ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 września 17 (281) / 2015

Ewa Szkudlarek,

MYŚLI W ZASTYGŁYM OBWODZIE

A A A
Przedstawienie „Obwód głowy” w Teatrze Nowym w Poznaniu można potraktować jako dramatyczne rozliczenie z wojenną przeszłością, czynione z perspektywy dojrzałych już osób. Poszczególne monologi bohaterów na scenie to dojmujące podsumowanie własnego losu – losu pokolenia, które poszukuje swojej tożsamości.

Spektakl na podstawie reportażu „Obwód głowy” Włodzimierza Nowaka i fragmentów książki „Szkoła janczarów. Listy do niemieckiego przyjaciela” Alojzego Twardeckiego ukazuje bolesną historię dokonywania przez III Rzeszę „rabunków dzieci” z okupowanych krajów Europy Wschodniej. Uprowadzone dzieci: polskie, rosyjskie, czeskie, ukraińskie, białoruskie i jugosłowiańskie przebywały w zakładach organizacji Lebensborn, a następnie po uznaniu ich za „rasowo wartościowe” przekazywano je do adopcji niemieckim rodzinom. Proces germanizacji przyczynił się do różnorodnych rodzinnych dramatów: jak zaakceptować dziecko mówiące po niemiecku? W jaki sposób rozpoznać w zniszczonej przymusową pracą kobiecie własną matkę?

W spektaklu Zbigniewa Brzozy na pierwszy plan wysuwają się dwie sprawy: poszukiwanie przez zgermanizowane dzieci własnej tożsamości oraz próba zrozumienia sytuacyjnej sprzeczności, w której każde z rozmówców się obraca, mimo że próbuje ją przezwyciężyć ze wszystkich sił. Niezależnie od roku urodzenia, dzieci z Lebensborn łączy wspólnota doświadczenia rodzinnego, podobne dylematy i rodzaj uwięzienia w trudnej przeszłości. Wszystkie monologi aktorów: Danieli Popławskiej, Aleksandra Machalicy i Janusza Grendy układają się tu w dramatyczną opowieść o rodzinnym smutku i rozłące. Do głosu dochodzi tu także poczucie samotności i niezrozumienie w rodzinnych relacjach. Reżyser pokazuje, że chociaż cierpienie jest osobne i inne, to dla wszystkich rozmówców istnieje wspólny poziom przeżywania bólu i żałoby, że każde z ocalonych rodziców i ich dzieci przeżywa traumę, tak jak wielu innych. Przedstawienie scala postać reportera – w tej roli wystąpił chwilami energiczny, a innym razem zamyślony Tomasz Nosiński. Pojawiają się pytania niewygodne, czasem bolesne i intymne. Nie ma w tym litości, jest za to ogromne współczucie, pragnienie poznania i zrozumienia osób, które zostały oddzielone od swoich rodzin. Pokolenie zgermanizowanych dzieci nie oskarża nikogo o trudne dzieciństwo, lecz o podwójne doświadczenie osierocenia – raz w rodzinie polskiej (dzieci odebrane przez Niemców w czasie wojny) i po raz kolejny w niemieckiej (odebrane przez Polaków po wojnie). W obszarze dzieciństwa pojawiła się silna trauma, której w żaden sposób nie można przezwyciężyć i która jest dziedziczona przez kolejne generacje.

Dziennikarz jest jednocześnie narratorem, który kieruje sceniczną akcją. Nagrane na taśmie magnetofonowej wypowiedzi bohaterów raz stanowią cenne świadectwo historii, a kiedy indziej przypominają zapis terapeutycznych wyznań. W ten sposób powstało specyficzne napięcie między indywidualnym a zbiorowym doświadczeniem. Jest to bodaj jedno z najistotniejszych zjawisk ukazanych w spektaklu Zbigniewa Brzozy. Należy podkreślić, że doświadczenie pokoleniowe nie zawsze jest jednoznaczne z przeżyciem indywidualnym. Życie w dotkniętej traumą, osieroconej rodzinie polskiej i niemieckiej wraz z niepełną wiedzą na temat jej przeszłości sprawia, że własną tożsamość trudno jest ustalić – nie wiadomo przecież, czy życie to dowód zwycięstwa czy może raczej klęski.

Spektakl pozwala wrócić do tamtych dni i oddać im realność, pozwala chwilami dotknąć tego, co się wydarzyło i poczuć międzyludzki wymiar tego dramatu, który z paraliżującą siłą uderzył w rodziny ofiar. Przede wszystkim pozwala wypowiadać się swoim bohaterom. Mimo że rozmowy są prowadzone po latach, to nadal czuje się w nich gorący ślad traumy – pierwsze odczucia, pogmatwane emocje.

Spektakl jest też ostrzeżeniem, gdyż historia lubi się powtarzać w czasie i przestrzeni. Nadal istotnym problemem jest los dzieci w Afganistanie, Syrii czy Ukrainie. „Obwód głowy” skłania do refleksji nad rodzinnymi więziami (w tym miłością), pamięcią (postpamięcią) czy też syndromem kata i ofiary. Ocalone dzieci przesuwające się wzdłuż sceny w białych podkolanówkach i kokardach we włosach zdają się pytać o swoje miejsce – dlaczego pojawiły się w życiu niemieckich małżeństw, zamiast kogoś innego, czyniąc jednocześnie pustkę w polskich rodzinach? Czy mają prawo do własnego życia, swoich wyborów, czy też powinny żyć, by dawać świadectwo i pielęgnować pamięć?

Rozmaite formy pamięci stały się przedmiotem zainteresowania filozofów, psychologów, socjologów, badaczy kultury, historyków. W rezultacie pamięć stanowi jedno z najczęściej przywoływanych pojęć we współczesnych naukach humanistycznych: pamięć zbiorowa, kulturowa, kultura pamięci i pamięć w kulturze. We współczesnej kulturze człowiek bez pamięci właściwie nie istnieje. Nie sposób jednak pamiętać wszystko: nawet jeśli człowiek do tego dąży, to jego mózg i tak stawia opór. Dzieje się tak z przyczyn naturalnych – ludzka pamięć ma ograniczoną pojemność i funkcjonuje w oparciu o zasadę selekcji. Człowiek pamięta tylko to, co z jakichś powodów jego pamięć uznała za godne zapamiętania.

Alodia Witaszek (Daniela Popławska) i Alojzy Twardecki (Janusz Grenda) wspominają sceny z rodzinnego domu, pobyt w ośrodku, a potem życie w niemieckiej rodzinie i zdarzenia w powojennej Polsce. Monologom towarzyszą filmowe projekcje rejestrujące zapamiętane w umyśle wydarzenia. Alodia, córka poznańskiego lekarza Franciszka Witaszka, wraca do domu z zawieszoną na szyi tabliczką z polskim imieniem i nazwiskiem. Nie potrafi czytać po polsku, opanowała inny język z twardym akcentem i funkcjonowała pod nazwiskiem Alice Dahl. Zapomniała także, jak wygląda jej matka Halina Witaszek i nauczyła się żyć w niemieckiej rodzinie. Dziewczynka przechodzi bolesny proces adaptacji w polskiej szkole, na placu zabaw, a nawet we własnym domu. Nie rozumie, dlaczego musi co dzień jadać placki ziemniaczane i nie ma dostępu do czekolady. Jej siostra, Daria Witaszek, wraca kilka tygodni później, jednak obie dziewczynki niewiele pamiętają z dzieciństwa i muszą na nowo uczyć się funkcjonować w dawnym, a zarazem na nowo poznawanym środowisku. Przeszłość to dla nich czarno-biały film złożonym z fragmentów wspomnień: ojca robiącego zastrzyki, przypadkowo skaleczonego na podwórzu palca czy widoku leja po bombie przypominającego dziwny staw.

Z podobnymi problemami adaptacji w polskim otoczeniu zmaga się Alojzy Twardecki, Przejmująca jest scena, kiedy chłopiec z kartką na szyi wychodzi z pociągu i zatrzymuje się na stacji z napisem Rogoźno. Nie rozpoznaje miejsca i gubi się w tłumie. Zagubienie w przestrzeni ukazuje jego stan wewnętrzny, a oświetlone lampami lokomotywy tory pokazują nieznaną drogę – drogę poznania albo drogę donikąd.

Poszczególne doświadczenia w podświadomości dzieci nie znikają nawet w życiu dorosłym, chociaż chwilami wydaje się, że świat dzieciństwa został zmarginalizowany, zapomniany i sprowadzony do czegoś pobocznego. Przekonująco pisał Georges Bataille: „Moim zdaniem słabym punktem naszego świata jest, ogólnie rzecz biorąc, traktowanie dzieciństwa jako sfery wydzielonej, która choć niewątpliwie, w jakimś sensie, nie jest nam obca, pozostaje wszelako na zewnątrz nas i która jakoby nie była w stanie sama z siebie ustanowić ani wyznaczyć własnej prawdy” (Bataille 1992: 115-116). I właśnie ta część ukryta, zepchnięta, wyzwala się w monologach postaci spektaklu. Dochodzi jednak do głosu nie jako w pełni uprawniony sposób odbioru rzeczywistości, lecz jako chwilowe, możliwe wyłącznie w przestrzeni przeznaczonej dla nie-dorosłych. Grupa anonimowych dzieci, która pojawia się w spektaklu „Obwód głowy”, milczy, sprawia wrażenie wyizolowanych i zamkniętych w swoim świecie.  

Alodia, Daria i Alojzy wrócili do swoich rodzin. W ich życiorysie jest coś szczególnego – zostali obdarzeni dwoma matkami. W spontanicznych rozmowach Alodia czule mówi o Luzie Dahl „moja Mutti”, a Alojzy tęskni za drugą matką i pisze listy do niemieckiego ojca. Odkrycie prawdy o własnym pochodzeniu stało się dla nich momentem przełomowym. Pozostają w sferze rozedrganych uczuć miłości i nienawiści wobec rodziców, oskarżenia i wybaczenia. Za każdym razem jednak dziecko staje się zakładnikiem przeszłości i w tym punkcie zbiegają się wszystkie wątki, wszystkie wojenne biografie. To miejsce wspólne dla pokolenia ocalonych. Odnalezione po wojnie za sprawą Czerwonego Krzyża zgermanizowane dzieci sprowadzano do Polski. Niestety, często okazywało się, że nikt na nie już nie czekał, rodzice zmarli, a po krewnych zaginął wszelki ślad. Nie zastanawiano się nad kwestią „dobra dziecka”; wszystkiemu przyświecała reakcja czysto odwetowa. Paradoks historii polegał na tym, że dzieci, które w Niemczech miały kochających rodziców i ciepły dom, zostały umieszczone w polskich sierocińcach. W ten sposób doświadczyły podwójnego osierocenia, z tą różnicą, że jako małe niewiele pamiętały, więc „czas leczył rany”; kiedy stały się starsze, pamięć przerodziła się w „bolesną ranę”. Nie czuli się Polakami i nie byli też Niemcami.

Scenografia przedstawienia „Obwód głowy” jest ascetyczna, utrzymana w czarno-białej estetyce, która na pozór odpowiada dziecięcej wizji świata – wszystko jest czarne lub białe, złe lub dobre. Nie ma miejsca na odcienie szarości życia. W spektaklu Zbigniewa Brzozy pokazano autentyczne zdjęcia z okresu wojennego. Zmieniające się za plecami bohaterów fotografie i filmy z przeszłości pokazują efekt „wyłaniania się” – narodzin i zanikania – „obrazu” końca istnienia. Zdjęcia są materiałem czysto osobistym, nieomal prywatnym, służącym dokumentowaniu zdarzeń z życia. Wszelkie fotografie odsłaniają rzeczywistość. Fotograficzny materiał dowodowy jest często bardzo wiarygodny, stąd jego wykorzystanie w postępowaniach procesowych, odsłaniających bolesne wspomnienia. Należy uwzględnić i to, że każda z fotografii charakteryzuje się pewną „psychologiczną siłą”, która przekonująco oddziałuje na emocje: „Podobno fotografia coś zatrzymuje. Rzekomo wygląd minionych rzeczy – ich czas, który przeminął. Jeżeli jednak do kartek z czarno-białym obrazem się wraca, to nie tyle po to, żeby na nie spojrzeć i zatopić się w nich, ile raczej sprawdzić, czy nadal jest sens je trzymać. Jeżeli ciągle są, swą papierową obecnością, to tylko dlatego, że może być kiedyś przydatna utrwalona na nich informacja” (Olek 2015: 63).

Fotografia nie przesłania jednak kontaktu ze światem. Wszelkie obrazy wideo i nagrane na taśmę magnetofonową wyznania bohaterów spektaklu obrazują rzeczywistość oraz pokazują złożone problemy emocjonalne. Nawet jeśli wiele osób w dorosłym życiu wyparło z pamięci przykre doświadczenia, to obraz fotograficzny lub drobny przedmiot może wydobyć traumatyczne wydarzenia. Szereg epizodów wyłonionych z pamięci odtwarza wojenną historię rodziny i swoją własną.

Pamięć jest siedliskiem ludzkiej prawdy, mobilizowanej przez zdarzenie pozornie banalnego obrazu ze słowem. Astrid Erll stwierdziła: „Zakupiony na pchlim targu stary rodzinny album ze zdjęciami nic lub prawie nic »nam nie mówi«. (…) Zaznajomiona z historiami rodzinnymi wnuczka zaktualizuje jednak album jako medialne cue dla znacznie bogatszych wspomnień o dawnych czasach. Przykład fotografii rodzinnych pokazuje więc dokładnie: obiekty materialne przeistaczają się w medialne cues pamięci zbiorowej dopiero po uzupełnieniu ich o opowieści” (Erll 2009: 222).

Nie jest to pamięć w pełni indywidualna ani zinstytucjonalizowana pamięć zbiorowa, która „przywłaszcza sobie rozmaite elementy otoczenia społeczno-kulturowego” (Erll 2009: 212). To ona ma nie dopuszczać do normalizacji, w której wszystkie obrazy staną się równoważne, portrety fotograficzne równie nieczytelne, a przedstawione miejsca nieprzyjemne. Dopiero wyznania Alodii i Alojzego oraz konfrontacja z fotografiami oraz fragmentami filmów odwzorowujących obrazy z pamięci ukazały problem dzieci z Lebensborn. Wszystkie obrazy ożywione na scenie należy uzupełnić o collected memory – wymiar indywidualnej pamięci o wydarzeniach historycznych. Dopiero wtedy zobrazowany świat przekaże prawdę.

Tytuł spektaklu, „Obwód głowy”, odnosi się do antropologicznych pomiarów dokonywanych na ludności w okresie wojny. Odtwarza wspomnienie o poniżających i męczących pomiarach głowy, rozstawie oczu, pobieraniu odcisków palców w celu typowania dzieci do ośrodków Lebensborn albo do obozów pracy. „Obwód głowy” mieści w sobie lęk przed przyszłością i pytanie: czy można zmierzyć skalę doznanej krzywdy? Niektóre dzieci nigdy nie odpowiedzą na to pytanie; będą tyko patrzeć nieruchomymi oczami z fotograficznych portretów.

LITERATURA:

Bataille G.: „Literatura a zło”, tłum. M. Wodzyńska-Walicka, Kraków 1992.

Erll A.: „Literatura jako medium pamięci zbiorowej”, tłum. M. Saryusz-Wolska, Kraków 2009.

Olek J.: „Renowacja nieobecności”, „Twórczość” 2015, nr 1.
Zbigniew Brzoza, Wojtek Zrałek-Kossakowski: „Obwód głowy”. Na podstawie reportażu Zbigniewa Nowaka. Reżyseria teatralna i wideo: Zbigniew Brzoza. Dramaturgia: Wojtek Zrałek-Kossakowski. Scenografia oraz kostiumy teatralne i wideo: Justyna Elminowska. Reżyseria świateł, zdjęcia, realizacja projekcji wideo: Prot Jarnuszkiewicz. Muzyka: Jacek Grudzień. Multimedia: Krzysztof Kiziewicz. Asystent reżysera/inspicjent: Krzysztof Przybyłowicz. Premiera: 24 października 2014. Teatr Nowy w Poznaniu.