ZMIERZCH MITU (S.C. GWYNNE: 'IMPERIUM KSIĘŻYCA')
A
A
A
Kolejna odsłona Serii Amerykańskiej Wydawnictwa Czarne jest poświęcona tematowi, który, obok niewolnictwa, stanowi jeden z największych wyrzutów sumienia tego kraju, czyli zagładzie kultury Indian i odebraniu im ziem przez Europejczyków. S.C. Gwynne, dziennikarz związany z „The Time”, „Texas Monthly” oraz „The New York Times”, w nagrodzonej National Book Critics Circle Award książce „Imperium księżyca w pełni. Wzlot i upadek Komanczów” rekonstruuje historię indiańskiego ludu, który najdłużej opierał się ekspansji białego człowieka. Opowieść o Komanczach zawiera opisy powszechnych praktyk służących rozprzestrzenieniu się Europejczyków w Ameryce, dzięki czemu książka ta może być odczytywana w szerszym kontekście, a nie tylko przez pryzmat wzlotu i upadku jednego ludu. Gwynne opiera się na faktach, a nie znanych z popkultury romantycznych mitach, jednak jego pracy znacznie bliżej jest do powieści przygodowej niż do antropologicznego opracowania.
Tłumacz „Imperium księżyca w pełni”, Bartosz Hlebowicz, we wstępie najcelniej punktuje zalety i przywary powieści Gwynne’a. Hlebowicz podkreśla, że Gwynne jest dziennikarzem, a nie historykiem, przez co wykorzystywane przez siebie źródła traktuje w sposób znacznie mniej krytyczny niż naukowy badacz. Pod tym względem należy docenić pracę Hlebowicza, który nie tylko przetłumaczył „Imperium księżyca w pełni”, ale też wzbogacił powieść wieloma przypisami, w których dopełnia wypowiedź Gwynne’a lub wskazuje na błędy popełnione przez amerykańskiego pisarza. Kolejnym zarzutem może być brak pogłębionej analizy antropologicznej Komanczów – Gwynne skupia się głównie na militarnym aspekcie życia plemienia. Jednak, jak pisze Hlebowicz: „(...) brak analizy antropologicznej czy socjologicznej ludu Komanczów nie może być chyba zarzutem wobec książki, która jest niemal powieścią historyczną. Tu istotne są tempo, wyraźne charaktery, dramaty, żywy język narracji – to wszystko czytelnik u Gwynne’a znajdzie, a do tego sporą porcję informacji o Komanczach” (s. 23). Zatem zasiadając do lektury „Imperium księżyca w pełni”, warto pamiętać, że nie mamy do czynienia z rzetelnym reportażem lub pracą naukową, ale z pełną akcji powieścią, która jednocześnie budzi emocje i pozwala poznać odbiorcy burzliwą historię Komanczów.
Wielowątkowa opowieść o indiańskim imperium i jego walce z białymi osadnikami nabudowana jest dookoła historii jednej rodziny – porwanej przez Komanczów w 1836 roku Cynthii Ann i jej syna, Quanaha, ostatniego wodza tego ludu. Losy Cynthii Ann, uprowadzonej przez Indian w wieku jedenastu lat, posłużyły Johnowi Fordowi za inspirację do stworzenia w 1956 roku słynnego westernu „Poszukiwacze”. Jednak przedstawiona w filmie historia znacznie różni się od tej opowiedzianej przez Gwynne’a. Cynthia Ann wiodła szczęśliwe życie w wiosce Komanczów, miała męża i trójkę dzieci. Prawdziwą traumą było dla niej nie porwanie przez Indian, lecz powrót do życia wśród białych osadników. Brutalne uwolnienie Cynthii Ann, podczas którego zabito jej męża i na zawsze rozdzielono ją z synami, było początkiem cierpienia kobiety, która do końca życia nie potrafiła się odnaleźć w obcej dla siebie kulturze. Historia Cynthii Ann jest jednym z wielu mitów, które w swej książce rozwiewa Gwynne i zarazem jednym z wielu przykładów bezmyślności i okrucieństwa białych osadników.
Autor nie szczędzi swoim czytelnikom krwawych i pełnych przemocy wojennych historii. „Imperium księżyca w pełni” składa się przede wszystkim z opisów walk, strategii obieranych przez jedną i drugą stronę oraz relacji dotyczących najbardziej bezlitosnych gwałtów i morderstw. Gwynne stara się być sprawiedliwy, opisuje zarówno okrutne postępki Indian (gwałty na białych kobietach, próba zabicia i oskalpowanie żyjącej jeszcze ciężarnej kobiety), jak i białych osadników (mrożący krew w żyłach opis zachowania ochotników z Kolorado, którzy obnosili się ze swoimi trofeami: skalpami, sakiewkami z moszen czy torebkami z narządów płciowych Szejenek). Jednak, gdy pisarz wychodzi poza same wydarzenia i analizuje motywy działania oraz politykę obu stron konfliktu, czytelnik nie ma wątpliwości po której stronie Gwynne się opowiada. Autor wyraźnie piętnuje korupcję i kłamstwa dotyczące życia w rezerwacie, którymi rząd karmił rdzennych mieszkańców Ameryki. Gwynne pokazuje, że Indian nie zabiły walki, lecz nieuczciwość i chytrość białych, którzy zabijali bizony, główne źródło ich pożywienia, palili ich wioski i strzelali do ich koni. Pozbawieni domu i pożywienia Komancze godzili się na życie w rezerwacie, w którym także cierpieli głód i niedostatek, ponieważ przysyłano im skandalicznie małe racje żywnościowe. Gwynne rekonstruuje sposób myślenia Indian, wskazuje, że mordy, które białym wydawały się okrutne i przypadkowe, dla Komanczów były przemyślanym aktem zemsty (jak w wypadku sprawy zabójstwa Marthy Sherman). Gwynne nie jest obiektywnym reporterem, często daje dojść do głosu swoim własnym odczuciom i śmiało krytykuje brak bohaterstwa i odwagi białych, a nawet opisuje jeden z ataków Komanczów na Meksyk jako „dobry, staroświecki najazd, od którego robiło się ciepło na sercu” (s. 366). Indianie w ujęciu Gwynne’a po prostu bronią swoich praw i swojego terytorium. Nie chcą przejąć kultury białego człowieka i żyć w rezerwatach, co jest całkowicie zrozumiałe. Najciekawszy opis przywłaszczenia sobie ziem rdzennych mieszkańców Ameryki przez Europejczyków pada w książce z ust samego Quanaha: „[Quanah – przyp. S.N.] stwierdził, że biali wypchnęli Indian z ich ziemi. Kiedy pan Miller zapytał, jak biali to zrobili, Quanah kazał mu usiąść na pniu topoli na podwórku. Sam zajął miejsce obok niego i powiedział: »Przesuń się«. Miller się przesunął. Parker zrobił to samo i znowu znalazł się blisko Millera. »Przesuń się«, powtórzył. Robili tak, aż w końcu Miller spadł z pnia. »Właśnie tak« wyjaśnił Quanah” (s. 417).
Opisy walk i tworzących historię wydarzeń na pewno znajdą wielu miłośników, szczególnie wśród osób wychowanych na klasycznych powieściach przygodowych, jednak niewątpliwie najciekawszym aspektem „Imperium księżyca w pełni” jest historia Quanaha, ostatniego wodza Komanczów, który z biegiem czasu przeżywa diametralną i zaskakującą odbiorcę metamorfozę. Quanah po śmierci ojca i zniknięciu matki znienawidził białych najeźdźców i poprzysiągł na nich zemstę. W młodym wieku stał się jednym z najdzielniejszych wojowników, który wsławił się zabiciem wielu przeciwników. Stopniowo zaczyna ujawniać się w nim talent dyplomatyczny, dzięki któremu udaje się mu zadbać o lud Komanczów i wywalczyć, w drodze rozmów i pertraktacji, najlepsze dla nich warunki życia, oferowane przez amerykański rząd. Z wojowniczego Indianina Quanah przemienia się w polityka i biznesmena, który ubiera stroje białego człowieka, przyjaźni się z przywódcą wojskowym, Ranaldem Slidellem Mackenzim oraz prezydentem Rooseveltem, i zamieszkuje ogromny, dziesięciopokojowy dom, którego dach zdobią białe gwiazdy.
Obok historii Cynthii Ann i Quanaha pojawiają się biografie innych fascynujących postaci: wspomnianego już Mackenziego, Eschitiego, szamana, oszusta i samozwańczego mesjasza, czy Samuela Colta, któremu biali zawdzięczają śmiercionośną broń. Wszystkie opisy jednostkowych przeżyć wzbogacają akcję powieści i pozwalają czytelnikowi odebrać zawarte w niej wydarzenia w bardziej emocjonalny sposób.
Największą zaletą książki Gwynne’a jest zniszczenie romantycznego mitu Indian. W „Imperium księżyca w pełni” Komancze są nie tylko bohaterscy i związani z naturą, ale też okrutni, przebiegli i chciwi. Dziennikarz zadaje kłam opiniom na temat życia duchowego tego plemienia i opisuje Komanczów jako lud skupiony przede wszystkim na walkach, który nie posiada bogatego systemu wierzeń i rytuałów (z tym spojrzeniem nie zgadza się tłumacz książki, który we wstępie wskazuje na stronniczość przywoływanych przez Gwynne’a źródeł). Autor demitologizuje też znanego bohatera popkultury – Geronimo – i porównuje go z mniej popularnym Quanahą. Zestawienie wypada niezwykle niekorzystnie dla pierwszego z nich, o Geronimo Gwynne pisze, że: „w przeciwieństwie do Quanaha nie przyciągał tłumów i rzadko miewał gości. Mimo iż był geniuszem autoreklamy i zarobił wielkie pieniądze, sprzedając swoje autografy, łuki, strzały (...), w Kraju Indian nie był lubiany. Hugh L. Scott, oficer w forcie Sill i wielki przyjaciel Indian opisywał go jako »posiadającego nieprzyjemną powierzchowność, narowistego, nikczemnego, samolubnego starego gbura«” (s. 432). „Imperium księżyca w pełni” pozwala nie tylko zapoznać się z historią Komanczów, ale także spojrzeć na losy Indian z nowej perspektywy. Choć przedstawione przez Gwynne’a fakty nie zawsze są wiarygodne, lektura jego powieści na pewno rozszerzy horyzonty czytelnika i uzupełni jego wiedzę na temat plemienia, które nie zdobyło takiej popularności jak Apacze czy Irokezi, choć swego czasu było najpotężniejszym ludem zamieszkującym tereny Ameryki Południowej. Gwynne nie napisał genialnej pracy antropologicznej, ale ocalił Komanczów od zapomnienia najskuteczniejszą bronią - stworzył o nich emocjonującą i wciągającą powieść, która długo nie zniknie z pamięci czytelnika.
Tłumacz „Imperium księżyca w pełni”, Bartosz Hlebowicz, we wstępie najcelniej punktuje zalety i przywary powieści Gwynne’a. Hlebowicz podkreśla, że Gwynne jest dziennikarzem, a nie historykiem, przez co wykorzystywane przez siebie źródła traktuje w sposób znacznie mniej krytyczny niż naukowy badacz. Pod tym względem należy docenić pracę Hlebowicza, który nie tylko przetłumaczył „Imperium księżyca w pełni”, ale też wzbogacił powieść wieloma przypisami, w których dopełnia wypowiedź Gwynne’a lub wskazuje na błędy popełnione przez amerykańskiego pisarza. Kolejnym zarzutem może być brak pogłębionej analizy antropologicznej Komanczów – Gwynne skupia się głównie na militarnym aspekcie życia plemienia. Jednak, jak pisze Hlebowicz: „(...) brak analizy antropologicznej czy socjologicznej ludu Komanczów nie może być chyba zarzutem wobec książki, która jest niemal powieścią historyczną. Tu istotne są tempo, wyraźne charaktery, dramaty, żywy język narracji – to wszystko czytelnik u Gwynne’a znajdzie, a do tego sporą porcję informacji o Komanczach” (s. 23). Zatem zasiadając do lektury „Imperium księżyca w pełni”, warto pamiętać, że nie mamy do czynienia z rzetelnym reportażem lub pracą naukową, ale z pełną akcji powieścią, która jednocześnie budzi emocje i pozwala poznać odbiorcy burzliwą historię Komanczów.
Wielowątkowa opowieść o indiańskim imperium i jego walce z białymi osadnikami nabudowana jest dookoła historii jednej rodziny – porwanej przez Komanczów w 1836 roku Cynthii Ann i jej syna, Quanaha, ostatniego wodza tego ludu. Losy Cynthii Ann, uprowadzonej przez Indian w wieku jedenastu lat, posłużyły Johnowi Fordowi za inspirację do stworzenia w 1956 roku słynnego westernu „Poszukiwacze”. Jednak przedstawiona w filmie historia znacznie różni się od tej opowiedzianej przez Gwynne’a. Cynthia Ann wiodła szczęśliwe życie w wiosce Komanczów, miała męża i trójkę dzieci. Prawdziwą traumą było dla niej nie porwanie przez Indian, lecz powrót do życia wśród białych osadników. Brutalne uwolnienie Cynthii Ann, podczas którego zabito jej męża i na zawsze rozdzielono ją z synami, było początkiem cierpienia kobiety, która do końca życia nie potrafiła się odnaleźć w obcej dla siebie kulturze. Historia Cynthii Ann jest jednym z wielu mitów, które w swej książce rozwiewa Gwynne i zarazem jednym z wielu przykładów bezmyślności i okrucieństwa białych osadników.
Autor nie szczędzi swoim czytelnikom krwawych i pełnych przemocy wojennych historii. „Imperium księżyca w pełni” składa się przede wszystkim z opisów walk, strategii obieranych przez jedną i drugą stronę oraz relacji dotyczących najbardziej bezlitosnych gwałtów i morderstw. Gwynne stara się być sprawiedliwy, opisuje zarówno okrutne postępki Indian (gwałty na białych kobietach, próba zabicia i oskalpowanie żyjącej jeszcze ciężarnej kobiety), jak i białych osadników (mrożący krew w żyłach opis zachowania ochotników z Kolorado, którzy obnosili się ze swoimi trofeami: skalpami, sakiewkami z moszen czy torebkami z narządów płciowych Szejenek). Jednak, gdy pisarz wychodzi poza same wydarzenia i analizuje motywy działania oraz politykę obu stron konfliktu, czytelnik nie ma wątpliwości po której stronie Gwynne się opowiada. Autor wyraźnie piętnuje korupcję i kłamstwa dotyczące życia w rezerwacie, którymi rząd karmił rdzennych mieszkańców Ameryki. Gwynne pokazuje, że Indian nie zabiły walki, lecz nieuczciwość i chytrość białych, którzy zabijali bizony, główne źródło ich pożywienia, palili ich wioski i strzelali do ich koni. Pozbawieni domu i pożywienia Komancze godzili się na życie w rezerwacie, w którym także cierpieli głód i niedostatek, ponieważ przysyłano im skandalicznie małe racje żywnościowe. Gwynne rekonstruuje sposób myślenia Indian, wskazuje, że mordy, które białym wydawały się okrutne i przypadkowe, dla Komanczów były przemyślanym aktem zemsty (jak w wypadku sprawy zabójstwa Marthy Sherman). Gwynne nie jest obiektywnym reporterem, często daje dojść do głosu swoim własnym odczuciom i śmiało krytykuje brak bohaterstwa i odwagi białych, a nawet opisuje jeden z ataków Komanczów na Meksyk jako „dobry, staroświecki najazd, od którego robiło się ciepło na sercu” (s. 366). Indianie w ujęciu Gwynne’a po prostu bronią swoich praw i swojego terytorium. Nie chcą przejąć kultury białego człowieka i żyć w rezerwatach, co jest całkowicie zrozumiałe. Najciekawszy opis przywłaszczenia sobie ziem rdzennych mieszkańców Ameryki przez Europejczyków pada w książce z ust samego Quanaha: „[Quanah – przyp. S.N.] stwierdził, że biali wypchnęli Indian z ich ziemi. Kiedy pan Miller zapytał, jak biali to zrobili, Quanah kazał mu usiąść na pniu topoli na podwórku. Sam zajął miejsce obok niego i powiedział: »Przesuń się«. Miller się przesunął. Parker zrobił to samo i znowu znalazł się blisko Millera. »Przesuń się«, powtórzył. Robili tak, aż w końcu Miller spadł z pnia. »Właśnie tak« wyjaśnił Quanah” (s. 417).
Opisy walk i tworzących historię wydarzeń na pewno znajdą wielu miłośników, szczególnie wśród osób wychowanych na klasycznych powieściach przygodowych, jednak niewątpliwie najciekawszym aspektem „Imperium księżyca w pełni” jest historia Quanaha, ostatniego wodza Komanczów, który z biegiem czasu przeżywa diametralną i zaskakującą odbiorcę metamorfozę. Quanah po śmierci ojca i zniknięciu matki znienawidził białych najeźdźców i poprzysiągł na nich zemstę. W młodym wieku stał się jednym z najdzielniejszych wojowników, który wsławił się zabiciem wielu przeciwników. Stopniowo zaczyna ujawniać się w nim talent dyplomatyczny, dzięki któremu udaje się mu zadbać o lud Komanczów i wywalczyć, w drodze rozmów i pertraktacji, najlepsze dla nich warunki życia, oferowane przez amerykański rząd. Z wojowniczego Indianina Quanah przemienia się w polityka i biznesmena, który ubiera stroje białego człowieka, przyjaźni się z przywódcą wojskowym, Ranaldem Slidellem Mackenzim oraz prezydentem Rooseveltem, i zamieszkuje ogromny, dziesięciopokojowy dom, którego dach zdobią białe gwiazdy.
Obok historii Cynthii Ann i Quanaha pojawiają się biografie innych fascynujących postaci: wspomnianego już Mackenziego, Eschitiego, szamana, oszusta i samozwańczego mesjasza, czy Samuela Colta, któremu biali zawdzięczają śmiercionośną broń. Wszystkie opisy jednostkowych przeżyć wzbogacają akcję powieści i pozwalają czytelnikowi odebrać zawarte w niej wydarzenia w bardziej emocjonalny sposób.
Największą zaletą książki Gwynne’a jest zniszczenie romantycznego mitu Indian. W „Imperium księżyca w pełni” Komancze są nie tylko bohaterscy i związani z naturą, ale też okrutni, przebiegli i chciwi. Dziennikarz zadaje kłam opiniom na temat życia duchowego tego plemienia i opisuje Komanczów jako lud skupiony przede wszystkim na walkach, który nie posiada bogatego systemu wierzeń i rytuałów (z tym spojrzeniem nie zgadza się tłumacz książki, który we wstępie wskazuje na stronniczość przywoływanych przez Gwynne’a źródeł). Autor demitologizuje też znanego bohatera popkultury – Geronimo – i porównuje go z mniej popularnym Quanahą. Zestawienie wypada niezwykle niekorzystnie dla pierwszego z nich, o Geronimo Gwynne pisze, że: „w przeciwieństwie do Quanaha nie przyciągał tłumów i rzadko miewał gości. Mimo iż był geniuszem autoreklamy i zarobił wielkie pieniądze, sprzedając swoje autografy, łuki, strzały (...), w Kraju Indian nie był lubiany. Hugh L. Scott, oficer w forcie Sill i wielki przyjaciel Indian opisywał go jako »posiadającego nieprzyjemną powierzchowność, narowistego, nikczemnego, samolubnego starego gbura«” (s. 432). „Imperium księżyca w pełni” pozwala nie tylko zapoznać się z historią Komanczów, ale także spojrzeć na losy Indian z nowej perspektywy. Choć przedstawione przez Gwynne’a fakty nie zawsze są wiarygodne, lektura jego powieści na pewno rozszerzy horyzonty czytelnika i uzupełni jego wiedzę na temat plemienia, które nie zdobyło takiej popularności jak Apacze czy Irokezi, choć swego czasu było najpotężniejszym ludem zamieszkującym tereny Ameryki Południowej. Gwynne nie napisał genialnej pracy antropologicznej, ale ocalił Komanczów od zapomnienia najskuteczniejszą bronią - stworzył o nich emocjonującą i wciągającą powieść, która długo nie zniknie z pamięci czytelnika.
S.C. Gwynne: „Imperium księżyca w pełni. Wzlot i upadek Komanczów”. Przeł. Bartosz Hlebowicz. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2015 [seria: Amerykańska].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |