ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 czerwca 12 (276) / 2015

Agnieszka Nęcka,

ALKOHOLOWA ODYSEJA (KRZYSZTOF VARGA: 'MASAKRA')

A A A
Krzysztof Varga dał się już doskonale poznać jako autor opisujący najciemniejsze strony ludzkiej natury. Nad jego prozą unosi się duch pesymizmu i frustracji. W konsekwencji bohaterowie snutych przez niego opowieści (o których mówi się, że składają się na jedną i tę samą książkę) są zwykle nieudacznikami rozpamiętującymi swoje życiowe klęski. Nie inaczej jest w przypadku najnowszej powieści autora „Trocin” – „Masakry”. Tym razem pierwszoplanową postacią jest Stefan Kołtun – niegdyś niszowy wokalista rockowy w średnim wieku, dziś mieszkaniec Saskiej Kępy, mąż swojej „nieślubnej żony” i ojciec dwójki dzieci, który boryka się z gigantycznym kacem. Ma świadomość przegrania swojego życia. Jest wrakiem człowieka, który myśli o sobie: „Jestem ścierwem (...) ścierwem, które wciąż nie wiadomo dlaczego żyje, ścierwem żyjącym, lecz rozkładającym się za życia”. Gdy go bowiem poznajemy, jest pozostawiony sam sobie. Rodzina wyjechała, zaś Stefan wpada w trwający tydzień pijacki maraton. Niewiele z tego okresu pamięta. Daje się ponieść, ponieważ – jak przekonuje sam siebie – obezwładnia go strach: „ciągnął pijaństwo ze strachu przed kacem, ze strachu przed życiem, a także ze strachu przed śmiercią. Bo kiedy pił, był nieśmiertelny i genialny. Pił, kiedy był sam, kiedy samotność spadała na niego jak topór kata”. Swoje mieszkanie opuszcza tylko wówczas, gdy musi uzupełnić zapasy. Podczas jednej z takich wypraw do monopolowego gubi telefon i portfel. Co znaczące, dzieje się to w upalną noc, w kolejną rocznicę wybuchu powstania warszawskiego; wyrusza więc w miasto w poszukiwaniu znajomych, którzy mogliby pożyczyć mu pieniądze. Dzięki kilkunastu godzinom błąkania się bohatera po Warszawie otrzymujemy swoisty przewodnik po stolicy (zwłaszcza jej ulicach i znajdujących się przy nich knajpach). Ma bowiem „Masakra” ambicje bycia powieścią rodem z XIX wieku. Varga nie tylko pokusił się o detaliczną rekonstrukcję przestrzeni i rodzimej sytuacji społecznej, ale także sugestywnie i ze szczegółami opisuje fizjonomiczne zmiany, jakim poddany jest skacowany organizm.

Podczas owej alkoholowej odysei Stefan spotyka dawnych znajomych: zamożnego Prezesa, niespełnionego i zmarginalizowanego Poetę, Docenta, Proroka, krytyka magistra Wątrobę, swoją dawną wielką miłość Wiedźmę czy tajemniczego pana Lucjana, z którymi wdaje się w rozmowy na różnorodne tematy. Bez trudu bowiem Stefan wchodzi w rolę „mistrza przepieprzania czasu, cesarza czasu zmarnowanego, nieudanego poszukiwacza czasu straconego” i bojąc się wrócić do pustego mieszkania, spędza czas na bezcelowym włóczeniu się, włączaniu się w dyskusje lub przysłuchiwaniu się rozmowom, jakie toczą towarzysze jego alkoholowej podróży. Najnowsza powieść Vargi jest wypełniona rozważaniami dotyczącymi między innymi: fluktuacyjności natchnienia, specyfiki talentu, miałkości współczesnej kultury, grafomanii i popularności skandynawskich kryminałów, agencji towarzyskich, komercjalizacji życia codziennego, konieczności posiadania konta na facebooku, warszawskich snobizmów i ideowych mód, zgubnych aspektów sielskości i anielskości lub destrukcyjnych skutków romantyzmu czy nacjonalizmu. Sporo uwagi poświęca się tu także opisowi wszelakiego rodzajów trunków. Żywioł publicystyczny w wielu momentach zaczyna dominować, dzięki czemu „Masakrę” da się czytać jako prozę rozrachunkową, mierzącą się z naszym zdegenerowanym „tu i teraz”. Varga nie mówi jednak o niczym nowym. Przywoływane kwestie, skądinąd fundamentalne, zostały wszakże w wielu miejscach potraktowane nazbyt powierzchownie. Są raczej przeglądem różnych stanowisk i światopoglądów. Nagromadzenie poruszanych wątków z czasem zaczyna nużyć. Bohaterowie najnowszej książki autora „Karoliny” buntują się bowiem przeciwko wszystkim i wszystkiemu, dając wyraz głównie wszechogarniającej frustracji. Varga nie oszczędza właściwie nikogo, bez względu na ideowe przekonania, próbując udowodnić, że w każdym przypadku mamy do czynienia z ponurakami lub ironistami, którzy okazują się pozerami i hipokrytami.

Ale tę podróż po stolicy można odczytywać również metaforycznie. Stefan, chcąc złagodzić kaca, odbywa także wędrówkę w głąb samego siebie. Opowieść Vargi – mimo sięgnięcia po dziewiętnastowieczny wzorzec powieści realistycznej – zawieszona została, co oczywiste, między rzeczywistością a pijackimi majakami, które wypełniają w znacznym stopniu partie retrospektywne (wspomnienia dotyczące między innymi relacji z rodzicami, porzucenia przez Wiedźmę, codzienności muzyka rockowego czy podejmowania prób zbudowania rodziny). Ze strzępków wspomnień wyłania się obraz człowieka, który w pełni przegrał swoje życie, zmarnował szansę na karierę i na stabilną rodzinną egzystencję. Stefan rozpamiętuje swoje klęski, tradycyjnie mitologizując przeszłość. Powiada na przykład: „A najgorsza była świadomość, że niczego choć w części tak dobrego jak kiedyś nie stworzy już, nie napisze więcej takich prawdziwych tekstów, chwytliwych refrenów jak jeszcze dziesięć lat temu, może nawet jeszcze pięć lat temu, że nie ma już nic ciekawego do powiedzenia, a w dodatku nie za bardzo ma do kogo mówić”. Dręczy samego siebie, bo inaczej nie potrafi. Jest na dnie, kontemplując swoje upadki i nie potrafiąc uwolnić się od obaw przed wytrzeźwieniem. Wytrzeźwienie oznaczałoby bowiem konieczność zmierzenia się z rzeczywistością i wzięcia odpowiedzialności za własne czyny. A na to bohater „Masakry” nie jest przygotowany.

Świadomość podjęcia wyświechtanego na rozmaite sposoby tematu ma również Varga. Uwidacznia to choćby poprzez jawny intertekstualizm. Dość wspomnieć, że w „Masakrze” pojawia się nie tylko pomnik Bolesława Prusa, z którym rozmawia Stefan, ale także prowadząca agencję towarzyską pani Latter – postać z „Emancypantek”, bawiąca się para Stanisław i Izabela czy „stary subiekt” pan Franciszek z osiedlowego sklepu. Bez trudu rozpoznać można ponadto choćby nawiązania do „Pod wulkanem” Malcolma Lowry'ego, „Pod Mocnym Aniołem” Jerzego Pilcha czy „Ulissesa” Jamesa Joyce'a. Tego typu (i)graszki z literaturą nie są, niestety, w stanie, ani uprzyjemnić lektury „Masakry”, ani sprawić, by czytać ją jako powieść wyjątkową, wyróżniającą się na tle innych książek problematyzujących alkoholizm.

Tym bardziej, że bohater opowieści autora „Alei Niepodległości” doskonale wie, że nie uda mu się wyzwolić spod jarzma nałogu. Przyznaje na przykład: „Gorzała nie uspokoi nigdy mojego ciała ani duszy, pomyślał Stefan, to była ostatnia gorzała mojego życia, od tej chwili tylko piwo, nigdy nic mocniejszego od piwa, nawet wino odpada, ileż to już win w życiu wypiłem, moje życie jest pełne wina i pełne winy, moje życie jest zbrodnią i niekończącą się karą. Ale oczywiście zmitygował się, że na wszelki wypadek jednak zostawi sobie tę ledwo napoczętą butelkę cytrynówki, przecież nie wyleje jej do studzienki kanalizacyjnej, jest głupi, ale nie jest idiotą. Chociaż zdarzyło mu się kilkakroć w patetycznym odruchu ostatecznego zrywania z piciem wylać resztki wódki czy brandy do zlewu, co skutkowało tylko tym, że musiał iść do sklepu i kupić nową butelkę”. Ileż razy czytaliśmy podobne wyznania? Najświeższa proza Vargi nie jest zatem pod żadnym względem nowatorska czy demaskatorska. Powiela znane skądinąd tezy, za wszelką cenę starając się przekonać, że życie ludzkie jest tytułową masakrą. Być może z tego także powodu po lekturze tej książki czuje się zmęczenie i swoistą irytację (zwłaszcza destrukcyjnym wszechogarniającym pesymizmem, który swe źródła ma wszędzie i nigdzie zarazem). Jeśli jednak pisarzowi chodziło o to, by uwiarygodnić opowieść, by odwzorować mechanizm myślenia i działania pijących, by w czytelniku wywołać podobne odczucia, jakie ma człowiek znajdujący się pod wpływem alkoholu, to w pewnym sensie mu się udało.

Niemniej „Masakra” Krzysztofa Vargi stara się przekonać, że „wszyscy lubimy sobie chlapnąć, taki kraj, tradycja, imperatyw kategoryczny”. Z tak sformułowanym twierdzeniem można, oczywiście, polemizować. Jedno jest jednak dla mnie pewne – po lekturze najnowszej powieści autora „Tequili” ma się ochotę sięgnąć po kieliszek, by zapomnieć o rozczarowaniu snutą przez pisarza opowieścią.
Krzysztof Varga: „Masakra”. Wielka Litera 2015.