ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

sierpień 15-16 (279-280) / 2015

Joanna Soćko,

NA TROPACH CIAŁA (ADAM DZIADEK: 'PROJEKT KRYTYKI SOMATYCZNEJ')

A A A
O zawrotnej karierze cielesności we współczesnej myśli humanistycznej, a także o olbrzymiej roli ciała w XX i XIX wieku, kiedy to stało się ono głównym bohaterem wielu społecznych przemian i dramatów (np. rozwoju medycyny, Holokaustu, rewolucji seksualnej czy tzw. body-building), nie trzeba dziś chyba nikogo przekonywać. Jedną z najważniejszych konsekwencji tych naukowych, społecznych i kulturowych przemian jest zapewne fakt, że trudno obecnie wyobrazić sobie próby konstruowania czy dekonstruowania podmiotowości, które pomijałyby somatyczny aspekt ludzkiej egzystencji: podmiot jest już zawsze podmiotem wcielonym, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z teorią władzy Foucaulta, pracami Deleuze’a i Guattariego czy współczesną krytyką feministyczną (np. Judith Butler, Luce Irigaray, Elizabeth Grosz). Próby ujęcia cielesności podmiotu natrafiają jednak, siłą rzeczy, na zasadniczy problem związany z nieprzystawalnością ciała i słowa, z niewyrażalnością cielesnego doświadczenia; z opozycją bioslogos. Dlatego też związek ciała i literatury ma dla współczesnej humanistyki znaczenie szczególne. Nie chodzi już o to, aby słowo stało się ciałem, ale – odwrotnie – aby ciało stawało się słowem; aby wymiana ciała na znak sprawiała, że przekroczy ono ową granicę niewyrażalności i zostanie wypowiedziane; że wyłoni się z cienia tego, co niepojmowalne.

sômasema

W swojej najnowszej książce Adam Dziadek przedstawia projekt krytyki somatycznej: projekt silnie osadzony w sztuce poetyki, a zatem oscylujący pomiędzy teorią a interpretacją, które stają się dwoma mocnymi filarami propozycji autora. Dziadek unika paradoksalnej opozycji: bioslogos czy też, niemniej paradoksalnej, za to bardziej ewangelicznej: logossarx, opierając swój wywód na brzmieniowym i graficznym podobieństwie innej pary greckich słów, a mianowicie: sômasema. Semantyczna nieprzystawalność tych terminów zostaje przekroczona poprzez ich estetyczną paralelność. I nie jest to tylko gra słowna mająca na celu efektowne, powierzchowne pokonanie słowno-cielesnej bariery – zestawienie tych dwóch słów to przede wszystkim emblemat głównej tezy autora, mówiącej o tym, że poetycki rytm (ujawniający się m.in. w powtarzalnych brzmieniach głosek i ich graficznym układzie) może prowadzić do zacierania leksykalnych znaczeń, stając się alternatywnym źródłem sensów. „Chcę z tych dwóch słów wyprowadzić ogólniejszą zasadę, odnoszącą się do reprezentacji doświadczenia somatycznego głównie w tekstach poetyckich, choć cały projekt można by rozszerzyć również na utwory prozatorskie” (s. 20) – tak przedstawia autor główny cel swojej pracy, dając do zrozumienia, że ostatecznym efektem tych literaturoznawczych poszukiwań będzie strategia odczytywania ciała wpisanego w tekst.

Aby opozycja sômasema mogła zastąpić opozycję logossarx konieczne staje się przepisanie mitu o początku; badacz powołuje się tutaj na znaną frazę niemieckiego kompozytora Hansa von Bülowa: „Na początku był rytm” (s. 23). Ów powrót do źródeł zostaje powtórzony, gdy Dziadek nawiązuje do chôry pochodzącej z Platońskiego „Timajosa” opowiadającego o stworzeniu świata. W ujęciu Julii Kristevej – której prace stanowią jeden z dwóch silnych trzonów teoretycznych tej rozprawy – chôra to przestrzeń wyzuta z jakichkolwiek znaczeń, bliższa muzyczności i dźwiękom: fizycznym, bardziej cielesnym aspektom mowy. Widać tu, że odczytywanie w tekście śladów ciała jest nie tylko poszukiwaniem sprawniejszej techniki interpretacyjnej, ale wiąże się ściśle z tęsknotą za tym, co uprzednie względem nadawanych przez człowieka znaczeń: ze specyficzną pierwotnością, która – dzięki rytmowi – może przejawiać się w tekście.

Rytm i podmiot

Teoretyczne rozważania poświęcone rytmowi, który staje się nicią Ariadny w tej lekturowej podróży śladami ciała, są w dużej mierze powtórzeniem wniosków, do jakich autor dochodzi w książce „Rytm i podmiot w liryce Jarosława Iwaszkiewicza i Aleksandra Wata” z 1999 roku. Główną rolę, poza Julią Kristevą, odgrywa w nich Henri Meschonnic – jego poststrukturalna teoria rytmu intrygująco rezonuje, jak dowodzi Dziadek, z psychoanalitycznymi pismami Kristevej. Dla Meschonnica rytm to specyficzna konfiguracja cech, w której signifiants (elementy znaczące języka) wytwarzają semantykę różną od sensu leksykalnego. Ową semantykę określa Dziadek (za Meschonnikiem) jako „znaczącość”. Rytm organizuje zatem sens wypowiedzi, a tym samym naprowadza nas na trop mówiącego podmiotu wpisanego w tekst. Co więcej, rytm staje się tą przestrzenią tekstu, w której podmiot pisania łączy się z podmiotem czytania, prowadząc do powstania zjawiska trans-subiektywności.

Tak pojmowany rytm wykracza, rzecz jasna, daleko poza regularność wierszowych stóp. Przytoczone przez autora przykłady z historii (zarówno polskiego, jak i zagranicznego) literaturoznawstwa przekonująco pokazują, że utożsamianie rytmu z metrum jest błędem niepozwalającym na należyte docenienie i wykorzystanie rytmu w badaniach literackich. Powołuje się tutaj Dziadek na dwie etymologie: dawną, „mityczną”, która wskazywała na powiązanie rytmu z regularnością morskich fal, oraz nowszą, rzetelną rekonstrukcję greckiego źródłosłowu opisaną przez Emila Benveniste, który używany dziś termin literacki wiąże z wyrazem „rein” – „płynąć”. Śledząc pisma swych poprzedników, Adam Dziadek pokazuje, że kluczem do wykrycia rytmu poezji nie jest metrum, ale specyficzne układy głosek, które Roman Ingarden w swej ontologii dzieła wyróżniał jako odrębną, „językowo-brzmieniową” warstwę tekstu. Autor „Projektu krytyki somatycznej” przypomina przy tym wciąż słabo obecne w polskim literaturoznawstwie anagramy Ferdinanda de Saussure’a, tym różniące się od powszechnie rozpoznawalnych anagramów, że dotyczą nie kombinacji liter, a konstelacji głosek – są zatem anagramami fonetycznymi, tworzącymi „wtórny tekst, który jest ukryty pod powierzchnią badanego tekstu” (s. 46).

Projekt krytyki somatycznej znacząco zmienia zatem literaturoznawcze wykorzystanie rytmu. Przestaje on być składnikiem strukturalnej analizy, a staje się generatorem sensów w tekście rozumianym jako poststrukturalna matryca gry znaczeń. Autor wielokrotnie podkreśla, że w poezji słowa zatracają swoje pierwotne znaczenie, stając się częścią specyficznej, subtelnej sub-tekstualności, która w sposób nieoczywisty powstaje w przestrzeni dzieła literackiego. Tym, co organizuje ową poetycką warstwę (czy może lepiej, powołując się na wykorzystaną przez autora frazę „korpus tekstu”, powiedzieć: poetycką tkankę czy też tekst podskórny), jest – jak już powiedzieliśmy – rytm, ściśle związany z cielesnością podmiotu. Owa cielesność ma niebagatelne znaczenie, zakłada bowiem powstawanie w tekście znaczeń, będących efektem nie tyle (czy raczej: nie tylko) zamierzeń autora, co jego somatyczności: nieuświadomionych popędów, pulsu krwi, życia trzewi.

Ciało, które czyta

Dużą część książki Adama Dziadka zajmują interpretacje wierszy poszczególnych autorów. Po raz kolejny pojawia się Aleksander Wat – jak pisze Dziadek, jako autora „Wierszy somatycznych” nie mogło go zabraknąć (s. 53). Inni poeci, których wiersze zostają tu poddane analizie, to twórcy współcześni: Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Joanna Pollakówna i Edward Pasewicz; znajdziemy w tej publikacji także komentarz do typograficznych dzieł Franciszki i Stefana Themersonów. Te błyskotliwe odczytania autora „Projektu krytyki somatycznej” nie są jednak wyczerpującymi omówieniami przedstawianej twórczości; są raczej próbą tropienia śladów ciała. Wybór interpretowanych utworów nie jest zapewne przypadkowy: są to teksty poezji najnowszej, z reguły pozbawionej rymów oraz metrum.

Przykłady wykorzystania krytyki somatycznej jasno pokazują, że autor nie daje gotowych narzędzi, które wykorzystane w interpretacji staną się sondą mierzącą poetycki rytm. Książka ma na celu przygotowanie czytelnika na tekstualne spotkania z innymi ciałami i zmierza raczej do wyczulenia odbiorców dzieł literackich na symptomy znaczeń o somatycznym podłożu.

Dużym walorem prac Adama Dziadka – zarówno „Rytmu i podmiotu”, jak i „Projektu krytyki somatycznej” – jest wprowadzenie do polskiego literaturoznawstwa tekstów, które nie były dotąd tłumaczone na język polski. Zaleta „Projektu krytyki somatycznej” to także silne zakorzenienie w sztuce poetyki. Filozoficzne czy socjologiczne pojmowanie ciała nie staje się tu dla autora przepustką do rozważań o charakterze „niezdyscyplinowanym” (mam tu na myśli częste dziś w humanistyce pisanie na pograniczu dyscyplin, pisanie zacierające ich tradycyjne ramy), ale staje się inspiracją do wzbogacenia sztuki analizy i interpretacji tekstów (nie tylko) poetyckich.
Adam Dziadek: „Projekt krytyki somatycznej”. Instytut Badań Literackich. Warszawa 2014.