ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 maja 9 (273) / 2015

Jan Zieliński,

MIŁOSŁAWSKIE MEDYTACJE O OKŁADCE

A A A
Z biegiem czasu i postępem techniki zmieniają się sposoby czytania. Dawniej, gdy księgi były pisane na grubym pergaminie czy papierze i obłożone w ciężkie, masywne okładki, czasem nawet przykute łańcuchem do pulpitu, lektura była statyczna, powolna, od deski do deski. Dziś czyta się inaczej. Współczesne książki, zwłaszcza poetyckie, są przeważnie drobne, lekkie, często mieszczą się w dłoni, a czyta się je z reguły nie w mnisiej celi, tylko przy komputerze, który dzięki internetowi pozwala na lekturę hipertekstową, łączącą tekst z obrazem i dźwiękiem. Chciałbym zaproponować taką właśnie lekturę nagrodzonego przez Fundację Kościelskich poematu. Nie całego zresztą poematu, pragnę swoje miłosławskie medytacje osnuć wokół jego okładki, wcale albo tylko z rzadka i na chwilę, zaglądając do wnętrza.

                   

Pierwsza rzecz, jaka rzuca się w oczy, to fakt, że okładka jest czarno-biała i że górną jej część, ponad połowę całego obszaru, zajmuje czarno-biały kwadrat fotografii. Już sam wybór formatu i barw stanowi pewien gest estetyczny – opowiedzenie się po stronie sztuki nowoczesnej. Ikoną tej sztuki jest przecież słynny „Czarny kwadrat na białym tle” Kazimierza Malewicza

                  

Dwie z czterech oryginalnych wersji tego obrazu są obecnie pokazywane w londyńskim muzeum Tate Modern na wystawie „Malevich – Revolutionary of Russian Art”. Mniej znany jest fakt, że obraz Malewicza, uważany za arcydzieło sztuki abstrakcyjnej, ma w swej genezie element sacrum. Jak wynika ze szkiców artysty, czarny kwadrat powstał ze skrzyżowania pionowego pnia krzyża z poziomą belką jego ramion. W liście do Pawła Ettingera Malewicz pisał, że w czarnym kwadracie widzi to, „[…] co niegdyś widzieli ludzie w obliczu Boga […]”.

                   

Fotografia na okładce poematu przedstawia jakiś ponury pejzaż postindustrialny. Pejzaż jest wyraziście ustrukturyzowany, z mniej lub bardziej zaniedbanymi (osypujący się dach w głębi po lewej) ciemnymi budynkami po obu stronach, wertykalną wieżą w środku i przecinającą ją u nasady poziomą estakadą. Pion i poziom.

Muszę wyznać, że kiedy ujrzałem to zdjęcie po raz pierwszy, wieża wydawała mi się znajoma. Poszukiwania podobnych obrazów w internecie pozwoliły szybko zidentyfikować miejsce, a następnie autora fotografii.

                   

Oto inne wstrząsające ujęcie tej samej wieży, którą widać na okładce. Samotna wieża jak muchomor sromotnik góruje nad pustkowiem, na którym płaty śniegu z trudem przykrywają czarne bruzdy. Podpis głosi, że to huta cynku Uthemann w Szopienicach i że zdjęcie zostało wykonane 15 marca 2005 roku.

Poszukiwanie wśród zdjęć z huty Uthemanna rychło prowadzi do „naszego” zdjęcia z okładki:

                   

oraz do innego ujęcia tej samej wieży i tej samej sieci trakcyjnej:

                   

Wszystkie trzy zdjęcia zostały wykonane tego samego dnia przez tego samego fotografa, Wojciecha Wilczyka (rocznik 1961), który jest z wykształcenia polonistą i zaczynał jako poeta związany ze środowiskiem „BruLionu”. Z Marcinem Świetlickim, laureatem Kościelskich z roku 1996, w tymże roku opublikował tomik poetycko-fotograficzny „20 niezapomnianych przebojów i 10 kultowych fotografii”. Trzy lata później wydał tom pt. „Antologia”, zawierający teksty pisarzy jego pokolenia – urodzonych w latach sześćdziesiątych – oraz osiemdziesiąt fotograficznych portretów, wśród nich podobiznę laureatki Kościelskich z roku 1997 – Olgi Tokarczuk:

                   

Autorka „Domu dziennego, domu nocnego” jest na tym zdjęciu umieszczona w przestrzeni zorganizowanej sakralnie, pomiędzy barokowym aniołkiem a świątkiem-Chrystusem.

Przejdźmy teraz do dolnej partii okładki. U góry był kwadrat, na dole mamy czarny prostokąt i nazwę oficyny: Wydawnictwo a5. Miłośnicy poezji wiedzą, że oficyna powstała w roku 1989 w Poznaniu, założona przez Krystynę Krynicką i jej męża, poetę Ryszarda Krynickiego. Obecnie działa w Krakowie. Głównym filarem wydawnictwa jest kierowana przez Krynickiego seria Biblioteka poetycka, której poemat Siwczyka stanowi tom osiemdziesiąty. Wcześniej w tej serii ukazał się m. in. nagrodzony przez Fundację Kościelskich tom wierszy Tadeusza Dąbrowskiego pod tytułem... „Czarny kwadrat”.

                   

A5 to, jak wiadomo, fachowy termin drukarski, oznaczający arkusz złożony pięciokrotnie. Ale a5 to także nazwa pola szachowego.

Pole A5 odgrywa istotną rolę w strategii gry. Stojąca na nim wieża kontroluje wszystkie pola A i wszystkie pola 5.

                   

Jeśli na okładkę tomu „Dokąd bądź” nałożymy 64-polową siatkę szachownicy, będzie to wyglądać tak: cała szachownica obejmie obszar zdjęcia z bocznymi marginesami, imię i nazwisko autora oraz tytuł.

Na naszej okładce kolumna A pokrywa się z lewym marginesem, natomiast pola oznaczone liczbą 5 zakrywają poziomą linię estakady, która wraz pionowym kominem cynkowni w samym środku tworzy układ współrzędnych kartezjańskich wpisanej w tę okładkę szachownicy.

*

Kto interesuje się polską poezją współczesną, ten wie, kto mniej się interesuje, może łatwo sprawdzić w Wikipedii, że Krzysztof Siwczyk urodził się w roku 1977 w Knurowie, a mieszka w Gliwicach, że wydał z tuzin tomików wierszy i dwie książki krytycznoliterackie, że jest uważany za głos „pokolenia MTV”, że zagrał tytułową rolę w filmie Lecha Majewskiego „Wojaczek” (1999) i główną rolę w eksperymentalnym filmie Adama Sikory „Wydalony” (2010). Tu kadr z tego filmu, ze stateczkiem:

                  

Krzysztof Siwczyk pracuje w Instytucie Mikołowskim – prężnej placówce kulturalnej założonej w mieszkaniu po Rafale Wojaczku, młodym gniewnym poecie lat sześćdziesiątych – instytucji, która w ostatnich latach stała się jednym z ważniejszych ośrodków wydawniczych w Polsce, między innymi dzięki serii „Biblioteka Arkadii – pisma katastroficznego”, która liczy już ponad 100 tomów.

Pora przejść do tytułu. „Dokąd bądź” jako całość to odpowiednik angielskiego słowa anywhere. Dla każdego miłośnika światowej poezji skojarzenie jest jednoznaczne: „Anywhere Out of the World” to angielski tytuł francuskiego poematu prozą Charles'a Baudelaire'a, czterdziestego ósmego poematu z cyklu „Paryski spleen”. W pierwszych zdaniach Baudelaire powiada: „Życie doczesne to szpital, w którym każdy chory owładnięty jest pragnieniem zmiany łóżka. Ten chciałby cierpieć obok pieca, tamten wierzy, że wyzdrowieje w pobliżu okna”. Wystarczy zajrzeć na chwilę na pierwszą stronę poematu Siwczyka, by się przekonać, że ta opozycja – ciepłego pieca i okna, za którym szybują obłoki – też tam jest. Pierwsza część „Dokąd bądź” nosi tytuł „W piecu obok niebieski obłok”. Na dalszych stronach mamy cały szereg odwołań do szpitala, łóżka, leżenia.

U Baudelaire'a chory na spleen rozmawia ze swoją duszą i proponuje jej podróże: a to do Lizbony, a to do Rotterdamu, gdzie jak na obrazach holenderskich mistrzów widać las masztów i cumujące pod domami statki, a to do Batawii, a to na krańce Bałtyku czy wręcz na biegun północny. Dusza milczy, aż wreszcie wybucha i krzyczy: „Dokąd bądź, dokąd bądź, byle poza ten świat!”

Angielski tytuł u Baudelaire'a jest cytatem z poematu zapomnianego dziś poety angielskiego Thomasa Hooda „The Bridge of Sighs” (Most Westchnień) (1844). Nie chodzi tu jednak o słynny mostek na tyłach Pałacu Dożów w Wenecji, tylko o londyński most Waterloo, z którego rzuciła się do Tamizy młoda bezdomna samobójczyni. Wiersz cieszył się dużą popularnością i zainspirował kilku angielskich malarzy realistycznych, wśród nich George'a Fredericka Wattsa:

                  

Ale dla miłośnika poezji, który jest także przedstawicielem pokolenia MTV słowa „Anywhere Out Of The World” to także tytuł przeboju zespołu Dead Can Dance z ich trzeciej płyty, „Within the Realm of a Dying Sun”, wydanej w roku 1987.

[DeadCanDance 3:45–5:07]

Włącz:

                   

Piosenka kończy się paradoksalnym pytaniem: „In our vain pursuit / Of life for one's own end / Will this crooked path / Ever cease to end?” („Czy w ciągłej pogoni / Życia za jego kresem / Zygzakowata ta dróżka / Kiedyś skończy się kończyć?”). Jest to zatem wizja życia jako niekończącej się meandrycznej drogi, jako ciągłej wędrówki od zakrętu do zakrętu.

Okładkę płyty zaprojektował wokalista grupy, Brendan Perry (rocznik 1959). Chciał wyrazić poczucie bezpowrotnej utraty kogoś bliskiego. Posłużył się w tym celu zdjęciem sugestywnego grobowca z paryskiego cmentarza Père Lachaise, gdzie pochowany jest zmarły w roku 1878 francuski lekarz i przyjaciel Polski François-Vincent Raspail.

                   

Mógłby ktoś spytać: co to wszystko ma wspólnego z Siwczykiem? A jednak. Jego dotychczasowa poezja była otwarta na tego rodzaju ponure konteksty, wystarczy spojrzeć na okładkę tomiku „Centrum likwidacji szkód” z roku 2008, z cmentarnym zdjęciem bezgłowego anioła, dziełem angielskiego fotografa Marka Atkinsa (rocznik 1962), autora m.in. projektu fotograficznego o Warszawie.

                   

Tytuł „Dokąd bądź” czytany jako całość przywołuje zatem dekadencki kontekst spleenu, znużenia życiem, może nawet niezdrowej fascynacji śmiercią.

Zarazem tytuł ten wiedzie dialog z tradycją literacką. Nie tylko z Baudelaire'em, także z Norwidem. Zauważył to Piotr Matywiecki – jeden z poetyckich mentorów dzisiejszego laureata – we wnikliwej recenzji w „Więzi”, zatytułowanej „Dokąd”, kiedy, obliczywszy skrupulatnie, że poemat Siwczyka składa się ze stu jednozdaniowych fragmentów, jak cykl Norwida miał się składać ze stu wierszy, pisał:

Zresztą sam tytuł – „Dokąd bądź”można rozumieć jako odpowiedź na Norwidowskie wezwanie, „Vade-mecum” znaczy przecież 'pójdź ze mną', a poeta XXI wieku na wezwanie XIX-wiecznego przewodnika po sensach cywilizacji odpowiada owym unikającym ideowych dyrektyw – 'dokąd bądź', jednak już w samym tym tytule można dostrzec grę marzenia o sensie z chaotyczną psychiczną treścią: 'dokąd bądź' znaczy też pełne nadziei kierowanie się ku nieznanej granicy.

Dodajmy do tego, że u samego Siwczyka słowa „dokąd bądź” pojawiają się w jednym z wierszy tomu „Gody” (2012).

Spróbujmy teraz spojrzeć na oba człony tytułu osobno. Nie: „Dokąd bądź”, tylko: „Dokąd; bądź”.

„Dokąd?” jest pytaniem o drogę i cel. To pytanie miał na myśli autor pierwszego nowoczesnego poematu w polskiej literaturze, Antoni Malczewski, kiedy w pierwszym wersie „Marii” pytał pośpiesznie: „Ej, ty na szybkim koniu gdzie pędzisz, kozacze?”

Pytanie „Dokąd?” jest zakorzenione w kulturze europejskiej od najdawniejszych czasów. Najbardziej bodaj wyrazistszym jego przedstawieniem jest motyw Herkulesa na rozstajnych drogach. Grecki heros jest rozdarty między łatwą drogą przyjemności a trudną ścieżką cnoty. Najsłynniejszy chyba obraz na ten temat namalował w roku 1596 Annibale Carracci:

                   

W centrum siedzi w dość osobliwej pozie wsparty na maczudze Herkules. Skąpo ubrana Radość z prawej strony otoczona jest atrybutami życia pełnego rozrywek, jak karty do gry, maski, instrumenty muzyczne. Jej droga jest szeroka, życie na niej przyjemne i bezbolesne. Cnota, przyzwoicie ubrana, wskazuje ręką na wąską i trudną ścieżkę, która wiedzie ku górze. Czeka na niej nagroda w postaci uskrzydlonego Pegaza. Mamy zatem wybór między życiem rozrywkowym, łatwym i przyjemnym, a trudem i odpowiedzialnością. Herkules wybrał Pegaza. Podobnie czyni Siwczyk.

Pojęcie Herkulesa na rozstajnych drogach funkcjonuje w kulturze europejskiej najczęściej w wersji niemieckiej, a to dzięki tytułowi kantaty Johanna Sebastiana Bacha „Herkules auf dem Scheideweg” (BWV 213). Posłuchajmy dialogu między Radością a Cnotą, tu w wykonaniu męskiego głosu:

[Bach213 16:46–18:05]

Włącz:

                  

Radość kusi drogą usłaną różami, Cnota pyta: „Wohin, mein Herkules, wohin?” („Dokąd, mój Herkulesie, dokąd?”).

Kantata Bacha ma związek z Polską i z narodzinami – została skomponowana w roku 1733 z okazji jedenastych urodzin księcia saskiego Fryderyka Krystiana, syna króla Polski Augusta III Sasa, na którego cześć rok później Bach skomponuje inną kantatę („Preise dein Glücke, gesegnetes Sachsen” – „Chwal swój szczęsny los, błogosławiona Saksonio”).

Zatrzymajmy się nad słowem Scheideweg – rozdroża, rozstaje. Jego pierwszy człon pojawia się w wielu istotnych słowach, takich jak Entscheidung – rozstrzygnięcie, decyzja (na przykład: jury). Scheide to po niemiecku także pochwa miecza oraz część kobiecej anatomii. To ostatnie skojarzenie prowadzi do znanego obrazu Gustave'a Courbeta (z roku 1866), którego nie będę tu pokazywał. Przedstawia on obnażoną środkową część kobiecego ciała w dość dziwacznej pozycji, przypominającej pozę Herkulesa na obrazie Carraccia. Courbet zatytułował ten obraz „L'origine du monde”, co znaczy „Początek świata”, „Pochodzenie świata”, „Narodziny świata”. Wedle jednej z nowszych hipotez, jaką wysunął w roku 2009 historyk sztuki Thierry Savatier, modelka Courbeta była w czasie pozowania w ciąży.

Obraz Courbeta, pokazywany publicznie dopiero od roku 1995, wisi obecnie w Bazylei na retrospektywie tego malarza w Fondation Beyeler. Dwa dni temu, w czwartek, odbyła się tam z udziałem artystki Tracey Emin i feministycznej badaczki literatury Elisabeth Bronfen publiczna debata na temat „Sztuka w polu napięcia między skandalem a przełamywaniem tabu”. Wspominam o tym, żeby pokazać, jak bardzo poemat Krzysztofa Siwczyka tkwi w tym, co się aktualnie dzieje w świecie.

W kulturze chrześcijańskiej dylemat Herkulesa i pytanie „Dokąd?” odgrywają również istotną rolę, by przypomnieć słowa Chrystusa w „Kazaniu na górze” o ciasnej bramie i wąskiej drodze życia (Mat 7:13) czy zadane Jezusowi przez apostoła Piotra pytanie „Dokąd idziesz, Panie?” („Quo vadis, Domine?”). Pytanie, na które pośrednią odpowiedzią jest norwidowski tytuł „Vade-mecum”. Inne znane literackie echa tych pytań i odpowiedzi stanowią tytuły powieści Sienkiewicza („Quo vadis”, 1896) i André Gide'a „Ciasna brama” (1909).

„Dokąd” jest pytaniem o drogę. W roku 1898 młody autor nazwiskiem Goldszmit wysłał na konkurs dramatyczny, ogłoszony pod auspicjami Paderewskiego, sztukę pod podobnym tytułem, a mianowicie: „Którędy?”. Mierzył się w niej z problemem wyboru właściwej drogi życiowej, kwestiami ciągłości i otwarcia w krytycznym momencie po śmierci ojca. Szukając konkursowego pseudonimu, spojrzał na okładkę leżącej na stole powieści Kraszewskiego. Zecer źle odczytał jedną literę i w ten sposób z powieściowego Janasza Korczaka narodził się pisarz Janusz Korczak. Ta historia pokazuje, jak ważne są odpowiednie pytania i jak ważne może być każde słowo, a nawet litera. A skojarzenie Siwczyka z Korczakiem nie jest wcale tak absurdalne, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Aby pozostać przy tytułach: pierwsza książka Korczaka to „Dzieci ulicy”, pierwszy tomik Siwczyka to „Dzikie dzieci”. Ktoś mógłby powiedzieć, że Korczak zaraz po „Dzieciach ulicy” dał „Dziecko salonu”. Siwczyk poematem „Dokąd bądź” poniekąd wchodzi na salony.

W poezji współczesnej słówko „dokąd” pojawia się u Ryszarda Krynickiego – wydawcy serii, w której ukazał się poemat Siwczyka – w dedykowanym rodzicom wczesnym tomie pod znamiennym w kontekście moich rozważań tytułem „Akt urodzenia” (1969) w wierszu bez tytułu, który zaczyna się słowami: „bezsenność, o niepokalanie poczęta podróży; ani dokąd wrócić, ani gdzie / wewnątrz stromych myśli; jakby każdy mój wcześniejszy krok był skierowany przeciwko / mnie (dokąd powrócić) i każde spojrzenie (gdzie powracać); […]”.

W najnowszym tomiku Krynickiego („Haiku. Haiku mistrzów”, 2014) jest wiersz „Jakbyś nadal szukało”, wiersz-pytanie: „Dokąd się tak wyrywasz, moje serce, / jakbyś nadal szukało / swojego wcielenia?”.

Nim przejdziemy do drugiego, końcowego słowa tytułu, powróćmy jeszcze na chwilę do zdjęcia na okładce. Powiedziałem, że krajobraz wydawał mi się znajomy. Otóż w cieniu huty cynku Uthemanna w Szopienicach wychował się, a w samej hucie pracował w czasie wojny malarz emigracyjny Hilary Krzysztofiak, którego twórczości od lat towarzyszę swym pisaniem. Motywy tego industrialnego krajobrazu z wieżą-sromotnikiem powracają w jego obrazach. Kiedy przed dwoma laty wydawałem w Instytucie Mikołowskim tom „Wierszy zebranych” Joanny Pollakówny, zaproponowałem na okładkę obraz Hilarego „Srebrno-błękitny pejzaż”.

                   

Otrzymawszy pierwsze egzemplarze tomu, pisałem do wydawcy: „Xiążki są ŚLICZNE. Dokładnie tak sobie wyobrażałem kolor i grubość papieru, reprodukcja też świetnie pod UV wypadła” (UV to ultra Violet coating of paper, nowoczesna technika drukarska).

Cytuję tu mail z 11 czerwca 2012 roku. Następnego dnia, 12 czerwca, zupełnie niezależnie, Wojciech Wilczyk na swoim blogu hiperrealizm.blogspot.com zamieścił wykonane siedem lat wcześniej aparatem analogowym zdjęcia z huty Uthemanna, z których jedno zdobi dziś okładkę poematu Siwczyka. Dziwny zaiste przejaw jedności ducha czasu i miejsca. Czasu, który mija i miejsca, które się na naszych oczach zmienia. Fotograf wyjaśnia, że „żółty traktor częściowo widoczny za drugim filarem od prawej strony, posiada młot pneumatyczny na sterowanym zdalnie ramieniu i w momencie, gdy zacząłem się przymierzać do tego kadru, pruł w najlepsze jedną z podpór wiaduktu…”.

Krzysztof Siwczyk zapytany o znaczenie zamieszczonej na okładce fotografii odpowiedział: „To są opuszczone kopalnie gdzieś na Śląsku, ale chodziło o apokaliptyczny obraz niepozbawiony jednak drogowskazów ucieczki. Stąd ten most z tyłu, który chyba nie do końca jest zerwany. A z przodu bardzo mnie ucieszyła ta perspektywa skrzyżowania dróg i jakichś kabli, które dokąd bądź (podkr. JZ) prowadzą, a tam w głębi ta wieża być może zyskuje znaczenie niemal sakralne i może jeszcze mocniej hölderlinowskie”.

                  

O wieży w Tybindze nad Neckarem, w której mieszkał autor „Hyperiona”, pisał Aleksander Wat, poeta ważny dla Siwczyka, w wierszu „Hölderlin” (1964). To też wiersz o wyborze, między TAK i NIE, między mądrością i sławą a szaleństwem, wiersz przesycony jednak czarna melancholią. Średniówka podkreśla oscylację myśli: „Zmęczonym kluczem odlatują ptaki, / gdy złoto dzwonu czas obwieszcza im. / Już kwiecień minął, lato już się skryło, / drogi są błędne, noc zstępuje w rym”.

Podobne klimaty i podobny średniówkowy rytm znajdziemy na pierwszych kartach poematu Siwczyka. Na przykład w wersie: „Albo daruj spokój, gdy opuszczamy słowa piosenki, kominy i wrony”. To przywołanie „Nic już nie przeszkodzi” (1988), przeboju zespołu „Armia”, który śpiewał do monotonnej melodii: „Gdzieś w środku nocy żarówka na drucie / z rur kapie woda, kominy i wrony”.

[Armia]

Włącz:

                   

Drugie słowo tytułu poematu – „bądź” – miłośnikowi poezji współczesnej kojarzy się oczywiście ze Zbigniewem Herbertem i z finałem „Przesłania Pana Cogito” (1974): „Bądź wierny Idź”. W samym wierszu jest jeszcze formuła „bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny”. Pan Cogito mówi mi zatem, jaki mam być – odważny i wierny – i każe iść. Nie precyzuje jednak, dokąd. Nic dziwnego, że takie przesłanie, które odegrało olbrzymią rolę w czasie, w którym powstało, budziło wątpliwości w latach późniejszych. Zwracał na to uwagę Julian Kornhauser, pisząc w książce „Uśmiech Sfinksa. O poezji Zbigniewa Herberta” (2001): „Ostatnie słowa «Przesłania»: Bądź wierny Idź nie są wcale jednoznaczne. Czego ma dotyczyć zasada wierności?” Różni młodsi poeci, na przykład Maria Cyranowicz, podchodzą do herbertowskiej formuły z intencją wyraźnie polemiczną.

W kulturze chrześcijańskiej słówko „bądź” jest pierwszym słowem pozdrowienia anielskiego w scenie Zwiastowania: „Ave, Maria” („Bądź pozdrowiona…”) Jeśli się oderwiemy od studiowania okładki i zajrzymy do wnętrza poematu, okaże się, że jest on skierowany do mającego się narodzić dziecka. W tym kontekście drugie słowo tytułu staje się pozdrowieniem nowej istoty i przykazaniem kontynuacji, trwania: Bądź!

Tym wezwaniem – Bądź! – zamykam medytacje nad okładką, choć zapewne można by je kontynuować. Pokazały one, mam nadzieje, że poemat Krzysztofa Siwczyka jest równie mocno zakorzeniony w przeszłości, w tradycji, co wpisany w teraźniejszość, w chwilę obecną i wychylony w przyszłość. Jego prawdziwa adresatka bowiem urodziła się (=została wydana na świat) dopiero po jego wydaniu i trochę potrwa, zanim sięgnie po książkę, opowiadającą o jej dziewięciomiesięcznym na ten świat przychodzeniu. Oto Nina Siwczykówna na zdjęciu, które zrobiłem dziś rano w hotelu Boss w Miłosławiu.

                   

Póki co możemy zaś oderwać się od okładki i sięgnąć do wnętrza książki, do poematu „Dokąd bądź”. Zapraszam.



Miłosław, 11 października 2014



Fot. Autora  Róża Siwczyk