ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 października 19 (283) / 2015

Beata Poprawa,

JAK ŻABA BEZ ROWERU (CHEMIA)

A A A
Trzy lata temu Polskę obiegła informacja o śmierci Magdaleny Prokopowicz, charyzmatycznej prezes fundacji Rak’n’Roll. Dziś znany jako operator Bartosz Prokopowicz, prywatnie mąż Magdy,  debiutuje jako reżyser.  Tworzy  inspirowany zdarzeniami z własnego życia film „Chemia”, który miał premierę w czasie 50. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Karlowych Warach.

Chemia między Leną a Benkiem rodzi się z fascynacji. W obliczu przeciekającego przez palce czasu bohaterom przyświeca jedna idea – żyć szybko  i stoczyć walkę z chorobą. Szybkie życie z kolei to dla nich jazda bez trzymanki po wyjętej z amerykańskiego snu – i niemal ograniczonej do okolic Placu Zbawiciela – Warszawie, szaleńcze pomysły, błyskawiczne decyzje. Jak ta o ślubie. „Będziesz żył ze mną krótko, nie zdążymy się znienawidzić” – mówi Lena. I nie o finał tej walki chodzi, ten bowiem większości z nas jest znany, ale o bitwy, które bohaterowie stoczyć muszą po drodze. Decyzji o leczeniu Lena nie chce podjąć dla samej siebie; nie chce też tego zrobić dla Benka. Podejmuje ją dopiero dla dziecka. Życie, paradoksalnie, zmuszając ją do utraty kobiecości, pozwala jej prawdziwie czuć się kobietą.

Przewrotność tej sytuacji doskonale obrazuje scena, w której Benek – na co dzień komercyjny fotograf, robi zdjęcie nagiej żonie po mastektomii, w zaawansowanej ciąży. We dwoje wypowiadają wojnę chorobie i bezsilności. Dla siebie i córki. Choć Lena wyznaje zasadę: „Razem żyjemy, choruję sama”, to wsparcie męża w momentach największego lęku jest jej niezwykle potrzebne. Są bowiem chwile, w których sama przyznaje: „Boję się cierpienia, boję się zrozumienia. Jestem strachem”.

Właśnie walkę ze strachem obrazuje druga część „Chemii”. Film strukturalnie podzielony jest na dwa rozdziały. Pierwszy to obraz idylli, która daleko odbiega od rzeczywistości. Utrzymany w cukierkowym stylu wielkomiejskich seriali, pokazuje życie całkowicie oderwane od realiów choroby.  Egzystencję Leny i Benka wypełniają rauty za miasto oraz nieposkromiona radość, wzmagana dodatkowo przez koloryt niekonwencjonalnych ubrań bohaterki, przed chorobą pracującej jako projektantka. Symbolem starego życia Benka jest zaś wysprayowany na czarno kawalerski pokój – w farbie są meble, ściany, okna, całe pomieszczenie ze stryczkiem teatralnie wiszącym na środku. Literalnie przerysowana zdaje się też komunikacja między bohaterami – malowane białym sprayem na ścianach czarnego pokoju, zdające się krzyczeć komunikaty.

Teatralnej przesady, szczególnie w pierwszej części, jest dużo: wypowiadane na głos napuszone monologi, robienie sześciu testów ciążowych (by kompozycja kadru była lepsza) czy wygłaszanie truizmów w rodzaju: „Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć”. W niektórych scenach nagle, znikąd pojawia się Natalia Grosiak, wokalistka Micromusic, która śpiewa kawałki będące ilustracją sytuacji bohaterów. Fragmenty te wypadają sztucznie i wyglądają jak materiały promocyjne zespołu.

„Chemia” to nie pierwszy film inspirowany życiem Magdaleny Prokopowicz. W 2009 roku Alina Mrowińska zrealizowało dokument „Magda, miłość i rak”. Reżyserka opowiada w nim historię ciężkiej choroby, walki o zdrowie i nowe życie głównej bohaterki. Prokopowicz pokonała wówczas raka dzięki silnej woli i szczęściu, ale przede wszystkim dzięki miłości najbliższych oraz narodzinom dziecka.

Obraz Bartosza Prokopowicza przyjmuje inną, dopełnioną (ze względu na czas powstania) perspektywę. Film ten wpisuje się też w polski dyskurs na temat posiadania dziecka w sytuacji ostatecznej. W jednej ze scen Lena i Benek przysłuchują się opiniom lekarzy, odmiennym zdaniom na temat zachowania ciąży przy jednoczesnej chemioterapii, niezbędnej dla uchronienia życia matki. Zza biurka kolejno wychylają się twarze komentujących tę sytuację specjalistów, prezentujących paletę przekonań: od skrajnych radykałów po sceptyków, od  zdecydowanych zwolenników ochrony poczętego dziecka przy jednoczesnym leczeniu matki do jednoznacznych zwolenników aborcji. Motyw lekarzy przywołuje też kontekst filmu „Bogowie” Łukasza Palkowskiego. Słowa: „My nie jesteśmy bogami. Jesteśmy onkonolgami” wchodzą w jasną korelację z obecnym w „Bogach” zdaniem: „My nie jesteśmy bogami. Jesteśmy kardiologami”.

Siłą tego filmu jest niewątpliwie obsada. Eryk Lubos, znany karlowarskiej publiczności z pokazywanego przed czterema laty „Zabić bobra”, powraca w roli księdza. Najsłabszym ogniwem jest odgrywająca Lenę Agnieszka Żulewska. Aktorka często występuje w etiudach Łódzkiej Szkoły Filmowej („Taki pejzaż” Jagody Szelc), a jej przerysowana kreacja wydaje się nie wyrastać ponad poziom takich właśnie filmów.

Akcja „Chemii” przeplatana jest animacjami, które mają obrazować wewnętrzne procesy zachodzące w organizmie Leny, reakcję jej ciała na przyjmowane leki. Choć wstawki te są mocno osadzone w fabule, zdają się przesadnie dosłownym objaśnianiem tego, co zostało zobrazowane innymi scenami.

Choć film Prokopowicza jest bardzo nierówny, można mu wiele wybaczyć za kilka doskonałych, przepełnionych reżyserską wrażliwością momentów, takich jak ten, gdy Benek z rozczulającym spokojem mówi do żony: „Kobieta bez piersi jest jak żaba bez roweru. Kobieta bez piersi to dalej moja kobieta”. Gdy Lena jedzie na operację mastektomii, Benek staje za nią i wsuwa rękę pod zabiegową koszulę, dotykając jej piersi. Gdy bohaterka jedzie na cesarskie cięcie, mąż z ogromną czułością, zza jadącego łóżka, dotyka jej brzucha. To film o utracie i odchodzeniu, o czasie, który pozostał. I to jest w nim najlepsze.
„Chemia”. Reżyseria: Bartosz Prokopowicz. Scenariusz: Katarzyna Sarnowska, Bartosz Prokopowicz. Obsada: Agnieszka Żulewska, Tomasz Schuchardt, Eryk Lubos, Danuta Stenka i in. Gatunek: dramat. Produkcja: Polska 2015. 105 min.