ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (275) / 2015

Krzysztof Połaski,

SMAŻALNIA (LOVE) STORY

A A A
I stało się. Po prawie dziesięciu latach z afisza TR Warszawa znika autorski spektakl Przemysława Wojcieszka „Cokolwiek się zdarzy, kocham cię”. Mimo iż twórca przyglądał się Polsce początku XXI wieku, nie można oprzeć się wrażeniu, że sztuka nie tylko nie straciła na świeżości, lecz nawet, że dzisiaj wydaje się jeszcze bardziej aktualna niż w dniu premiery.

Od 2005 roku w Polsce (i nie tylko) dokonało się wiele zmian: trajektoria lotu Tu-154M stała się głównym tematem rozmów przy rodzinnym stole podczas niedzielnych obiadów, w Sejmie znalazła się posłanka z jajami (dosłownie), światem zawładnął jegomość o imieniu „kryzys”, media na ołtarze celebryctwa triumfalnie wyniosły Katarzynę Waśniewską i Mariusza Trynkiewicza, kapłani zaczęli walkę z najmłodszym potomkiem szatana – gender, a zamieszki podczas Marszu Niepodległości i podpalanie tęczy na Placu Zbawiciela stały się nową świecką tradycją.

Warszawa według Przemysława Wojcieszka jest miastem straconych szans i złudnych nadziei. Jedyne, co czeka tu człowieka, to rozczarowanie. Każdy w tym mieście przegrał, przegrywa lub przegrywać będzie. Odór porażki unosi się w powietrzu podobnie jak zapach smażonych kurczaków. Z jednym i drugim fetorem zdążyła się już oswoić Magda (bardzo dobra Agnieszka Podsiadlik), nastolatka z Rawicza, przybywająca do stolicy w konkretnym celu: rozpocząć życie na nowo. Odcięła się grubą kreską od przeszłości, nieukończonej szkoły, schorowanej matki oraz ojca rządzącego w domu twardą wojskową ręką. Dziewczyna już tyle przeżyła, że absolutnie nie boi się wyzwań. Aby się utrzymać, jest gotowa pracować nawet za złodziejską stawkę 4,50 zł za godzinę. Traktuje zresztą swą posadę jako etap przejściowy, przecież nie będzie całe życie siedzieć na zmywaku; ma zamiar zostać aktorką. Jeszcze im wszystkim pokaże, będzie sławna, bogata i w ogóle, jak Edyta Herbuś.

Magda jest skrytą i zamkniętą w sobie dziewczyną. Na co dzień musi znosić mniej lub bardziej wyrafinowane zaloty ze strony kolegów z pracy, jednak pozostaje głucha na ich propozycje. Jej życie towarzyskie nie istnieje; Magda funkcjonuje jedynie w trybie zmywak/sen, i tak przez cały tydzień. Sytuacja ulega zmianie wraz z pojawieniem się w smażalni Sugar (świetna Agnieszka Żulewska, w ostatniej chwili zastępująca Romę Gąsiorowską), która w kuchni również „czeka na oświecenie”. Dziewczyna, nazwana na cześć postaci wykreowanej przez Marilyn Monroe w „Pół żartem, pół serio”, jest całkowitym przeciwieństwem Magdy: wszędzie jej pełno, nie potrafi usiedzieć w miejscu, co ma przełożenie na jej karierę zawodową – nigdzie nie pracowała dłużej niż dwa tygodnie. To warszawianka z krwi i kości, w każdej sytuacji sobie poradzi, a w przypadku zagrożenia potrafi nawet znokautować byłego zapaśnika.

Sugar egzystuje według maksymy „żyć szybko, umierać młodo”. Czerpie z życia garściami, chociaż pozornie jej ambicje nie wykraczają poza suto zakrapiane wódką imprezy oraz lokalne slamy poetyckie, gdzie może dać upust emocjom. To wewnętrznie zagubiona jednostka, z jednej strony żyjąca tak jak chce i podążająca własnymi ścieżkami, a z drugiej wciąż starająca się dopasować do reszty społeczeństwa i oczekiwań rodziny, co owocuje kolejnymi przelotnymi i nieudanymi związkami z mężczyznami.

Na pierwszy rzut oka dziewczyny różni tak wiele, iż nie ma możliwości, aby nie tylko się zaprzyjaźniły, ale nawet dogadały. Jednak przeciwieństwa się przyciągają, a im lepiej widz poznaje Magdę i Sugar, tym bardziej oczywiste staje się, że więcej je łączy, aniżeli dzieli. Ich znajomość dość szybko przeradza się w mityczne „coś więcej”, zapoczątkowane spontanicznym pocałunkiem, jednocześnie namiętnym i niewinnym, jak ten Elin i Agnes z „Fucking Åmal” Lukasa Moodyssona.

Wojcieszek od początku swojej twórczości zmaga się z niechęcią środowiska filmowego, co mocno go zahartowało. Niejednokrotnie pokazywał swoim „kolegom”, do czego jest zdolny – przecież jako jeden z nielicznych polskich twórców jest zauważany przez włodarzy Berlinale. Wzorem reżysera, Sugar i Magda są bojowniczkami we własnej sprawie, chcą rewolucji, dzięki której staną się równe innym. W przeciwieństwie do Bogusia z „Made in Poland”, nie są – mówiąc dosadnie – wkurwione, lecz  zdeterminowane, i dokładnie wiedzą, czego chcą: szczęścia i wolności. Nawet, jeżeli tym szczęściem mają być jedynie wiersze, a wolnością spacer po parku za rękę, bez głupich spojrzeń i komentarzy przechodniów.

O ile Magda wcześniej bała się walczyć, wybierając wariant bezpieczny, czyli ucieczkę, o tyle Sugar jest zawodniczką zaprawioną w bojach. Zresztą poznajemy ją podczas rywalizacji, a mianowicie slamu poetyckiego. Przypomina on raperskie bitwy freestyle’owe; przeciwnicy stają naprzeciw siebie, a główną stawką ich konfrontacji nie są pieniądze, lecz szacunek. Hip-hopowe bity zostały zastąpione muzyką rockową, wykonywaną na żywo przez zespół Pustki, lecz cel batalii pozostał identyczny.

Jeżeli znacie dotychczasową działalność Przemysława Wojcieszka, to „Cokolwiek się zdarzy, kocham cię” raczej was nie zaskoczy. Twórca od lat porusza się w tych samych rejonach. Szczególnie interesuje go podstawowa komórka społeczna, potocznie nazywana rodziną. O stosunkach z rodzeństwem mówił już w „Zabij ich wszystkich” (1999), natomiast trudne relacje z rodzicami pokazywał w swoim najlepszym filmie – „Głośniej od bomb” (2002). W przypadku „Cokolwiek się zdarzy, kocham cię” wszystkie te wątki kumulują się. Mężczyźni działają na Magdę i Sugar odpychająco, lecz warto zaznaczyć, że dziewczyny nigdy nie miały do czynienia z prawidłowym wzorcem męskości – dla pierwszej ojciec był tyranem, natomiast druga wychowywała się bez udziału rodziciela.

Sugar nie jest też lekko w relacji z bratem (fenomenalny Krzysztof Czeczot), „prawdziwym patriotą”, powracającym z wojny w Afganistanie, gdzie zarabiał pieniądze na stworzenie własnego domu oraz rodziny. Brat, który ortalionowy dres prawdopodobnie zamienił na mundur żołnierza Wojska Polskiego, nie zmienił swojej mentalności, a przez udział w obcej wojnie utwierdził się w przekonaniach o potrzebie scalenia własnej, w pełni heteroseksualnej familii, z ojcem – który porzucił ich lata temu – jako głową rodziny. Dziewczynie swojej siostry uczucie próbuje wybić z głowy oraz serca za pomocą gróźb, inwektyw oraz – najskuteczniejszej od zawsze – przemocy fizycznej. W końcu nie na darmo nauczył się bić tak, aby nie zostawiać śladów. Sam siebie określa mianem „prawdziwego Polaka”; na trzeźwo dumnie nosi flagę państwową na plecach, ale już w stanie upojenia alkoholowego traktuje barwy narodowe jak szmatę do wycierania butów.

W sposób typowy dla twórczości Wojcieszka, obok niezwykle ciekawych głównych bohaterów, na drugim planie pojawiają się postaci równie barwne lub nawet bardziej interesujące. Źródłem komizmu są Sławek (genialny Rafał Maćkowiak) oraz Heniek (Eryk Lubos). Nie przepadają za sobą, co wynika z faktu, iż obaj rywalizują o względy damskiej części załogi smażalni. A właściwie rywalizowali, bo Sławek postanowił odejść z pracy, by spełnić swoje największe marzenie – zostać aktorem. Bynajmniej nie jest to spowodowane chęcią przeżycia jakiegoś katharsis czy wrażliwością duszy; przyczyna jest bardziej prozaiczna: popularny aktor może przebierać w dziewczynach jak w ulęgałkach, co noc inna panna w łóżku, żyć, nie umierać! A że trzeba później płacić ewentualne alimenty, to już zupełnie inna kwestia.

Inną koncepcję na podryw ma Heniek. Prostszą, bo i Heniuś to prosty chłopak. Jemu do szczęścia wystarczy głośna muzyka oraz Volkswagen Golf trzeciej generacji, stanowiący, poza środkiem lokomocji, miejsce dogłębnego zacieśniania znajomości z różnego autoramentu kobietami. Losy tego łysiejącego faceta o posturze bramkarza nocnego klubu, w szarej bluzie z logo marki z Wolfsburga zostały zdeterminowane przez „wpadkę” z pewną dziewczyną, obecnie będącą jego żoną, ale także córką właściciela smażalni, Tadka (bardzo dobry Janusz Chabior). Dzięki temu Heniek myśli, że jest osobą z immunitetem i wolno mu więcej niż innym pracownikom. No i wie wszystko o lesbijkach. W końcu obejrzał więcej lesbijskich pornosów niż Krzysztof Zanussi normalnych filmów.

Spektakl rozgrywa się w niemal klaustrofobicznej przestrzeni; widzowie nie są niemymi świadkami wydarzeń, lecz w zasadzie ich współuczestnikami. Patrząc na widowisko, można poczuć się oczekującym na swój posiłek klientem smażalni lub imprezowiczem na melanżu Magdy i Sugar. Najważniejszym elementem na scenie jest stół, będący zarówno tradycyjnym meblem, jak i zmywakiem czy łóżkiem zakochanej pary. Nie bez przyczyny autor czyni z niego centralny element sztuki – przy Okrągłym Stole utworzono współczesną Polskę. Stół rodzinny to element symboliczny, jest on bowiem w polskich domach świadkiem radości i smutków, sukcesów i porażek, miłości i konfliktów, a podczas świąt, pogrzebów czy innych uroczystości stanowi element spajający familię.

Na szczególną pochwałę zasługuje Agnieszka Żulewska. Aktorka, coraz prężniej pracująca na miano etatowej zastępczyni (oprócz zastępstwa w TR, wcześniej w Nowym Teatrze w spektaklach „Koniec”, „(A)pollonia” oraz „‎Exhausted / Wyczerpani” zastępowała Magdalenę Popławską), w końcu miała okazję zaprezentować szerszą paletę swoich umiejętności. Oczywiście, wszyscy ci, którzy widzieli artystkę chociażby w etiudzie Agnieszki Woszczyńskiej „Fragmenty”, nie powinni mieć żadnych wątpliwości, że jest utalentowana, jednak dopiero na teatralnych deskach miała większe pole do popisu oraz swoistego szaleństwa. O ile dotychczasowe filmowe kreacje ograniczały Żulewską i ukazywały jako postać stonowaną, wręcz zimną, o tyle rola w spektaklu Wojcieszka sprawiła, że blondwłosa aktorka mogła się odkryć, pokazać swoją wrażliwość i przede wszystkim nieprzewidywalność.

„Cokolwiek się zdarzy, kocham cię” to brudna prawda o polskiej rzeczywistości w najczystszej postaci. Jeżeli nawet nie zobaczycie na scenie siebie, to na pewno odnajdziecie zjawiska znane wam z dalszego bądź bliższego otoczenia. To świat, jaki widzimy za oknem. Możemy go akceptować bądź nie, ale taki właśnie jest. Witamy w rzeczywistości, gdzie wiedzę o „lesbojkach” czerpie się z filmów pornograficznych, a szczytem marzeń jest poniemiecki samochód. Jednak nawet w tych oparach absurdu znajdzie się miejsce na miłość, wolność oraz realizację własnych pragnień. Całe szczęście.
Przemysław Wojcieszek: „Cokolwiek się zdarzy, kocham cię”. Reżyseria: Przemysław Wojcieszek. Obsada: Agnieszka Żulewska, Agnieszka Podsiadlik, Tomasz Tyndyk, Rafał Maćkowiak, Eryk Lubos, Lech Łotocki, Magdalena Kuta, Krzysztof Czeczot, Robert Wabich, Janusz Chabior, Marcin Cecko. Premiera: 25 października 2005 r. TR Warszawa.