ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lutego 4 (292) / 2016

Katarzyna Szkaradnik,

PERYFERIE W CENTRUM. UWAGI ('CENTRA - PERYFERIE W LITERATURZE POLSKIEJ XX I XXI WIEKU')

A A A
Projekt pod hasłem „Nowy regionalizm w badaniach literackich” rozwija się żwawo, czego dowodem trzeci już tom z serii o takim tytule. Po wstępnym rozpoznaniu pola analiz w książce omawianej trzy lata temu w „artPAPIERZE” (http://www.artpapier.com/index.php?page=artykul&wydanie=181&artykul=3878) i po „Geografii wyobrażonej regionu” przyszedł czas na zajęcie się relacjami centro-peryferyjnymi. Naturalnie, poruszano już tę problematykę w poprzednich tomach, jest ona bowiem ściśle związana z literaturą regionalną. Autorzy (zresztą tworzący dosyć zwarte grono) przeważnie wszak biorą na warsztat regiony pograniczne, tzn. peryferyjne geograficznie, a równocześnie marginalizowane politycznie i kulturowo. Tym rozmaitym obrzeżom szczegółowiej przyjrzano się na kolejnej konferencji „nowych regionalistów”, która miała miejsce na Uniwersytecie Wrocławskim w październiku 2014 roku i której pokłosie stanowi prezentowana publikacja.

Jak zwykle w takich wydawnictwach, pojawiają się tu zarówno artykuły teoretyczne czy przekrojowe, jak i studia przypadków, co nie tylko pozwala na ułożenie z różnorodnych szkiców pewnego globalnego obrazu, ale też weryfikację teorii na konkretnym materiale. Materiale, który został podzielony na trzy rozdziały: o ziemiach zachodnich i północnych, o pograniczu wschodnim oraz „Peryferie (w) centrum”, przy czym ten tytuł nie ma wyłącznie odniesień geograficznych, obejmuje również teksty niepasujące gdzie indziej. Nie oznacza to tematycznego miszmaszu, choć peryferyjność można przecież rozumieć np. jako zepchnięcie określonego zagadnienia na peryferie (analogicznie: na konferencji dotyczącej szaleństwa referent może dywagować, czy dana teza jest szaleństwem…). Tu jednak, jak wspomniałam, mamy do czynienia z kręgiem badaczy znających profil nowego regionalizmu i raczej nie napotkamy artykułów przypadkowych – nawet ten roztrząsający „polsko-niemieckie kontakty ekokulturowe na przykładzie literatury z polowań” zdaje się zbyt nie odstawać od głównego toru rozważań. Którędy zatem ów tor prowadzi, kto i czym go trasuje?

Ilekroć recenzuję monografię zbiorową, nachodzą mnie rozterki, na czym się skupić. Przeszło 450-stronicowe „Centra – peryferie w literaturze polskiej XX i XXI wieku” oprócz wstępu zawierają aż 31 szkiców, toteż trudno poświęcić każdemu więcej niż jedno zdanie, które w dodatku bywa niekiedy parafrazą tytułu. Pozwolę sobie w takim razie zrezygnować nawet z wyliczenia autorów, po detale zaś odsyłam do spisu treści na stronie internetowej Wydawnictwa Universitas. Tymczasem podzielę się refleksjami osnutymi na kanwie paru tekstów, które z jakichś powodów przykuły moją uwagę.

Pierwszy przystanek lekturowy nastąpił już przy inicjalnym akapicie wstępu; dzięki niemu uzmysłowiłam sobie, z wycinków ilu regionów historycznych składa się twór zwany ziemią lubuską (pięciu!). Nic dziwnego, że mowa o tej ziemi we wprowadzeniu i że absorbuje ona część autorów, skoro centrum (nomen omen) badań nad literaturą regionalną mieści się w Zielonej Górze. Natomiast czy mieści się tam centrum samego regionu, nie jest oczywiste, o czym przekonuje Kamila Gieba, opisująca rywalizację między Zieloną Górą a Gorzowem Wielkopolskim przez pryzmat powojennego życia literackiego. Uprzedzam jednak obawy: ziemie zachodnie i północne nie zdominowały tomu, a dla wielu Czytelników „artPAPIERU” ważny może być fakt, że cztery szkice traktują bezpośrednio o Śląsku (Śląskach). Polecam choćby ciekawy, acz poniekąd przewidywalny (zob. tytuł) artykuł Krystiana Węgrzynka „Murzyni, Indianie, Ślązacy i Inni. Kilka uwag na temat oświeceniowego wizerunku dzikusa w śląskim kontekście”; inspirująca jest tu wieloznaczna metafora wydobywania, wokół której – w świetle analiz autora – krystalizuje się wizerunek Ślązaka.

Niemniej także teksty o Kaszubszczyźnie, Babimojszczyźnie, Białostocczyźnie etc. nie tylko rozszerzają horyzont czytelnikom z innych regionów, ale również dają wgląd w bogate tło teoretyczne. Częste są odwołania do koncepcji kapitału kulturowego Bourdieu oraz systemów-światów Wallersteina, a obydwie analizuje głębiej Tomasz Warczok. Posiłkując się teorią pola literackiego pierwszego z wymienionych, transponuje idee drugiego z domeny ekonomii do sfery symbolicznej albo odwrotnie – za Pascalem Casanovą teorię Bourdieu skoncentrowaną na literaturze narodowej przekłada na tzw. system światowy. W takowym skrócie brzmi to dosyć mgliście, natomiast Warczok z tej perspektywy przekonująco wyjaśnia fenomen Paryża jako światowego centrum literatury oraz zajmująco charakteryzuje pole wydawnicze w Polsce, rozpostarte między biegunami kapitału ekonomicznego (produkcja masowa) vs. kapitału symbolicznego w jednym wymiarze oraz dominowania (druk twórców docenionych) vs. bycia zdominowanymi (autorzy nieznani) w drugim. Interesujący – gdyż z punktu widzenia polskiego centrum istotnie peryferyjny – ogląd kwestii teoretycznych w powiązaniu z zarysem analizy przynosi szkic Hansa-Christiana Treptego, który dzieli się uwagami m.in. nad literaturą (post)migracyjną, transgresją polskości na przykładzie takich pisarzy, jak Joanna Bator, Janusz Rudnicki czy Brygida Helbig. Czasem też potrzeba dopiero niemieckiego polonisty, by przypomnieć sobie, że dla Miłosza i Mickiewicza ziemie litewskie nie były kresami, lecz jedynym prawdziwym centrum.

Ja za centrum tego omówienia obrałam teksty teoretyczne, ponieważ prowokują one wyjątkowo do dyskusji, choćby na temat wzmiankowanego już przekładu teorii na praktykę. Pewien rozdźwięk na tym polu widać w artykule Elżbiety Rybickiej (której „Geopoetyka” jest skądinąd pozycją kanoniczną dla badaczy literackich reprezentacji regionów). Otóż część tekstu badaczka poświęca analizie krajoznawczej serii „Cuda Polski”, publikowanej w okresie międzywojnia i służącej legitymizacji kształtu terytorialnego II Rzeczpospolitej. Rybicka przejrzyście ukazuje kreowanie w tych książkach mocarstwowej wizji państwa, przejawy idei piastowskiej i jagiellońskiej, formowanie wyobrażeń dzięki starannie dobranym fotografiom. Owe strategie „pedagogiki narodowej” (s. 28) nieco jednak kolidują z zawartymi w pierwszej części szkicu propozycjami poluzowania binaryzmów typu „agresor vs. ofiara”, „hegemonia vs. podporządkowanie” na rzecz namysłu nad „dystrybucją i recepcją” oraz nad „strategiami aktorów peryferyjnych” (s. 18). Innymi słowy: autorka doskonale świadoma ambiwalencji, dynamiki kluczowych pojęć i niezbędności ich rewizji przedstawia mimo wszystko jako case study klarowny przykład przemocy symbolicznej.

Rzeczonym strategiom, a także problematyczności postrzegania tytułowych relacji na zasadzie dychotomii (np. tutejszość/nostalgia vs. nowoczesność) przypatruje się Małgorzata Mikołajczak. Jej artykuł jest bodaj najobszerniejszy i stanowi dość pełne ujęcie zagadnienia literackich centrów i peryferii, aczkolwiek można zawsze dyskutować nad przeszczepianiem w polskie realia orientacji postkolonialnej. W każdym razie intrygująca zdaje się obserwacja sytuacji peryferii wobec podwójnego uzależnienia od własnego centrum (Warszawy) i ZSRR: „Twórczość regionalna wytwarza inny zestaw kolonialnych narracji wiktymizacyjnych, inny typ komunikacji z imperium, np. wygrywa sytuację kolonizacji drugiego stopnia, opierając jedną ze swych strategii emancypacyjnych na rywalizacji z literaturą ogólnokrajową w manifestowaniu subordynacji wobec wschodniego opresora (…)” (s. 34). Na uwagę zasługują przemyślenia dotyczące „idei emancypacyjnej wpisanej w topos konfliktu między centrum i peryferiami” (s. 31). Dawała ona przecież bodziec do rozwoju regionalizmu pojętego jako opór przeciwko wizji scentralizowanego państwa, choć zarazem polityka państwa regionalizm nieodmiennie instrumentalizowała.

Mikołajczak analizuje napięcia pomiędzy „mimikrą” a „rebelią” u pisarzy z peryferii oraz paradoks polegający na tym, że centrum uznaje (za Bourdieu można by rzec: konsekruje) autorów, którzy najlepiej je imitują, tj. poddają się standaryzacji i odrywają od wyznaczników lokalności – tego, co dla nich specyficzne (por. koncepcję „syndromu peryferyjnego” Jana Sowy). Na dodatek imitacja częściej skutkuje epigońskością, banalnością, niekiedy ociera się o groteskę. Nie jestem pewna, czy wynikające z kompleksów odżegnywanie się twórców od prowincjonalności winno być kwalifikowane jako „rebelia prowincji”; tak czy owak autorka słusznie podkreśla, iż rebelię par excellence wznieciła tzw. literatura korzenna. Wiadomo jednak, że w ostatnich dekadach prowincja stała się modna i zawłaszczona przez literaturę popularną, dlatego jej potencjał wywrotowy należałoby opatrzyć znakiem zapytania. W tym momencie badaczka od panoramy (post)kolonialnej przechodzi do neokolonializmu, który identyfikuje z hegemonią pieniądza. Jaka będzie przyszłość regionalizmu sprowadzonego do konstruktu marketingowego, dochodowej marki regionu?

Nad ową przyszłością duma Marek Mikołajec w tekście o znamionach manifestu. Podejmując rozważania nad pojęciem narodu w kontekście stosunków centro-peryferyjnych (lub może odwrotnie), za cel obiera „Dekonstruowanie narodu, by ukazać projekt (utopijny) wspólnoty i panlokalności (rozumianej (…) jako niezbywalny konkret miejsca, ludzi, przyrody i ich historii)” (s. 54). Projekt bardzo ambitny jak na 10-stronicowy szkic, stąd rodzi szereg wątpliwości. Czy pojęcie „naród” nieuchronnie stanowi „emanację szowinizmu” (s. 55), nie może być neutralną kategorią opisową? Czy „wspólnota” z pism Tönniesa rzeczywiście jest „nieskażona regulacjami”, skoro nawet relacje face-to-face (zwłaszcza tradycyjne) podlegają restrykcyjnym zasadom społecznym i np. kontroli autorytetów? I jeśli sytuuje się ona „w opozycji do stowarzyszenia i tym samym państwa” (s. 57) jako trwała (nieprzejściowa) oraz nienaznaczona normatywizmem, to czy państwo nie zostaje przez autora utożsamione z narodem? Można powiedzieć: nacjonaliści uznają naród za wspólnotę (więzi pierwotne), a liberałowie za stowarzyszenie (twór powołany w pewnym celu). Takie twierdzenie łatwo jednak obrócić przeciwko idei wspólnoty odwołującej się do regionów – czy zakładana przez jej zwolenników jednomyślność nie stanowi wariantu ideologicznej unifikacji, kojarzonej z narodem? W świetle artykułu nie rysuje się jasno przejście między literaturą wspólnotową („naszością”) a powszechną ku „międzynarodówce małych narracji” (s. 59). Czy nie byłaby ona oparta na resentymencie wobec centrum? I jak się ustrzec przed szowinizmami w skali mikro, grożącymi lokalności(om)? Wszak również na Górnym Śląsku, który reprezentuje Mikołajec, podziały na „ptoki” i „krzoki”, „hanysów” i „goroli” itp. nadal są podskórnie obecne. Czy ma szansę połączyć nas egzystencjalna świadomość, że każdy jest przecież związany z jakimś miejscem? Nie musi – autor ciągle zastrzega się: „Taka konserwatywna filozofia losu może dziś wydawać się naiwna i utopijna” (s. 59). Mnie osobiście jako zdeklarowanej hermeneutce bliska jest idea wspólnoty lokalności (w liczbie mnogiej), opartej na „serdecznym związku” i „porozumieniu”, lecz od razu nasuwa się pytanie: czyim porozumieniu, „wszystkich”? co do czego? jak je osiągnąć? „Kochajmy się!” łatwo zawołać – niełatwo temu podołać.

Na pozór zdecydowanie łatwiej pójść za wezwaniem „kochajmy Kuźmę”, które można wyczytać z artykułu Jerzego Madejskiego. Oczywiście przesadzam, niemniej przybliżenie przez szczecińskiego badacza dwóch głównych kierunków nowego regionalizmu oraz ich inspiratorów (Edwarda Saida i Kennetha White’a) stanowi uwerturę do wyłożenia koncepcji Erazma Kuźmy. Dokonania tegoż istotnie okazują się niebłahe: pioniersko stosował metodę strukturalistyczną do utworów spoza kanonu, a zarazem zauważał zmienność powojennego regionalizmu w czasie, podkreślał uzależnienie twórczości regionalnej od rozwoju techniki i środków komunikacji oraz rozpatrywał jej znaczenie z punktu widzenia odbiorcy. I wreszcie jego „poetologii regionalizmu” (s. 87) nie sposób nazwać spekulatywną, ponieważ Kuźma budował ją „od dołu” jako współtwórca ruchu regionalistycznego na Pomorzu Zachodnim. Co prawda – Madejski dodaje łyżkę dziegciu – można mu zarzucać selektywność na poziomie teorii i w doborze przykładów, ale „nowi regionaliści” powinni sięgnąć do jego prac, by przekonać się, że mamy na rodzimym gruncie cenny dorobek teoretyczny w tej dziedzinie. W kontekście centro-peryferyjnym artykuł wolno odczytywać tak, iż główny bohater został zapoznany, zepchnięty na peryferie. Nie całkiem to prawda, o czym świadczy pierwszy tom serii „Nowy regionalizm”, a konkretnie artykuł Mikołajczak; natrafimy w nim jednak na pewną zagwozdkę. Oto autorka kontrastuje ze sobą dwa modele dyskursu regionalistycznego, nazwane umownie dyskursami „dumy” i „uprzedzenia”, przy czym egzemplifikacją drugiego jest właśnie podejście Kuźmy, deprecjonujące i naznaczone przeświadczeniem o kulturowej wyższości centrum. Badacz dostrzegał ponoć w twórczości regionalnej różne mankamenty i apelował o dążenie do dojrzałości, ergo równanie do centrum (zob. Mikołajczak 2012: 40-42). Trudno oszacować, w jakim stopniu na rozbieżność konkluzji autorów wpłynęła śmierć bohatera pomiędzy ukazaniem się pierwszego i trzeciego tomu (wiadomo, de mortuis nil nisi bene), w jakim stopniu zależy ona od subiektywnych intencji, w jakim natomiast wynika z niejednoznaczności poglądów Kuźmy.

A przecież ten przykład odzwierciedla niejednoznaczność samych stosunków centro-peryferyjnych (notabene, czy taka kolejność członów nie jest dyskryminacją?). Z omawianej książki, ujętej globalnie, wyłaniają się zniuansowane pytania: o to, kto definiuje peryferie i centrum, o kanon(y), wartościowanie, literackość, inność, prowincjonalizm, konstruowanie pamięci zbiorowej. Szczególnie frapująca i aktualna zdaje się dialektyka między tożsamością regionalną a narodową oraz związane z nią dylematy, o których mowa choćby w tekście Zbigniewa Chojnowskiego. Dłuższy, bo znamienny cytat: „Podtrzymywany przez krytykę mit »ostatniego Mazura« (jakby chodziło o »ostatniego Mohikanina«) stanowi polonocentryczny instruktaż lekturowy dla czytelników twórczości Kruka jako tej, która jest łabędzim śpiewem wspólnoty Mazurów, mówiącej przez wieki na ziemiach rządzonych przez Niemców po polsku po to, aby podtrzymać historyczne i etniczne prawa Polaków do »ziem pruskich«. Po wypełnieniu misji Mazurzy mogli udać się (…) »za Odrę«, jak to eufemistycznie stwierdzano. Nieuprawomocnione jest rozumienie Erwina Kruka jako autora, który mimo (…) rozdarcia, dramatu bycia obcym podwójnie (wśród przybyszów i wśród ziomków) przyjął ostatecznie narrację większościową za swoją” (s. 280).

„Peryferie” zgodnie z etymologią znaczą „noszenie wokoło”, co sugeruje nieustanne „wydeptywanie” okręgu, czyli – śmiem twierdzić wbrew przeciwnikom wszelkich demarkacji – wytyczanie granicy; de facto więc właśnie dzięki peryferiom konstytuuje się centrum. Co jednak ten podział realnie oznacza? Na jakich płaszczyznach obowiązuje? Czy nierzadka identyfikacja centrum z Warszawą nie jest zbytnim uproszczeniem? Podobnie w wypadku drugiego członu: istnieje wszak pokaźne zróżnicowanie literatury regionalnej ze względu na odmienny „polityczny koloryt lokalny” (s. 34), zatem nie powinno się traktować peryferii jako jednego bytu. Czy zaś pojęcia peryferyjności nie należy brać w cudzysłów? Zwłaszcza wobec wykazywania, że to prowincja stanowi centrum – por. tytuł przywołanej w książce antologii „Wszędzie jest środek świata”, który wywołuje asocjacje z wywodami Eliadego o sakralnym ustanawianiu świata. A może trzeba raczej powiedzieć, że wszędzie są peryferie, kwestie niewygodne, kontrowersyjne, przemilczane? Jakim głosem wyrazić te przemilczenia, by ów język był swoisty, „tutejszy” i zarazem został wysłuchany przez centrum?

Te i inne pytania wzbudziła we mnie lektura „Centrów – peryferii…”; wiele z nich zadają autorzy, chociaż niekiedy odpowiadają nazbyt pobieżnie i lakonicznie. Są to jednak zagadnienia na szereg grubych monografii, nie na jeden, nawet obszerny, wolumin. Wolno oczekiwać, że na tym się nie skończy: odbyła się już czwarta konferencja pod egidą nowego regionalizmu („Region a tożsamości transgraniczne”), ogłoszono zaproszenie na następną. Jak widać, spora grupa badaczy literatury w kontekście geograficznym niestrudzenie podejmuje tematy „peryferyjne”, heterogeniczne, przeczące monolitycznym wizjom i hierarchiom… Tematy, paradoksalnie, wypierane z oficjalnego dyskursu, lecz w pewnym stopniu modne, dzięki czemu te spotkania mogą być organizowane, a kolejne tomy publikowane. Zważywszy na pewne przybierające na sile ideologie, poruszanie owych tematów wydaje się potrzebne nie tylko humanistyce, ale też przeciętnemu („prawdziwemu” lub nie) Polakowi.

LITERATURA:

Mikołajczak M.: „Dyskurs regionalistyczny we współczesnym (polskim) literaturoznawstwie – pytania o status, poetykę i sposób istnienia”. W: „Nowy regionalizm w badaniach literackich. Badawczy rekonesans i zarys perspektyw”. Red. M. Mikołajczak, E. Rybicka. Kraków 2012.
Centra – peryferie w literaturze polskiej XX i XXI wieku”. Red. Wojciech Browarny, Elżbieta Rybicka, Dobrawa Lisak-Gębala. Wydawnictwo Universitas. Kraków 2015 [seria: Nowy regionalizm w badaniach literackich, t. 3].