ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 5-6 (293-294) / 2016

Sara Nowicka,

'NIEZAWODNA MASZYNA DO PRODUKCJI ZŁUDZEŃ' (VILLIERS DE L'ISLE-ADAM: 'EWA JUTRA')

A A A
„Ewa jutra” Villiersa de l’Isle-Adama to jeden z tych tytułów, po które rzadko się sięga, jednak dużo czyta się na ich temat. Ta powieść z końca XIX wieku, która często pojawia się przy okazji omawiania tematu sztucznego człowieka, dość szybko, bo już w 1922 roku, doczekała się przekładu na język polski. Obecnie dostęp do tego tłumaczenia jest ograniczony – książka dostępna jest jedynie w czytelniach akademickich bibliotek, przez co dla wielu stała się mitem, zbudowanym na podstawie jej omówień. Sytuację odmienił dopiero jej nowy tłumacz, Ryszard Engeling, i nieoceniona „Literatura na Świecie”, w której (nr 1/2001) ukazały się fragmenty dzieła oraz tekst krytyczny autorstwa Engelinga na jego temat. Fragmenty tego doskonałego tekstu znajdziemy w – równie dobrym – posłowiu nowego wydania powieści. „Ewa przyszłości”, bo tak brzmiał tytuł pierwszego tłumaczenia, zamieniła się w „Ewę jutra”, zaś tekst, według znawców, dopiero w nowym przekładzie wybrzmiewa całym językowym i symbolicznym bogactwem. Choć konfrontacja z mitem najczęściej wiąże się z rozczarowaniem, w wypadku nowej odsłony dzieła hrabiego Villiersa warto podjąć ryzyko, bowiem jest to powieść, która mimo swoich stu trzydziestu lat potrafi nadal zaskoczyć, a nawet zdenerwować czytelnika.

Villiers de l’Isle-Adam dedykuje „Ewę jutra” marzycielom i szydercom. Te dwa określenia doskonale pasują do samego autora, co w posłowiu podkreśla Engeling. Arystokrata, wyrzutek, zapatrzony w Baudelaire’a mizogin, dramaturg i niedoceniany artysta. W Polsce najbardziej znany z opowiadań wydanych w tomach „Opowieści okrutne i inne utwory” (Czytelnik, 1974) oraz „Tortura nadziei: Opowieści okrutne” (Metrum, 1993), inspirowanych twórczością Edgara Allana Poe. „Ewa jutra”, którą zaczął pisać pogrążony w skrajnej nędzy, nie przyniosła autorowi bogactwa, jednak na stałe wpisała go do kanonu literatury francuskiej. To właśnie Villiers, wraz ze Stéphanem Mallarmém i Paulem Verlainem uważany jest za prekursora literackiego symbolizmu.

Opis na okładce określa „Ewę jutra” jako „powieść filozoficzną nawiązująca do »Fausta«” oraz „jedną z pierwszych powieści science-fiction, która podejmuje – za Mary Shelley i E.T.A. Hoffmanem – wątek sztucznego człowieka”. Oba odwołania są jak najbardziej uzasadnione, jednak warto także wspomnieć o nietypowej konstrukcji tej powieści oraz jej prawdziwym przewodnim temacie. Przede wszystkim w tej prozie daje o sobie znać dramaturgiczne doświadczenie Villiersa. „Ewa jutra” to niemal nieustający dialog, który czasami przeradza się w monolog bądź w rozmowę trzech postaci. Trzy czwarte powieści zajmuje zawiązanie akcji: opowieść o tym, co doprowadziło dwóch mężczyzn do momentu wyjściowego oraz w jaki sposób zrodził się w głowie jednego z nich pomysł stworzenia sztucznej kobiety. Na prawdziwie emocjonujące wydarzenia przyjdzie czytelnikowi poczekać do ostatnich stron książki.

Szczególnie ciekawy jest podział „Ewy jutra” na księgi i rozdziały opatrzone nieoczywistymi tytułami, które bywają ironiczne, zabawne, ale także bardzo poetyckie. Podobnie jak cytaty rozpoczynające każdy rozdział, które, jak wskazuje tłumacz, były pisane przez Villiersa z pamięci, przez co często nie są zgodne z oryginałem i sprawiają wrażenie wymyślonych przez samego autora. Te fragmenty nie są tradycyjnym dopowiedzeniem tekstu, lecz często postawione są w kontrze do treści rozdziału, który zapowiadają. Wiele z tych cytatów może skonfundować czytelnika, który stara się w logiczny sposób połączyć ich treść z pozostałym tekstem i wydaje się, że taki był główny cel zastosowania tego zabiegu przez pisarza-szydercę.

Mimo braku typowej, pełnej zwrotów akcji, „Ewa jutra” nie jest powieścią nudną. Głównym bohaterem jest Edison, postać inspirowana słynnym wynalazcą (któremu Villiers przesłał egzemplarz powieści). Jest to szalony naukowiec, filozof, romantyk i mizogin w jednej osobie. Wizyta lorda Ewalda, nieszczęśliwego młodzieńca, który chce popełnić samobójstwo przez kobietę, skłania go do wcielenia w życie ryzykownego pomysłu – ożywienia Andreidy, która ma cierpiącemu zastąpić żywą kochankę. „Andreida nie zna ani życia, ani choroby, ani śmierci. Jest wyższa nad nasze ułomności i niedole. Zachowuje całe piękno marzenia” (s. 247) – tak pokrótce Edison opisuje swój wynalazek. Wiele godzin bohaterowie poświęcają rozmowie na temat etyki takiego czynu, jego stronie technicznej oraz samych kobiet, które są głównym tematem „Ewy jutra”. Powieść ma cztery bohaterki, reprezentujące trzy różne typy osobowościowe. Negatywnymi postaciami są dwie femmes fatales: Miss Alicja Clary i Miss Evelyn Habal, których uroda, jak wskazuje Edison, oparta na złudzeniu i makijażowych sztuczkach, połączona z brakiem duszy, wiedzie mężczyzn na manowce. Ich przeciwwagą jest wdowa po Andersonie, ofierze Evelyn Habal, posłuszna, dobra żona, którą Edison podziwia i której decyduje się pomóc. Wdowa przyjmuje postać Sowany, ni to wieszczki, ni żywej duszy, która staje się ważnym ogniwem w projekcie sztucznej kobiety. Ostatnią bohaterką jest Hadaly, wynalazek Edisona, sztuczna istota, która ma w sobie więcej wrażliwości, miłości i zrozumienia niż Alicja Clary.

Edison darzy szacunkiem wdowę po Andersonie oraz inne skłonne do poświęceń kobiety, jednak na artystkach oraz damach pokroju Miss Clary i Miss Habal nie pozostawia suchej nitki. Według niego to właśnie one, a nie jego wynalazek i generowane przez niego uczucia, są sztuczne. Jak mówi: „Na ogół bowiem ich przyjemna powierzchowność szybko staje się sztuczna, z czasem zaś ARCYSZTUCZNA. Oczywiście, trudno to od razu zauważyć, ale tak jest. - »I cóż z tego, wykrzykną nasi filozofowie, skoro robią sympatyczne wrażenie? Te kobiety nie są dla nas czym innym, jak przyjemną chwilą!«” (s.184).

Współczesnym odbiorcom, a szczególnie feministkom, może nie spodobać się mizoginiczna postawa Villiersa. „Ewa jutra” to powieść pełna gniewu i nienawiści wymierzonej w stronę kobiet. Rozmowy Edisona i lorda Ewalda pełne są inwektyw padających pod adresem płci żeńskiej, np. „A zresztą »świadomość« kobiety! (...) Czy nie za bardzo się pan tu pośpieszył? Przecież na jednym z soborów zastanawiano się nawet, czy kobieta w ogóle ma duszę! Kobieta myśli zachciankami, a jej »sądy« to opinie mężczyzny, który akurat ją pociąga” (s. 140). Wypowiedzi Edisona bywają nie tylko antyfeministyczne, ale też rasistowskie, co widać we fragmencie, w którym bohater tłumaczy się ze swojego negatywnego stosunku do kobiet: „Gdybyśmy, zmieniając temat, opuścili sfery cielesnych Pożądań, o!, przemawiałbym zupełnie inaczej. Gdybyśmy mówili o tych przedstawicielkach naszej przewodniej rasy – jedynej, którą warto brać pod uwagę, bo nie sposób przecież traktować poważnie, to znaczy pojąć za żonę, Kafaryjki, Polinezyjki, Turczynki, Chinki czy Indianki – gdybyśmy, powiadam, mówili o tych przedstawicielkach naszej rasy, w których nie ma już śladów zwierzęcia i niewolnicy, o kobietach oczyszczonych, uświęconych i usprawiedliwionych godnością wytrwale spełnianego obowiązku, godnością wyrzeczeń i dobrowolnego poświęcenia, wtedy sam bym się sobie dziwił, jeśli nie skłoniłbym ducha przed tymi (...)” (s. 142).

Idealna kobieta według Edisona jest połączeniem zewnętrznego piękna, porównywanego najczęściej z Wenus z Milo, i posłusznego charakteru. Kobieta jest obiektem, pięknym przedmiotem, który można badać i podziwiać. Pokazuje to fragment, w którym wynalazca obserwuje Alicję Clary: „Edison przeszywał ją przenikliwym spojrzeniem entomologa, który w piękny księżycowy wieczór trafił wreszcie na bajeczną ćmę i widzi w niej już, przebitą srebrną szpilką, perłę muzealnych gablot” (s. 272). Motyw entomologa i kobiety, przyrównanej do motyla, bardzo często występuje w kulturze, o czym wiele pisała w wydanej w 2014 roku „Pupilli” Katarzyna Przyłuska-Urbanowicz.

Engeling próbując wytłumaczyć mizoginizm płynący z kart powieści, odwołuje się do doświadczeń autora i jego relacji z kobietami, z których niektóre stanowiły inspirację dla żeńskich bohaterek „Ewy jutra”. Jeśli weźmie się pod uwagę życiorys Villiersa oraz czasy, w których tworzył, można przymknąć oko na ton jego wywodu, jednak czytanie niektórych fragmentów jego dzieła w dzisiejszych czasach może budzić niesmak.

Dużo ciekawsza od rozmów na temat kobiet jest próba odpowiedzi na pytanie, czy tworzenie sztucznych ludzi jest moralnie słuszne. Wykład Edisona daje jednoznacznie pozytywną odpowiedź, która, co gorsza, wskazuje na to, jak bardzo sztuczni jesteśmy jako ludzie. Prawdziwa groza „Ewy jutra” nie tkwi w wizji stworzenia Andreidy, lecz w odkryciu, jak mechaniczny już jest człowiek i jego relacje z innymi, jak bardzo jesteśmy konwencjonalni i sprowadzeni do funkcji przedmiotu, a nie podmiotu. Podobnie jak w przypadku każdego science-fiction, problem wydaje się być dziś bardziej aktualny niż sto trzydzieści lat temu. Hadaly jest nazwana przez Edisona „maszyną do produkcji złudzeń” (s. 139), która „sprostała oczekiwaniom jutra” (s. 326). Dziś spędzamy znaczną część czasu w wirtualnej rzeczywistości i coraz trudniej jest nam odróżnić złudzenie od prawdy. W czasach globalnej samotności, w której jesteśmy otoczeni nadmiarem sztucznym obrazów, a technologia determinuje nasze życie, filozoficzna i moralna treść „Ewy jutra” jest szczególnie godna zastanowienia. W chwili, w której będziemy personalizować kolejne niezbędne do życia urządzenie i zaczniemy żałować, że nie możemy tak samo dostosować do siebie ludzi, z którymi przebywamy, warto zadać sobie kilka pytań, które tak dawno temu postawił Villiers de l’Isle-Adam, marzyciel i szyderca.
Villiers de l’Isle-Adam: „Ewa jutra”. Przeł. Ryszard Engelking. Państwowy Instytut Wydawniczy. Warszawa 2015.