ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (73) / 2007

Ryszard Chłopek,

PAMIĘĆ BEZ DESYGNATÓW

A A A
Na końcu i tak rozbijamy się o pamięć – naszą obłędną mapę. Według niej nawigujemy. Według niej błądzimy. Częściej jednak to drugie. Czasem odnajdujemy kawałek siebie albo jakiś ślad. Czasem patrzymy w gwiazdy. W ogień. Czerteż – słowo tak stare, że nie wiadomo, co właściwie oznacza. Powtórzmy więc za autorem: „rzeczownik pochodzenia ruskiego (ukraińskiego) należy do grupy nazw ‘żarowych’, związanych z archaiczną gospodarką w Karpatach”.

Była jakaś gałąź jakiegoś przemysłu. Pozostało słowo, praktycznie bez desygnatu. Wytężamy umysł, napinamy pamięć. I nic? Jednak w miejsce pustki pojawia się iskra, a może nawet ogień. Nie ten, który trawi księgozbiory i muzea, ale który oświetla i pozwala czytać choćby i fragmenty. „Warstwy popiołu, a na nich lekkomyślne Pompeje”.

Poeta spóźniony, spóźniony perfekcyjnie. Urodzony trzy lata po wojnie debiutował dopiero w 1995 (miał 47 lat!). I niemal od razu „pułkownik Herbert mianował mnie kapitanem”. Gdzieś jednak podziały się te lata, gdzieś mu się zgubiły. Próbuje je przywrócić. Poskładać skrawki pamięci w jedną zwartą krę, na której już można dryfować. A przez dekady inspiracje były tak bardzo różne: zapiski z „Dzienników” Witolda Gombrowicza, Kalman Segal, Andy Warhol i jego banan z okładki płyty The Velvet Underground & Nico z 1967 roku, umierający Iwaszkiewicz, odchodzący Miłosz, amerykański poeta Yusef Komunyakaa, ukraiński poeta Wasyl Machno.

Ale nie tylko ostatnie dekady. Szuber próbuje dokonać odpomnienia absolutnego – dotyczącego całej cywilizacji. Stąd Pompeje, Niobe, wieża Babel, Eros i Thanatos, Rewolucja Francuska, Wielkie Narracje (a więc i ich grabarz: Jean Francois Lyotard), Fortynbras (Szekspir, Herbert), Słowacki, Norwid, Mickiewicz, królestwo Kush, Telemach, Augustyn, Zenon z Elei, kilim z marszałkiem Piłsudskim, everyman, Tomasz Campanella, Melampos, Projtos i jego szalone córki, Jennifer Lopez i oczywiście Czerteż (nazwa miejscowości, ale też słowo dawne i magiczne, nie posiadające znaczenia, więc mówiące o czymś czego nie ma – już nie ma). Z tych elementów udaje się ułożyć pewną całość. A reszta jest za mgłą „kiedy kto nietutejszy / to i nie zgadnie / co się za owym / brudnomlecznym // nic / kryje”.

Jest też perspektywa osobista. W końcu żyje się nie tylko w literaturze, nie tylko w kulturze, ale też w rodzinie. Bohater tych wierszy co rusz trafia na fotografie – dobrą czarno-białą, zewnętrzną pamięć. Jednak te sielankowe obrazy obsadzone są ponurym afektem, widmem katastrofy, wówczas nieprzeczuwanej: „Jeszcze między jednym / A drugim tańcem, / Bez kolczastego drutu / I kuli w tyle czaszki, / Porodów w piwnicach / I słowa ‘uciekinierka’, // A jeśli jakiś numer, / To krótki na szkolnej tarczy. // Za parę dni / U fotografa Strachowskiego / Odbiorą to ząbkowane zdjęcie”.

Wspominanie nierozerwalnie wiąże się z niepokojem. Niepokój płynie ze świadomości późniejszych wydarzeń, świadomości przemijania i śmierci. Gdzie indziej podmiot oglądając fotografię ślubną swoich rodziców powie: „Moi przyszli rodzice i ciżba weselna. / I moja z nimi do deski grobowej zażyłość, / Chociaż dopiero za lat pięć się pojawię, / Najmłodszy, oczko w głowie, / Po dwóch starszych ode mnie – Andrzeju i Jacku. / Świat sobie i my sobie jakby nigdy nic. / Moi piękni umarli, a kilkoro z nich / Już zalanych w trupa”.

Jednak pamięć wiedzie do nikąd: idealizuje, wplątuje nas w nie nasze losy, zastawia tylko fragmenty przeszłości. Bo przeszłość to tylko rzucone niedbale wycinki – fotografie, wspomnienia, opowieści ciotki. „Jak ci to powiedzieć? / Twój ojciec całą noc biegał za tą Angielką, / A ona za nim. Nie to co ty, asceta. / Zawsze lubił kobiety, a one jego. // Nie odkładaj słuchawki. Wiem coś o tym, (...) Jak ci to powiedzieć? Przestaję być. Sobą / No więc kim? Jestem? Powiedz, czy jestem? / Do słuchawki. W końcu to mój brat. / Prawda? Potwierdź! Nie odkładaj...”

Na końcu rozbijamy się o pamięć, która zarazem jest i nie jest mapą. Pozostaje nam jak jakiś „Czerteż” – dzisiaj nazwa własna, jednak samo w sobie słowo bez desygnatu. Nikt już nie pamięta, co właściwie oznacza. Stwarza swojskie wrażenie, brzmi trochę znajomo. „Więc skoro nie można być niczego pewnym, / Dla pewności powtórzę nazwę tego miejsca // za ‘Słownikiem historyczno-geograficznym / Ziemi Sanockiej w średniowieczu’ / Adama Fastnachta: // 1439 Czertesch, 1442 Czartersz, // 1448 Czarteza, 1464 Czertesz, 1515 Czertez”.
Janusz Szuber: „Czerteż”. Wydawnictwo Literackie. Kraków 2006.