
MACIERZYŃSTWO NA PISARSKIM CELOWNIKU (ZOŚKA PAPUŻANKA: 'ON')
A
A
A
Pisarka ukrywająca się pod pseudonimem Zośka Papużanka debiutowała w 2012 roku powieścią „Szopka”. Książka została entuzjastycznie przyjęta (nominacja do Paszportu Polityki 2012 i do Nagrody Nike 2013) i trzeba przyznać, że na to przyjęcie zasłużyła. Papużanka sięgnęła po tematy i motywy już trochę wyeksploatowane przez rodzimą literaturę współczesną (nader często uderzającą w instytucję rodziny), ale stworzyła całkiem nową jakość. „Szopka” to złożona, głęboka psychologicznie i językowo wysmakowana proza. Obraz rodziny jako dżungli, w której ci silni (rewelacyjny portret matki, postaci kulturowo i stereotypowo kojarzonej z miłością, bezpieczeństwem, zrozumieniem, tu: osoby apodyktycznej, prymitywnej, podporządkowującej sobie najbliższych) i ci cwani (nieudacznik Maciuś), dominują nad słabszymi (wycofany, stłamszony ojciec, wrażliwa Wandzia), nie jest może szczególnie odkrywczy; jednak pod piórem krakowskiej pisarki na nowo ożywa w gorzkiej parodii sagi rodzinnej. W swojej drugiej książce Papużanka powraca do niektórych motywów ukazanych w „Szopce”. Mimo to „On” nie jest powieścią wtórną.
Elementem łączącym obie książki jest temat nieprzeciętej pępowiny. Mówiąc ściślej: łączy je postać matki, która nie chce tej pępowiny przeciąć. Bezimienna matka z „Szopki” – nieugięta i autorytarna wobec męża i córki – jest zupełnie bezrefleksyjna i bezradna, kiedy chodzi o jedynego syna, a Maciuś – tak nieudaczny, jak i sprytny – wykorzystuje jej ślepą miłość. Znamienna jest ostatnia scena ukazująca toksyczną symbiozę, w jakiej żyją starzejący się Maciuś i jego schorowana rodzicielka. Obojgu jest w pewien sposób dobrze – ona go karmi, on gnuśnieje na kanapie. A jednak bohater chce choć na krótko uciec od tej (skądinąd wygodnej) zależności: „Czasem mama wysyła Maciusia do sklepu. Maciuś idzie powoli, bo nie ma się dokąd spieszyć, woli jak najdłużej być poza mamą, jeśli to jest możliwe”.
Z podobną – a jednak bardziej skomplikowaną – sytuacją mamy do czynienia w drugiej powieści Papużanki. I tu przedstawiona została dysfunkcyjna rodzina, ale wszystko w zasadzie koncentruje się wokół związku matka-syn (drugi syn Kowalskiej nie stanowi pełnokrwistej postaci. Z kolei ojciec pozostaje emocjonalnie nieobecny, nie angażuje się nadmiernie w wychowanie synów, a później porzuca rodzinę). Śpika (to tytułowy „on”) i jego matkę łączy trudna, chorobliwa relacja, nieco innej natury niż w „Szopce”. To wieczne odtrącanie, przyciąganie i odpychanie, jak w okrutnej zabawie przechodzącej z pokolenia na pokolenie: „nie chcę cię znać, nauczę cię tej zabawy, nauczyła mnie jej moja mama, a ją nauczyła jej mama, wszystkie mamy nauczyły swoje dzieci tej zabawy, kiedyś, gdy będziesz dorosły, znajdziesz swoim przyszłym dzieciom mamę i ona też nauczy je tej zabawy, nie chcę cię znać, bo wszystkie mamy uczą swoje dzieci tej zabawy. (…) To pobawmy się jeszcze raz, nie chcę cię, nie chcę cię, a potem chodź do mnie, i już nie wiesz, gdzie jesteś, gdzie narysować granicę między odrzuceniem a miłością, może to jest to samo”. Pani Kowalska jest rozczarowana synem, który zamiast spodziewanej dumy przynosi jej wstyd i wyrzuty sumienia. Zarazem kocha go i próbuje żyć w konglomeracie przeciwstawnych myśli i emocji. Zastanawia się, dlaczego Śpik jest tak ograniczony – czy to kwestia niefortunnego upadku w czasie ciąży, czy urodzenia dziecka po terminie, czy wreszcie konieczności odkupienia win za dawne rodzinne grzechy (ciotka Kowalskiej pozbyła się nieślubnego syna, oddawszy go do sierocińca). Macierzyństwo jest dla bohaterki ciężarem i sensem życia zarazem – określa jej tożsamość („Umiała być mamą Śpika. Kimś innym – nie”), nawet jeśli od samego początku wiąże się z rozgoryczeniem i upokorzeniem („jesteś błaznem, karykaturą dziecka, a ja muszę być karykaturą matki, kocham cię, mój śliczny brzydki synku”). Papużanka po raz kolejny w mocny i wyrafinowany sposób uderza w figurę matki i w macierzyństwo. „On” to m.in. książka-oskarżenie demaskująca takie hasła jak „ciąża to stan błogosławiony”, „bycie kobietą = bycie matką” czy „Na bycie mamą trzeba zasłużyć. To jest zaszczyt, nie obowiązek, mówią podręczniki wychowania, przecież to takie proste. Jestem dumna z moich dzieci” (cytat z omawianej pozycji).
Śpik – okaleczony miłością, w której pełno jest nienawiści – od początku był kimś przegranym. Odrzucony przez ukochaną matkę, zignorowany przez ojca, wyrastający w poczuciu gorszości, niezbyt lotny, niestabilny emocjonalnie, nie umiał się odnaleźć w życiu. Również w klasie razem z nowym „imieniem” (to bezmyślny kolega nazwał go Śpikiem) przyjął na siebie rolę kozła ofiarnego. Ponadto przez całe życie nie potrafił zerwać więzi łączącej go z matką (jego przeciwieństwem jest ukochany pies Hektor, który porzuca smycz na rzecz wolności). Bohater własne miejsce znajduje dopiero w tramwaju (najpierw jako pasażer, potem jako motorniczy, a następnie jako osoba pomagająca innym podróżnym, swoisty święty Krzysztof). Zna na pamięć rozkłady jazdy, a „gąsienica”, jak nazywa tramwaj, to przestrzeń, w której staje się kimś ważnym, spełnionym, ale też (do czasu) częściowo wolnym od matki.
Zośka Papużanka osadziła akcję w bardzo konkretnych realiach – w Krakowie czasów PRL-u i przemiany ustrojowej. Zadbała też o szczegóły – bohaterowie (Śpik, anonimowa narratorka, a także Kowalski, Arabela, Blacha, Fakir, Mozart i inni koledzy i koleżanki z klasy) mieszkają na osiedlach z wielkiej płyty, noszą chałaty i – w zależności od pory roku – buty relaks lub czeskie tenisówki, piją płyn Lugola po katastrofie w Czarnobylu, dostają na komunię rower Wigry 3, wielbią dolary, a założenie domofonu (doskonała scena!) traktują jako przyjście cywilizacji i koniec „rozkrzyczanej” epoki w dzieciństwie. Fragmenty poświęcone życiu szkolnemu i pozaszkolnemu należą do lżejszych narracyjnie i tematycznie, łamią tę duszną powieść o nieprzystosowaniu i toksycznym macierzyństwie. Papużanka ze swadą narracyjną, a nierzadko i z inteligentnym, cierpkim humorem (przywodzącym na myśl ten znany z książek Krzysztofa Vargi czy Wojciecha Kuczoka) opisuje perypetie Śpika i jego kolegów, dla których szarobury PRL jest całkiem kolorową krainą niepozbawionego trosk, ale na swój sposób szczęśliwego dzieciństwa. Wojny podjazdowe z gronem pedagogicznym, nieporozumienia z rodzicami, głupawe zabawy, wizyty w kinie, pierwsze przyjaźnie – to wszystko tworzy interesujące tło powieści.
Jest tu jeszcze jeden istotny wątek, powracający wśród omawianych przez uczniów lektur i aluzji intertekstualnych – bycie bohaterem literackim jako synonim bycia „kimś”. Tymczasem „trudno sobie wyobrazić, że można by o Śpiku napisać albo się utożsamiać. Nic z pisania o nim nie wynika, a przecież skoro się już pisze po polsku, koniecznie musi coś z tego wynikać, najlepiej coś wielkiego i uniwersalnego, martyrologia narodu, tort z warstw społeczeństwa albo co najmniej funkcja dydaktyczna. Ale nic nie wynika”. W przytoczonym fragmencie króluje ironia – bo też Papużanka lubi puszczać pisarskie oko do czytelnika. Wydawałoby się, że Śpik nie nadaje się na bohatera literackiego, to typ postaci zajmujący zwykle drugi plan, a poza tym człowiek przegrany, o czym autorka „Szopki” nie pozwala zapomnieć. Z drugiej strony większość z wymienionych w powieści postaci literackich to ludzie na swój sposób przegrani, a jednak paradoksalnie to właśnie oni pojawiają się w wielkich dziełach. W końcu i Śpik, o czym już wspomniałem, znajduje własną fabułę – jako święty Krzysztof tramwajów.
„On” to przykład prozy dojrzałej, złożonej, pod pewnymi względami ciekawszej niż „Szopka”. Papużanka eksperymentuje z formą (nieśmiałe początki tych eksperymentów – głównie na płaszczyźnie narracyjnej – można było zaobserwować już w jej debiucie). Tu nakłada na siebie trzy płaszczyzny: przejmującą opowieść o toksycznym macierzyństwie i niedającej się odciąć pępowinie, wciśnięte niejako obok głównej fabuły obrazki z PRL-u oraz fragmenty o charakterze metaliterackim. To połączenie wydaje się odważne, ale zarazem dosyć ryzykowne. Lżejsze, humorystyczne fragmenty rzutują na uczucie klaustrofobii, jakie udało się wytworzyć autorce „Szopki” przy przedstawieniu relacji Śpika z matką. Ponadto czasami trudno oprzeć się wrażeniu, że Papużanka pod pozorem rozbudowania tła dla głównej fabuły chciała zamknąć materiał na dwie zupełnie różne powieści w jednej. Nie mam wątpliwości – „On” jest bardzo dobrą książką, ale gdyby rozdzielić wątek Śpika i wątek grupki przyjaciół z jednej klasy dorastających w czasach PRL-u, powstałyby dwie bardzo dobre książki.
Dobrze przyjęty debiut zawsze nakłada pewne brzemię na pisarza, a także jego kolejną książkę, wiąże się z dużymi oczekiwaniami ze strony krytyków i czytelników. Krakowska prozaiczka spełniła te oczekiwania. „On” w niczym nie ustępuje „Szopce”, pokazuje to, co najlepsze w pisarstwie Papużanki, a zarazem inne możliwości jej pióra, gotowość pisarskiego rozwoju. Jestem przekonany, że Zośka Papużanka ma szansę stać się kolejną gwiazdą polskiej literatury współczesnej.
LITERATURA:
Papużanka Z.: „Szopka”. Wydawnictwo Świat Książki. Warszawa 2012.
Elementem łączącym obie książki jest temat nieprzeciętej pępowiny. Mówiąc ściślej: łączy je postać matki, która nie chce tej pępowiny przeciąć. Bezimienna matka z „Szopki” – nieugięta i autorytarna wobec męża i córki – jest zupełnie bezrefleksyjna i bezradna, kiedy chodzi o jedynego syna, a Maciuś – tak nieudaczny, jak i sprytny – wykorzystuje jej ślepą miłość. Znamienna jest ostatnia scena ukazująca toksyczną symbiozę, w jakiej żyją starzejący się Maciuś i jego schorowana rodzicielka. Obojgu jest w pewien sposób dobrze – ona go karmi, on gnuśnieje na kanapie. A jednak bohater chce choć na krótko uciec od tej (skądinąd wygodnej) zależności: „Czasem mama wysyła Maciusia do sklepu. Maciuś idzie powoli, bo nie ma się dokąd spieszyć, woli jak najdłużej być poza mamą, jeśli to jest możliwe”.
Z podobną – a jednak bardziej skomplikowaną – sytuacją mamy do czynienia w drugiej powieści Papużanki. I tu przedstawiona została dysfunkcyjna rodzina, ale wszystko w zasadzie koncentruje się wokół związku matka-syn (drugi syn Kowalskiej nie stanowi pełnokrwistej postaci. Z kolei ojciec pozostaje emocjonalnie nieobecny, nie angażuje się nadmiernie w wychowanie synów, a później porzuca rodzinę). Śpika (to tytułowy „on”) i jego matkę łączy trudna, chorobliwa relacja, nieco innej natury niż w „Szopce”. To wieczne odtrącanie, przyciąganie i odpychanie, jak w okrutnej zabawie przechodzącej z pokolenia na pokolenie: „nie chcę cię znać, nauczę cię tej zabawy, nauczyła mnie jej moja mama, a ją nauczyła jej mama, wszystkie mamy nauczyły swoje dzieci tej zabawy, kiedyś, gdy będziesz dorosły, znajdziesz swoim przyszłym dzieciom mamę i ona też nauczy je tej zabawy, nie chcę cię znać, bo wszystkie mamy uczą swoje dzieci tej zabawy. (…) To pobawmy się jeszcze raz, nie chcę cię, nie chcę cię, a potem chodź do mnie, i już nie wiesz, gdzie jesteś, gdzie narysować granicę między odrzuceniem a miłością, może to jest to samo”. Pani Kowalska jest rozczarowana synem, który zamiast spodziewanej dumy przynosi jej wstyd i wyrzuty sumienia. Zarazem kocha go i próbuje żyć w konglomeracie przeciwstawnych myśli i emocji. Zastanawia się, dlaczego Śpik jest tak ograniczony – czy to kwestia niefortunnego upadku w czasie ciąży, czy urodzenia dziecka po terminie, czy wreszcie konieczności odkupienia win za dawne rodzinne grzechy (ciotka Kowalskiej pozbyła się nieślubnego syna, oddawszy go do sierocińca). Macierzyństwo jest dla bohaterki ciężarem i sensem życia zarazem – określa jej tożsamość („Umiała być mamą Śpika. Kimś innym – nie”), nawet jeśli od samego początku wiąże się z rozgoryczeniem i upokorzeniem („jesteś błaznem, karykaturą dziecka, a ja muszę być karykaturą matki, kocham cię, mój śliczny brzydki synku”). Papużanka po raz kolejny w mocny i wyrafinowany sposób uderza w figurę matki i w macierzyństwo. „On” to m.in. książka-oskarżenie demaskująca takie hasła jak „ciąża to stan błogosławiony”, „bycie kobietą = bycie matką” czy „Na bycie mamą trzeba zasłużyć. To jest zaszczyt, nie obowiązek, mówią podręczniki wychowania, przecież to takie proste. Jestem dumna z moich dzieci” (cytat z omawianej pozycji).
Śpik – okaleczony miłością, w której pełno jest nienawiści – od początku był kimś przegranym. Odrzucony przez ukochaną matkę, zignorowany przez ojca, wyrastający w poczuciu gorszości, niezbyt lotny, niestabilny emocjonalnie, nie umiał się odnaleźć w życiu. Również w klasie razem z nowym „imieniem” (to bezmyślny kolega nazwał go Śpikiem) przyjął na siebie rolę kozła ofiarnego. Ponadto przez całe życie nie potrafił zerwać więzi łączącej go z matką (jego przeciwieństwem jest ukochany pies Hektor, który porzuca smycz na rzecz wolności). Bohater własne miejsce znajduje dopiero w tramwaju (najpierw jako pasażer, potem jako motorniczy, a następnie jako osoba pomagająca innym podróżnym, swoisty święty Krzysztof). Zna na pamięć rozkłady jazdy, a „gąsienica”, jak nazywa tramwaj, to przestrzeń, w której staje się kimś ważnym, spełnionym, ale też (do czasu) częściowo wolnym od matki.
Zośka Papużanka osadziła akcję w bardzo konkretnych realiach – w Krakowie czasów PRL-u i przemiany ustrojowej. Zadbała też o szczegóły – bohaterowie (Śpik, anonimowa narratorka, a także Kowalski, Arabela, Blacha, Fakir, Mozart i inni koledzy i koleżanki z klasy) mieszkają na osiedlach z wielkiej płyty, noszą chałaty i – w zależności od pory roku – buty relaks lub czeskie tenisówki, piją płyn Lugola po katastrofie w Czarnobylu, dostają na komunię rower Wigry 3, wielbią dolary, a założenie domofonu (doskonała scena!) traktują jako przyjście cywilizacji i koniec „rozkrzyczanej” epoki w dzieciństwie. Fragmenty poświęcone życiu szkolnemu i pozaszkolnemu należą do lżejszych narracyjnie i tematycznie, łamią tę duszną powieść o nieprzystosowaniu i toksycznym macierzyństwie. Papużanka ze swadą narracyjną, a nierzadko i z inteligentnym, cierpkim humorem (przywodzącym na myśl ten znany z książek Krzysztofa Vargi czy Wojciecha Kuczoka) opisuje perypetie Śpika i jego kolegów, dla których szarobury PRL jest całkiem kolorową krainą niepozbawionego trosk, ale na swój sposób szczęśliwego dzieciństwa. Wojny podjazdowe z gronem pedagogicznym, nieporozumienia z rodzicami, głupawe zabawy, wizyty w kinie, pierwsze przyjaźnie – to wszystko tworzy interesujące tło powieści.
Jest tu jeszcze jeden istotny wątek, powracający wśród omawianych przez uczniów lektur i aluzji intertekstualnych – bycie bohaterem literackim jako synonim bycia „kimś”. Tymczasem „trudno sobie wyobrazić, że można by o Śpiku napisać albo się utożsamiać. Nic z pisania o nim nie wynika, a przecież skoro się już pisze po polsku, koniecznie musi coś z tego wynikać, najlepiej coś wielkiego i uniwersalnego, martyrologia narodu, tort z warstw społeczeństwa albo co najmniej funkcja dydaktyczna. Ale nic nie wynika”. W przytoczonym fragmencie króluje ironia – bo też Papużanka lubi puszczać pisarskie oko do czytelnika. Wydawałoby się, że Śpik nie nadaje się na bohatera literackiego, to typ postaci zajmujący zwykle drugi plan, a poza tym człowiek przegrany, o czym autorka „Szopki” nie pozwala zapomnieć. Z drugiej strony większość z wymienionych w powieści postaci literackich to ludzie na swój sposób przegrani, a jednak paradoksalnie to właśnie oni pojawiają się w wielkich dziełach. W końcu i Śpik, o czym już wspomniałem, znajduje własną fabułę – jako święty Krzysztof tramwajów.
„On” to przykład prozy dojrzałej, złożonej, pod pewnymi względami ciekawszej niż „Szopka”. Papużanka eksperymentuje z formą (nieśmiałe początki tych eksperymentów – głównie na płaszczyźnie narracyjnej – można było zaobserwować już w jej debiucie). Tu nakłada na siebie trzy płaszczyzny: przejmującą opowieść o toksycznym macierzyństwie i niedającej się odciąć pępowinie, wciśnięte niejako obok głównej fabuły obrazki z PRL-u oraz fragmenty o charakterze metaliterackim. To połączenie wydaje się odważne, ale zarazem dosyć ryzykowne. Lżejsze, humorystyczne fragmenty rzutują na uczucie klaustrofobii, jakie udało się wytworzyć autorce „Szopki” przy przedstawieniu relacji Śpika z matką. Ponadto czasami trudno oprzeć się wrażeniu, że Papużanka pod pozorem rozbudowania tła dla głównej fabuły chciała zamknąć materiał na dwie zupełnie różne powieści w jednej. Nie mam wątpliwości – „On” jest bardzo dobrą książką, ale gdyby rozdzielić wątek Śpika i wątek grupki przyjaciół z jednej klasy dorastających w czasach PRL-u, powstałyby dwie bardzo dobre książki.
Dobrze przyjęty debiut zawsze nakłada pewne brzemię na pisarza, a także jego kolejną książkę, wiąże się z dużymi oczekiwaniami ze strony krytyków i czytelników. Krakowska prozaiczka spełniła te oczekiwania. „On” w niczym nie ustępuje „Szopce”, pokazuje to, co najlepsze w pisarstwie Papużanki, a zarazem inne możliwości jej pióra, gotowość pisarskiego rozwoju. Jestem przekonany, że Zośka Papużanka ma szansę stać się kolejną gwiazdą polskiej literatury współczesnej.
LITERATURA:
Papużanka Z.: „Szopka”. Wydawnictwo Świat Książki. Warszawa 2012.
Zośka Papużanka: „On”. Wydawnictwo Znak. Kraków 2016 [seria Proza.pl].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |