ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 września 17 (281) / 2015

Kamila Czaja,

PRZEWROTY PAŁACOWE ('JAKO DOWÓD I WYRAZ PRZYJAŹNI. REPORTAŻE O PAŁACU KULTURY')

A A A
Urodzinowe księgi

Jeśli ktoś się pasjonuje dziejami Pałacu Kultury i Nauki, to prawdopodobnie przekroczył podczas wakacji wszelkie limity wydatków na książki. Pozostali natomiast mają zwiększone szanse, by się tym tematem dopiero zainteresować (i też pozbyć się, oczywiście w słusznej sprawie, oszczędności). Znak wydał „Pałac. Biografię intymną” Beaty Chomątowskiej, Muzeum Warszawy zaproponowało „Kompleks Pałacu. Życie społeczne stalinowskiego wieżowca w kapitalistycznej Warszawie” Michała Murawskiego, a Agora zaprosiła do wędrówki z książką „Spacerownik. Pałac Kultury i Nauki. Socrealistyczna Warszawa” Jerzego S. Majewskiego i Tomasza Urzykowskiego.

Wzmożone zainteresowanie PKiN to efekt jego sześćdziesiątych urodzin, których dokładna data jest sporna (21 lipca 1955 roku przekazano obiekt polskim władzom, ale uroczyste otwarcie nastąpiło dzień później) – jak wiele kwestii dotyczących tego budynku. W serię „obchodowych” publikacji wpisuje się też pięknie wydana przez Czarne książka „Jako dowód i wyraz przyjaźni. Reportaże o Pałacu Kultury” pod redakcją Magdaleny Budzińskiej i Moniki Sznajderman.

Historia Pałacu

Jako osoba urodzona u schyłku PRL-u i mieszkająca daleko od stolicy przed lekturą nie podchodziłam do PKiN szczególnie emocjonalnie i wiedziałam o nim raczej niewiele. Startując z niskiego pułapu luźnych skojarzeń („wmuszony” Polsce prezent Stalina, element filmu „Rewers” Borysa Lankosza, punkt orientacyjny, dzięki któremu rzadko się gubię podczas wypraw do Warszawy…), z zawartych w tomie reportaży dowiedziałam się naprawdę dużo o kontrowersyjnym obiekcie.

Powszechnie znany fakt, że Pałac Kultury budzi co najmniej mieszane uczucia, mocno wybrzmiewa w publikacji Czarnego. Doskonałe wrażenie robi przeplatanie reportaży z czasów budowy gmachu z opiniami prywatnymi i tekstami napisanymi po upadku poprzedniego ustroju (choćby konfrontacja licznych artykułów z „Trybuny Ludu” i świetnie odkłamującego je reportażu Marcina Kołodziejczyka „Jak budował się pałac” z 2005 roku). Już zamieszczony zamiast wstępu fragment książki Marty Zielińskiej fascynująco objaśnia na przykładzie placu, na którym stoi PKiN, w czym tkwiła niechęć warszawiaków do „prezentu” („W gruzach była jeszcze nadzieja, na placu już nie” [s. 18]), i jak stosunek do budynku zmieniał się w kolejnych generacjach. W kontekście dziejów i funkcji Pałacu najciekawsze okazują się teksty stosunkowo mało mówiące o wydarzeniach przełomowych – budowie, otwarciu, debatach nad losem gmachu. PKiN najjaśniej błyszczy nie w narzuconym mu politycznie ostrym świetle („W noc przed przecięciem wstęgi Pałac świecił kolorowymi żarówkami jak choinka” [s. 92]), ale w reportażach o pałacowej codzienności. To ona ociepla wizerunek tego niechcianego prezentu.

O ile mocno polityczne teksty z czasów PRL-u nie bronią się dziś – ze względu na oczywistą propagandową rolę i demaskujące ich fałsz nowsze reportaże – to te dotyczące konkretnych ludzi lub szczytnych inicjatyw, jakie miały miejsce w Pałacu, interesujące są nawet po latach. PKiN mimo przerostu socrealistycznej formy chwilami jawi się jako miejsce imponująco nowoczesne – nie tylko technologicznie, ale i mentalnie. Opublikowany w 1960 roku tekst o Muzeum Techniki (Marek Sadzewicz: „Gmach pożądliwych westchnień małych Edisonów”) przedstawia wizjonerskie plany, żeby pozwolić zwiedzającym na dotykanie i używanie eksponatów. Pojawia się też idealistyczna myśl, która w PRL-owskim kontekście (ale i dziś!) brzmi pięknie: należy kształtować swoją edukację i karierę zgodnie z zainteresowaniami i talentami, a nie pod presją społeczną czy rodzicielską. W podobnym duchu liberalnej oświaty jest poświęcony prowadzonym z Pałacu zajęciom dla młodzieży tekst z 1971 roku (Kazimierz Koźniewski „Znakomity interes społeczny”). Nacisk zostaje położony na posiadanie pasji pozaszkolnej, która w przyszłości pozwoli zachować psychiczną równowagę w coraz bardziej zautomatyzowanej pracy. Jest tu także mowa o zajęciach, podczas których młodzież współpracuje ze starszymi ludźmi: „U młodych występuje jakaś przykra gerontofobia. Pałac pragnie w swym zakresie temu przeciwdziałać, organizując współpracę najmłodszych z najstarszymi” (s. 189). Dziś takie pomysły brzmią nowatorsko i mądrze, a podobne inicjatywy opisuje się w gazetach jako przebłysk geniuszu. Oczywiście również oba wymienione reportaże mają mocny posmak propagandy sukcesu, ale mimo świadomości pewnych „chwytów” zostaje z czytelnikiem pytanie: gdzie się podział taki edukacyjny idealizm i czemu w sprawie pielęgnowania pasji i szacunku dla starszych trzeba startować od zera, skoro już wtedy pojawiały się tego typu inicjatywy?

Dla zainteresowanych literaturą prawdziwą atrakcję stanowi tekst Krzysztofa Malinowskiego „Jarmark książek” z 1970 roku. Ta szczegółowa relacja z kiermaszu książki (z uwzględnieniem tytułów popularnych w tamtym sezonie oraz reakcji pisarzy na podpisywanie książek) prawie pozwala czytelnikowi reportażu „dotknąć” wystawionych na stoiskach egzemplarzy. Ale także nowsze, pisane już w XXI wieku artykuły „oswajają” PKiN poprzez przedstawienie związanych z Pałacem ludzi (przykładem są teksty „Jestem pałacowy pomnik” Angeliki Kuźniak czy „Windziarki” Anny Wittenberg) i dzięki opowieściom o pałacowej… faunie i florze („Pałac kultury i natury” Joanny Podgórskiej – to z tego artykułu pochodzi złota myśl zdecydowanie wykraczająca zastosowaniem poza świat zwierzęcy: „Ropucha zielona znosi i to, nie przywiązuje się do miejsca. Jest jej wszystko jedno, a to w mieście cenna zaleta” [s. 290]).

Historia Polski

Redaktorki tomu nie uciekają od tematów politycznych, ale umiejętnie tworzą wielostronny obraz problemu. PKiN jawi się oczywiście jako efekt działań politycznych, równocześnie jednak jest świadkiem wielu wydarzeń o przełomowym znaczeniu dla kraju, dzięki czemu historia jednego gmachu staje się równocześnie historią Polski.

„Jako dowód i wyraz przyjaźni” zawiera między innymi teksty o wydarzeniach Marca ’68 (Andrzej Friszke: „Gwiazda Gomułki zgasła w Marcu”) i o pamiętnym koncercie Rolling Stonesów w 1967 roku (Cezary Łazarewicz: „Wentyl, czyli gwóźdź”), ale Pałac to też doskonały przykład tego, jak wyglądał przełom roku 1989. Grzegorz Sroczyński w opublikowanym w 2010 roku reportażu „Ostatnia noc z PZPR” przypomina zjazd, na którym rozwiązano partię: „Historyczna chwila jest nieefektowna i ciągnie się godzinami” (s. 229). Trudny okres przemian ustrojowych obrazują Joanna Solska („Tort z piaskowca”) i Piotr Łojewski („Duchy w Pałacu”), są tu też teksty o bazarze, pełnym „biznesmenów” ze Wschodu, o problemie odzyskiwania gruntów zarekwirowanych przez władze PRL-u, o chaotycznej, bezwzględnej walce z pozostałościami poprzedniego systemu (jak tajemnicze zniknięcie niewygodnej po 1989 roku rzeźby „Przyjaźń” światowej sławy artystki Aliny Szapocznikow). Dzikie początki kapitalizmu i powolne dochodzenie narodu do rozumienia (chociaż nigdy pełnego) zasad życia w demokracji i wolnorynkowych realiach świetnie dają się analizować poprzez to, co dzieje się w PKiN i wokół niego.

Dzięki zróżnicowaniu tekstów Pałac jawi się z różnych stron – i podobnie jest z historią. Portretowany gmach to świadek partyjnych zjazdów, ale i tło ołtarza podczas pielgrzymki Jana Pawła II. Redaktorkom i autorom udaje się pokazać, że wszelkie biało-czarne myślenie zarówno o PKiN, jak i o polskiej polityce, obyczajowości, PRL-u i kapitalizmie nie sprawdza się. Kwestia Pałacu jest tu zniuansowana, skomplikowana i daje do myślenia nie tylko o wielkiej warszawskiej budowli, ale i o tym, co ją – w bardzo szerokim sensie – otacza.

Historia gatunku

Lektura „Jako dowód i wyraz przyjaźni” wymaga przestawienia się z czytelniczych oczekiwań wobec książek Czarnego. Wiele z zamieszczonych tu tekstów to niekoniecznie reportaże z wyważoną proporcją między relacją, interwencją i wartością artystyczną. Oczywiście, są tu i teksty bardziej literackie (wszak w spisie treści znajdziemy Hannę Krall, Marcina Kołodziejczyka czy Angelikę Kuźniak, a nad fragmentami „Bedekera warszawskiego” Olgierda Budrewicz można płakać ze śmiechu), ale w centrum jest Pałac i temat w pewnym sensie ogranicza, narzuca dobór tekstów.

Redaktorkom należy się jednak wielkie uznanie nie tylko za dotarcie do prac pozwalających na wielostronne spojrzenie na Pałac, ale i za konstrukcję tomu. Rozbrajanie – pouczających, ale wykańczających poetyką – reportaży socrealistycznych przerywnikami pisanymi już w innych realiach to doskonały pomysł na urozmaicenie lektury. Za każdym razem, kiedy miałam już dość „Trybuny Ludu” (czytając pochodzące z niej teksty, słyszałam w głowie lektora Polskiej Kroniki Filmowej i równocześnie miałam przed oczami wszelkie wykazy cech języka socu, co stanowiło męczące lekturowe doświadczanie), pojawiał się artykuł z innego rejestru, stawiając pod znakiem zapytania wszystkie przed chwilą przeczytane zdania o wielkiej przyjaźni polsko-radzieckiej i o cudowności powstającego budynku. Takie zaburzanie chronologii postawania tekstów na rzecz kryterium poruszanych przez nie wątków świetnie się tu sprawdza.

Równocześnie „Jako dowód i wyraz przyjaźni” to małe laboratorium reportażu. Konieczne dla tego gatunku zanurzenie w rzeczywistości okazuje się bronią obosieczną – granica między relacją o propagandą okazuje się cienka. Teksty uwikłane politycznie i pozbawione walorów artystycznych czytane po latach męczą i drażnią. Nowsze podporządkowane są innym konwencjom, bliżej im do mówienia o problemach ogólnych poprzez skupienie się na jednostce – ale czy i one nie zestarzeją się, gdy przyjdą inne tendencje? Czytając umieszczone obok siebie stare i nowe teksty, odnosiłam wrażenie, że o ile kiedyś reportaż często służył przekonywaniu, że jest dobrze, chociaż było źle, tak dziś często ma nam wmawiać, że wszystko wygląda gorzej niż w rzeczywistości. Prowokacja do myślenia o językowych, ideologicznych, społecznych uwarunkowaniach gatunku to kolejna ważna, osiągnięta na marginesie głównych celów zaleta tomu.

Dowód i wyraz myślenia

„Jako dowód i wyraz przyjaźni” stanowi całość lepszą niż jej poszczególne części – chociaż wiele z nich to naprawdę ciekawe reportaże. Magdalena Budzińska i Monika Sznajderman dokonały przemyślanego wyboru, a efektem jest książka mądra i pozwalająca czytelnikowi także stać się mądrzejszym.

Marta Zielińska zauważa: „Pałac imienia Józefa Stalina także zaczął ewoluować, wytracać pierwotny charakter i towarzyszące mu skojarzenia. Obrósł różnymi sprawami i różnymi złożami znaczeń” (s. 30). Publikacja Czarnego udowadnia te słowa w skali imponującej. I nawet jeśli niekoniecznie zapadają w pamięć wszystkie pojedyncze reportaże, to wynikające z ich zestawienia historie (Pałacu, Polski, gatunku) i fascynujące „przewroty” pałacowe zostają z czytelnikiem na dłużej.
Jako dowód i wyraz przyjaźni. Reportaże o Pałacu Kultury”. Red. Magdalena Budzińska, Monika Sznajderman. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2015.