawy „immediatus” Rolanda Wirtza? Kairos. Zaglądam do folderu; powoli robi się jaśniej, jakby znajomo. „Kairos” – tak zatytułowano pierwszą część wystawy. Słowo to można rozpatrywać na wielu płaszczyznach, a w kontekście wystawy prezentowanej w krakowskiej Galerii Bunkier Sztuki uprawomocnione wydaje się odwołanie do definicji podkreślającej, iż jest to właściwy, decydujący moment lub też moment zwrotny, taki, kiedy los zmusza do podjęcia rozstrzygających decyzji. Na „Kairos” składają się trzy monumentalne fotografie przedstawiające kolejno (patrząc od prawej): zabudowania na terenie Stoczni Gdańskiej (124cmx217,7cm), nocną impresję wykonaną 30 października 2008 roku, przedstawiającą ostatnią noc działalności berlińskiego lotniska Tempelhof, niegdyś jednego z największych portów lotniczych świata (125,8cmx220 cm), oraz budowany w latach 1973-1976 berliński Pałac Republiki (123,9cmx223cm). Motywem łączącym fotografie jest ów decydujący, może wręcz historyczny moment zwrotny, w jakim znajdują się obiekty na nich ukazane. Wyjątkowość miejsc, ich ulotność zatrzymana została na fotografiach, których nie można poddać powieleniu. To unikaty (obrazy fotograficzne zostały wykonane w technologii Cibachrome, która bazuje na tym, że wielkoformatowa odbitka jest równocześnie negatywem i istnieje jako unikatowy egzemplarz). „Niemożność zwielokrotnienia, multiplikacji nadaje im szlachetny rys” – myślę, by po chwili zweryfikować swoje odczucia: „Szlachetny rys tych prac wynika z ich czystego piękna (jeśli takowe istnieje, niech będzie podobne temu)” – podpowiadam sobie i spędzam z tymi fotografiami dobrych kilkanaście minut.

Malarska maestria prac zachwyca, hipnotyzuje, nakazuje mi zbliżać się do fotografii, przyglądać się poszczególnym jej elementom; po chwili czuję potrzebę ujęcia tych elementów w całość, oddalam się i widzę jakby więcej, jakby wyraźniej. Uderzająca jest w tych pracach pustka przestrzeni. Należy podkreślić, że czas naświetlania fotografii Wirtza jest na tyle długi, że niemożliwe staje się wyraźne uchwycenie bohaterów: jeśli pojawiają się, to są zamazani, nieuchwytni, nieostrzy – niczym cienie, a nie ludzie. Świadomość techniki, w jakiej pracuje niemiecki artysta, pozwala mi na wyobrażenie sobie osób przemierzających kadry tych prac, postaci, których ostateczna fotograficzna realizacja nie zdołała uchwycić – echa ich obecności są w obrazie, ale tylko po to, by wydobyć pustkę przestrzeni. Obiekty tu pokazane – wydawać by się mogło – stałe, niezmienne pomniki przełomowych wydarzeń, dosięga na naszych oczach koniec historii.





Wirtz, Kairos: Berlin, Schlossplatz – 22.11.2008 – zburzenie Pałacu Republiki I, bezpośrednie naświetlenie, Cibachrome, 1,27 × 2,20 m, 2008, fot. dzięki uprzejmości artysty



II

Wirtz przebudowuje pakę ciężarowego samochodu w dwuobiektywowy aparat fotograficzny. Obraz powstaje na siedmiometrowym papierze fotograficznym, którym wyłożona jest paka samochodu. Ową technikę pracy artysta rezerwuje tylko dla jednego miejsca, którym jest granica Niemiec Wschodnich i Zachodnich. Potężnych rozmiarów aparat fotograficzny przemierza tereny wzdłuż wewnątrzniemieckiej granicy nazywanej Todesstreifen (Pasmo Śmierci), rejestrując rzeczywistość rozpościerającą się na wschód i na zachód, rzeczywistość przestrzeni będących miejscami pamięci, obrosłymi legendami, przestrzeni ważnych dla najnowszej historii Polski i Niemiec. Ponownie wielkość prezentowanych prac wprawia mnie w fascynację, która dodatkowo podsycana jest przez symboliczny wydźwięk tego, co widzę. Wyobrażam to sobie: rzeczywistość z terenów wschodnich prezentowana jest na przeciwległej ścianie aparatu-ciężarówki i na odwrót. Wszystko to posłusznie przyjmuje papier fotograficzny. Przestrzenie zamieniają się miejscami, tracą swoje stałe lokalizacje, symbolicznie zbliżają się do siebie, odzyskują jedność odebraną im przez minione.



ciężarówka

Roland Wirtz podczas pracy nad cyklem Interferencje, fot. dzięki uprzejmości artysty



III

Dwie wielkoformatowe fotografie boiska piłkarskiego z wypełnionymi trybunami. Gdzieś z rogu sali słychać okrzyki w języku niemieckim. Próbuję wyłapać pojedyncze słowa, ale okazuje się, że mój epizod z nauką niemieckiego jest niewystarczający do ich rozszyfrowania. Krzysztof Siatka, kurator wystawy, wyjaśnia, że to tradycyjna pieśń górników „Glück auf, der Steiger kommt” śpiewana zwyczajowo przed meczem przez kibiców drużyny FC Schalke 04. Ciekawie przedstawia się historia owej drużyny, w której przed wojną grało wielu zawodników polskiego pochodzenia, stąd do dzisiaj przez przeciwników nazywana jest ona Proleten lub Polackenverein (klub robotników lub polaczków). Skupiam uwagę na obrazach. Wydają się identyczne. Podchodzę bliżej i zauważam rozbieżności. Okazuje się, że fotografie zostały wykonane podczas dwóch różnych rozgrywek, a czas naświetlania wynosił dokładnie tyle, ile trwał mecz. Zabieg ten ponownie pozbawia mnie, widza, możliwości dostrzeżenia głównych bohaterów zatrzymanego na fotografii spektaklu. Odbiera mi coś, ale i daje. Dziewięćdziesięciominutowy czas naświetlania rozmywa postaci piłkarzy, czyniąc przestrzeń murawy pustą. „Ale oni tam są, biegają, strzelają gole, upadają, tracą siły, na tyle ruchliwi, by rozmyć się do przeźroczystości” – myślę – „a więc istnieją”.





Roland Wirtz, 90 minut: Gelsenkirchen, Veltins Arena – 06.04.2006, Schalke 04 – Levski Sofia, bezpośrednie naświetlenie, Cibachrome, 1,27 × 2,20 m, 2006, fot. dzięki uprzejmości artysty



IV

Trzy wielkoformatowe fotografie, stolik, a na nim szklanki i butelka z przeźroczystym płynem; na ścianach fotografie z rodzinnego albumu. Elementy wystawy na pierwszy rzut oka nie tworzą spójnej całości, ale za moment staje się dla mnie jasne, że łączy je historia rodzinna. Historia z jednej strony bardzo osobista, ale z drugiej niezwykle uniwersalna. Punktem wyjścia tej instalacji jest drzewo – jabłoń, która przez prawie sto lat rosła w ogrodzie dziadków Wirtza w Datteln w Zagłębiu Ruhry. 23 lutego 2015 roku doszło do jej ścięcia (drzewo umarło); artysta udokumentował to na papierze negatywowym. Co ciekawe, kompozycja fotografii w przestrzeni Galerii odpowiada w skali 1:1 rozłożeniu aparatów fotograficznych na osiedlu Datteln. Jest jeszcze i to: w ostatnim roku życia jabłoni zostały zebrane dokładnie 223 owoce. Okazuje się, że płyn w szklanej karafce to bimber pochodzący właśnie z tego ostatniego zbioru. Płynna esencja dopełnia zatem obrazu utraconego drzewa. Symbolicznie, lecz także organicznie, drzewo jest z nami pod postacią substancji – to jego kwintesencja. Aneksem do opisanych elementów wystawy stają się fotografie wyciągnięte z rodzinnego albumu artysty, na których widzę historię rodziny dziejącą się na tle owej jabłoni. Przemijanie ma w tej odsłonie konkretną twarz, i nie jest to twarz ludzka.





Przygotowanie pracy Rolanda Wirtza 223, fot. dzięki uprzejmości artysty



V

Ostatnia sala wystawy „immediatus” to z jednej strony przepiękna praca dedykowana dawnemu wnętrzu późnomodernistycznej architektury Galerii Bunkier Sztuki, a z drugiej fotografie z cyklu „Jawienie”, podejmujące obsesyjnie pojawiający się w twórczości artysty temat widoku z okna jego pracowni na wieżę telewizyjną w Berlinie. Punktem wyjścia pierwszej z prac była fotografia Leszka Dziedzica z 1986 roku, która prezentowała przestrzeń Galerii z pasmem modernistycznych okien znajdujących się na pierwszym piętrze budynku. W trakcie prac budowlanych okna zostały zamurowane. Wirtz wirtualnie je odsłania. Dokonuje bezpośredniej transmisji z zewnątrz budynku, wyświetlając na ścianach ciemnej sali (dokładnie w miejscu dawnych okiem) widok, jaki rejestrują kamery w danym momencie. Artysta dokonuje tym samym zapośredniczenia i przeniesienia rzeczywistości spoza budynku do jego wnętrza, symbolicznie otwiera zamkniętą od kilkudziesięciu lat przestrzeń Bunkra. Zabieg ten mocno oddziałuje na wyobraźnię. Sztuczny, filmowy obraz jest namiastką okien, które symbolizują otwarcie na świat, podsycają ciekawość tego, co poza. Spoglądam na rytmicznie poruszane gałęzie drzew wyświetlane na ścianach, próbuję zapamiętać ich strukturę, wierzę w ich realność, ale wiem, że za moment, po opuszczeniu Galerii, spróbuję je odnaleźć na zewnątrz, aby upewnić się o ich istnieniu.
Roland Wirtz: „immediatus”. 22.03-3.05.2015. Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, Kraków.